Kilkudniowe
Dystans całkowity: | 19089.00 km (w terenie 2528.00 km; 13.24%) |
Czas w ruchu: | 1177:00 |
Średnia prędkość: | 16.22 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.50 km/h |
Liczba aktywności: | 184 |
Średnio na aktywność: | 103.74 km i 6h 23m |
Więcej statystyk |
Sopot - Torun - poczatek powrotu
-
DST
186.00km
-
Czas
08:26
-
VAVG
22.06km/h
-
VMAX
47.10km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
We wtorek dzien przerwy przeznaczony na odespanie, uzupelnienie strat energetycznych, pranie i ogolne byczenie.
Dzis pierwszy dzien powrotu. Wystartowalismy z Pawlem prawie punktualnie o 7:00. Na poczatek sciezka rowerowa wzdluz plazy do Gdanska. Tam wbijamy na ulice i w porannym szczycie przebijamy sie mozlnie poza miasto. Po 8:00 udaje sie wyrwac z centrum Gdanska. Wbijamy na "91" i wygodnym, szerokim poboczem zaczynamy pedzic w strone Torunia. Mijamy kolejno Pszczolki i Tczew. Po drodze tylko krotkie postoje na pojenie i male conieco. Dluzsza przerwe robimy przy Biedronce w Gniewie. Pawel stwierdza, ze maja tam niezle drozdzowki. Mmie bardziej pasuja tamtejsze paczki.
Z Gniewa jedziemy do Nowe(go?). Tam chwila przerwy na cos zimnego bo ciepelko znacznie wzroslo. Porzucamy "91" i boczna droga przebijamy sie do Dragacza i dalej na most w Grudziadzu. Na wylocie z miasta zasiadamy w karczmie i zjadamy obiadek.
Potem juz prosto przez Stolno do Torunia. Po drodze tylko niezbedne postoje na uzupelnienie zasilania. Foto w drodze raczej niewiele. Dzis byl plan dociagnac do Torunia i udalo sie go zrealizowac zadziwiajaco sprawnie. Na miejscu bylismy ponad godzine wczesniej niz zakladalismy.
Ostrozny plan na jutro: dociagnac troche na poludnie od Kola.
UPDATE-y.
Link do pełnej galerii
Zabieramy rowerki z odpoczynku i ruszamy z Pawłem do Torunia.
Ścieżką rowerową przez Sopot i potem przez korki w Gdańsku wyrywamy się na "91". Jedzie się całkiem dobrze i sprawnie.
Tak sprawnie, że szybko mamy przejechane 66,6km :-)
W Gniewie krótki postój karmieniowo-pojeniowy i lecimy dalej.
Toruń nieco bliżej.
Nowe i kolejny postój pojeniowy. Robi się całkiem ciepło.
Na wylocie z Grudziądza zjadamy obiad.
Dobijamy w końcu do Torunia.
Pod domem turysty PTTK GPS zarejestrował taki wynik z jazdy.
Kategoria Kilkudniowe
Rokitki - Sopot - cel osiagniety
-
DST
92.00km
-
Czas
05:22
-
VAVG
17.14km/h
-
VMAX
29.80km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nim cel zostal osiagniety zdarzylo sie kilka rzeczy. Na poczatek w Tczewie jakis kretyn wymusil pierwszenstwo i tuz przede mna zrobilo sie palenie gum. Potwierdzamy sie w muzeum i jedziemy dalej, do sluzy przeglinskiej. Focimy, potwierdzamy i jedziemy do przeprawy promowej Swibno-Mikoszewo gdzie znow focimy i sie potwierdzamy. Wiatr nie ulatwia nam zadania. Wieje z kierunku glownie polnocnego i jest raczej chlodno pomimo ladnego sloneczka. Docieramy do Sobieszewa, gdzie poza potwierdzemiem i foto zjadamy rowniez spory obiad. Zaczynamy sie przedzierac do ostatniego punktu na trasie Twierdzy w Wisloujsciu. Opornie to idzie. Poza wiatrem jeszcze okoniem staje nam droga. Na mapie jest przejazd. W realu brama rafinerii. Musimy sie wrocic i zrobic objazd. Potem tez nie szlo zbyt gladko ale w koncu docieramy do celu. Na miejscu czeka na nas znajoma Darka, Marysia. Od tego czasu ona prowadzi nas az pod kwatere w Sopocie. Nim tam docieramy robimy rundke pod pomnik na Westerplatte.
Po zainstalowaniu sie w kwaterze na ooczatek zakupy i potem idziemy na plaze uczcic zakonczenie wspolnego przejazdu kapinka napoju szampanopodobnego produkcji poradzieckiej.
Jutro dzien byczenia, spania, futrowania. W srode z Pawlem rozpoczniemy powrot do domu na rowerkach. Mam nadzieje, ze pogoda nas nie zatrzyma i wystarczy sil i entuzjazmu.
UPDATE-y.
Link do pełnej galerii
Na początek do Tczewa potwierdzić się w Muzeum. Na foto makieta mostu w Tczewie. Tak kiedyś wyglądał.
Coś jakby blisko celu.
Potwierdzenie w Przeglinie.
Potem potwierdzenie przy przeprawie promowej Świbno-Mikoszewo.
W Sobieszewie oprócz potwierdzenia...
... również obiadek :-)
Potem już prosto (co nie znaczy łatwo) do Twierdzy Wisłoujście, gdzie czeka na nas Marysia, która prowadzi nas stamtąd na Westerplatte i potem prosto na nocleg.
Podobno to jakiś charakterystyczny budynek. Łukasz? Wiesz coś w temacie?
W liczbach dzień wyglądał tak. Dystans mniejszy ale trzeba było się tego dnia naszarpać z północnym, chłodnym wiatrem.
Dzień kończymy na plaży niszcząc "szampana" za udaną wyprawę :-)
A na koniec focę ograniczenie prędkości na ścieżce rowerowej. Rok temu jak tu jechałem jeszcze takich ustrojstw nie było. Nie mogłem uwierzyć, jak usłyszałem, że coś takiego wymyślili. Choć faktem jest, że jak ludzi na plażę wylegnie, to tam ciężko się jeździ. Co chwila zejście na plażę. Trzeba bardzo uważać.
Kategoria Kilkudniowe
Dragacz - Rokitki - dzien cudow
-
DST
110.00km
-
Czas
06:06
-
VAVG
18.03km/h
-
VMAX
44.60km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzis znowu spozniam start grzebaniem przy przerzutce. Tym razem przedniej. Jedziemy do muzeum w Grudziadzu po pieczatke i zrobic foto. Chwile krecimy sie po miescie i ruszamy w koncu do Nebrowa Wielkiego. Kilka km przed celem odkrywam, ze mam kapcia. Okazalo sie, ze rozpuscila sie latka samoprzylepna. Szybko kleje nowa i jedziemy dalej. Z potwierdzeniem sie tradycyjnie problemy. Na wyjezdzie z Nebrowa problemy zalicza Darek. Urywa mu sie mocowanie bagaznika. Szybko zostaje zrobiona prowizorka, ktora wytrzymuje do konca jazdy. Docieramy przed 14:00 do Kwidzynia. Potwierdzamy sie na zamku. Pawel i ja decydujemy sie na zwiedzanie samego zamku. Ucieka nam godzinka. Darek i Andrzej namierzaja miejsce na obiad gdzie do nich dolaczamy.
Potem nastepuja czary Andrzeja, ktore sprawiaja, ze ladujemy po drugiej stronie mostu, ktory jeszcze nie jest w uzytku. Mial byc oddany w grudniu. Obecnie ma byc od lipca czynny. Jesli ktos planuje trase wzdluz Wisly to lepiej zeby wzial poprawke na nieczynny most i nieplywajace promy.
Kolejny punkt, ktory osiagamy to Gniew. Pod zamkiem robimy foto, pasiemy sie w Biedronce i jedziemy do Pelplina. Tam znow problemy z potwierdzeniem. Zalatwiwszy jednak ten punkt jedziemy juz do Rokitek pod Tczewem.
Jutro ostatni dzien wspolmej jazdy.
UPDATE-y.
Link do pełnej galerii
Na początek do Grudziądza potwierdzić się w muzeum. Potem trochę pokręciliśmy się po mieście.
A dalej droga do Nebrowa Wielkiego. Znów pieczątka zastępcza w użyciu.
Po drodze Darkowi urywa się mocowanie bagażnika. Uskuteczniona zostaje prowizorka, która oczywiście wytrzymuje do końca przejazdu.
Bez dalszych przerw jedziemy do Kwidzynia.
Zwiedzamy z Pawłem zamek.
W Kwidzynie spodziewaliśmy się problemu związanego z przeprawą na drugą stronę Wisły. I okazały się, że problem jest. Most nie jest jeszcze skończony ale prom już nie pływa. W Gniewie, również prom zlikwidowany. Nie ma szans przedostać się po moście. Andrzej jednak robi czary i lądujemy na drugim brzegu. Gdyby nie on, to znowu dziesiątki kilometrów objazdów.
Królowie w Betlejem? ;-)
Opanowujemy Gniew.
W Pelplinie znów na tyle późno, że ratujemy się pieczątką zastępczą.
I kończymy w Rokitkach z takim wynikiem.
Kategoria Kilkudniowe
Torun - Dragacz czyli kolejny "lajtowy" dzien
-
DST
124.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
06:14
-
VAVG
19.89km/h
-
VMAX
53.20km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start mial byc o 9:00 ale muzeum z pieczatka bylo czynne od 10:00 wiec nie pozostalo nam nic innego niz pokrecic sie po miescie do tej godziny. Potem juz bez ociagania ruszamy do kolejnego punktu, czyli Zespolu Palacowo-Parkowego w Ostromecku. Sloneczko rozkrecone na maximum przypieka konkretnie ale jedzie sie zadziwiajaco dobrze i jednym skokiem docieramy na miejsce. Potwierdzamy sie i chwile odpoczywamy w parku przy palacu.
Do kolejnego punktu, czyli Fordonu, jest "rzut beretem" i ten punkt zaliczamy szybko. Tam tez uzupelnienie zapasow energii w cukierni przy kosciele.
Kolejny punkt na trasie to Chelmno. Tu po drodze wbijamy w slepy zaulek. Okazuje sie, ze na mapie jest droga gruntowa. W realu droga konczy sie na bramie prywatnej posesji. Nie pozostaje nic innego tylko wrocic do asfaltu. Darek z Andrzejem przyuwazaja miejsce gdzie sprzedaja truskawki i postanawiaja sie nimi uraczyc. My z Pawlem jedziemy dalej. Bocznymi drogami zmierzamy na most do Chelmna, gdzie mamy sie spotkac z Andrzejem i Darkiem. Upal. Po drodze zajezdzamy pod zrodelko sw. Rocha i robimy gdzies na przystanku przerwe posilkowa. Na kilometr przed mostem dzwoni Darek z info, ze juz tam na nas czekaja. Przez chwile podejrzewamy, ze chlopaki skombinowali sobie podwozke ale okazuje sie, ze polecieli glowna droga a my robilismy zawijasy bokami.
W Chelmnie Andrzej z Darkiem nurzaja sie w fontannie na rynku. Potem potwierdzenie i pora na obiad. Zjadamy solidny obiad w restauracji "Spichlerz". Moje pozytywne nastawienie do zycia drastycznie wzrasta :-)
Wracamy na zachodni brzeg Wisly i jedziemy pod zamek w Swieciu. Przybijamy pieczatke na campingu przy zamku przy okazji wlewajac w siebie n-ta tego dnia porcje napojow z lodowki.
Nocleg znajdujemy przed samym Grudziadzem w Dragaczu. Po drodze zakupy i instalujemy sie na kwaterze. Od razu szybki wlew zimnego izobronka i klepanie wpisu. W perspektywie jeszcze dwa izotoniki i prysznic. Jutro planowo do Kwidzynia i w zaleznosci od sytuacji w sprawie mostow to Gniew.
Kilka chwil po zakwaterowaniu zaczelo padac czyli udalo nam sie idealnie zakonczyc ladowanie.
UPDATE-y.
Link do pełnej galerii
Dzień zaczynamy od potwierdzenia w muzeum w Toruniu.
Dla Łukasza pewnie będzie to czytelne info kto i gdzie ma wpływy. Fota na wylocie z Torunia.
Pałac w Ostromecku. Kolejne miejsce potwierdzenia.
Potwierdzamy się w Fordonie.
To na prawdę Zła Wieś. Na mapach jest droga, która kończy się na prywatnej posesji i przejazdu nie ma. Na całe szczęście to niecałe 2km więc daleko wracać nie trzeba było.
Podjeżdżamy z Pawłem pod źródło św. Rocha.
Po drodze mnóstwo fajnych widoczków. Np. taki na Wisłę.
Zjeżdżamy się z Andrzejem i Darkiem na moście do Chełmna. Oni zostali za nami żeby opychać się truskawkami (nie pierwszy raz zresztą) a my rzeźbiliśmy bocznymi drogami. Potem oni wypadli na główną i nas wyprzedzili.
Dzień był upalny więc jak na rynku chłopaki przyuważyli fontannę, to od razu nastąpił na nią zaciekły atak ;-)
Potem zajadamy obiadek.
I jedziemy do Świecia.
Dzień w liczbach.
Kategoria Kilkudniowe
Dobrzyn nad Wisla - Torun i o tym jak nas wpuscili w kanal
-
DST
139.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
06:48
-
VAVG
20.44km/h
-
VMAX
50.30km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Smy se poplanowali! Ze hej!
Na poczatek opozniam start dlubaniem przy tylnej przerzutce. Cos opornie przerzucala. Linka w pancerzu nieco pordzewiala. Potem jeszcze regulacja i w efekcie startujemy z noclegu o 10:00. Potwierdzamy sie w miejscowym muzeum i ruszamy do Wloclawka. Przejezdzamy most na Wisle i potwierdzamy sie w jednym z muzeow. Tam tez uzyskujemy wiadomosc, ze prom w Nieszawie plywa wiec decydujemy sie wrocic przez most i pojechac spokojniejszymi drogami do promu. Po drodze dowiadujemy sie, ze prom plywa co godzine i na "naszym" brzegu jest o kazdej polowce godziny. Czasu malo wiec gniemy ile wlezie. Wpadamy na miejsce a tu kartka, ze ze wzgledu na wysoki poziom wody prom nie plywa do odwolania. Duzo brzydkich slow polecialo pod roznymi adresami. I nie tylko od nas. Kilku kierowcow tez sie nacielo.
Wracamy do Wloclawka. Mamy tym sposobem extra 50 km. Bez zatrzymywania jedziemy do Nieszawy. Troche problemow z potwerdzeniem sie ale sie udaje i jedziemy dalej do Ciechocinka. Tam znowu problemy z potwierdzeniem sie ale pomyslowosc Andrzeja i Darka zalatwia sprawe. W Ciechocinku szamamy obiadek. Pomny wczorajszych problemow z zasilaniem dzis zjadam na tyle solidna porcje, ze na kolacje przewiduje juz tylko 2 zimne browarki.
Z Ciechocinka bez kombinowania ciagniemy do Torunia na nocleg do Domu Turysty PTTK. Dla mnie juz koniec rowerowania. Pawel z Andrzejem wybieraja sie jeszcze na most, na wieczorne podziwianie rozswietlonej starowki.
UPDATE-y.
Link do pełnej galerii
Dzień rozpoczynamy od potwierdzenia się w Dobrzyniu Nad Wisłą.
A potem prosto do Włocławka.
Załatwiamy potwierdzenie w Muzeum i focimy się również w miejscu nieobowiązkowym ale charakterystycznym dla tego miasta. Tu nas też wpuszczają w kanał, że prom w Nieszawie pływa.
Po dotarciu na miejsce, czyli jakichś 20km, okazuje się, że nie pływa. Nie my jedni byliśmy niezadowoleni. Po drodze nie było żadnej informacji, że przeprawa nieczynna. A po drugiej stronie rzeki widać Nieszawę. Tak blisko i tak daleko.
Wracamy do Włocławka.
I kręcimy drugim brzegiem rzeki do Nieszawy.
Gdzie walczymy dzielnie z chęcią zatopienia promu :-p
Poratowawszy się pieczątką zastępczą jedziemy do Ciechocinka. W tle tężnia. Tu niestety również pieczątka zastępcza.
I w końcu znajomy widok. Stare Miasto w Toruniu.
Miejsce noclegowe też znajome z zeszłego roku. I nawet mnie pani z PTTK-u zapamiętała :-)
Zaś w liczbach ten dzień wyglądał w ten sposób.
Kategoria Kilkudniowe
Czersk - Nowy Dwor Mazowiecki - techniczny finish
-
DST
106.00km
-
Czas
05:39
-
VAVG
18.76km/h
-
VMAX
41.30km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan byl taki, ze dzis lajtowo. Jak zwykle plan sobie a wykon sobie. Na poczatek robimy zaliczenie punktu w Czersku czyli zamek. Obieramy kierunek na Konstancin-Jeziorna gdzie kolejny punkt do potwierdzenia. Tam chwila na herbatke a ja jeszcze dodatkowo serniczek. Dalej nieplanowany punkt programu czyli Okecie. Podjezdzamy od Piaseczna pod terminal cargo. Kilka foto i ruszamy w strone Wilanowa po kolejne potwierdzenie i, co wazniejsze, na spotkanie z naszym warszawskim przewodnikiem czyli lukaszem78. Zdobywamy potwierdzenie i czekamy na Lukasza. Podjezdza ale go z daleka nie poznaje. Od ostatniego razu jak jechalismy na trasie Sosnowiec-Grybow nieco go ubylo w obwodzie ;-) W koncu sie zjezdzamy i rozpoczynamy od wspolnego foto przed Palacem w Wilanowie. Dalej wiedzie nas juz Lukasz. Widac, Warszawe ma zjezdzana calklwicie bo wiedzie nas jak po sznurku i w wiekszosci sciezkami rowerowymi. Tam gdzie nie ma sciezek poznajemy warszawska technike jazdy w korkach. Powiem tak: raz mozna sprobowac ale jak dla mnie to za duzy hardcore. To nie na moje nerwy. Przynajmniej nie czesciej jak 2x do roku ;-)
Kolejno najezdzamy "Basen Narodowy", szamamy poteznego kurczaka z dodatkami nieopodal, dalej rzucamy okiem na Belweder, sejm, kancelarie premiera (kolejnosci nie jestem pewien ale na sladzie z GPS-a bedzie widac) i robimy zaliczenie kolejnego punktu czyli Zamek Krolewski. Z kierunku "Basenu" niebo nieco olowiane i zastanawiamy sie czy nas dopadnie to, co moze sie z tych chmurek urodzic. Lukasz prowadzi nas w strone Bielan, na droge do Lomianek i dalej do Nowego Dworu Mazowieckiego. Po drodze trafia sie czarna seria problemow technicznych. Zaczyna Pawel. Zrywa lancuch na srodku skrzyzowania. Szybki serwis i jedziemy dalej. Potem pecha ma Darek. 3x lapie kapcia. Pierwsze dwa razy jeszcze w obecnosci Lukasza. Za drugim razem wypada to na drodze do Lomianek. Tam tez sie zegnamy z naszym przewodnikiem, ktoremu niestety skonczyl sie czas, ktory mogl nam poswiecic. Dzieki, Lukaszu, za prowadzenie nas po Warszawie. Dzieki Tobie nasz przejazd przebiegl bardzo sprawnie i na 100% zobaczylismy wiecej niz jakbysmy blakali sie sami po miescie. Fajnie bylo sie ponownie zobaczyc i pojechac razem. Do nastepnej okazji tego typu :-)
Trzeciego kapcia Darek lapie w Lomiankach. W tych samych Lomiankach przychodzi mi jeszcze podokrecac szprychy.
Reszte drogi do Nowego Dworu Mazowieckiego pokonujemy bez problemow. Na ostatnich 3 km dopada nas lekki deszczyk. Generalnie dzien uszedl nam jednak na sucho.
UPDATE-y.
Link do pełnej galerii
Do miejsca pierwszego tego dnia potwierdzenia mamy mniej niż 500m. Zamek w Czersku. Niestety znów brak na zwiedzanie.
Jedziemy do starej papierni zamienionej teraz w centrum handlowe. Konstancin-Jeziorna.
Jest czas to podjeżdżamy pod lotnisko na Okęciu od strony Cargo i potem na spokojnie jedziemy pod pałac w Wilanownie na spotkanie z Łukaszem, którego specjalnie nie trzeba było namawiać by nas przewiózł sprawnie przez Warszawę.
Robimy wspólne foto przed Pałacem i ruszamy za naszym przewodnikiem.
Wycieczka z przewodnikiem ma same plusy. Jedzie się płynnie z miejsca na miejsce. Jest kogo zapytać o co bardziej charakterystyczne obiekty i sam przewodnik też coś od siebie dorzuci przy okazji :-)
Zajeżdżamy pod Stadion (poza programem).
Przez Wisłę przejeżdżamy 2x różnymi mostami.
Punkt obowiązkowy trasy czyli Zamek Królewski.
Na skrzyżowaniu Paweł zrywa łańcuch ale bez problemu udaje się go potraktować spinką.
Potem łata się Darek. Tu już drugi raz. Na wylocie do Łomianek.
Potem w Łomiankach trzeci raz.
Do Nowego Dworu Mazowieckiego docieramy w lekkim deszczyku.
Zeznanie GPS-a na temat przebiegu dnia.
Kategoria Kilkudniowe
Bochotnica - Czersk czyli berek z burzami c. d.
-
DST
123.00km
-
Czas
06:01
-
VAVG
20.44km/h
-
VMAX
38.20km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzis start chwile po 8:00. Do samych Pulaw dojezdzamy super sciezka rowerowa. Pogoda poczatkowo straszy nas deszczykiem ale w koncu robi sie slonecznie. W Pulawach muzeum w remoncie wiec zdobywamy pieczatke zastepcza u bukmacherow ;-)
Kolejny cel to Prywatne Muzeum Rowerow Nietypowych w Golebiu. Docieramy na chwile przed liczna wycieczka szkolna. Zdobywamy pieczatki i chwile podziwiamy pokaz jazdy na roznych modelach. Bardzo to ciekawe ale nas niestety goni czas.
Jedziemy do Deblina. Przyszlo powalczyc z wiatrem. Na miejscu zdobywamy potwierdzenie, na stacji benzynowej dobijamy luftu i dalej droga jakos latwiej idzie.
W Kozienicach zdobywamy kolejne potwierdzenie w muzeum. Niestety przychodzi nam przeczekac ulewe.
Mokrymi asfaltami zmierzamy do elektrowni Swierze Gorne. Po drodze widoki na chmury, ktore wygladaja jakby mialo z nich byc tornado. Tam ponownie przeczekujemy ulewe. Potwierdziwszy punkt w deszczu ruszamy do Magnuszewa. Na wjezdzie do miejscowosci (przy trasie 79) przyuwazam szyld Starej Kuzni. Ze deficyt energetyczny dawal sie we znaki to decydujemy sie go zlikwidowac szamajac obiadek. Miejsce godne polecenia dla glodnego rowerzysty.
Zdobywamy potwierdzenie i lecimy dalej "79" w strone Mniszewa. Niestety muzeum jest juz nieczynne wiec focimy sie przy czolgu i zdobywamy pieczatke zastepcza w pobliskiej restauracji.
Pozostaje nam ostatni etap dnia dzisiejszego czyli odcinek do Czerska. Potwierdzenie odkladamy na jutro. Dzis tylko jeszcze zakupy i meldujemy sie nanoclegu.
Jutro dzien luzniejszy. Dokladniejsze czyszczenie rowerkow i spotkanie z osobistoscia BS czyli lukaszem78, ktory zgodzil sie przewiezc nas po stolicy.
UPDATE-y
Link do pełnej galerii
Ścieżką rowerową na początek do Puław. Muzeum w remoncie więc znowu pieczątka zastępcza. Tym razem u bukmacherów ;-)
Dalej jedziemy do Gołębia. Prywatne Muzeum Rowerów Nietypowych. Tam właściciel prezentuje swoją kolekcję. Wszystko jeździ. Szkoda, że nie mieliśmy czasu obejrzeć wszystkich okazów. Trzeba tam będzie chyba jeszcze raz kiedyś się wybrać. Na spokojnie.
Dęblin. Tu znów za mało czasu by choć przejść się pomiędzy samolotami. Nasza jazda to bardziej sprint od punktu do punktu niż zwiedzanie.
Muzeum w Kozienicach też w remoncie ale udaje się tam potwierdzić.
Przeczekujemy pierwszą tego dnia ulewę.
Przed elektrownią w Świerże Górne znów czekamy aż przestanie padać. Focimy się i w lekkim deszczyku jedziemy dalej.
Kolejny kościół na trasie. Proboszcz mówi, że jesteśmy już chyba 10 grupą w tym roku.
Niebo tego dnia dość często wyglądało podobnie.
Znów przyjeżdżamy jak już zamknięte. Pieczątka zastępcza z pobliskiej restauracji.
W Czersku kończymy i liczby wyglądają tak.
Kategoria Kilkudniowe
Sandomierz - Bochotnica - berek z burzami
-
DST
102.00km
-
Czas
05:16
-
VAVG
19.37km/h
-
VMAX
55.70km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prognozy na dzis byly takie, ze burze. Pogodzeni z wyrokiem startujemy z Sandomierza po 9:00. Pierwszy cel to Zawichost. Pogoda na tym odcinku wytrzymala. Zdobywamy potwierdzenie i jedziemy dalej do Annopola. Tam chwila przerwy przy cukierni (po tym jak zdobywamy potwierdzenie) i dalej do Piotrawina. Tam sie okazuje, ze burzy nie unikniemy. Gosciny udzielil nam ksiadz proboszcz, ugoscil kawa/herbata i swiezo zebranym miodem. Przeczekawszy deszcz ruszamy do Kazimierza Dolnego. Po drodze rzutem na tasme wpadamy do ludzi na plac za kolem Andrzeja i przeczekujemy deszcz. Okazuje sie, ze trafiamy na krajan a konkretnie ludzi z Bytomia. Maly ten swiat. Gospodarze polecaja nam restauracje gdzie warto zjesc obiad. Tam tez zmierzamy. W Dworze Przepiorka zostajemy uraczeni smacznym i obfitym obiadem, ktory doskonale zastepuje rowniez kolacje. Bez wiekszych problemow docieramy do Kazimierza. Tam troche kombinowania nad noclegiem i w koncu jedziemy w strone Pulaw i wypatrujemy gdzie by sie zakotwiczyc na noc. Znajdujemy w koncu kwatere w Bochotnicy. Na finiszu pogania nas jeszcze spod sklepu maly deszczyk. Generalnie podroz uszla nam na sucho. W porownaniu z dniem pierwszym to pogoda rewelacyjna :-)
UPDATE-y.
Link do pełnej galerii
Kolejny dzień rozpoczynamy od zdobycia Zawichostu i potwierdzenia się tamże. W kościele, oczywiście.
Potem długo nic aż do kościoła w Annopolu. Zdjęcie na tle zabytkowego drewnianego. Obok jest większy, murowany.
Drewniany w środku wygląda tak.
Widoczek na Wisłę w drodze do Piotrawina. Coś jakby na burzę się zanosi.
Kościół w Piotrawinie.
I nadciągające ołowiane chmurki. Ulewę przeczekujemy na plebanii.
A tu rośnie... PIWO :-]
Tu wtrząchamy solidny obiad. Nie chce się po nim jechać ale nie ma rady.
Jedziemy do Kazimierza Dolnego.
Gdzie znowu za późno się zjawiamy, by potwierdzić się w muzeum i musimy zadowolić się pieczątką zastępczą.
Chmurki cały dzień bardzo fotogeniczne.
Dzień w liczbach. Na finiszu ze sklepu na nocleg jeszcze nas lekki deszczyk pogonił.
Kategoria Kilkudniowe
Nowy Korczyn - Sandomierz z pechowa koncowka
-
DST
122.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
06:14
-
VAVG
19.57km/h
-
VMAX
34.70km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzien drugi podrozy w strone morza mniej wiecej wzdluz rzeki Wisly.
Start planowo o 9:00. Pierwszy na celowniku zostaje umieszczony Pacanow. Docieramy tam bez wiekszych problemow po drodze podjezdzajac pod kosciol w Swiniarach zaliczany do szlaku architektury drewnianej. Sfociwszy sie w Pacanowie pod Europejskim Centrum Bajki ruszamy do Szczucina. Miejsce wskazane na liscie punktow obowiazkowych szlaku, czyli Muzeum Drogownictwa, okazuje sie nieczynne w weekend :-/ Stamtad dluzszy odcinek do Baranowa Sandomierskiego gdzie robimy dluzszy popas na okolicznosc obiadu w restauracji zamkowej. Nafutrowani ruszamy do Tarnobrzega. Poza zdobyciem potwierdzenia dokonujemy wciagniecia giga-wielkich lodow wloskich na rynku i focimy pomnik Bartosza Glowackiego. Po tym nastepuje odcinek asfaltowo-terenowy zakonczony ladowaniem w Sandomierzu. I tu dopada mnie zla karma. 2x lapie kapcia. Pierwszy raz na podjezdzie do rynku. Wyjmuje szklo z opony i wymieniam detke. Troche krecimy sie po rynku, zdobywamy dzieki Andrzejowi kolejne potwierdzenie z trasy, robimy zakupy i ruszamy w strone zarezerwowanego noclegu. Po chwili czuje, ze z tylu znowu miekko. Rozbrajam kolo i znowu wydlubuje szklo z opony. Tym razem do uzycia wchodza latki. Ruszamy ale po chwili znowu slysze jak powietrze uchodzi. Mowie ekipie zeby jechali sie zakwaterowac i ktorys po mnie wroci. W koncu decyduje sie na ponowne latanie. Odkrywam, ze tym razem to ja dalem plame i przykleilem latke OBOK dziury :-P W koncu zalatwiam serwis porzadnie i juz bez problemow dojezdzam na kwatere, gdzie po rozpakowaniu bagazu testuje lokalny produkt piwowarski czyli piwo Sandomierske. Nietanie ale polecam.
UPDATE-y.
Mapa.
Link do pełnej galerii
Po rozpakowaniu 4 kompletów sakw...
I po spakowaniu. I tak przez następne 2 tygodnie.
Drugi dzień zupełnie inny od pierwszego jeśli chodzi o pogodę.
Po drodze nieplanowy punkt programu - kościół w Świniarach czyli szlak architektury drewnianej.
Przed Muzeum Bajki w Pacanowie.
Wisła robi się szersza.
Muzeum Drogownictwa zastajemy zamknięte. W weekendy nie działa. Znów ratujemy się pieczątką zastępczą.
Po drodze różne nieplanowane punkty. Tutaj pomnik poświęcony pilotom RAF-u, którzy zginęli podczas dokonywania zrzutów nad okupowaną Polską.
Chwilę dalej oznaczenie miejsca urodzin Ignacego Łukasiewicza.
W Baranowie Sandomierskim kolejny przystanek. Tym razem poza potwierdzeniem również decydujemy się na obiad.
Tarnobrzeg. Tak wydumaliśmy, że potwierdzenia głównie w kościołach, bo tych za szybko nie zwiną w przeciwieństwie np. do muzeów czy knajp ;-)
Gdzieś tu grasuje podobno ojciec Mateusz. Nam udało się go uniknąć ;-) Ale jakąś klątwę rzucił (albo szkło własnoręcznie) bo musiałem się 2x łatać.
Tak więc uznałem, że na ukojenie nerwów i pozytywne zakończenie dnia 2 produkty regionalne będą jak najbardziej na miejscu.
W liczbach dzień wyglądał jak wyżej widać.
Kategoria Kilkudniowe
Krakow - Nowy Korczyn czyli masochizm praktyczny
-
DST
109.00km
-
Czas
05:09
-
VAVG
21.17km/h
-
VMAX
46.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzis ciag dalszy eskapady na trasie zrodla rzeki Wisly - Baltyk. Na poczatek dojazd do Katowic na pociag. Uszedl mi prawie na sucho. W Myslowicach do pociagu wbijaja jeszcze Andrzej, Darek i Pawel. Dociagamy koleja do Krakowa i stamtad juz dalej rowerkami. Na poczatek do opactwa Cystersow w Mogole. Na sucho. Potem do zamku krolewskiego w Niepolomicach. W drodze do Hebdowa zaczyna padac i tak juz jest az do ladowania na noclegu czyli w Przemykowie (nie zastajemy ksiedza wiec pukamy do Soltysa i poza pieczatka zostajemy poczestowani goraca kawa/herbata co w panujacych warunkach bardzo sie przydaje), w Opatowcu (gdzie pieczatke pobieramy w sklepie bo w kosciele odbywal sie pogrzeb) i wreszcie w Nowym Korczynie gdzie nocujemy. Plan nie do konca zrealizowany bo mielismy jeszcze dojechac do Szczucina i tam szukac kwatery ale zlani do golej skory zdecydowalismy sie jednak wysuszyc. Potem jeszcze okazalo sie, ze bylby problem z noclegiem w okolicy Pacanowa wiec w sumie wyszlo idealnie. Niewazne, ze przez przypadek.
Masochizm wystapil na odcinku od Hebdowa skad przyszlo nam jechac w deszczu. O dziwo jechalo sie calkiem dobrze jesli tylko nie trzeba bylo sie zatrzymac.
UPDATE-y.
Na początek mapa.
Link do pełnej galerii
Dzień zaczął się mało optymistycznie. Nawet Dorotki nie było widać.
Zabytkowy kościółek w Mogile. Naprzeciw miejsca, gdzie robimy pierwsze potwierdzenie tego dnia.
A potwierdzenie wypada tutaj.
Potwierdzenie następne jest przy zamku w Niepołomicach ale z Pawłem robimy sobie też foto przy rycerzu :-) Potem robi się ...ujnia z patatajnią i zaczyna się deszcz. Tym samym zdjęć z tego dnia jak na lekarstwo.
Finisz obiadu w wykonaniu Darka.
I foto potwierdzeniowe. Po minach widać, że pogoda nie nastraja optymistycznie.
W kolejnym miejscu nie zastajemy księdza od kościoła, gdzie się potwierdzenie bierze i jedziemy do sołtysa.
W następnym kościele do potwierdzenia jeszcze lepiej: pogrzeb. Pieczątkujemy się w sklepie spożywczym.
Dobijamy do Nowego Korczyna, gdzie kolejne potwierdzenie i przez przypadek znajdujemy nocleg. Nie mamy już ochoty jechać dziś dalej zwłaszcza, że bliżej planowanego celu czyli Pacanowa, noclegi zajęte. I jeszcze do tego 70km w deszczu za nami.
Dzień w liczbach łącznie z dojazdem z domu do Katowic na pociąg.
Kategoria Kilkudniowe