limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Kilkudniowe

Dystans całkowity:19089.00 km (w terenie 2528.00 km; 13.24%)
Czas w ruchu:1177:00
Średnia prędkość:16.22 km/h
Maksymalna prędkość:62.50 km/h
Liczba aktywności:184
Średnio na aktywność:103.74 km i 6h 23m
Więcej statystyk

Goczałkowice - Kraków i do domu

  • DST 130.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 07:07
  • VAVG 18.27km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 maja 2013 | dodano: 19.05.2013

Trasa z Goczałkowic (pogięta ale jak bardzo to sam muszę na śladzie z GPS-a obejrzeć) do Krakowa. Potem pociąg do Katowic i rowerowy powrót do domu. Detale nieco później. Jest już po północy i rano trzeba mi się do pracy zebrać.


Ślad z trasy nieco potrzeszczały ale to ze względu na fakt, że były określone punkty do zaliczenia. Poza tym staraliśmy się trzymać w miarę blisko rzeki Wisły.


Dzień zaczynamy od solidnego śniadania. Jajecznica z 5 jaj na głowę na boczku. Wystarczyła niestety ledwo ledwo do 12:00.


Ruszamy planowo o czasie z Goczałkowic.


Środek lata.


Pierwszy punkt na dzisiejszej trasie do potwierdzenia. Kościół w Grzawie.


Podjeżdżamy do zabytkowego kościoła w Górze. Nieprogramowy ale blisko więc korzystamy z okazji.


Wbijamy do Małopolski przez most na Wiśle. Przy tej okazji jednemu panu taki ładny Mercedes zgasł przy wyprzedzaniu naszej mini-kolumny :-p


Kolejny punkt do potwierdzenia to muzemu w Oświęcimiu.


Rynek w Oświęcimiu.


I kolejny punkt programu.


Nad Wisłą chwila oddechu na pojenie i karmienie.




Promujemy się po raz pierwszy.


Promujemy się po raz drugi.


I docieramy do kolejnego punktu trasy - klasztoru w Tyńcu. Tu chwila oddechu. Podziwiamy panoramę a potem zjeżdżamy nad Wisłę i robimy postój posiłkowy. Tym razem kiełbaska z grilla i napój izotoniczny ;-)


Darek i Paweł objaśniają sobie elementy krajobrazu :-)


A Andrzej przeprowadza suszenie :-)


Zbliżamy się do Wawelu "autostradą" wzdłuż Wisły. Im bliżej celu tym ruch większy. Pod samym zamkiem ścisk.


Chwilkę stajmy obok Smoka.


W oczekiwaniu aż Darek załatwi pieczątki zabawa aparatem przy bramie Wawelu. Z rowerem, walizką i psem (lub którymkolwiek z tych elementów) nie można wejść dalej :-/ A ja do tego jeszcze uzbrojony ;-)


Potem małe zakupy (izotoników), serwis mojego kapcia na tylnym kole (od klasztoru ze 3-4 razy musiałem dopompowywać powietrze bo schodziło - znowu szkło, tak jak dnia poprzedniego tylko wtedy na przodzie) i ładujemy się do pociągu. Na całe szczęście stary "kanarek" więc jest gdzie się ulokować. Potem jeszcze dosiadło się kilka osób z rowerami i w przedziale było 13 tych pojazdów.

Po ponad dwóch godzinach jazdy o 22:45 ląduję w Katowicach. Przez Pętlę Słoneczną, Plac Alfreda, Siemianowice, Bańgów, Przełajkę i Wojkowice docieram do domu formalnie już dnia następnego (tzn. kilka minut po północy).


Tak wyglądała moja rowerowa niedziela w liczbach.

Link do pełnej galerii


Kategoria Kilkudniowe

Wisla - Goczalkowice

  • DST 122.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 20.22km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 maja 2013 | dodano: 18.05.2013

Start na poczatek do Katowic na pociag do Wisly. Tam jedziemy do schroniska Przyslop i stamtad potem przez Ustron, Skoczow, Strumien (wzdluz Wisly) do Goczalkowic. Tam instalujemy sie na kwaterze, zakupy i jedziemy na zapore i
potem powrot przez Zabrzeg. Pogoda dopisuje w 100%. Jedynie na Przyslopie nieco pomzylo.


Tak się prezentował pierwszy etap trasy wzdłuż rzeki Wisły.



Tak rozpoczął się mój dzień. Dywan chmurek. Tu widok Dorotki od strony Przełajki.


Po krótkiej walce z pagórkami i wiatrem docieram do Katowic. Na dworcu kolejowym czekają na mnie już Andrzej, Darek i Paweł. Jedziemy do Wisły. Oczywiście tradycyjnie zero szans na ulokowanie się w części dla rowerzystów bo już zajęta. Całe 4 miejsca. Stawiamy rowerki w przejściu i kicamy na rozkładanych siedzeniach. Komfort średni ale jak sobie pomyślę, że mógł być wagon z przedziałami...


Chwila na foto przy Jeziorze Czerniańskim i potem dalej do schroniska na Przysłopie.


Podjeżdżamy szlakiem wzdłuż Czarnej Wisełki. Stromo, coraz stromiej.


Izba Leśna przed schroniskiem.


Foto pamiątkowe na Przysłopie i potem ZJAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAZD :-D
Oj! Trzymałem się klamek, trzymałem. Były miejsca, gdzie z łatwością można było zakończyć jazdę w rzece.


Przez Wisłę jedziemy do muzeum w Ustroniu by potwierdzić pieczątką kolejny punkt na trasie.


Potem ekspresowy przejazd szlakiem rowerowym wzdłuż rzeki Wisły do Skoczowa by zdążyć przed 14:00 do kolejnego punktu na trasie - muzeum. Tam zajadamy obiadek i jedziemy dalej.


W drodze do Wisły Małej.


W kościółku kolejny punkt do zaliczenia szlaku wzdłuż Wisły.


Kierujemy się na Strumień. W tle zbiornik goczałkowicki i Beskidy na horyzoncie.


Nie mogłem się oprzeć by sfocić to miejsce :-)


Zdjęcie przy fontannie w Goczałkowicach po tym, jak już pozbyliśmy się bagażu na kwaterze.


Taki widoczek mieliśmy z zapory na zbiorniku w Goczałkowicach.


Uzupełnianie mikroelementów następowało kilkakrotnie w czasie trasy ;-)


Bilans soboty.

Link do pełnej galerii


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzień 8

Sobota, 4 maja 2013 | dodano: 04.05.2013

Akcja "Bieszczady" dobiegła końca za sprawą potężnego ataku w postaci powrotu jednym skokiem z Lubczy do naszych domów.
Start uruchomiliśmy kilkanaście minut po 6:00. Na dobry początek kilka solidnych wzniesień w drodze do Tarnowa. Pogoda dorzuciła nam jeszcze nieco do pieca fundując mżawkę, która w końcu przemoczyła nas dokumentnie i towarzyszyła nam grubo ponad 70 km. W takich to warunkach pojechaliśmy kolejno na Szczurową i Proszowice. Z czasem mżawki i deszczyki nieco ustały. W Skale i Olkuszu było już całkiem sucho choć ślady po wczorajszych ulewach zalegały jeszcze drogi pod postacią pryzm wymytego piasku i błota a rzeki wszystkie miały ten sam kolor wymytej gliny.
W Olkuszu wbijamy na "94" i ciągniemy słusznym tempem do Strzemieszyc. Dzięki temu znacznie skracamy czas przejazdu, który wcześniej planowaliśmy przez Bukowno. W Strzemieszycach żegnamy się wieńcząc naszą wspólną wyprawę w Bieszczady ostatnim zdjęciem. Maciek rusza do siebie, ja do siebie.
Pod bramą główną Huty Katowice jeszcze decyduję się zahaczyć o bankomat w centrum Dąbrowy Górniczej. Stamtąd jadę pod molo na Pogorii 3 w celu wszamania czegoś w spokoju przed ostatnimi kilometrami do domu. Wszamać, wszamałem ale nie w spokoju. Z okazji długiego weekendu przy molo imprezy. Trafiłem na ekipę bawiącą się m. in. żonglerką ogniem. Chwilę popatrzyłem podczas jedzenia a potem czołóweczka na kask i ścieżką w stronę Pogorii 4 i dalej przez Preczów i Sarnów do domu.
Końcówkę koło domu nieco zaginam, żeby było ładne równe 200 km.
W niedzielę uzupełnienie poprzednich wpisów o zdjęcia i mapki oraz jakieś małe rekreacyjne kółeczko po okolicach. Wszystko się zazieleniło więc wespnę się na jakąś górkę by podziwiać widoki.

Maćku, dzięki za wspólną wyprawę. Cieszę się, że się zdecydowałeś pojechać i mam nadzieję, że jeszcze będzie nam dane popełnić coś podobnego :-)

Link do pełnej galerii.


Przedstartowe przygotowania do skoku do domu.


Fot z tego dnia niewiele. Pośpiech i deszcz nie zachęcały do focenia.


W Skale to jakby być już prawie w domu.


Szuramy do Olkusza.


Potem już tylko ostra jazda "94" do Strzemieszyc i tam pożegnalne zdjęcie.


Solo przez Pogorię 3 do domu.


Dzień w liczbach.




Link do galerii z wypadu w Bieszczady autorstwa Maćka Maślaka, mojego towarzysza podróży.


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzien 6

  • DST 27.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 13.50km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 maja 2013 | dodano: 02.05.2013

W akcji "Bieszczady" dzis etap delikatny na okolicznosc regeneracji przed rozpoczynajacym sie jutro powrotem. Nie znaczy to jednak, ze lekko bylo. Przez Majdan pojechalismy do Roztok Gornych i dalej niebieskim szlakiem rowerowym wspielismy sie na wysokosc 830m. Stamtad zjazd na raty ale za to ponad 9km. Do asfaltu wracamy w Zubraczach i dalej zjazdem do Cisnej. Po drodze zajezdzamy pod stacje kolejki waskotorowej gdzie juz jest istny mlyn przed rychlym odjazdem.
Odkladamy przejazdzke na inna okazje i gnamy na obiadek do "Siekierezady".

Link do pełnej galerii.


Rzeźbimy do Roztok Górnych.


Kolejny nielichy podjazd. Coś jak pod Żebraka.


Na przełęczy przerwa na jabłuszko.


A potem dziki zjazd :-)


Wracamy na asfalt w Żubraczach.


Dzień na rowerku wyglądał tak. Ale to jeszcze nie koniec :-)


Obiad w "Siekierezadzie" :-)




Degustacja "Siekierezady" :-)






Nasza kwatera i my w niej wygodnie rozłożeni :-)


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzien 5

  • DST 79.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:09
  • VAVG 12.85km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 maja 2013 | dodano: 01.05.2013

Dzis w ramach akcji "Bieszczady" najezdzalismy kolejno: Jablonki (wykonujac podjazd od strony Cisnej i zjazd w strone Baligrodu), Rabe, Przelecz Zebrak, przelom Oslawy w Duszatynie, Komancze (z pysznym obiadem w schronisku PTTK obok klasztoru, gdzie byl internowany Kardynal Tysiaclecia), Wole Michowa i Majdan (gdzie podjechalismy pod stacje kolejki waskotorowej). Na koniec zjazd do Cisnej, zaopatrzenie w lokalne produkty plynne i powrot do "Janeczki" by uczcic kolejny pozytecznie zakonczony rowerowo dzien.
Pogoda dzis nieco sie odmienila za sprawa chlodnego wiatru ale obylo sie bez deszczu. Sloneczko dopisalo na tyle, ze wylozylismy sie w drodze powrotnej na kwadrans na przydroznej lace. Generalnie jednak przydaly sie cieplejsze wdzianka.
Z atrakcji to kilka przejazdow w brod przez Oslawe, wspaniale widoki, degustacja Komana.

Link do pełnej galerii.


Pokonawszy podjazd z Cisnej i zjazd do Jabłonek skręcamy w Rabe.


Po drodze wdeptuję na chwilę do rezerwatu.


Dobrze, że u nas nie ma potrzeby używać TAKICH pojazdów.


Podjazd na przełęcz Żebrak to niezła harówka.


Niestety i w Bieszczadach zaczynają się robić śmietniska :-(


Przełęcz Żebrak. Dwa lata temu stał tu kamień ku pamięci katastrofy w Smoleńsku. Ktoś bardzo nie zgadzał się z takim gestem.


I poszedł!


Brodzimy.


I to nie jeden raz.


Przełom Osławy w Duszatynie.


Klasztor w Komańczy.


Niektóre drogi były dość wymagające...


Jeden z wielu dzikich zjazdów :-)


Zajezdnia kolejki wąskotorowej w Majdanie.


Podsumowanie dnia.


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzien 4

  • DST 97.00km
  • Teren 37.00km
  • Czas 06:40
  • VAVG 14.55km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 kwietnia 2013 | dodano: 30.04.2013

Akcja "Bieszczady" nabiera rumiencow. Przy dopisujacej pogodzie (22 st. i przypiekajace sloneczko) wykonalismy z Mackiem objazd na trasie Cisna -> Ustrzyki Gorne -> Stuposiany -> Kalnica -> Cisna. Po drodze niezliczone podjazdy i obledne zjazdy (niektore uwiecznione na foto). Widokow slowami nie ma co opisywac, bo to jak slepemu tlumaczyc jak wyglada kolor zielony. Trzeba po prostu zapakowac 4 litery na rower i przyturlac sie na miejsce, zwalczyc wzniesienia i wtedy sie doceni to, co oczom sie ukaze. Z atrakcji to moczenie koncowek dolnych w Sanie, focenie zmii zygzakowatej, zabek i inkszej fauny oraz budzacej sie ze snu zimowego flory.
Wykon planu nie do konca w 100% ale to ze wzgledu na fakt, ze Garmin chcial nas przepuscic zielonym szlakiem w strone Terki a po doswiadczeniach z Soliny obydwaj stwierdzilismy, ze ta opcja nie wchodzi w gre. Zamiast tego czarnym szlakiem kierujemy sie na Kalnice i dalej do Cisnej. Po drodze zrywam linke do przedniej przerzutki. Prowizoryczne zablokowanie mechanizmu z ustawieniem na druga tarcze i wykorzystujac zjazdy oraz dzikie mlynki przebywamy osatnie 6 km. Docieramy na miejsce po zachodzie slonca ale bez problemu udaje sie jeszcze dokonac zaopatrzenia w lokalne produkty plynne.
Plan na jutro ustalimy jutro po tym jak uda sie uruchomic przerzutke i bedzie wiadomo ile mamy czasu. Byc moze w gre wejdzie wertepowa przeprawa do Komanczy.
Na chwile obecna zabawa jest przednia. Wracamy zmachani, wiecznie z wilczym apetytem i usmiechem, ktory konczy sie za uszami.

Link do pełnej galerii.


W drodze do Ustrzyk Górnych przyuważamy miejsce, gdzie bobry przeprowadziły akcję melioracji.


Trafia się też i śnieg. Wyżej w górach też go trochę leżało jeszcze.


Takie zabytki jeszcze ciągle na drogach się trafiają.


Tak patrzyłem, jak ludzie w klapkach na połoniny się drapią i jakoś tak nie mogłem wyjść z podziwu nad rozmiarami ich głupoty.


Maciek śmigający po serpentynach.


Na połoninach tłoczno.


Podjazdy niezłe. I robi się też niezła lampa.


Tu wszamaliśmy obiadek - Ustrzyki Górne.


Pierwszy rzut oka na San z wysoka.


Z ekipą na quadach mijaliśmy się tego dnia kilkakrotnie.


Punkt widokowy na San.


Opalenizna kolarska :-)


Przepłoszyliśmy żmiję.


Widoczki w dolinie Sanu przepiękne.


Kolejny punkt widokowy na dolinę.


Przekraczamy San mostem i robimy powrót niebieskim i czarnym szlakiem do Kalnicy.


I start do kolejnego zjazdu.


I jeszcze podsumowanie dnia.


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzien 3

  • DST 79.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 06:28
  • VAVG 12.22km/h
  • VMAX 62.50km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 | dodano: 29.04.2013

Akcji "Bieszczady" ciag dalszy. Dzis w planach dzien rekreacyjny - rundka na Soline. Pogoda marzenie: sloneczko, wiaterek, cieplo. Poczatkowo realizacja planu przebiega bez zaklocen. Podjezdzamy pod Lopienke i focimy sie w jej okolicach. Bez wiekszych ekscesow (ale z niezlymi podjazdami i zjazdami) docieramy do zapory w Solinie uwieczniajac tenze fakt. W kolejnosci nastepuje obiad z giga-wielkim pstragiem w roli glownej. A potem zaczyna sie hardcore. Zaplanowana trasa prowadzi czerwonym szlakiem. Na mapie. W rzeczywistosci oznaczenia sa ale szlak to rozjezdzona droga poprzecinana jakas rzeczka. Konczy sie to tym, ze w koncu na zywiol przekraczam ja w brod kilkukrotnie. Maciek probowal na sucho dokonac tego samego przejscia ale niestety i jemu sie nie udalo. Troche nam zeszlo i w zwiazku z tym modyfikujemy plan. Zamiast wracac przez Hoczew skrecamy w Berezce na Wole Matiaszowa i dalej na Baligrod. Przy tej okazji zaliczamy kolejny wjazd powyzej 600m zakonczony czterokilometrowym zjazdem po szuterku. Straszymy przy tej okazji grupke mlodzierzy. Od Baligrodu sysrematycznie pod gore. Mijamy Jablonki focac pomnik gen. Karola Swierczewskiego, zwalczamy 10-cio procentowe serpentynki w gore, potem blyskawiczny zjazd do Cisnej. Jeszcze zaopatrzenie w produkty lokalne w plynie i konczymy ladowaniem w "Janeczce". Plan wlasciwie wykonany jesli chodzi od dystans choc nie, jesli chodzi o trase. Za to przekroczony, jesli chodzi o wrazenia. Jutro ambitniejsze - Dolina Sanu.

Link do pełnej galerii.


Początek dnia rozpoczęty lekko zjazdem to i miny dziarskie :-)




W drodze na Solinę podjeżdżamy pod Łopienkę.


Retorty.


Polańczyka blisko coraz bliżej ale to jeszcze nie tu.


To są zjazdy! 100 metrów i rowerek leci z prędkością 50km/h albo i lepiej :-)


Obowiązkowo foto na zaporze w Solinie.


Jak się kask zdejmie... :-)


Podobno to szlak rowerowy. Podobno...


Podobno...


... rowerowy. Napotkaliśmy ślady świadczące o tym, że ktoś też się na to nabrał.


A po tym foto był zjazd :-] I to jaki. Tam Maciek straszył małolatów :-) Zdjęć ze zjazdu brak bo za mało rąk by jednocześnie obsługiwać rowerek i aparat. Poza tym i tak to trzeba przeżyć.


Takich miejsc w Bieszczadach jest całkiem sporo. Niektóre tylko bardziej widoczne niż inne.


Pomnik gen. Karola Świerczewskiego "Waltera" w Jabłonkach koło Baligrodu.


Podjazd nielichy. Pomyślcie jaki zjazd! Prosto do samej Cisnej. Bajka!


Podsumowanie dnia.


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzien 2

  • DST 141.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 09:15
  • VAVG 15.24km/h
  • VMAX 59.60km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 kwietnia 2013 | dodano: 28.04.2013

Dzien drugi akcji "Bieszczady". Zegnamy sie z Lukaszem s Grybowie. Lukasz uderza na Tarnow. My dalej do Cisnej przez Gorlice, Nowy Zmigrod, Dukle, Daliowa i Komancze. Za Samokleskami zaczely sie deszcze a nawet ulewy. Dwa razy musielismy odczekac az minie solidny opad. Dodatkowo mnoza sie podjazdy. Pokonujemy je delikatnie zeby nie spuchnac a poza tym mamy niemaly bagaz. Jazda to na przemian powolne podjazdy i karkolomne zjazdy. Start odbyl sie o 8:00. Ladowanie przed 22:00. Ogolnie pomimo zmiennej aury dzien bardzo pozytywnie rozegrany.

Link do pełnej galerii.


Ostatnie zdjęcie z Łukaszem nim wyruszył do Tarnowa.


A my po staremu rzeźbimy podjazdy. Jeden z nich za plecami Maćka.


Górki we wszelkich odcieniach zieleni.


Pierwsza burza, którą przeczekujemy przy Biedronce.


Bloki w Dukli specjalnie dla Łukasza :-)


Chmury wyglądają... interesująco i niezbyt zachęcająco jednocześnie.


Kolejną burzą przeczekujemy na przystanku.


Wjeżdżamy do Gminy Komańcza. Tam dowiadujemy się co to dziurawe drogi :-)


Cerkiew w Wisłoku Wielkim.


Raport z akcji :-)


Etap krótszy niż dnia poprzedniego co nie znaczy, że łatwiejszy.


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzien 1

  • DST 204.00km
  • Czas 11:15
  • VAVG 18.13km/h
  • VMAX 60.70km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 kwietnia 2013 | dodano: 27.04.2013

Na razie tylko krotki opis przez net komorkowy.
Start z Sosnowca przed 7:00. Sklad: Maciek, Lukasz i ja. Cel: Grybow. Trasa: Jaworzno, Chrzanow, Skawina, Tymbark, Limanowa, Nowy Sacz. Pierwsza setka przy sredniej 22km/h. Od Alwerni zaczely sie podjazdy i tempo spadlo. Ale za to widoki! Pogoda super choc czasem niezle wialo. Na mecie po 22:00.

Link do pełnej galerii.


Maciek, lukasz78 i ja przed dworcem PKP w Sosnowcu chwilę przed startem.


Gdzieś w drodze. Początkowo tempo ekspresowe.


Pierwsza dłuższa przerwa.


Od tego miejsca zaczęły się schody.


Przeprawa przez Wisłę przed Skawiną.


Górki za plecami...


Górki przed oczami...


Górki wszędzie wokoło.


Niektóre całkiem nieliche.


Postoje na złapanie oddechu też coraz częstsze.


Powoli dystans zaczyna dawać się we znaki. Jęczą ręce, karki, nogi...


Przed Grybowem niezły podjazd pokonujemy już w ciemnościach.


A dzień w liczbach wygląda tak.


Kategoria Kilkudniowe

Beskid Niski - Dzień 5

Niedziela, 14 października 2012 | dodano: 15.10.2012

Dnia ostatniego naszej wyprawy w Beskid Niski jeżdżenia rowerkiem po górach nie było. Jedynie spod drzwi domku do potoku umyć trochę pojazdy z błota żeby nie zafajdać Oli samochodu do imentu zwłaszcza od przednich kół, które wypięte jechały w bagażniku.
Rankiem wybraliśmy się pieszo poszukać resztek huty szkła, która widniała na mapie. Dobrze, że gospodarz nam podpowiedział gdzie szukać bo okazało się w terenie, że tak nie do końca się to z mapą zgadza. Ale udało się znaleźć. Przedtem jednak była przeprawa przez pastwiska i kolejną rozjeżdżoną traktorami drogę. Oczywiście przy dobrej zabawie i wzajemnym foceniu. Z huty docieramy do szlaku niebieskiego, nim do czerwonego i asfaltem do kwatery. Wyszło jakieś 10 km deptania. Taki spacerek na pożegnanie przed wyjazdem.
Potem coś zjeść, spakować się, zawiesić rowerki, zapłacić i w drogę.
Widoczki bajkowe. Zwłaszcza, że od samego rana była rewelacyjna pogoda. Ciepło, słonecznie, fotograficzne chmurki. Żal wyjeżdżać.
Bez przygód wracamy do Sosnowca. Najpierw odwozimy Edytę. Potem z Olą jadę do niej gdzie pomagam rozpakować rowerki (choć pewnie doskonale by sobie dała radę bez udziału moich dwóch lewych rąk ;-) ). Żegnam się i jadę do domu. Łańcuch piszczy niemiłosiernie ale już go nie smaruję bo w poniedziałek oddaję Meridkę do serwisu (wymiana napędu, serwis koła i hamulca, może suport). Całą drogę kręcę na młynkach żeby szybko i żeby się nie wychłodzić.














Zabawa musiała być. Tu z "liścioma".


Blisko, coraz bliżej...


Cel osiągnięty.






Widoczki i pogoda kuszą by pozostać na dłużej.


Moja tylna przerzutka po wczorajszym hasaniu po górach :-)


"Pranie" rowerów.


Widoczki na do widzenia.

Tylko kilka dni a tak potężnie naładowane akumulatory. Na wspomnienie tego co się działo na przejazdach to mi się uśmiech za uszami kończy :-)
Ola z Edytą wybrały fajne miejsce, z fajnymi trasami i na dodatek trafiły z pogodą. W ich towarzystwie bardzo szybko i bardzo wesoło leciał czas. Za szybko. Bardzo się cieszę, że miałem możliwość skorzystania z zaproszenia na ten wyjazd.
Olu, Edyto dzięki.

I jeszcze link do galerii autorstwa Oli


Kategoria Kilkudniowe