limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2019

Dystans całkowity:1196.00 km (w terenie 179.00 km; 14.97%)
Czas w ruchu:66:53
Średnia prędkość:17.88 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:46.00 km i 2h 34m
Więcej statystyk

DPD

Wtorek, 17 września 2019 | dodano: 17.09.2019

Dziś jazda po krawędzi okna przelotowego. Ruszam o 6:14. Jezdnie miejscami jeszcze lekko wilgotne po nocnych opadach ale nie aż tak bardzo, jak się spodziewałem. Lekko dmucha z zachodu a na niebie dywan chmur.
Trasa przez Będzin. Było raczej spokojnie. Na miejscu jestem równo o 7:00
Dziś w użyciu cięższe buty, długie spodnie i kurtka. Na dojeździe lekko się zgrzałem ale na powrocie spodziewam się, że będzie w sam raz. Ma wiać dość zauważalnie z zachodu, czyli dla mnie prosto w twarz.


Powrót przez las zagórski, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, las między Preczowem a Łagiszą, Sarnów i finisz od świateł asfaltem do domu.
Tempo nie za spieszne bo wiaterek zauważalnie przyspieszył i był zdecydowanie z kierunku przeciwnego. Czasem udawało się jednak przed nim nieco schować.
Słoneczko dawało radę czasem przebić się przez chmury ale ogólnie ciepło nie było. Wracałem ubrany dokładnie tak jak rano.
Bez zaginania bo w perspektywie wizyta u stomatologa.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 16 września 2019 | dodano: 16.09.2019

Niedziela prawie nierowerowa. Prawie bo zabrałem się za wymianę dętki Mamutowi na tyle i łataniu tej wyjętej i jednej czekającej na ten zabieg. Potem jeszcze czyszczenie Rzeźnika. Jeżdżenia niemal nic poza testami czy wszystko ok po założeniu koła na fatbike-a.
Dziś zamiarowałem wybyć wcześniej i zagiąć dojazd ale nie wyszło. Ruszam o 6:06. Jest nawet na tyle przyjemnie, że w użycie idą krótkie spodenki. Trochę chmurek robiących niezłe tło dla wschodu słońca. Raczej bez wiatru.
Trasę dziś pogiąłem ale nie tak jak chciałem. Przyczyniła się do tego tylna przerzutka, która coś mi się zacinała. Chyba lekko zardzewiał dolny odcinek pancerza. Byłem już prawie w Sosnowcu, kiedy w końcu zaczęła działać poprawnie. Ale wcześniej kilka razy przystawałem i próbowałem regulować. Odbiło się to na czasie i trasie.
Przejazd przez Sarnów i Preczów. Tu odpuszczam Pogorie i ścinam na Zieloną wbijając na zwykłą trasę przez Dąbrowę Górniczą. Czas mam przeciętnie w normie. Ostatecznie na metę zataczam się z minutą obsuwy.


Powrót pod pochmurnym niebem, w lekkich podmuchach i niegroźnej, acz irytującej kropli. Doszło do tego, że po drodze nawet założyłem kurtkę. Powrót wybitnie niespieszny i z kilkoma postojami na użeranie się z tylną przerzutką. Trasa w części terenowa: las zagórski, Reden, Most Ucieczki, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, wertepki na Stachowe, przez pola w stronę żółtego szlaku i finisz asfaltem spod podstawówki w Psarach. Spokojny powrót do domu. No, może poza jednym białym Volvo, które zamiarowało mnie wyprzedzać z prawej strony na skrzyżowaniu. Samochód bezpieczny ale co z tego, jak za kierownicą narwaniec...


Kategoria Praca

Chatka Shreka

  • DST 134.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 08:08
  • VAVG 16.48km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 września 2019 | dodano: 14.09.2019
Uczestnicy

Jak mi się dziś nie chciało jechać! Ale pojechałem. Nie trafił się żaden niezależny ode mnie pretekst, by odpuścić. Pogoda dopisała. Sprzęt mi się nie wykrzaczył. Nie zaspałem. W ogóle wszystko było za wyjazdem. Więc się pozbierałem i ruszyłem z domu chwilę po 7:00. Haczę jeszcze o piekarnię by nabyć porcję drożdży na drogę i ruszam na miejsce zbiórki.

Umówieni jesteśmy na stacji BP w Mysłowicach. Zjawiam się lekko przed czasem. Są już: Michał, Przemek, Mariusz i nowy Mariusz. Potem dociera Tomek i na końcu Marcin. Dzwonię jeszcze do Witka, który tak na 2x się zapowiadał, ale ostatecznie kontuzje sprawiły, że odpuścił wyjazd. Maciek dał znać wcześniej, że ma inne plany.

Ruszamy w drogę. Prowadzi Michał więc zupełnie się nie interesuję jak jedziemy. Będzie koło przede mną i to wystarczy. Na pewno dotrzemy do celu i trasa będzie jak trzeba.

Poranek słoneczny ale rześki. Taki też był cały dzień. Trochę w okolicach środka dnia, było omalże ciepło ale poza tym raczej umiarkowanie. W lasach, w cieniu zdecydowanie ciągnęło chłodem. Z porannego wdzianka tylko zdjąłem na jakiś czas bandankę robiącą za szalik i rękawiczki.

Przejazd w tempie niespiesznym. Nie obyło się bez kilku gleb. Jedna wyglądała dość poważnie ale skończyła się tylko na drobnych otarciach. Pechowcem był nowy Marcin. Przesiadł się na nowy rowerek i jeszcze nie wyczuł siły hamowania nowych hamulców. Potem jeszcze orła wystrzelił Marcin, ale dość kontrolowanego więc obyło się bez strat. No może poza drobną rysą na dumie.

Docieramy do celu przebijając się zarówno przez miasta jak i przez teren. Celem była Chatka Shreka. Tam chwilkę dychamy grubo żartując. Kiedyśmy już się nagadali, nafocili i napoili ruszamy w drogę powrotną. Oczywiście będzie inna niż dojazdowa. Jeszcze podjeżdżamy pod Chatkę Fiony, gdzie również odbywa się porcja marudzenia (choć krótsza) i dopiero zaczyna się powrót właściwy. Prowadzi Mariusz i też jest ciekawie. Sporo terenu.

Po drodze, przez przypadek, wpadamy do restauracji Stara Chata w Łaziskach Górnych. Spadła jak z nieba bo już zastanawialiśmy się, czy będzie okazja coś zjeść na trasie. Zasiadamy znów na dłuższą chwilę. Obiadek smaczny i obfity więc znów mamy paliwo na kręcenie. Tylko, że się nie chce. Trzeba się ponownie rozkręcić.

Dzień powoli chyli się ku końcowi a my mamy jeszcze spory kawałek do przejechania. Tempo systematycznie spada ale w końcu docieramy w znajome rejony - lotnisko Muchowiec. Stąd jedziemy do Mysłowic, gdzie się dzielimy na dwie grupy. Z Mariuszami wracam do Sosnowca. Reszta grupy ma jeszcze jakieś plany integracyjne. My jednak rezygnujemy. Ja mam jeszcze sporo do domu i niestety wrócę już za ciemności.

Nóżka za nóżką przetaczamy się pod stadion na Stawikach, gdzie się rozjeżdżamy. Solo kręcę powrót czerwonym szlakiem do Milowic i dalej przez Czeladź i Wojkowice do domu. Na finiszu nogi już słabo podają mimo tego, że staram się jechać na młynkach by je rozgrzać. W domu jestem ciut przed 20:00.

No nie chciało mi się jechać ale warto było. Może nie najeździliśmy się jakoś strasznie dużo ale za to było bardzo wesoło. Bardzo pozytywnie zużyta sobota.





Link do pełnej galerii.



Dojazdowe widoki.


Dojazdowe widoki.


Przy Chatce Shreka.


Chatka Shreka.


Tuśmy obiadali. Restauracja ma bardzo fajny wystrój.


Grupowe przy bunkrze w Wyrach.


Na powrocie w Czeladzi zaskakuje mnie zwinięty asfalt. Budują rondo.


Przebieg za dzień. Zupełnie nie oddaje pozytywnej energii zgromadzonej pod czas tej wycieczki.


Kategoria Jednodniowe

DPODZD

Piątek, 13 września 2019 | dodano: 13.09.2019

Start szedł dobrze do momentu kiedy mi się trochę rozjechał jeden element nowego zestawu bagażowego, który ma zastąpić plecak. Chwila szarpaniny nim się z tym uporałem i zrobiło się 16 po 6. Ostatecznie zaczynam kręcić 6:18.
Mało czasu na objazdy więc trasa krótka przez Będzin i kręcona raczej z zaangażowaniem. Dzięki temu udaje mi się dotrzeć na metę z zapasem 2 min. Przejazd spokojny i całkiem przyjemny.
Warunki rześkie. Na polach trochę mgieł. Raczej bez wiatru, słoneczko.


Wytaczając rower ze schowka tak jakoś dziwnie miękko po schodach się toczył. Na zewnątrz sprawdzam ciśnienie w kołach i odkrywam, że w tyle jest znacznie mniej luftu niż bym powiedział, że ma być. Przypomniało mi się też, że gdzieś w trakcie dojazdu coś mi od kołem strzeliło. Jednak nie byłem pewien czy problem zrobił się na dojeździe, czy jeszcze wczoraj, bo przed startem z domu nie sprawdzałem organoleptycznie ciśnienia. Wnosząc po prędkości powiedziałbym jednak, że na dojeździe było ok.
Dobijam trochę luftu podręczną pompką i jadę. Nawet jak zejdzie, to w końcu jest fatbike. Takim się jeździ na miękkich kołach. Stracę trochę na prędkości ale za to mniej będą się dawały we znaki nierówności.
Powrót nietypowy, gięty i częściowo terenowy. Początek to standard do ściany płaczu na Redenie. Potem przetaczam się w stronę oczyszczalni ścieków i dalej terenem wzdłuż torów w stronę Ksawery. Tu kawałek asfaltem by ponownie wbić w teren, który wyprowadził mnie na wyjeździe z Będzina do Łagiszy. Drogę jednak tylko przecinam i dalej terenem, przez las grodziecki, obok leśniczówki, jadę na przejazd pod "86" w stronę Grodźca. Bokami i częściowo wertepkami przetaczam się do kolba.pl dokonać zakupu parakordu.
Załatwiwszy swój sprawunek na wyjściu zagaduje mnie kolejny klient ze swoją towarzyszką zapytując o Mamuta. I troszkę nam schodzi na rozmowie. Okazuje się, że spotkałem ciekawą parę. Tandemem, z psem na przyczepce pojechali przez Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię na Nordkapp, a potem wrócili przez Norwegię, Szwecję, Danię i Niemcy. 8 miesięcy w drodze. To robi wrażenie. Dla zainteresowanych link do Ich strony.
Kiedy się pożegnaliśmy kręcę do domu. Ścieżką do Wojkowic i za Orlenem w teren na prostą do domu. W domu zostawiam testowane oporządzenie i zakładam na bagażnik sakwy by wykonać standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z zaopatrzeniem, bez gięcia, staczam się do domu.
Pogoda na powrocie tak jakby trochę się rozjechała. Niebo zaciągnęło się chmurami. Niedeszczowymi, na szczęście. Czasem między nimi przedzierało się słoneczko ale nie na długo. Troszkę też podwiewało.


Kategoria Praca

DPD

Czwartek, 12 września 2019 | dodano: 12.09.2019

Chyba rześkie poranki to już będzie norma. Mało to pocieszające bo oznacza wożenie ciuchów na ciepłe popołudnie. Na polach trochę mgieł ale na drogach jest ok.
Trasa przez Będzin. Umiarkowanie spokojnie jeśli brać pod uwagę ruch poranny. Na miejscu jestem z zapasem 2 min.


Popołudnie ciepłe, słoneczne, przyjemne. W lasach jedynie czuć nieco chłodu.
Wracam niespiesznie ze sporym udziałem terenu. Na początek las zagórski w drodze na Reden i dalej do Mostu Ucieczki. Potem Zielona i czarny szlak do Łagiszy. Dalej wzdłuż torów na Stachowe i przy magazynach do parku Żurawiniec. Stamtąd terenem do Strzyżowic. Tym razem robię lekkie zagięcie by odebrać przesyłkę z paczkomatu i dopiero wtedy do domu.
Miał być jeszcze standard do wsiowego Lewiatana ale zająłem się zawartością paczki i tak się zrobiła 18:30 więc odpuściłem. Nadrobię jutro.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 22.11km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 września 2019 | dodano: 11.09.2019

Start: 6:12.
Trasa: przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą.
Warunki: rześko ale przyjemnie.


Dziś zabrałem krótkie spodenki i powrót we wdzianku całkiem "na krótko". Warunki niemal letnie. Ciepło, nieznaczny wiaterek, dużo słońca.
Trasę kręcę przez centrum Zagórza, Makro, las mydlicki, Warpie, Namiarkowe, las grodziecki, światła na "86". Miałem dalej ciągnąć "913" do domu ale zjechałem na pobocze by przepuścić autobus i potem jakoś tak koło Lidla ściągnęło mi koło w stronę lasu gródkowskiego. Potem już bokami w stronę remizy w Psarach i finisz asfaltem do domu. Po drodze jeszcze przez moment korciło mnie by wygiąć przez ul. Kasztanową ale się powstrzymałem.
W domu trochę zabawy z rowerami. Smarowanie amorów Rzeźnikowi po powrocie. Czyszczenie Mamuta i smarowanie łańcucha. Na koniec zostawiłem sobie uzupełnienie szprychy w tylnym kole Błękitnego.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 19.82km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 września 2019 | dodano: 10.09.2019

Dziś postawiłem na wygodę i do pracy Rzeźnikiem. W związku z tym, że rowerek ciut szybszy od Mamuta nie bardzo przykładałem się do rozruchu. W efekcie na kołach jestem o 6:14.
Jezdnie raczej suche. Raczej, bo jednak trafił się jakiś jełop, który specjalnie wjechał w koleinę z wodą i mnie ochlapał. Niegroźnie na szczęście ale jego-macią go poczęstowałem.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą przebiegła w miarę spokojnie. Na mecie jestem z zapasem 2 min. Przyjemny dojazd do pracy.
Długie spodnie na dojazd były dobrym pomysłem.


Powrót w prawie letnich warunkach ale bez zaginania. Lekko podwiewa z południowego zachodu, jest sporo słońca i trochę chmur na niebie. Cieplej niż rano ale nie na tyle, żeby długie spodnie jakoś przeszkadzały.
Trasa bez większego gięcia przez Mec, Środulę, Stary Będzin, ścieżkę przy Małobądzkiej aż do Nerki i dalej przez Zamkowe do Grodźca. Stamtąd do Gródkowa, gdzie minimalnie zaginam by nie jechać "913", na której o tej porze jest spory ruch. Wracam na nią dopiero przy "DINO".
Spokojnie, niezbyt spiesznie udało mi się dotoczyć do domu.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 9 września 2019 | dodano: 09.09.2019

Niepewność. Od samego przebudzenia, które nastąpiło zdecydowanie przedwcześnie, nie wiedziałem jak się uzbroić do jazdy. ICM wieszczył uczciwy deszcz na całej trasie a tymczasem za oknem nic. Jednak w końcu się doczekałem. Radar nie kłamał z tymi opadami ciągnącymi z południa. Około 5:00 dmuchnęło i zaczęło kapać. Stało się jasne, że dziś w użycie idzie zestaw gumowy.
Ruszam o 6:05. Początkowo chciałem jechać przez Będzin ale ostatecznie potoczyłem się przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przejazd obył się bez sensacji. Deszcz momentami słabł, a nawet chyba ustawał, ale pewności nie mam bo na twarz cały czas mi coś leciało spod koła.
Do pracy docieram z kilkoma minutami zapasu z zewnątrz mokry, od wewnątrz też, ale inaczej. Generalnie jednak przejazd przyjemny i spokojny. Ciekaw jestem powrotu, bo wody ma lecieć ze 2x tyle, co rano.


Powrót pod chmurami ale początkowo niemal bez kropelek z góry. Jedynie spod kół czasem coś poleciał. Niestety w końcu zaczęło padać, choć znacznie słabiej niż o poranku.
Trasa powrotna przez centrum Zagórza, Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd z P3 na P4, Preczów i Sarnów. Spokojnie, niespiesznie. Na moment nawet gdzieś słoneczko na chwilę przejrzało ale potem padało dalej. Trochę mnie ta jazda w kropli zmęczyła bo ścięło mnie spanie jak tylko przebrałem się w suche ciuchy.


Kategoria Praca

Powrót z integracji

Niedziela, 8 września 2019 | dodano: 08.09.2019
Uczestnicy

Powrót z integracji w deszczu. Początkowo mieliśmy czekać do 12:00, kiedy to miało się zrobić suchsze okno startowe. Kto jednak pojechał wcześniej. Potem ktoś jeszcze i jakoś tak wyszło, że ruszamy nieco po 10:00.

Prowadzi Prezes więc znów się trasą nie przejmuję. Pilnuję tylko żeby mieć jakieś koło przed sobą. Na początku mały skrót terenowy ale reszta drogi asfaltami. Znów przez Chechło i Błędów. Tym razem jednak kręcimy do Łośnia.

Przy okazji najeżdżamy Kosmiczną Bazę. Chwila chaotycznej rozmowy. My o naszej integracji, Monika i Tomek o ich rajdzie. W sumie za mało czasu by sobie poopowiadać więcej ale przy okazji załatwiam sprawę rezerwowych klocków hamulcowych. Na resztę będę sobie spokojnie już czekał. W trakcie rozmowy część grupy śmiga obok i tym sposobem się rozjeżdżamy. Na rondzie Marcin (panp) odbija w swoją stronę. Ja z Marcinem (Prezesem) kręcę dalej w stronę Ząbkowic.

Testujemy tamtejszy przejazd dla rowerów. No Wersal. Kiedyś chciałem z niego skorzystać ale jakoś nie wpadłem na to, że aż tak jest zakamuflowany :-) Potem dalej ciągniemy w stronę terenowego odcinka wzdłuż torów na Piekło. Po drodze doganiamy Witka, który był zrobił sobie przerwę posiłkową. We trzech dociągamy do Piekła. Tu się żegnam z chłopakami i jadę na bieżnię P4. Oni w stronę przeciwną.

Solo bieżnią, przy ewidentnie poprawiającej się pogodzie, kręcę do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Finisz przy słoneczku. Na miejscu mycie rowerka, rozminowanie sakw, pranie itp. 

Wyszedł bardzo przyjemnie spędzony weekend. Szkoda, że tylko weekend.


Link do pełnej galerii



Na moment przed startem przy naszej weekendowej bazie.



Przystanek przy punkcie upamiętniającym trudne czasy II Wojny Światowej.



Z drogi foto niewiele. Dużo padało. Sporo wiało. Niezbyt sprzyjające warunki do focenia.



Z solowego lotu po bieżni P4 w stronę Preczowa.



Odczyt stanu licznika po uprzednim myciu Mamuta.


Kategoria Kilkudniowe

Integracja

Sobota, 7 września 2019 | dodano: 08.09.2019
Uczestnicy

Palny były ambitne. Miało być między 90 a 140 km. Zaczęło się fajnie. Szybko zaczyna się teren i jedzie się przyjemnie i spokojnie. Niestety stopniowo zmienia się umaszczenie nieba. Zmierza w kierunku niepokojących szarości. Jeszcze w Wolbromiu jest w miarę ok choć już wieje. Im dalej w teren tym wieje mocniej i w końcu pojawiają się kropelki. Nie są może jakieś super duże i nie padają gęsto ale nie wygląda to na opad przelotny.

Trochę jeszcze jedziemy w kupie ale potem część osób, która sprawdziła pogodę, decyduje się zawrócić. Reszta, siódemka z nas, jedziemy planowaną trasę. Jednak im dalej tym gorzej. Pada cały czas. Po odcinku polnym, gdzie rowerki zostają ładnie utytłane, decydujemy i my, że jednak to nie ma sensu. Wracamy bez gięcia do bazy.

Jak się okazuje udało nam się bardziej wyprostować drogę niż tym, co odbili wcześniej.

Po południu, jak wszyscy doprowadzili się do porządku, Waldek Malina zrobił nam ponad dwugodzinną prezentację ze swojego wyjazdu do Kazachstanu. Czas przeleciał błyskawicznie. Potem mecz siatkówki i dalsza integracja. Z konieczności ciut krótsza, bo dnia następnego powrót.


Link do pełnej galerii



Przedstartowe próby Marka na Mamucie.


Chwila przerwy na szlaku do Wolbromia.


Z trasy.


Losowo wybrane miejsce do grupowego foto.


Pogoda zaczyna się sypać.


Powrót do bazy w deszczu.


Dużo brakło nawet do minimalnego planu.


Kategoria Kilkudniowe