limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPODZD

Piątek, 13 września 2019 | dodano: 13.09.2019

Start szedł dobrze do momentu kiedy mi się trochę rozjechał jeden element nowego zestawu bagażowego, który ma zastąpić plecak. Chwila szarpaniny nim się z tym uporałem i zrobiło się 16 po 6. Ostatecznie zaczynam kręcić 6:18.
Mało czasu na objazdy więc trasa krótka przez Będzin i kręcona raczej z zaangażowaniem. Dzięki temu udaje mi się dotrzeć na metę z zapasem 2 min. Przejazd spokojny i całkiem przyjemny.
Warunki rześkie. Na polach trochę mgieł. Raczej bez wiatru, słoneczko.


Wytaczając rower ze schowka tak jakoś dziwnie miękko po schodach się toczył. Na zewnątrz sprawdzam ciśnienie w kołach i odkrywam, że w tyle jest znacznie mniej luftu niż bym powiedział, że ma być. Przypomniało mi się też, że gdzieś w trakcie dojazdu coś mi od kołem strzeliło. Jednak nie byłem pewien czy problem zrobił się na dojeździe, czy jeszcze wczoraj, bo przed startem z domu nie sprawdzałem organoleptycznie ciśnienia. Wnosząc po prędkości powiedziałbym jednak, że na dojeździe było ok.
Dobijam trochę luftu podręczną pompką i jadę. Nawet jak zejdzie, to w końcu jest fatbike. Takim się jeździ na miękkich kołach. Stracę trochę na prędkości ale za to mniej będą się dawały we znaki nierówności.
Powrót nietypowy, gięty i częściowo terenowy. Początek to standard do ściany płaczu na Redenie. Potem przetaczam się w stronę oczyszczalni ścieków i dalej terenem wzdłuż torów w stronę Ksawery. Tu kawałek asfaltem by ponownie wbić w teren, który wyprowadził mnie na wyjeździe z Będzina do Łagiszy. Drogę jednak tylko przecinam i dalej terenem, przez las grodziecki, obok leśniczówki, jadę na przejazd pod "86" w stronę Grodźca. Bokami i częściowo wertepkami przetaczam się do kolba.pl dokonać zakupu parakordu.
Załatwiwszy swój sprawunek na wyjściu zagaduje mnie kolejny klient ze swoją towarzyszką zapytując o Mamuta. I troszkę nam schodzi na rozmowie. Okazuje się, że spotkałem ciekawą parę. Tandemem, z psem na przyczepce pojechali przez Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię na Nordkapp, a potem wrócili przez Norwegię, Szwecję, Danię i Niemcy. 8 miesięcy w drodze. To robi wrażenie. Dla zainteresowanych link do Ich strony.
Kiedy się pożegnaliśmy kręcę do domu. Ścieżką do Wojkowic i za Orlenem w teren na prostą do domu. W domu zostawiam testowane oporządzenie i zakładam na bagażnik sakwy by wykonać standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z zaopatrzeniem, bez gięcia, staczam się do domu.
Pogoda na powrocie tak jakby trochę się rozjechała. Niebo zaciągnęło się chmurami. Niedeszczowymi, na szczęście. Czasem między nimi przedzierało się słoneczko ale nie na długo. Troszkę też podwiewało.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!