DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
19.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
A jednak rowerkiem. Poranne badanie organoleptyczne warunków atmosferycznych wykazało, że powinno się dać jechać. Co prawda jakieś kropelki leciały ale gorzej było na wczorajszym powrocie. ICM dalej upierał się, że popada ale radary pokazywały, że jest dziura w opadach i dawały nadzieję, że może udać się dojechać na sucho. Profilaktycznie zbieram się sprawniej by w razie "w" mieć możliwość skorzystania ze zbiorkomu ale nie zachodzi taka konieczność. Smaruję przed startem łańcuch i ruszam. Na kołach jestem o 6:04. Drogi dość pustawe. Może to przez te kilka minut wcześniejszy wyjazd. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Do Łagiszy wody z nieba niewiele. Jednak za biedronką zaczyna lekko padać. Przystaję by założyć pokrowiec na plecak i kręcę dalej. Opad ustala się na poziomie, który uznaję za do przyjęcia i niewymagający dodatkowej warstwy. Przetaczam się do celu spokojnie i niespiesznie. Na ul. Szymanowskiego mały slalom między pojazdami ekipy tnącej drzewa oraz wystającymi studzienkami. Na miejscu mam w zapasie 9 min. Niestety gdzieś na finiszu złapałem kapcia i przed powrotem czeka mnie jeszcze wymiana dętki :-/
Przed startem wymiana dętki. Znalazłem w oponie cieniutki płatek szkła, który w dętce zrobił nielichą dziurę. Operacja przebiega sprawnie i ruszam w powrót do domu. Niestety cała droga w opadzie, który wahał się od czegoś słabszego niż mżawka do konkretnego deszczu. Ostatecznie jednak na mecie nie jestem jakoś potężnie przemoczony, w butach właściwie sucho. Wydawało się, że jest gorzej niż był faktycznie. Sama jazda nawet przyjemna tyle, że w tempie raczej spacerowym. Trasa na odcinku do ronda na Zielonej prawie taka sama jak na dojeździe do pracy. Dopiero od parku zmieniam na przelot przez czarny szlak do Łagiszy i stamtąd przez Sarnów do domu. Było trochę spokojniej. W parku pusto, na szlaku też. W ogóle rowerzystów wymiotło.
Kategoria Praca
komentarze