Lipiec, 2017
Dystans całkowity: | 1233.00 km (w terenie 120.00 km; 9.73%) |
Czas w ruchu: | 64:11 |
Średnia prędkość: | 19.21 km/h |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 51.38 km i 2h 40m |
Więcej statystyk |
DPODZD
-
DST
54.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:41
-
VAVG
20.12km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przedstart szedł dobrze ale i tak ostatecznie wybywam prawie bez rezerwy czasu - 6:14. Na zewnątrz jest całkiem przyjemnie, na niebie trochę chmurek, raczej bezwietrznie. Kręcę standard przez Dąbrowę Górniczą. Po drodze drobne irytacje pod postacią trąbiącego bez powodu TIR-owca, potem blokującego ścieżkę dostawczaka mimo, że mnie widział bo ja jego zarośniętą gębę na pewno. Coś tam jeszcze było. Chyba dziś jakiś przewrażliwiony jestem. Przejazd jednak ogólnie spokojny i przyjemny. Na mecie mam 3 min. zapasu.
Po pracy warunki stwierdziłem znakomite do poczynienia nieco wygiętego powrotu. Tak też i czynię. Początek w stronę Mecu ale już na wysokości Środuli zaczynam gięcie przebijając się w stronę Chemicznej i dalej na kierunek do Czeladzi. Tu trochę się zagapiam i znów nieco gnę by wydostać się na mostek na szlaku czerwonym. Przekraczam Brynicę i jadę przez Przełajkę w stronę Wojkowic. Przez moment miałem plan jechać asfaltem ale skusił mnie teren w stronę wałów Brynicy i tam też pokręciłem wylatując ostatecznie w Wojkowicach obok Netto. Klinkierkiem dokręcam do parku w Rogoźniku i wzdłuż zbiornika jadę w stronę "913". Z krajówki korzystam tylko przez chwilę by dostać się do Góry Siewierskiej. Wciągam się na Górkę Paralotniarzy. Dziś wspaniałe warunki do podziwiania panoramy ale stoję tam tylko chwilę. Zjeżdżam w stronę lasu i asfaltem do Strzyżowic i do domu. Po dłuższej chwili przerwy zarzucam na Błękitnego sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z ładunkiem powrót do domu. Powrót kręciło mi się dziś bardzo przyjemnie i spokojnie. Gdyby nie to, że śmietnik sygnalizował rezerwę to pewnie bym jeszcze pokręcił bo ochota była. Cóż. Może jutro :-)
Kategoria Praca
DPD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:53
-
VAVG
20.18km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Grzebanie przedstartowe tak mi się przeciąga, że ruszam dość późno, o 6:17. W związku z tym od samego początku przykładam się do kręcenia i udaje mi się utrzymać w bezpiecznych ramach czasowych. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jest nawet przyjemnie choć słoneczka nie widać. Jest skryte za nieco dziurawym dywanem chmur. Wiaterek ledwo wyczuwalny. Do Parku Hallera trzymam się czasu dość dobrze. Jednak na światłach na Alei Róż pojawia się problem. Łańcuch dziwnie skacze i napęd ledwo podaje. Zjeżdżam na wysepkę i zaczynam oględziny. Przyczynę znajduję w dolnym kółeczku od przerzutki. Zablokowane. Podłubałem trochę nożem, wyciągnąłem jakąś trawkę, jakiś kawałek czegoś czarnego i twardego i element zaczyna pracować. Ruszam na kolejnym zielonym ale dalej nie jest dobrze. Coś grzechocze, dalej napęd słabo podaje. Zjeżdżam przy DorJan-ie na bok i ponawiam oględziny. Tym razem zablokowane górne kółeczko od przerzutki. Ani drgnie. Wyciągam smar w sprayu i pryskam felerne miejsce. Kilka minut czekam aż się to przeżre i próbuję znów ruszyć. Opornie, po kilku szarpnięciach nagle wszystko wraca do normy. Niestety mam już sporo w plecy z czasem. Jest 7:08. Ruszam już bez ciśnienia do celu. Reszta drogi bez sensacji, spokojna. Na miejscu mam ostatecznie 15 minut do tyłu. Ale przyjemny dojazd do pracy. Poranny defekt miał ten plus, że przyjrzałem się uważniej kółeczkom od przerzutki i mam refleksję taką, że trzeba by je zmienić bo dolne już wypiłowane w szpilki a lada moment w ogóle może zniknąć. Tak więc dziś na powrocie gdzieś o serwis trzeba będzie haczyć.
Tuż przed samym wyjściem z pracy za oknem przeleciał kilkuminutowy, niegroźny deszczyk. Jego ostatnie krople sięgnęły mnie w trakcie wjazdu pod górkę na Lenartowicza. Stamtąd przetaczam się przez Mec i Środulę do Starego Będzina skąd dalej do serwisu rowerowego zakupić kółeczka do przerzutki. Z serwisu kieruję się na nerkę i dalej przez Zamkowe na ścieżkę do Grodźca. Przejeżdżam nad "86" i jadę w stronę Grodźca. Po drodze zjeżdżam ze ścieżki w teren bo jakoś tak kusząco dziś wyglądał. Polnymi drogami przemycam się w stronę Rozkówki o sam park jednak nie zahaczając. Wybywam na asfalt niedaleko cmentarza w Czeladzi i kieruję się do Wojkowic. Tu odrobina kluczenia i ostatecznie wybywam w Wojkowicach obok Orlenu. Od tego miejsca już standard: kilometr terenu i asfaltowa prosta do domu. Po drodze kropelki dorwały mnie jeszcze raz na odcinku od Zamkowego do "86". Krótki, niegroźny, przelotny opad. W sumie bardzo przyjemne warunki na powrocie. Niby bez słońca, niby trochę wiaterku, niby nie za ciepło ale jakoś tak fajnie.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
33.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:37
-
VAVG
20.41km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ruszam o 6:12. Dziś jest bardzo rześko. Właściwie, to prawie chłodno. Palce od dłoni przestały mi marznąć dopiero po jakichś 3km jazdy, kiedy to już zdążyłem się w końcu rozgrzać. Ogólnie jest raczej przyjemnie. Niezbyt silny wiaterek, dla mnie chyba nawet sprzyjający. Słoneczko, trochę chmurek, sucho. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą bez ekscesów. Na miejscu z zapasem niewielu minutek.
Po pracy zrobiło się nieco przyjemniej ale do przyjemnego ciepełka dużo brakowało. Do jazdy jednak warunki niezłe. Nie mam dziś jakoś ochoty na większe objazdy ale przynajmniej zrobiłem sobie inną niż zwykle trasę powrotną. Kręcę na początek do centrum Zagórza. Stamtąd w stronę Makro i wbijam w teren przez las na Mydlice. Tam wracam na asfalty jadąc na Warpie i dalej w stronę Alei Kołłątaja by nią zjechać do będzińskiej nerki. Stamtąd zjeżdżam na Zamkowe i przebijam się do ścieżki rowerowej do Grodźca. Z Grodźca standardem do Gródkowa i do domu. Tempo spokojne, zgodne z rytmem terenu. Przyjemny powrót z pracy.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
40.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
20.34km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem napisać nuuuudaa, zwykły dojazd do pracy ale pogoda sprawiła, że tak całkiem nudno nie było. W nocy i nad ranem dość uczciwie padało. Na starcie o 6:11 niebo jest zakryte chmurami, które poganiane dość mocnym wiatrem, głównie z zachodu, suną w kierunku, w którym będę jechał tyle, że szybciej. Trasę obieram standardową przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jest ociupinę chłodniej i sporo wilgoci w powietrzu więc nogi podają nieco słabiej ale rekompensuje to wiatr, który mam głównie w plecy i czas przelotu mieści mi się w granicach typowego. W Łagiszy trochę mnie okapało. Potem jeszcze kilka kropelek dorwało mnie w Zagórzu ale na miejsce docieram z suszą w butach więc nie było tak źle. W sumie przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Warto było się przemóc rano i powalczyć na rowerze bo dzień zrobił się na wylocie z pracy całkiem ładny optycznie. Termicznie może już nie aż tak ale dało się jechać na krótko a w słoneczku było nawet przyjemnie. Trochę tylko uprzykrzał wiatr z zachodu. Jedyna rada na niego to wrzucić młynki i w sumie dało się utrzymać w miarę równą prędkość. Wracam odrobinkę przyginając trasę. Początek to zwykła trasa przez Zagórze, Mortimer, Reden pod Most Ucieczki. Na parkingu przy molo na Pogorii 3 widzę mało samochodów więc decyduję się na skorzystanie z bieżni. Kręcę w stronę Świątyni Grillowania ale ponieważ nie chce mi się zsiadać to ciągnę dalej w stronę przystani i dalej na Piekło. Tu wbijam na bieżnię przy Pogorii 4 i ciągnę nią do Preczowa. Potem smętny wjazd do Sarnowa, 2 zakręty pod gimnazjum w Psarach i mało odbicie zaginające w celu wykręcenia wartości 40km za dzień przy remizie strażackiej i Dino. Przyjemny i spokojny powrót do domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
8.00km
-
Czas
01:44
-
VAVG
21.35km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start o 6:12. Jest o wiele przyjemniej niż wczoraj, bardziej rześko. Wiaterku nie wyczuwam, słoneczko ładnie świeci, miejscami nieco śladów po wczorajszych opadach. Droga standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą bez sensacji. Na miejscu jestem z zapasem 5 min. Przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy zrobił się przyjemny, letni dzień. Ani za upalnie, ani za chłodno. Lekki wiaterek, dużo słońca. Bardzo przyjemna pogoda do kręcenia. Wracam przez Mortimer, Reden, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy i dalej terenem na Stachowe skąd wbijam ponownie na czarny szlak w stronę Psar. Za Urzędem Gminy kontynuuję terenem w stronę Strzyżowic i finisz asfaltem do domu. Spokojny, przyjemny niezbyt spieszny powrót do domu.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
42.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
19.84km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od rana samopoczucie mam takie, że najchętniej bym nie wstawał do południa. Albo i dłużej. Niestety do pracy trzeba jechać. Zbieram się nawet jako tako i ruszam o 6:10. Słoneczko schowane za chmurami. Atmosfera jest taka, że liczę się z ulewą po drodze więc kręcę bez ociągania ale jeszcze z lekkim zapasem mocy. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą przebiega raczej spokojnie i bez sensacji. Na miejsce zataczam się z rezerwą 6 min. Pojawiają się jakieś grubsze krople ale ostatecznie deszcz nie spada. W tą stronę się udało. Na powrocie na razie ICM obiecuje suche okno przelotowe ale to się jeszcze może zmienić.
W ciągu dnia kilka razy padało i to nawet dość przekonująco. Na wylocie z pracy niebo pochmurne i trochę kapie. Nie zrażam się jednak i ruszam w powrót od razu. Zresztą na kierunku do Będzina widzę błękitne niebo. Tam też zaczynam kręcić. Do Mec-u jeszcze pokapuje. Ostatnie krople czuję gdzieś w okolicach Środuli. W Będzinie już tylko ślady po opadach. Ścieżką małobądzką kręcę do zjazdu na 12% w stronę Syberki. Przez osiedle przebijam się na kładkę do M1 w Czeladzi. Stamtąd w stronę centrum miasta i dalej do Wojkowic. Tym razem nie korzystam z terenu i prostej tylko kręcę pod kościół i dalej przez pagórki do Strzyżowic. Zaginam jeszcze lekko do 40km i staczam się do domu. Tu zostawiam plecak, zakładam sakwy i kręcę standardowe kółeczko do wsiowego Lewiatana. Z balastem spokojnie i statecznie do domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:30
-
VAVG
24.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś rozruch o wczesnej godzinie, co jednak nie przekłada się na bardzo wczesny start. Ruszam o 6:10. Kilka minutek w zapasie jest więc nie cisnę ani trochę. Pogoda bardzo przyjemna. Wiaterku nie czuć. Słonecznie. Ciepło. Jak na poranek to rewelacja. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Bez sensacji. Jedynie w centrum Zagórza lekko zirytowała mnie jakaś przejrzała księżniczka spacerująca środkiem ścieżki rowerowej. W sumie przyjemny dojazd do pracy.
W ciągu dnia zjawiła się na chwilę ulewa ale nim wyszedłem z pracy zdążyło wszystko wyschnąć. Chmury jednak nie zniknęły. Do tego w powietrzu czuć było dużo wilgoci i dużo wskazywało na to, że może w każdej chwili lunąć. Zresztą na starcie i potem w drodze pojawiały się pojedyncze, niegroźne kropelki motywując mnie do energicznego kręcenia powrotnego. Wracam bez większego gięcia przez centrum Zagórza, Mortimer, Starocmentarną, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy i Sarnów. Jedzie mi się rewelacyjnie dobrze nawet pomimo tego, że z zachodu nieco podwiewa. W całkiem niezłym czasie ląduję w domu. Na szczęście wytrzymało i nie lunęło.
Kategoria Praca
Srocza Góra
-
DST
70.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
04:50
-
VAVG
14.48km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś spokojne kręcenie po okolicach niedalekich zorganizowane przez
Anie, prowadzone przez Grześka a uczestniczone przez sporą grupkę
klubowiczów Cyklozy oraz znajomych (starych i nowych).
Zaczynam
od przedstartowego smarowania Rzeźnika i wjazdu do piekarni po nieco
prowiantu. Potem bez ociągania przetaczam się przez Gródków, las
grodziecki i ścieżkę małobądzką pod sosnowiecką "Żyletę" na spotkanie.
Jestem 2 min. przed czasem. Na miejscu czeka już spora grupka a jeszcze
kolejni nadjeżdżają. Po kwadransie akademickim rozpoczynamy kręcenie.
Teraz
już tempo spokojne i relaksacyjne. Trasa na kresce więc detali nie będę
opisywał. Generalnie trochę eksploracji, trochę odwiedzania dawno
niejeżdżonych odcinków, nieco nowości. Przetaczamy się po zakamarkach
okolic zmierzając do Dąbrowy Górniczej na Sroczą Górę.
Pogoda
jest od samego rana dwuznaczna. Dużo wilgoci w powietrzu, ciepło, parno.
Potwierdza to prognozy w temacie burz. Wszystko wskazuje na to, że się
sprawdzą. Jednak nie zrażeni tym pokonujemy trasę, którą ułożył Grzesiek
i ostatecznie wtaczamy się na Sroczą Górę. Parkujemy pod ścianką i
odpalamy ognisko.
Siedzi się fajnie, żartuje, przypala mięsko i
czas leci. Około 16:00 zaczyna kapać ale miejsce jest jakoś tak
usytuowane, że nam opad na początku nie przeszkadza. Kiedy rozkręca się
mocniej dalej zostajemy na miejscu przenosząc się tylko pod gęstsze
drzewa. Czekamy aż przestanie bo w tej lokalizacji na razie nie udało
nam się zmoknąć. Gdzieś po 17:00 powoli się uspokaja.
Zabieramy
swoje śmieci i ruszamy najpierw na "szczyt" Góry. Potem wracamy poszukać
pobliskich jaskiń. Trochę błądzenia ale gps-y spisują się i wskazują
właściwe miejsce. Obfocone, obejrzane. Wracamy do drogi wylotowej i
powoli się rozjeżdżamy. Większość ekipy jedzie w kierunku Kazimierza i
dalej do Sosnowca. Mnie wypada solowe kręcenie na kierunku do Dąbrowy
Górniczej.
Wybieram drogę przez Gołonóg w stronę Piekła i dalej
do Przeczyc i przez Sarnów do domu. Wracam niespiesznie. Gdzieś po
drodze przy pogaduchach o rowerkach i pstrykaniu manetkami orientuję
się, że nie działa blokada dampera. Oględziny wykazują, że linka blokady
trzyma się na kilku ostatnich włóknach. Próba wymiany przy ognisku
kończy się niepowodzeniem bo nie mam odpowiedniego imbusa. Z tego też
względu deptanie siłowe nie ma sensu bo i tak energia pójdzie w bujanie.
Zamiast tego kręcę lekkie młynki mimo wszystko utrzymując zadowalającą
prędkość.
Do domu zajeżdżam lekko zmachany ale zadowolony z trybu spędzenia dnia.
Link do pełnej galerii
Kategoria Jednodniowe, LinkaB
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:30
-
VAVG
23.33km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przedstart poszedł mi dziś gorzej niż fatalnie. Na kołach jestem o 6:21 i przy tym czasie zero szans na wyrobienie się na 7:00. Żeby nieco zniwelować spóźnienie kręcę dziś trasę przez Będzin, Środulę i Mec. Na tym dystansie mam mniej o nieco ponad 1km do przekręcenia i mniej świateł. Jedzie mi się dość dobrze. Dziś jedynie piesi nie współpracowali. Zamiast poczekać te 3-5 sekund aż przejadę to mi włazili na pasy i musiałem 2x ostro hamować. Poza tym przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Na miejscu mam tylko 2 minuty obsuwy. Trzeba mi jednak popracować nad wcześniejszym wstawaniem bo takie nerwowe gonienie na dojeździe aż prosi się o jakieś problemy.
Rano ICM wieszczył, że przed 17:00 w moich okolicach może być nawet burza. Na wyjściu z pracy widzę chmury. Chwilę potem delikatnie zaczyna kapać. Wrzucam młynki i bez ociągania kręcę w stronę centrum Zagórza. Gdzieś po drodze opad się traci. Jednak z tempa nie zrzucam i dalej na młynkach lecę przez Mortimer, Starocmentarną i Reden pod Most Ucieczki. Stamtąd na bieżnię przy Pogorii 3 i nią do Świątyni Grillowania gdzie przez tory przerzucam się na bieżnię przy Pogorii 4 w stronę Preczowa. Stąd już prosto przez Sarnów do domu. Na ostatnich 1700m jadę w lekkim, choć nieco mocniejszym niż na wyjeździe z pracy, opadzie. Do domu docieram jednak tylko minimalnie okapany. Chwilę później deszcz ustaje i wychodzi słoneczko.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
19.64km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zmęczenie materiału tygodniowe daje się we znaki w postaci opóźnionego wyjazdu - 6:19. Zakładam, że będę miał spóźnienie choć gdybym pocisnął to mała szansa na dotarcie na czas jest. Warunki przeciętne. Na północnym wschodzie chmury jeszcze przesłaniają słońce ale na południu już niebo czyste. Gdzieś w drodze powinienem zobaczyć słoneczko. Podmuchów nie rejestruję więc albo ich nie ma, albo są korzystne. W powietrzu dużo wilgoci po wczorajszych opadach co sprawia, że odczuwalnie nie jest za ciepło. Trasa standardowa. Niestety w locie okazuje się, że nie dojadę na 7:00. Wszystkie światła po drodze stawiają opór. Do tego trafiam jeszcze na szlaban na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej, gdzie tracę 3-4 minuty. Ostatecznie na miejscu jestem 7:05.
Na powrocie warunki odrobinę się polepszyły ale awansowały tylko do ledwo przeciętnych. Dopóki słoneczko wyglądało zza chmur było nawet termicznie nienajgorzej. Jednak kiedy się chowało albo musiałem jechać w cieniu to temperatura była zdecydowanie w kategorii chłodnawo. Do tego nieco podwiewało. Tempo powrotne mocno spacerowe. Coś mnie wymęczyło tak, że nie miałem w ogóle ochoty na naginanie. Trasę wybieram spokojną przez ścieżkę na Braci Mieroszewskich, Starocmentarną, Reden, Most Ucieczki, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, Sarnów i do domu. W domu na chwilę kładę się rozciągnąć kości i jak się budzę to jest prawie 4h później a ja dalej mam ochotę spać. Ehh... dzisiejszy dzień na straty.
Kategoria Praca