DPD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:53
-
VAVG
20.18km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Grzebanie przedstartowe tak mi się przeciąga, że ruszam dość późno, o 6:17. W związku z tym od samego początku przykładam się do kręcenia i udaje mi się utrzymać w bezpiecznych ramach czasowych. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jest nawet przyjemnie choć słoneczka nie widać. Jest skryte za nieco dziurawym dywanem chmur. Wiaterek ledwo wyczuwalny. Do Parku Hallera trzymam się czasu dość dobrze. Jednak na światłach na Alei Róż pojawia się problem. Łańcuch dziwnie skacze i napęd ledwo podaje. Zjeżdżam na wysepkę i zaczynam oględziny. Przyczynę znajduję w dolnym kółeczku od przerzutki. Zablokowane. Podłubałem trochę nożem, wyciągnąłem jakąś trawkę, jakiś kawałek czegoś czarnego i twardego i element zaczyna pracować. Ruszam na kolejnym zielonym ale dalej nie jest dobrze. Coś grzechocze, dalej napęd słabo podaje. Zjeżdżam przy DorJan-ie na bok i ponawiam oględziny. Tym razem zablokowane górne kółeczko od przerzutki. Ani drgnie. Wyciągam smar w sprayu i pryskam felerne miejsce. Kilka minut czekam aż się to przeżre i próbuję znów ruszyć. Opornie, po kilku szarpnięciach nagle wszystko wraca do normy. Niestety mam już sporo w plecy z czasem. Jest 7:08. Ruszam już bez ciśnienia do celu. Reszta drogi bez sensacji, spokojna. Na miejscu mam ostatecznie 15 minut do tyłu. Ale przyjemny dojazd do pracy. Poranny defekt miał ten plus, że przyjrzałem się uważniej kółeczkom od przerzutki i mam refleksję taką, że trzeba by je zmienić bo dolne już wypiłowane w szpilki a lada moment w ogóle może zniknąć. Tak więc dziś na powrocie gdzieś o serwis trzeba będzie haczyć.
Tuż przed samym wyjściem z pracy za oknem przeleciał kilkuminutowy, niegroźny deszczyk. Jego ostatnie krople sięgnęły mnie w trakcie wjazdu pod górkę na Lenartowicza. Stamtąd przetaczam się przez Mec i Środulę do Starego Będzina skąd dalej do serwisu rowerowego zakupić kółeczka do przerzutki. Z serwisu kieruję się na nerkę i dalej przez Zamkowe na ścieżkę do Grodźca. Przejeżdżam nad "86" i jadę w stronę Grodźca. Po drodze zjeżdżam ze ścieżki w teren bo jakoś tak kusząco dziś wyglądał. Polnymi drogami przemycam się w stronę Rozkówki o sam park jednak nie zahaczając. Wybywam na asfalt niedaleko cmentarza w Czeladzi i kieruję się do Wojkowic. Tu odrobina kluczenia i ostatecznie wybywam w Wojkowicach obok Orlenu. Od tego miejsca już standard: kilometr terenu i asfaltowa prosta do domu. Po drodze kropelki dorwały mnie jeszcze raz na odcinku od Zamkowego do "86". Krótki, niegroźny, przelotny opad. W sumie bardzo przyjemne warunki na powrocie. Niby bez słońca, niby trochę wiaterku, niby nie za ciepło ale jakoś tak fajnie.
Kategoria Praca