limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:1233.00 km (w terenie 120.00 km; 9.73%)
Czas w ruchu:64:11
Średnia prędkość:19.21 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:51.38 km i 2h 40m
Więcej statystyk

DPD

Środa, 5 lipca 2017 | dodano: 05.07.2017

Poranne warunki powoli się poprawiają. Dziś zdecydowanie mniej chmur, odrobinę cieplej i wiaterek bardziej ciepły. Ruszam o 6:14. Mimo mizernej rezerwy czasowej kręcę niezbyt intensywnie. Właściwie, to wolałbym się przewracać na drugi bok niż jechać. Taki dziś dzień mam od rana. Ale lekko nie ma. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojna. Na miejscu jestem równo o 7:00. Przyjemny dojazd.

Po pracy pogoda dwuznaczna. ICM zapowiadał w moich okolicach opady i burze około 17:00. Z tego też powodu dziś bez objazdów. Krótko przez Mec, Środulę, Będzin, Łagiszę i Sarnów do domu. Na Mecu dopadają mnie pojedyncze kropelki. Na Środuli kropelek jest więcej ale wciąż jeszcze niegroźne. W Będzinie opad znika. Udaje mi się dotrzeć do domu na sucho ale dalej dwuznaczne na niebie.


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 4 lipca 2017 | dodano: 04.07.2017

Lato już było. Dziś startuję po lekkim grzebaniu o 6:16. Na dworze jest po prostu zimno. Mimo tego, że wdziałem bluzę z długim rękawem i tak nie jest fajnie. Nim się rozgrzałem musiałem przekręcić ze 3-4km :-/ Słońce schowane za chmurami, lekko podwiewa. Nogi dają znać, że warunki są słabe i podawać będą o tyle, o ile. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Po drodze spokojnie. Nie cisnę ale też i nie zamulam. Jedzie mi się chyba szybciej bo wczoraj podpompowałem troszkę ale też i twardziej. Wszystkie dziury i łaty bardziej trzepią rowerkiem. Na miejsce zataczam się równo o 7:00.

Po pracy dzień zrobił się nawet całkiem przyjemny. Co prawda wieje dość konkretnie i to z kierunku niewłaściwego ale przynajmniej podmuch nie jest tak zimny jak wczoraj. Dające też spomiędzy chmurek słoneczko poprawia sytuację. Ruszam powrót tempem spokojnym. Na młynkach wbijam się pod wiatr trzymając prędkość między 22 a 25 km/h (w zależności od terenu). Trasa w wariancie spokojnym czyli ścieżka przy Braci Mieroszewskich, Starocmentarna, Most Ucieczki, Zielona, czarny szlak do Łagiszy i asfaltem przez Sarnów do domu. Jechało się bardzo dobrze i bez sensacji. Może jednak jeszcze coś z tego lada jeszcze się uratuje.


Kategoria Praca

DPDZD

Poniedziałek, 3 lipca 2017 | dodano: 03.07.2017

Rozruch po niedzielnym byczeniu poszedł nawet nieźle ale start już tak sobie. Na kołach jestem o 6:12. Pogoda do jazdy niezła ale szału nie ma. Niebo zaciągnięte chmurami i tylko przez nieliczne dziury czasem słońce błyśnie. Temperatura słaba. Powiedziałbym, że jakieś +13. Lekki wiaterek. Miejscami ślady wilgoci na jezdniach. Chyba w nocy musiało coś pokapać. Kręcę drogę standardową przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nie muszę cisnąć więc jazda jest spokojna i przyjemna. Trochę moją uwagę dziś rozpraszam Garmin bo przez nieuwagę wyzerowałem sobie ustawienia i w locie dziabałem po ekranie żeby je przywrócić. Na miejscu jestem z zapasem jakichś 3 minut.

Po pracy niby słonecznie ale wcale nie jest jakoś super ciepło. Wieje dość zauważalnie, wg ICM-u, z kierunku północno-zachodniego. To by się mniej więcej zgadzało. Jest też słoneczko ale nie daje rady podgrzać tego wiaterku do przyjemnych wartości. Dziś w planach szybki powrót i kurs zaopatrzeniowy więc do domu kulam się krótką drogą przez Mec, Środulę, Będzin, Grodziec i Gródków. Powrót przebiega sprawnie choć może nie za szybko. W domu zostawiam plecak, zarzucam na Błękitnego sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem, bez gięcia, powrót do domu.


Kategoria Praca

A jednak da się

  • DST 217.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 10:45
  • VAVG 20.19km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 lipca 2017 | dodano: 01.07.2017
Uczestnicy

Gdyby mi ktoś powiedział, że jadąc do Krakowa zrobię ponad 120km to bym go wyśmiał. Aż do dziś.

Przemek dał mi szczegółowe info na temat startu i wstępnego planu wyjazdu do Krakowa. Miało być wzdłuż Wisły a powrót jak wyjdzie.

Rano budzę się o 4:00 i wyglądam za okno. Dywan chmur. Dodrzemuję do 5:00 licząc na to, że lunie i będę miał pretekst by nie jechać. Jednak o 5:00 dalej pochmurno ale bez opadów. Jeszcze dla pewności sprawdzam ICM-a i blitzortung-a ale też twierdzą, że ma nie padać. Wiem, że jak się nie złamię to potem będę żałował, że nie pojechał. Zbieram się więc na szybko i ruszam nieco przed 6:00 na zbiórkę o 6:30 przy fontannie pod PTTK-iem w Sosnowcu.

Docieram rzutem na taśmę o czasie. Przemek czeka. Nikt więcej się nie zapowiadał ale czekamy jeszcze chwilę i jedziemy w końcu do Mysłowic na BP. Po drodze dopada nas Paweł, który wykombinował, że jak na BP kolejna zbiórka to mu pod domem przejedziemy. We trzech docieramy sprawnie do Mysłowic. Tam chwilę po nas zjawia się Michał. Nikt więcej tu nie dołącza więc jedziemy dalej zgarnąć Pawła i kawałek dalej Artura. W 6 jedziemy przez Imielin i Chełmek na ścieżkę rowerową wzdłuż Wisły.

Tam dołączają jeszcze do nas dwaj znajomi Michała i Przemka. W ośmiu zaczynamy kręcenie wzdłuż rzeki do Krakowa. Patrzę co jakiś czas na licznik i nie wierzę oczom, że kilometrów tak przybywa. Na wysokości Skawiny jest już tyle, że zaczynam podejrzewać iż dziś ukręcę "dwusetkę".

Ostatecznie w Krakowie lądujemy przy smoku z wynikiem u mnie równym 123km. Jestem w lekkim szoku. Licząc powrót to 200 murowane.

W samym Krakowie strzelamy tylko foto pod smokiem i na rynku i zaraz ewakuujemy się z miasta. Na wylocie zatrzymujemy się niedaleko Fortu39 na obiadek. Tu nawiedza nas przelotny opad. Pierwszy tego dnia.

Z Krakowa kierujemy się generalnie na Trzebinię przez Puszczę Dulowską. Po drodze znów dopada nas opad ale tym razem również niezbyt mocny i decydujemy się nie czekać aż ustanie. Okazało się, że decyzja była trafna.

Tempo mamy wciąż nienajgorsze. Jadąc przez Puszczę Dulowską trochę nam się merda droga bo dobrze się gadało i słabo pilnowało drogi. Na szczęście dzięki GPS-owi wracamy sprawnie na ścieżkę powrotną i wybywamy przy pałacu w Młoszowej. Po zakupach ruszamy do centrum Trzebini i przy Inter Marche żegnamy naszych towarzyszy z okolic Lędzin.

W sześciu odbijamy na teren, który ostatecznie prowadzi nas do Ciężkowic. Tu na przystanku przeczekujemy krótkotrwałą ulewę. Z Ciężkowic kręcimy na Sosinę i tu się dzielimy. Paweł z Arturem i Michałem odbiją chwilę później na Mysłowice a Przemek, drugi Paweł i ja polecimy do Sosnowca na Maczki i dalej do centrum.

Kilometrów przybywa drastycznie a do domu mam jeszcze daleko. Na terenowym odcinku od Maczek Paweł podkręca tempo i szybko zbliżamy się do zakończenia wspólnej jazdy.

Pokazuję chłopakom terenowy dojazd na Dańdówkę. Mści się to kapciem u Przemka. Ja uzupełniam paliwo a Paweł pomaga Przemkowi. Idzie dość sprawnie. Przy tej czynności dopada nas Swietłana i Grzesiek. Zamieniamy kilka słów ale szybko się rozstajemy.

Po serwisie ruszamy dalej ale chmura, która wisiała jakiś już czas na naszej drodze nagle dotarła nad nasza pozycję. Zerwał się silny wiatr i za chwilę zaczęło padać. Czekamy na przystanku aż się nieco uspokoi. Kiedy obok nas śmiga rowerzysta stwierdzamy, że chyba czas ruszyć i toczymy się w stronę Ludwika i dalej ku centrum. Po drodze odbija Paweł.

Z Przemkiem jadę na Pogoń i tu się żegnamy. Solo ścieżką dotaczam się do Będzina i zupełnie bez gięcia wracam tak, jak zaczynałem dzisiejszy rowerowy dzień.

Na mecie jestem jeszcze za dnia, co jest dla mnie miłym zaskoczeniem. Zwykle takie wyrypy kończą się o późnej nocy. Ale dziś był wczesny start i ekipa była wyjeżdżona. Do Krakowa średnia była w granicach 22-23km/h. Dopiero potem nieco spadała jak zdecydowaliśmy się na poużywanie na powrocie terenu.

Wyszła fajna, rowerowa sobota. Mimo poważnego zmęczenia materiału cieszę się, że jednak ruszyłem 4 litery z domu.




Link do pełnej galerii














Kategoria Jednodniowe