limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Piątek, 7 lipca 2017 | dodano: 07.07.2017

Przedstart poszedł mi dziś gorzej niż fatalnie. Na kołach jestem o 6:21 i przy tym czasie zero szans na wyrobienie się na 7:00. Żeby nieco zniwelować spóźnienie kręcę dziś trasę przez Będzin, Środulę i Mec. Na tym dystansie mam mniej o nieco ponad 1km do przekręcenia i mniej świateł. Jedzie mi się dość dobrze. Dziś jedynie piesi nie współpracowali. Zamiast poczekać te 3-5 sekund aż przejadę to mi włazili na pasy i musiałem 2x ostro hamować. Poza tym przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Na miejscu mam tylko 2 minuty obsuwy. Trzeba mi jednak popracować nad wcześniejszym wstawaniem bo takie nerwowe gonienie na dojeździe aż prosi się o jakieś problemy.

Rano ICM wieszczył, że przed 17:00 w moich okolicach może być nawet burza. Na wyjściu z pracy widzę chmury. Chwilę potem delikatnie zaczyna kapać. Wrzucam młynki i bez ociągania kręcę w stronę centrum Zagórza. Gdzieś po drodze opad się traci. Jednak z tempa nie zrzucam i dalej na młynkach lecę przez Mortimer, Starocmentarną i Reden pod Most Ucieczki. Stamtąd na bieżnię przy Pogorii 3 i nią do Świątyni Grillowania gdzie przez tory przerzucam się na bieżnię przy Pogorii 4 w stronę Preczowa. Stąd już prosto przez Sarnów do domu. Na ostatnich 1700m jadę w lekkim, choć nieco mocniejszym niż na wyjeździe z pracy, opadzie. Do domu docieram jednak tylko minimalnie okapany. Chwilę później deszcz ustaje i wychodzi słoneczko.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!