limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

  • DST 35.00km
  • Teren 19.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 14.38km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 grudnia 2017 | dodano: 21.12.2017

No i tak. Wracam wczoraj z pracy zrąbany jak koń po westernie. Mówię sobie, że jutro to już na pewno jadę zbiorkomem zwłaszcza, że ma, wg ICM-u, powrót być w nędznych warunkach. Ale. Rano wyglądam za okno a tam asfalt suchy, nic z nieba nie leci, wiatru nie widać. No grzech zmarnować takie warunki. Zbieram się więc na koła o 6:00 i ruszam do pracy. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przez pierwsze 2-3 km z nieba pada coś jak zmrożona mżawka zupełnie jednak nie przeszkadzając w podróży. Jedzie się całkiem przyjemnie i spokojnie. Na miejscu mam rezerwę 7 min. Po drodze wymijam się z dwoma rowerzystami czyli nie tylko ja walczę w okolicy. Zresztą na drodze rowerowej na Zagórzu widziałem ślady chyba nawet dwóch rowerów więc i tu ktoś się nie poddaje.

Powrót zapisuję sobie cały jako terenowy bo tak też się jechało. Jak ICM wieszczył, w ciągu dnia spadł śnieg. Niezbyt gruba warstwa  Miało w sumie sypać gdzieś do 16:00 ale przestało około godziny wcześniej i zaczęła się delikatna mżawka. Na jezdniach bagno pośniegowego błota więc cały powrót rzeźbię chodnikami, ścieżkami rowerowymi i wertepkami jak najdalej od samochodów. Trasa przez Mortimer, centrum Dąbrowy Górniczej, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy i Sarnów. Tempo mocno spacerowe. Wolałem mieć niedużą prędkość gdyby się okazało, że kontakt podłoże-koło zostanie gwałtownie zerwany i zostanę zmuszony do przyziemienia. Na szczęście udało się tego uniknąć choć w kilku miejscach koło uciekło na niespodziankach ukrytych pod śniegiem (zamarznięta koleina, kamień, gałąź, kałuża itp.). Do domu zataczam się po ponad 1,5h kręcenia. Ostatnie 4km z mżawką zacinającą w twarz. Mimo tego jechało się nieźle. Przyjemność byłaby o wiele większa, gdyby to było za jasności, gdzie widać po czym się jedzie. Światło czołówki nie zastąpi dziennego, nieco zniekształca widok. Jutro już definitywnie zbiorkom. Mam mżyć całą noc i temperatura ma rosnąć ale bagno chyba tak szybko nie spłynie. Poza tym dziś w pracy miałem wrażenie, że balansuję na krawędzi przeziębienia. Nieco mi przeszło ale powrót mógł znów sprawę postawić na ostrzu noża więc zrobię sobie przerwę aż na jezdniach znów nie będzie sucho, bezpiecznie.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!