limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Piątek, 15 grudnia 2017 | dodano: 15.12.2017

Dobrze się dziś spało i przez to start miałem taki trochę nerwowy. Ostatecznie na kołach jestem o 6:11. Warunki na razie podobne jak wczoraj czyli lekko poniżej zera, wiatr niezauważalny, jezdnie suche. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie mi się bardzo dobrze. Po drodze bez ekscesów. Ze światłami różnie ale generalnie za bardzo mnie nie spowalniają. Na miejscu jestem z zapasem 2 min. i odrobinę przegrzany. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Na powrocie odczuwalny niejaki wiaterek. Miejscami pomagał, miejscami nie, a częściowo był neutralny, czyli jak to wiaterki mają we zwyczaju. Zniechęcił mnie do większych objazdów, które przy piątuniu chodziły mi po głowie. Wracam przez Mortimer i Reden w stronę Łęknic. Stąd kawałek bieżnią przy P3 w stronę Piekła i potem bieżnią przy P4 w stronę Preczowa. Reszta drogi bez finezji czyli przez Sarnów do domu z małym wjazdem do piekarni po drodze. Tempo trzymałem sobie spokojnie, niemal spacerowe i dzięki temu jechało się całkiem przyjemnie. Trochę zaskoczył mnie jakby wzmożony ruch w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!