limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Poniedziałek, 18 grudnia 2017 | dodano: 18.12.2017

Rozruch dziś całkiem niezły i na kołach jestem już o 6:06. Przy gruncie zdecydowanie poniżej zera bo oprócz oszronionej trawy leżą też nieliczne płatki śniegu, który miał, wg ICM-u, objawiać się w nocy opadem napadowym. Jezdnie, na szczęście, są jednak w bardzo dobrym stanie, a pierwsza próba hamowania przed domem wypada bardzo pozytywnie. Całą drogę jednak pilnuję się by w razie wjazdu na lodowisko nie zrobić czegoś głupiego. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Bardzo spokojnie. Jedynie w centrum Dąbrowy Górniczej na rondzie znów jakiś "ółan" szarżował od strony Będzina sprawiając wrażenie jakby zamierzał wbić się na rondo niezależnie od tego, czy ktoś na nim jest, czy nie. Bardzo tego nie lubię bo zamiast płynnie przejechać rondo muszę przyhamować by się upewnić czy mnie nie zgarnie. Reszta drogi spokojna. W Sosnowcu drogowcy pilnują żeby się nie popieprzyło i już zdrowo solą. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut ani nie zagotowany, ani nie przemarznięty. Bardzo przyjemny dojazd do pracy.

W ciągu dnia kilka razy lekko poprószyło ale spora część opadu stopniała. Niestety zaczęła spadać temperatura i trochę obawiałem się szklanki na jezdni. Z tego też powodu wracam częściowo posiłkując się chodnikami i ograniczam prędkość. Trasa przez Mortimer i Reden w stronę Pogorii 3. Spod mola bieżnią w stronę Świątyni Grillowania i dalej przez P4 do Preczowa i Sarnowa. W sumie jechało się przyjemnie. Na jutro zakładam możliwość skorzystania ze zbiorkomu. Jak zamarznie to, co dziś stopniało to będzie niezła ślizgawica. Warunki raczej słabe dla dwóch kół :-/


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!