limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Poniedziałek, 20 listopada 2017 | dodano: 20.11.2017

Wróżby ICM-u sprawdziły się dziś doskonale. Na wstawaniu widzę na zewnątrz nieco śniegu i coś tam sobie jeszcze pada. Nim wybyłem na koła większość stopniała a wszelkie opady poszły precz. Zgadzało się też pod kątem wiatru. Wiał dość mocno i z kierunku pomagającego czyli do pracy na wspomaganiu. Jezdnie mokre. Próba hamowania pokazuje jednak, że przyczepność jest dobra. Temperatura zdecydowanie powyżej zera. Powiedziałbym, że około +2, +3 stopnie. Całkiem niezłe warunki dojazdowe. Ruszam o 6:06. Początkowo chciałem kręcić przez Sarnów i Preczów ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że ciut za późno wyjechałem by robić te dodatkowe 2 km. Tak więc standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na drogach ruch umiarkowany. Na "dworcu" w Dąbrowie czekam chwilę na odjazd "KŚ" do Częstochowy. Roboty na Mortimerze, wg mojego rzutu oka, tak nie do końca z sukcesem. Jedno zapadlisko przy kratce ściekowej pozostało. Chyba tam też mignął mi Prezes. Albo ktoś do niego z sylwetki i wyposażenia podobny. Generalnie rowerzystów po drodze mizernie. Na miejscu jestem z zapasem 5 min. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.

Na powrocie prognoza ICM-u też 100% zgodna. Wiatr zelżał ale utrzymał kierunek. Deszcz ze śniegiem był. Na plusie było. Wracam bez kombinacji przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki. Potem bieżnią przy P3 do Świątyni Grillowania i przeskok przez tory na bieżnię P4. Stamtąd do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Od P4 praktycznie cały czas pod wiatr i zacinający z różną intensywnością deszcz ze śniegiem. Na finiszu nawet nieco się rozkręciło. Odczuwalnie mało przyjemnie ale jak już się wyłuskałem z warstw odzienia, to okazało się, że wcale nie jestem ani mokry, ani wyziębiony. Pewnie przez to, że nieosłonięta twarz była ostro atakowana opadem wrażenie przerąbanych warunków było przemożne. Faktycznie nie było źle. I jechało się też nawet nieźle. Miał mnie Prezes kawałek odprowadzić w stronę domu ale albo odpuścił całkiem jeżdżenie (wcale mu się nie dziwię bo też bym z domu nie wylazł jakbym nie musiał), albo nie udało nam się zgrać w czasie i przestrzeni.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 16:08 poniedziałek, 20 listopada 2017 | linkuj Czy sobowtór, to nie potwierdzę. Mignęła mi kątem oka zielona kamizelka i biały kask a że mi miejsce pasowało, to myślałem, że Ty.
gozdi89
| 13:15 poniedziałek, 20 listopada 2017 | linkuj Niestety jakiś mój sobowtór, ja od 6:00 już na sklepie.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!