limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Wtorek, 21 listopada 2017 | dodano: 21.11.2017

Zawierzając prognozom ICM-u dziś lżejsze wdzianko. Sprawdza się. Jest odrobinę cieplej. Wiaterku nie wyczuwam. Nie pada. Jezdnie mokre. Na kołach jestem o 6:10. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Leci mi się nawet nieźle choć nie cisnę. Na Mortimerze przed światłami znów zwężenie, tym razem prawy pas i nowe łaty asfaltu. Gdzieś od centrum Zagórza pojawia się nieznaczna mżawka ale do celu mam już niedaleko i nie zdążam nasiąknąć. Na finiszu mam jeszcze 2 min. zapasu. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.

Powrót w lekkim deszczyku. Nic, co by przemoczyło ale radość z jazdy znacznie obniżało. W związku z tym wracam maksymalnie krótką trasą przez Mec i Środulę w stronę Starego Będzina. Okolice ronda UE zakorkowane, na Stadionie też, podobnie na Nerce. Tyle, że mnie to rybka bo ja i tak rowerkiem sunę równym tempem przed siebie. Od Nerki obieram kierunek na Łagiszę ale za fabryką domów (a obecnie jakimiś magazynami) skręcam w stronę świateł na "86" i dalej ciągnę przez Gródków "913" prosto do domu. Miałem jeszcze zrobić zagięcie do wsiowego Lewiatana ale pokapywanie przekonało mnie, że w lodówce wcale jeszcze nie jest tak pusto i zakończyłem kręcenie. W sumie jechało się dobrze, nie przemokłem. Można powiedzieć, że były gorsze powroty.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!