DP N PTTK D
-
DST
43.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:18
-
VAVG
18.70km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek skrobanek. Na szczęście użytkowników rowerów to nie dotyczy. Przynajmniej ta czynność. Inne konsekwencje niskiej temperatury jednak są. Przede wszystkim trzeba się naubierać. Do tego dochodzi ryzyko niskiej przyczepności. Na szczęście cokolwiek w weekend padało zdążyło wyschnąć i jezdnie były w całkiem niezłym stanie. Wiaterek miał być minimalny z zachodu i chyba był. Na niebie trochę chmur. Ruszam o 6:11. Ruch taki sobie. Mnie jedzie się całkiem dobrze. Widzę też, że modernizacja swoje zrobiła bo czas przelotu przy ujemnej temperaturze mam wciąż zbliżony do letniego. Trasa bez finezji przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dziś zmiana o tyle, że nie jadę przez Park Hallera (do którego ostatnio na wjeździe mam kałuże, które dziś mogły zamarznąć), tylko przez Aleję Kościuszki. Chwilę stoję na światłach na Alei Róż. Za to światła na Mortimerze wyłączone. Na miejsce zataczam się z kilkoma minutami rezerwy nawet nieprzemarznięty. Bardzo przyjemny dojazd do pracy.
W pracy zostaję dziś ociupinkę dłużej bo nie ma sensu bym dymał do domu a potem znów do Sosnowca na spotkanie Klubu. Ruszam z pracy nieco po 16:30. Jest już prawie całkiem ciemno. W dzień trochę posypało. Opad od razu stopniał i jezdnie były mokre. Bałem się oblodzeń ale strach miał tylko wielkie oczy. Jeszcze było na tyle ciepło, że jezdnie były mokre. Niemniej włączyłem asekuracyjnie cykora i jechałem bardzo ostrożnie. Przez Środulę kręcę na Kombajnistów i dalej na Ludwik. Stamtąd ścieżką w stronę ul. Modrzejowskiej gdzie zaskakują mnie zasieki, wykopy i ogólnie utrudnienia. Jakoś udaje mi się to przebrnąć. Chodnikiem dotaczam się do przejścia podziemnego, przedostaję się na Plac Ćwierka i wbijam do PTTK-u. Tu już chyba wszyscy co mieli być. Spotkanie potoczyło się znów bardzo szybko ale udało się ustalić 3 terminy na wyjazdy: Góry Izerskie w czerwcu, zlot PTTK w Staszowie i objazd województwa opolskiego w sierpniu. Plan mam taki, żeby wziąć w tym wszystkim udział :-) A może i coś jeszcze się urodzi bo była mowa o klubowej integracji w Lelowie :-] Kiedy już się nagadaliśmy była prawie 19:00. Zbieramy się do startu. Wychodzimy we trzech na końcu: Krzysiek, Prezes i ja. Krzysiu nierowerowo więc żegna się z nami i z buta zmierza do domu. Marcin postanawia mnie odprowadzić kawałek. Jedziemy w stronę Pogoni by wbić na ścieżkę rowerową. Po drodze trafia się kilku batmanów, zero odblasków czy lampek. Dotaczamy się razem do Nerki gdzie chwila rozmowy i żegnamy się. Marcin zagina w stronę Zagórza a ja dalej przez Łagiszę i Sarnów do mojej wioski. Temperatura jest taka, że widać ścinające się kałuże a na trawach szron. Trochę bałem się szklanki więc do Łagiszy kręcę chodnikami, ale potem przekonuję się do asfaltu i ciągnę nim już do końca. Nie było źle. Jak w nocy nic nie poleci to rano będzie się dało spokojnie na dwóch kołach uderzyć do pracy. Za to środa i czwartek stawiają pod wielkim znakiem zapytania dojazd.
Kategoria Praca
komentarze