Powitanie Waldka
-
DST
77.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
04:07
-
VAVG
18.70km/h
-
VMAX
55.60km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś w czwartek chyba Prezes dał mi cynk, że Waldek, nasz klubowy obieżyświat, wraca do kraju z wojażach po Azerbejdżanie. Czy pojadę go powitać? Co za pytanie! Oczywista oczywistość. Dopytuję o detale. Zapowiada się na to, że nie tylko ja tam się zjawię.
Rano pobudka wcześnie ale i tak start z poślizgiem. Musiałem trochę Rzeźnika ogarnąć bo stał od dwóch tygodni w piwnicy nie wyczyszczony po śmiganiu po "dzielni". Pobieżne pucowanie i smarowanie zabierają nieco więcej czasu niż zakładałem ale udaje się wykonać szybki przelot przez Górę Siewierską, Twardowice, Nową Wieś i Mierzęcice, i na lotnisko dotrzeć punktualnie. Okazuje się, że reszta witającej ekipy jest już dłuższą chwilę na miejscu, czego dowiaduję się od PanaP telefonicznie. Odnajdujemy się na lotnisku. Oni zorientowani w sytuacji uświadamiają mnie, że samolot ma 20 min. spóźnienia. W toku luźnych rozmów i żartów doszliśmy do wniosku, że to pewnie przez pożegnalną bibę, jaką Waldkowi w Gruzji na odchodnym urządzili ;-)
W końcu doczekujemy się lądowania ale nim Waldek pojawił się w przejściu to jeszcze trochę czasu upłynęło. Focimy się, witamy i nieco chaotycznie dopytujemy o detale wyprawy. Kto Waldiego zna, ten wie, że opowiadać potrafi. Zapowiada się niezła historia.
Nim ruszamy w drogę trzeba jeszcze Waldkowy rower poskładać do stanu jeżdżącego i wrzucić na niego bagaż. Niektórzy pomagają, niektórzy focą, niektórzy przynajmniej nie przeszkadzają. Wreszcie jesteśmy gotowi do jazdy. Ale tak łatwo wystartować się nie dało bo sprawca dzisiejszego zamieszania przywiózł z Gruzji napój modyfikujący postrzeganie rzeczywistości i przed wyruszeniem nie obeszło się bez strzemiennego. Cóż... nie powinienem ale się nie broniłem nawet więc jakby co było to by była moja wina ewidentnie. Siłą nikt nie wlewał.
Powrót robimy na kierunek Przeczyc jadąc spokojną, równoległą do "78" drogą. Przed skrętem do Boguchwałowic żegnamy się z Moniką i Marcinem, którzy uderzają na Siewierz i dalej do Krakowa. We czterech jedziemy spokojnie przez Wojkowice Kościelne na Pogorię 4 i dalej na Pogorię 3. Cały czas ciągniemy Waldka za język i całkiem sporo historii udało się usłyszeć :-) Ale to na pewno nie wszystkie. Potem kotwiczymy na ławeczce niedaleko mola przy Pogorii 3 i wykańczamy do dna buteleczkę napoju zmieniającego percepcję. Oj! Niedobrze. Ale jechać trzeba bo inaczej Waldek dojedzie na noc. Żegnamy Domina i kręcimy powoli i delikatnie do centrum Dąbrowy Górniczej i przez park Hallera w stronę Expo Silesia i dalej na Mec i Dańdówkę. Szczęśliwie bez sensacji odstawiamy Waldka pod dom. Tu bez pogaduch (coś Waldi wspominał, że mu się już wizualizuje zimny 4-pak) żegnamy się i we dwóch z Adrianem jedziemy do centrum Sosnowca. Żegnamy się niedaleko fontanny przy PTTK-u. Adrian jedzie na Pogoń a ja na czerwony szlak w stronę Milowic. Tam przerzucam się na teren wzdłuż Brynicy i docieram do Czeladzi. Przy strusiach opuszczam "94" i kręcę w stronę przejścia granicznego na Brynicy w stronę Przełajki. Chwilę korciło mnie by zagiąć w stronę Piekar Śląskich ale ostatecznie dałem sobie spokój i wybyłem przy Orlenie w Wojkowicach. Tam dalej rozgrzebane, ruch wahadłowy i pieruńsko dużo samochodów czekających na przejazd. Na szczęście było "czerwone" więc pomiędzy konserwami przemknąłem sobie na pobocze, którym przebiłem się na teren w stronę Psar. Do domu docieram nieco zmachany ale jeszcze nie kończę jazdy. Odstawiam Rzeźnika, wyciągam Błękitnego i zarzucam mu sakwy. Robię małe zagięcie do wsiowego Lewiatana i nowootwartego marketu Dino. Stamtąd już prosto do domu. Wcześnie ale fajnie i wesoło rozpoczęty dzień. Niby jeszcze mam robotę do zrobienia ale chyba sobie daruję na dziś i pocieszę się testowaniem różnych browarków przytarganych z Dino ;-)
Link do pełnej galerii
Domino testuje banner powitalny wykonany przez Monikę.
W końcu pojawia się długo oczekiwany Waldek.
Czas poskładać Waldkowy rowerek. Mój udział, to luft w kołach ;-p
Ruszamy z lotniska.
Adrian odkrywa, że urwaną szprychę. Ale jest niegroźnie. Da się jechać.
Monika z Marcinem odbijają na Siewierz.
My przez Pogorię 4 jedziemy do Sosnowca.
Przy molo na Pogorii 3 jakieś dziwadła. Było też trochę starych samochodów.
Przy okazji focę hotel w Dąbrowie Górniczej. 2 tygodnie i trochę go przybyło.
Na światłach na Alei Róż i Mortimerze trochę się chłopakom oderwałem więc potraktowałem to jako okazję do kilku foto.
Focenia już potem nie było aż do kontrolnej fotki z przebiegu dnia.
Kategoria Inne
komentarze