limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZ

Środa, 21 października 2015 | dodano: 21.10.2015

Dziś start 6:12. Mokro. Jakieś pojedyncze kropelki. Za to dla odmiany jakby ciut cieplej. Jedzie mi się coś słabo ale i tak jest przyjemnie. Punkty pośrednie przejechane tak pi razy oko o czasie. Bez focenia. Na miejscu nieco po czasie.

Z pracy wyjeżdżam nieco później niż zwykle. Trochę pokapuje. Bez gięcia kręcę do domu przez Mec, Środulę, Stary Będzin. Na ścieżce w stronę Stadionu spotykam Mariusza i kilkanaście minut rozmawiamy. Że jednak niebo ołowiane i bez upałów to kończymy konferencję rozjeżdżając się każdy do swojego domu. Kawałek dalej spotykam Adama, Prezesa Ghostów. Prowadzi rower na kapciu z przodu ale mówi, że już mu się nie chce robić bo do domu ma niedaleko. Reszta drogi już bez pogadanek. Na ścieżce w stronę Grodźca dopada mnie deszczyk, który na zjeździe do Gródkowa na moment ustaje. Przy szkole znów się rozkręca i prowadzi mnie tak do przejazdu kolejowego. Trochę mnie zmoczyło ale mimo tego po dotarciu do domu zarzucam sakwy i kręcę jeszcze standardowe wygięcie do wsiowego Lewiatan po cotygodniowe zaopatrzenie. Potem już szybki zjazd do domu. Tempo na powrocie iście spacerowe ale po prostu nie chciało się jechać. Paradoksalnie dojazd i powrót z pracy raczej przyjemny pomimo zmęczenia i przemoczenia.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!