limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPSD

  • DST 38.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 19.83km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 22 października 2015 | dodano: 22.10.2015

Mokro. Na początku trochę mżawkowego opadu. Potem już woda tylko spod kół. Nawet ciepło. Start 6:08. Dziś do pracy weteranem bo jakby zadzwonili z serwisu, że Rzeźnik już gotowy, to go zostawię na zmianę gripów na manetki. Miałem już dawno go poddać temu zabiegowi ale zawsze coś było ciekawszego do zrobienia albo mi się nie chciało. Przejazd do pracy byłby całkiem spokojny gdyby nie "kierownicy". Niektórzy wyprzedzali nie zachowując dostatecznej odległości. Inni jeszcze na dokładkę przy tym manewrze jechali niemal na zderzenie czołowe. Zero wyobraźni. I spora grupa jeździ tak, jakby był piękny, słoneczny i suchy dzień czyli za szybko i na zderzakach pojazdów poprzedzających. Mimo tego jakoś udało się dojechać do pracy w jednym kawałku. Na "dworcu" bez stania. Światła stane ale krótko. Na ścieżce na Braci Mieroszewskich trochę wystraszyła mnie rowerzystka jadąca z przeciwka. Miała lampkę i wszystko jak trzeba tylko mnie się trochę na środek za bardzo wyjechało bo patrzyłem na wyjazd z osiedla przy stadionie. Krzaki dość dobrze ograniczają tam widoczność i trzeba uważać żeby nie wpakować się pod samochód. Na szczęście w ostatniej chwili udało się zrobić unik i skorygować tor jazdy. W pracy jestem równo o 7:00 ani nie bardzo mokry ani nie bardzo zmarznięty. W sumie przyjemna jazda.

Po pracy jadę odebrać Rzeźnika z serwisu a zostawić Srebrną Strzałę. Wcześniej jednak muszę podciągnąć pod ścianę płaczu. Wybieram tę w centrum Dąbrowy Górniczej więc trasa narzuca się sama. Potem przez Mydlice i Warpie do centrum Będzina i do serwisu. Tempo takie sobie. Przyzwyczaiłem się do młynkowania na full-u i przełożenia na Strzale jakoś tak oporne mi się wydaję. Ale się jedzie. Zamieniam rowerki. Szprycha zrobiona. Posmarowane co miało być posmarowane. Diagnoza, że powoli będzie się trzeba oswoić z myślą o wymianie napędu. Cóż, prawie 7k km. Wracam bez większego gięcia, ale za to dużo żwawiej, przez Łagiszę i Sarnów. Jedzie się bardzo przyjemnie i sprawnie. Dopiero przy zwrocie na zachód czuję, że wieje. Na szczęście niezbyt mocno i nie za zimno więc przyjemność z jazdy jest dalej. Plusem powrotu było to, że jezdnie zdążyły wyschnąć. A kilkanaście minut po wejściu do domu jeszcze pojawiło się słoneczko, które w drodze do schowania się za horyzontem, zeszło poniżej pułapu chmur. Ładny widok. Choć przypomina, że to już zdecydowanie jesień skoro o tej porze jest już tak nisko. A jeszcze jak czas przesuną... :-(


Kategoria Praca, Serwis


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!