limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZ

Wtorek, 27 października 2015 | dodano: 27.10.2015

Poranek chłodny. Musiało być w nocy poniżej zera na sporych obszarach bo przez całą drogę trawy były pokryte szronem. Start 6:10. Do samej mety mam okazję podziwiać spektakl wschodzącego słońca. Ładne kolorki. Jechało się nawet całkiem przyjemnie. Trochę tylko palce u stóp zmarzły. Poza tym termicznie ok. Zmieściłem się też w czasie. "Dworzec" udało się pokonać jeszcze przed pociągami. Potem foto hotelu. Światła tym razem nie stawiały oporu. Na miejscu równo o 7:00.

Po południu ładna, złota jesień. Słoneczko. Minimalny wiaterek. Jadę przez Mec, Środulę i Stary Będzin do centrum po odbiór karty ŚKUP. Potem przez Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. Tu zostawiam plecak, zapinam sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem, przy wschodzącym księzycu, powrót do domu. Przyjemne, niespieszne, popołudniowe kręcenie komunikacyjne.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 10:24 wtorek, 27 października 2015 | linkuj Temperatura w nocy była raczej na plusie, a szron pojawił się tam gdzie były otwarte przestrzenie gdzie wiatr robił swoje... Dzisiaj to samo obserwowałem, chociaż wyjeżdżam później, na liczniku miałem cały jeden stopień gdy przejeżdżałem lasem... Z tego co widzę, to gdy Ty dojechałeś ja dopiero ruszałem spod domu...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!