limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:18056.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.75%)
Czas w ruchu:1011:28
Średnia prędkość:17.85 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:569
Średnio na aktywność:31.73 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Integracja BS

  • DST 111.00km
  • Czas 05:59
  • VAVG 18.55km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 marca 2013 | dodano: 16.03.2013

Historia dnia dzisiejszego zaczęła się w czwartek. A zaczęła się od wiadomości od Łukasza. Przesłał mi info, że przymierza się do przejechania kilku gmin m. in. na Śląsku i w Zagłębiu. Z przesłanej mapki widziałem, że sporo będzie jechał znanymi mi terenami i zaoferowałem się, że mogę mu towarzyszyć jako przewodnik na odcinku od Siewierza do Bytomia. Kilka dodatkowych wiadomości w celu ustalenia detali i oto się stało.
Wyruszam z domu o 10:40 żeby na spokojnie dojechać do rynku w Siewierzu. Wziąłem poprawkę na temperaturą (choć termometr zeznawał, że jest +15 to nie wziąłem tego wskazania na poważnie ponieważ bestia wygrzewała się na słoneczku). W cieniu było zupełnie zimno a jeszcze jak zawiało to już w ogóle dno. Normalnie, czyli jak są ludzkie temperatury na plusie, to dojeżdżam tam w ciągu niecałej godziny. Ale nie tym razem. Do Pogorii IV było jeszcze jako tako, bo wiatr miałem nieco z prawej strony (czyli od północy) ale jak wjechałem na ścieżkę tak od razu -10km/h. I do tego wmordewind okrutny. Zakładam dodatkowe, nieprzewiewne spodnie i zaczynam rzeźbienie do celu. Idzie opornie. Docieram równo na 12:00. Jak wjeżdżam na rynek akurat zaczyna bić zegar. Wysyłam info Łukaszowi, że już czekam. Oddzwania że jest w Porębie ale powinien się wyrobić na umówioną godzinę czyli 12:30.
I jest! Co prawda zaskoczył mnie i nadjechał nie z tej strony co się go spodziewałem ale udało mi się ustrzelić kilka fot jak zajeżdża. Uścisk dłoni na powitanie i wspólna fota ku pamiątce. Jako że miał już Łukasz sporo km w nogach (coś ponad 90), i była właściwie już pora zdatna do praktykowania obiadu, przysiedliśmy w lokalu przy rynku przykuwając nasze rumaki: ja do latarni, Łukasz do znaku. Wszamaliśmy solidny i smaczny posiłek, ogrzaliśmy się w ciepełku i przyszedł czas ruszać dalej.
Teraz głównie ja nadawałem tempo i prowadziłem. Nieco w kilku miejscach zmodyfikowałem Łukaszowi trasę oszczędzając nieco czasu i licznych podjazdów. Choć nie da się ukryć, że uciąłem mu też kilka km z licznika. Ale akurat co do liczby zaliczonych gmin to udało się nic nie stracić.
Po drodze udało się kilka fot uczynić. O dziwo, te robione ze statywu wszyły mi jakieś "pijane" natomiast te robione z ręki w czasie jazdy nie. Dziwne.
Cała trasa w szczegółach w linku.
Generalnie jechało się całkiem fajnie jeśli chodzi o tempo. Na spokojniejszych odcinkach był czas zamienić parę słów. Dawał się we znaki niestety wiatr. Choć nieco rekompensowało jego ujemne działanie przygrzewające słoneczko. Do samego Bytomia było całkiem ok jeśli chodzi o termikę. Natomiast kiedy już się tam pożegnaliśmy to mój powrót dał mi popalić. Nieprzewiewne gatki zatrzymały całą wilgoć i potem zimny wiatr nieźle mnie wychłodził. Po przyjeździe do domu 0,5 l herbaty z sokiem malinowy, koc i kot na kolana do wygrzania przepracowanych mięśni :-)
Dzień zaliczam do bardzo udanych. Seteczka. Spotkanie z Osobistością BS. Po prostu super. Dzięki Łukaszu, że pomyślałeś o mnie planując wizytę w tych okolicach :-)



Pożywka dla Trolli z Łukaszowego bloga czyli galeria zdjęć.


I oto jest! Nadciąga!


Fota ku pamięci :-)


Pod zamkiem w Siewierzu


Wbijamy w "moje" włości.


Znowu krzywa fota ze statywu :-( Tym razem pod zamkiem w Będzinie.


Przy drewnianym kościele w Bobrownikach.


"W czasie lotu" w Piekarach Śląskich.


I znowu "krzywe" :-/ finalne w Bytomiu.

Kiedy ja wygrzewałem się już w domu Łukasz pewnie jeszcze rzeźbił w terenie. Miał w planie dociągnąć do Gliwic czyli dystans mniej więcej 2x taki jak ja miałem z Bytomia do siebie. Łukasz, mam nadzieje, że dojechałeś bez problemów.


Kategoria Inne

Geografia dziur i lodowo-śniegowe lęki czyli ustawka Mario

  • DST 51.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 16.54km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lutego 2013 | dodano: 16.02.2013

Umówiony na ustawkę z Mariotruckiem docieram spóźniony a to przez dwa z moich licznych nałogów (spanie i jedzenie). Ale nie jakoś tragicznie na całe szczęście. Robimy małej objazdy. Spod molo na Pogorii 3 jedziemy asfaltem wzdłuż Pogorii 4 do Wojkowic Kościelnych. Dalej przez Karsów wbijamy w teren. I tu mi się lęki włączają na całego. Od grudniowej gleby, kiedy to rozpirzyłem kask nie dość, że nie do końca mi prawe ramię służy, to jeszcze mam lęki przez białym badziewiem pod kołami. Boję się mianowicie, że pod ładnym śnieżkiem będzie skorupa lodu, na której to znowu przyglebię. W związku z tym jadę, jakby to Tomek powiedział, zachowawczo. Innymi słowy wlokę się ciągle w ogonku. Kilka razy też koła sobie jadą jak chcą ale udaje się je opanować i terenowe kawałki odprawić bez upadku.
Na asfaltach mokro więc tu mi się jedzie całkiem ok. Tylko na nowo przychodzi pobierać nauki z zakresu rozmieszczenia dziur w jezdni. Zima niby niezbyt ostra a rzeźnia na asfalcie okrutna. Łatanie asfaltu w naszym klimacie zupełnie się nie sprawdza. Jak to nie jest jednolita, równa nawierzchnia to 100% pewne, że po zimie będzie pobojowisko.
Zakręciwszy trochę terenu wracamy na moment na asfalt i potem znowu w terenowy kawałek po wschodniej stronie Pogorii 4. Po drodze spotykamy Pawła. Chłopaki zachwalają mu właśnie przebyty teren. Po pożegnaniu jedziemy najkrótszą drogą do mola gdzie się żegnamy.
Jadę z Mariuszem jeszcze do Łagiszy i tam on odbija do Będzina a ja na Gródków i do siebie.
W sumie całkiem udane śmiganie. Tylko żeby tego śniegu już nie było. Ale i tak było super.





I link do całej mini galeryi


Kategoria Inne

Nie wiem czy to już koniec opindalania się.

Czwartek, 14 lutego 2013 | dodano: 14.02.2013

Na razie rundka do wsiowego sklepu. Że na 2 km rowerek wyjmować to jakoś tak nie tak to sobie zrobiłem przy okazji mały objazd przez Górę Siewierską, Dąbie-Chrobakowe i Malinowice. Tempo takie by tylko nie zmarznąć i się nie przegrzać. Aura jeszcze nie taka jak lubię więc kręcenie delikatne.
Po drodze wyskoczył mi jakiś mop pod koła i zaczął obszczekiwać. Chyba nawet zębem złapał za but. Baaardzo żałowałem, że nie wziąłem ze sobą gazu bo by mu się dostało. Następnym razem będę przygotowany. Jeszcze też muszę zaopatrzyć się w petardy.


Kategoria Inne

Jasełka?

  • DST 67.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:28
  • VAVG 15.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 stycznia 2013 | dodano: 06.01.2013

3 Króli. Mnie tam to święto ani grzeje ani ziębi ale niektórzy wokół niego wielkie halo robią, niektórzy wielki cyrk a normialni zrobili sobie z tego pretekst by pośmigać z tego powodu na rowerku :-)
Rano na nogi postawił mnie tel od Andiego, że są w Przeczycach (a może to był Preczów) i się w moją stronę wybierają. Zacząłem się zbierać ale jak znowu się z Andim zdzwoniłem to się okazało, że pojechali w stronę Łośnia i właściwie już wracają.
Z kolei dziś Ghostbikers zwołali objazd przy okazji parady 3 Króli w Będzinie. Start miał być spod zamku w Będzinie. Że nie było jeszcze 11:00 to się poturlałem trochę pośmigać po okolicach. Na początek przez Strzyżowice do Rogoźnika. Stamtąd do Wojkowic. Sprawdzam czas i się okazuje, że trochę wąsko z nim. Przez Grodziec lecę do Będzina. Pod Zamkiem już pusto. Spotykam jedynie Domina, który też się nie wyrobił na 12:00. Ruszamy na chybił trafił w stronę Kauflanda. Po drodze znajduje się Czarny Kot, który mówi, że impreza startuje na Koszelewie. Po drodze jeszcze dobija do nas Pan_P. We czterech turlamy się pod kościół na Koszelewie i tam spotykamy resztę rowerowej ekipy i nie tylko. Tłum ludzi. Megafony. 3 Króli na koniach. Ludzie poprzebierani. Jeden wielki cyrk. Rusza piesza parada a my kręcimy swoje po będzińskich peryferiach. Zjeżdżamy się znowu z paradą w centrum Będzina, potem wyprzedzamy wszystkich i jedziemy pod szpkę przy kościele obok Zamku. Tam grochówa, focenie i pogaduchy. Na koniec, za chasłem "Pójdźmy wszyscy do Wisienki" ruszamy do Domu Złego Ghostów. Izobronek, herbatka, zapiekanka, godzinka wesołych rozmów. Robi się coś koło 16:00. Częśc już wybyła. Gozdi89, Waldek i ja też się zbieramy. Odprowadzamy najpierw Waldka na Dańdówkę. Potem z Marcinem jadę do ronda przy Alei Róż gdzie się żegnamy. Dryfuję powoli w stronę mola gdzie czynię kilka foto. Stamtąd przez Zieloną do Preczowa. Po drodze obrazek na pierwsze ofiary spadłego śniegu: dwa autka bęcnięte na awaryjnych czekające albo na lawety albo na policję - niegroźnie bęcnięte na szczęście.
Dalej przez Sarnów jadę do swojej wiochy. Spadły i nieco rozjeżdżony śnieg zaczyna zamarzać. Kilka razy kółka jadą w swoje strony ale udaje się uniknąć gleby, czego nie udało mi się uniknąć po opuszczeniu Wisienki. Za przejazdem na Chemicznej ujeżdża mi koło. Wjechałem pod zbyt ostrym kątem na ośnieżoną szynę tramwajową. Gleba. Na szczęście bez strat.
Do domu dociągam mocno po zachodzie słońca. Ludzie już walczą z odśnieżaniem. Po drodze pojawiło się też na horyzoncie kilka piaskarek ale raczej im nie wróżę sukcesów jeśli dalej będzie sypało. Poza tym ma spaść temperatura w nocy do -5 czyli szklaneczka murowana. Chyba jutro do pracy zbiorkomem :-(

https://plus.google.com/u/0/photos/102199761605115775861/albums/5830407998281685633


Brakuje jeszcze tylko uprzęży z granatami :-]


Inni też przebrani.


Niekoniecznie rowerowo :-p


Króle na konikach.


Jeszcze na Koszelewie.


Potem na Warpiu.


Chwila oddechu po drodze.


Czekamy na maruderów ;-)


Przy stadionie.


Pod dworcem kolejowym - doganiamy paradę.


Tańcował diabeł z aniołem :-]


Aniołom się nie fika.


My już na miejscu a parada jeszcze maszeruje.


Przydziałowa grochówa.


Cykloza przy szopce.


Przez godzinkę zrobiła się niezła zima :-/


Pogoria 3 - molo. Śnieżek dalej podaje.


A zimy nie lubię. Przez ten badziew co dziś sypał.


Kategoria Inne

Jakby się ktoś powiesił

Sobota, 5 stycznia 2013 | dodano: 05.01.2013

Tak wiało.
Głównie z północy ale też i jakby z lekkim zakosami od zachodu. W związku z tym, żeby się nie wykończyć wariant trasy skombinowałem sobie taki, żeby na początku powalczyć z tym wiatrem a potem w miarę możliwości mieć go chociaż z boku, a najlepiej z tyłu. Wyszło tak pół-na-pół.
Na początek wspinaczka do Góry Siewierskiej. Prze chwilę poprzedzają mnie dwaj na szosach ale nie za długo. Na moich oponkach i z sakwą to raczej marne szanse by się im utrzymać na kole. Zwłaszcza pod górę i pod wiatr. Z Góry Siewierskiej kolejno do Twardowic, Siemoni, Sączowa i Ożarowic. Zatrzymuję się na chwilę przy zachodnim krańcu pasa startowego lotniska w Pyrzowicach ale nic się nie dzieje typu starty czy lądowania więc jadę dalej. Jeszcze kawałek i skończy się moja walka z wiatrem. Na Zendku robię zwrot na wschód i mam teraz podmuchy albo z lewej albo lekko od tyłu. Jedzie się już zupełnie inaczej. Momentami wiaterek tak ładnie się ustawia, że w ogóle przestaję go czuć. Robi się nagłe całkiem ciepło i jedzie się zadziwiająco lekko. Ale to tylko takie przerywniki. Ogólnie całą drogę to gdzieś coś podwiewa.
Jadę dalej przez Zadzień do Mierzęcic i Przeczyc. Obok hodowli ryb przemykam w stronę Marcinkowa i Wojkowic Kościelnych. Teraz zwrot na południe wzdłuż Pogorii 4. Dociągam do Marianek i zwrot na zachód do Preczowa. Zaczyna się znowu lekka szarpanina z wiatrem. Przez Sarnów docieram na swoją wiochę i robię wjazd do Lewiatana. Do 50 km brakuje jakieś 1,2 km. Żeby mieć pewność, że nie braknie metra czy dwóch zaginam nieco drogę obok piekarni i wychodzi zakładany na dziś dystans. Nawet z lekką rezerwą.
Trochę samozaparcia trzeba było dziś wykazać, żeby wybyć na rowerek bo generalnie jazda to nieustanna szarpanina z wiatrem. Tyle, że odpuściwszy jazdę wczoraj dziś już nie było mowy by zrobić to samo. Szkoda trochę, że nie było żadnej ustawki ale w sumie solo też się jakoś kręciło.


Kategoria Inne

Do najbliższego Lidl-a

Czwartek, 3 stycznia 2013 | dodano: 03.01.2013

Wczoraj przestudiowałem na ICM-ie prognozę pogody na dziś i wyszło mi, że okno startowo-jazdowe wypadnie tak między 8:00 a 10:00. Tak też i się ustawiłem na wyjazd po zaopatrzenie.
Na początek podjazd w stronę Góry Siewierskiej i zwrot na wschód w stronę Dąbia. Dalej przez Twardowice, podjazd do Mierzęcic-Targoszyc. Tam zwrot w stronę Przeczyc. Obok hodowli ryb skręcam w stronę zbiornika i potem przez Tuliszów do Podwarpia-Hektarów i dalej do Wojkowic Kościelnych. Wbijam na ścieżkę wzdłuż Pogorii 4 i zaczyna się walka z wiatrem. Prędkość marna. Za tamą przeskakuję dzikim przejazdem na Pogorię 3 (dla rozwiania wątpliwości obydwa tory są czynne - to taka dygresja odnośnie ustawki noworocznej) ciągnę do mola. Tam chwila na odpowietrzenie i przez Zieloną wbijam na ścieżkę wzdłuż wału na Czarnej Przemszy. Po drodze zaczyna sypać śnieżek. Dokładnie jak w prognozie stało.
Odbijam ze ścieżki w stronę Teatru Dzieci zagłębia by wpaść do serwisu i zorientować się ile mnie szarpnie tylne kółko do Srebrnej Strzały. Niestety zamknięte jak podejrzewałem, że będzie. Albo jeszcze mają wolne albo inwentaryzacja.
Stamtąd prosto do Lidla. Z pełnymi sakwami wracam przez Łagiszę i Sarnów do domu. Śnieżek zacina w gębę natychmiast jak tylko zrobiłem zwrot w kierunku zachodnim. Generalnie tak 1/3 trasy to w takich sobie warunkach. Wiaterek nie ułatwia ale już wolę go od jakichkolwiek opadów. Niestety woleć sobie można a jechać trzeba w takich warunkach jakie się trafią. Zaś zimowe warunki zwykle są do ... (tu każdy wpisuje co uważa byle negatywnego) i dlatego zimy nie lubię.


Kategoria Inne

Tym razem na południe

  • DST 47.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 19.86km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 stycznia 2013 | dodano: 02.01.2013

Dziś postanowiłem sprawdzić jak to jest z malowaniem asfaltowych ścieżek w parku chorzowskim.
Na starcie, który to nastąpił około 12:20, +1. Dzień szary, bury i ponury ale przynajmniej wieje umiarkowanie i nic nie pada. Ruszam w stronę Wojkowic i Przełajki. Tam też czynię pierwsze foto specjalnie dla Łukasza :-p Wkraczam w strefę wpływów Ruchu Chorzów a ja na plecach mam logo Klubu Rowerowego Cykloza Sosnowiec. Nieco, powiedzmy, prowokujące. O ile jeszcze te wojny kibiców są aktualne.
Dojeżdżam w końcu do parku i wbijam się w jego ścieżki przy wieży telewizyjnej. Robię dużą pętlę focąc to tu, to tam. Potem zawijam jeszcze pod planetarium i wracam pod wieżę. Powrót do domu inną trasą. Jadę do Michałkowic i dalej prosto do Wojkowic i Bobrownik. Przez tamę na Rogoźniku i asfaltem wzdłuż zbiornika do Góry Siewierskiej. Stamtąd zjeżdżam do Strzyżowic i do domu.
Jechało się w sumie nieźle ale zawsze jest jakieś ale. Mogło być cieplej. Mogło być słoneczko. Mogło być ogólnie przyjemniej. Innymi słowy zima, której nie lubię. Podobno dziś nasza Matka Ziemia jest najbliżej słońca w ciągu swojego rocznego obiegu. Ni cholery tego nie było czuć. Może następnym razem ;-)

Link do galerii


Info na wjeździe kto tu rządzi i kogo łowi ;-) Latem pewnie mniej się w oczy rzuca.


Prawie uwierzyłem w to hasło. Prawie. Gdyby nie to co pod nim.


Wieża telewizyjna.


Kilka graffiti po drodze. Szkoda, że kibic Ruchu nie uszanował czyjejś pracy. Obok miał mnóstwo wolnego miejsca na wyrażenie swojego przywiązania dla klubu.


Tak patrzyłem na niektóre z tych malunków i naszła mnie refleksja, że to mnie się wydawało, że mam wyobraźnię... ;-)


Coś dla Morsa ;-)


I w końcu znalazłem ten pomalowany asfalt. Na szczęście tylko odcinki. Ale i tak pomysł z kategorii hm... oryginalnych?


Tak się zastanawiałem, czy to miejsce poboru "amunicji" przed rozgrywkami. Stadion minąłem chwilę wcześniej więc trochę by to pasowało ;-)


Stacja kolejki linowej.


Ostatnie foto i do domu - Planetarium.


Kategoria Inne

50/50

  • DST 56.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.67km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 stycznia 2013 | dodano: 01.01.2013

Dlaczego 50/50? Najlepiej to poczytać na Forum Ghostbikers. Generalnie ustawka noworoczna dla tych co nie polegli ze szczętem na Sylwestra.
Wyruszyłem o 12:00 by zjawić się na starcie pod Zamkiem w Będzinie bez opóźnień. Jestem jako jeden z pierwszych. Powoli zjawia się reszta ekipy. Dajemy tradycyjnie kwadrans akademicki, który przedłuża się jeszcze o serwis kapcia. Ruszamy na objazd około 13:00. Na początek wałami Czarnej Przemszy w stronę Zielonej. Wały nieco "mlaskate", momentami nieźle leci błoto spod kół. Dotarłszy do pierwszego punktu kierujemy się ku Pogorii 4. Objeżdżamy ją od wschodu (terenem) i wracamy stroną zachodnią (ścieżką asfaltową). Trochę innych zawodników po drodze ale generalnie ruch nie za wielki. Wykończywszy pętelkę wokół P4 przerzucamy się na Pogorię 3 i jedziemy na molo, gdzie fota końcowa i rozjeżdżamy się w swoje strony. Eskortujemy we dwóch Olę do Sosnowca. Potem eskorta sam się odstawia do Czeladzi skąd już solo przez Wojkowice jadę do siebie.
Pogoda zupełnie jak nie styczniowa. Trochę wiaterku ale za to rekompensowanego przez dodatnią temperaturę i słoneczko.
Zimy nie lubię ale jakby taka miała być cała... hm... może bym się i do niej przekonał.

Link do galerii z dziś


Ekipa się zbiera, serwisuje...


Nadciąga rodzynek :-)


Przedarliśmy się przez rozmiękły wał na Czarnej Przemszy.


Uderzamy w stronę terenu na Pogorii 4.


Jedzie się super.


Uhahana gęba :-) Aż trudno uwierzyć, że Ci ludzie balowali do czwartej nad ranem.


Robredo żegna się z nami. Człowiek-Ciężka-Noga. Pewnie już miał dość naszego ślimaczego tempa ;-)


Ostatnie foto przy molo na Pogorii 3.


I podsumowanie mojego rowerowego dnia wg GPS-a.


Kategoria Inne

Na wykończenie roku + podsumowanie

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 | dodano: 31.12.2012

Start przy +5 trochę po 14:00. Bez kombinowania wielkiego podjazd w stronę Góry Siewierskiej, skręt na Dąbie i dalej Twardowice. Stamtąd do Przeczyc i Wojkowic Kościelnych. Dalej wzdłuż Pogorii 4, przeskok na Pogorię 3, przez Zieloną, Łagiszę i Gródków do domu.
Zanim zaszło było ładne słoneczko. Ale też trzeba było się trochę z wiatrem naszarpać. Mimo wszystko jechało się całkiem przyjemnie. Generalnie pustawo. Pewnie wszyscy już ostrzą pazury na nocne zabawy :-)

Podsumowanie roku 2012
Różne rzeczy się działy związane z rowerem.
Wyprawa nad morze, 5 dni w Beskidzie Niskim, mnóstwo wycieczek jednodniowych, ustawek i solowego jeżdżenia. W sumie dało to ponad 14 tys. km świetnej zabawy na dwóch kołach w towarzystwie wspaniałych ludzi.
Nieco zorientowałem się w swoich możliwościach i na tej podstawie rodzą się nowe pomysły na przyszły rok. Te pomysły oraz planowane wypady klubowe sprawią, jeśli wszystkie się zrealizują, że przyszły rok może być conajmniej tak samo udany jak obecny.
Muszę tylko pohamować dziki pęd do kasowania kasków :-]


Kategoria Inne

Rundka po kaski

Czwartek, 27 grudnia 2012 | dodano: 27.12.2012

Zbieram się o 14. +5 na termometrze. Na początek czyszczenie rowerka po wczorajszym wypadzie z Mariuszem. Potem smarowanie. W trakcie pokapuje. Pod koniec się rozpędza. Rowerek chowam i idę wszamać obiadek. Robi się po 15:00 ale za to rozpogadza się choć wiatr ciągle obecny.
Na początek do Będzina, do serwisu rowerowego. Jak podejrzewałem, pozamykany na głucho. Bez kombinowania stawiam na pewniaka i jadę do Decathlonu w Sosnowcu. Tam nabywam dwa kaski.


Ten jako podstawowy.


Ten jako zapas.

Może trochę przesadzam ale w tym roku skasowałem już dwa. Teraz bez skorupki na głowie to mi się jakoś tak dziwnie jeździ.
Po udanym zakupie, w nowym kasku, jadę przez Dąbrowę Górniczą - Mydlice, do Będzina (Ksawera) i dalej koło targu. Stamtąd do Łagiszy, Sarnowa i do domu z małym stopem w sklepie.
Po drodze różne obrazki. Jak zwykle świry za kierownicą które myślą, że jak będą szybsi o 0,5 sekundy to wygrają dłuższe życie.
W Łagiszy ładnie prezentował się Księżyc na tle oświetlonej elektrowni. Próbowałem zdjęcia robić ale nie miałem statywu a z ręki czy prowizorycznej podpórki nie wyszło nic wartego uwagi.
Pod gimnazjum w Psarach mijam lawetę ze skasowanym Tico. Z przodu po prawej ma zmasakrowane dokumentnie. Można powiedzieć, szczęście w nieszczęściu.
Poza tym całkiem przyjemna jazda wieczorno-nocna pomimo zawiewającego wiatru i mokrych dróg. Zanosi się na to, że jak pogoda się sprawdzi, to jutro rano będzie zdradliwa szklaneczka.


Kategoria Inne