limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:18056.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.75%)
Czas w ruchu:1011:28
Średnia prędkość:17.85 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:569
Średnio na aktywność:31.73 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Do brata i z Avacsem

  • DST 51.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:31
  • VAVG 20.26km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 grudnia 2013 | dodano: 28.12.2013

Dzień rowerowy zacząłem raczej późno od, powiedzmy, czyszczenia i smarowania. Jednak po tej operacji rower dalej wyglądał jak po kąpieli błotnej ale za to amorek i przerzutki z łańcuchem chodziły jakby płynniej. Po tejże czynności ruszam do brata na budowę zobaczyć gdzie to będzie mieszkał. Jeszcze sporo do zrobienia ale chałupka robi bardzo dobre wrażenie i podziwiam go za to, że się zawziął i systematycznie realizuje wytyczony cel. Mnie jakoś takiego zacięcia brakuje.

Nim wyjechałem zadzwonił do mnie Rysiek z pytaniem czy mam jakieś plany rowerowe bo wybiera się w stronę Pogorii. Umówiliśmy się, że jak będę od brata wybywał to drynkę i się dogadamy. Tak też uczyniłem jak dotarłem do Pogorii 4 od strony Wojkowic Kościelnych i dogadujemy się, że spotkamy się gdzieś po drodze na ścieżce. Włączam młynki i raczej żwawo kręcę w stronę Pogorii 3. Z Ryśkiem spotykamy się na Mariankach. Powitanie i już spokojnie kręcimy w stronę mniej więcej Dorotki. Kolejno przez Preczów, Łagiszę, Gródków, Grodziec i Czeladź na Przełajkę. Większość tej drogi terenem żeby można było jechać spokojnie i pogadać. Dawno nie było okazji razem pokręcić więc i się trochę nazbierało nowinek, którymi chcieliśmy się wymienić :-) Na Przełajce jeszcze też chwilę rozmawiamy ale, że zaczęło już słońce powoli zachodzić i chłodek się wzmagał pożegnaliśmy się w końcu. Rysiek w lewo, ja w prawo. Przez Wojkowice i Strzyżowice docieram do domu.

Fajnie było się zobaczyć i kawałek pokręcić wspólnie. Rychu, dzięki za pamięć i tela :-)


Kategoria Inne

Nocne kółko z Frey-em

  • DST 68.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 24.73km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 listopada 2013 | dodano: 16.11.2013

Cały dzień nie mogłem się jakoś zmobilizować i wyjechać na rowerek. Wszystko przez ten szary dywan chmur. Jednak jakoś tak koło 16:00 zaczęło mnie już nieco nosić. Doszedłem do wniosku, że w nocy tych chmur nie będzie widać i w związku z tym powinno się jechać całkiem ok. Popełniłem wpis na forum Ghostbikers z propozycją nocnego śmigania. Jak podejrzewałem chęć na to przedsięwzięcie wyraził Frey. Umówiliśmy się pod Zamkiem w Będzinie.
Ruszyłem nieco wcześniej nieco zaginając dojazd przez lasek grodziecki i Zamkowe. Rafała zastałem już na miejscu. Pogadaliśmy chwilę dłuższą dając nieco rezerwy czasowej ewentualnym spóźnialskim. Jednak nikt więcej się nie pojawił i o 20:10 ruszyliśmy na objazd.
Spod Zamku pojechaliśmy w stronę Sosnowca. Przez Pogoń, Centrum i Milowice wjechaliśmy do Katowic. Przebiwszy się przez Katowice wypadamy na "79" i wjeżdżamy nią do Chorzowa i potem dalej do Bytomia. W Bytomiu też bez postojów. Jedziemy dalej do Piekar Śląskich i dalej do Wojkowic. Reszta to już droga prosta przez Grodziec do Będzina. Rozstajemy się przy targu. Licznik pokazuje 58 km przy średniej 25,4km/h. Biorąc pod uwagę, że ciut ponad 8km to był mój dojazd do Zamku to wspólnie zrobiliśmy około 50 km ze średnią ponad 25km/h. Całkiem nieźle jak na jazdę nocną i w listopadzie przy takich sobie temperaturach. Bardzo fajnie się śmigało.
Po pożegnaniu już nieco delikatniej wracam przez Łagiszę i Sarnów. 65 km przejechane bez żadnych sensacji i we własnej wiosce spotykam dopiero jakiegoś napranego idiotę, który usiłuje mi pod koła wskoczyć i straszyć.
Generalnie jednak bardzo udane nocne kręcenie. Dzięki, Rafale, za wspólne kółeczko. Jak pogoda pozwoli to jestem za tym, by taką imprezę powtórzyć.


Kategoria Inne

Inwentaryzacja + eksploracja

  • DST 27.00km
  • Teren 17.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 14.46km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 listopada 2013 | dodano: 10.11.2013

Wczoraj miałem twardy plan wyjechać o świcie i pojeździć do 11:00 czyli zmieścić się przed deszczami ale nic z tego nie wyszło.
Wieczorem dostałem info od Jadwigi, że dziś ustawka do Siewierza z żarciem w tle ale nie skorzystałem pomimo tego, że start dość późny bo o 12:00. Dziś miałem ochotę pokręcić się solo.
Objazd tak jak w temacie czyli objazd starych, trochę już czasu nie jeżdżonych ścieżek i wjeżdżanie w takie, którymi jeszcze nie jechałem. I jedno, i drugie nadzwyczaj udane. Pobabrałem się trochę w błotku, pokopałem w mokrym piasku, było nawet jeżdżenie przez bród i trochę innych atrakcji.
Start późno bo po 14:00. Kolejno wertepki w Strzyżowicach. Wertepki w Wojkowicach z zakończeniem w Grodźcu przy nitowanej wieży, którą Olo chciał na ostatniej ustawce jeszcze zahaczyć ale nam się czas i pogoda rozsypały.
Potem asfaltami do Wojkowic gdzie dalej wertepki do Rogoźnika. Wertepkami do Góry Siewierskiej. Miałem nadzieję trafić na jaskinię triasową (tak to opisane gdzieś widziałem) ale się nie pofarciło. Nie miałem dokładnych namiarów GPS a teren tam raczej dość spory, dziurawy i częściowo lesisty. Za to odkryłem, że ktoś tam pobudował całkiem sporo ścieżek zjazdowych z wirażami, rampami do skakania itp. Krzyśki pewnie byłyby zainteresowane :-)
W Górze Siewierskiej kończę przygodę z wertepami z racji tego, że robi się szarówka. Asfaltami sprawnie (bo z górki) zjeżdżam do domu.
Trochę żałuję, że się wcześniej nie zebrałem bo pogoda była super. +10 i słoneczko. Może jutro dalsza inwentaryzacja? Hm... Muszę się zastanowić. Ale generalnie jesień, zwłaszcza słoneczna, jest dobra do takiej roboty bo ścieżki lepiej widać kiedy nie są zarośnięte chaszczami. Jedyny mankament, to fakt, że jest ślisko i podjazdy nędznie idą kiedy koło na mokrych liściach i błocie ucieka.

Link do pełnej galerii


Jedna z inwentaryzowanych ścieżek.


W słoneczku kolorki jeszcze nie wydają się takie bure.


Wieża naprzeciw dawnej kopalni "Grodziec".


Poligon do paintball-a obok dawnej kopalni "Jowisz" w Wojkowicach.


Jeszcze raz przeczytaj uważnie :-P Wcale nie "Szkop w okopach" ;-)


A kiedy słońce przestaje oświetlać kolorki robią się zdecydowanie szare. Rogoźnik.


Tak mnie już któryś raz z kolei zastanawiają te ruiny przy Rogoźniku. Olo? Masz jakieś info co to może być?


Kategoria Inne

Tour De Senior

  • DST 58.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 16.65km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 sierpnia 2013 | dodano: 24.08.2013
Uczestnicy

Na dziś klubem obstawiamy imprezę rowerową pod tytułem Tour De Senior.
Zaplanowałem sobie start o 12:00. Coś po 10:00 zadzwonił Paweł, że jest w okolicach Mierzęcic i będzie po mojej wiosce jechał. Uzgadniamy miejsce spotkania i przed 12:00 ruszamy wspólnie do Sosnowca przez Wojkowice, Czeladź, Milowice (tu kawałek czerwonym szlakiem do Stawików) i dalej pod Urząd Miasta.
Na miejscu już trochę naszych, całkiem sporo seniorów i nie tylko oraz nieco przygodnych obserwatorów. Przemówienia, focenie i ruszamy.
Przejazd generalnie trasą objechaną w czwartek. Tempo spacerowe, choć dla niektórych osób i ono było trudne. Generalnie jechałem w ogonku więc zdecydowanie wolno. Ktoś jednak musiał obstawiać koniec by było wiadomo czy wszyscy przejechali. Zresztą nie tylko ja jechałem w końcówce. Towarzyszył nam też Policjant na rowerze.
Po drodze tradycyjnie Darek wytwarza glebę, czyli jakość i tradycja imprez rowerowych jest kultywowana. Niedługo potem kontynuując praktykowanie tradycji dołączam ja z kapciem. Peleton jedzie dalej a ja po serwisie doganiam go w Parku Sieleckim gdzie już wszyscy razem jedziemy na górkę środulską. Tam meta, oklaski nawet dla tych ostatnich i można się ustawić w kolejce do grilla oraz po pamiątkowe gadżety.
Potem jest trochę opindalania. Czas sobie płynie. My sobie gadamy. W końcu robi się coś po 16:00. Ponieważ nasza rola zakończona i nikt nie ma jakiegoś konstruktywnego pomysłu co by tu zrobić jeszcze na rowerze żegnam się i ruszam do domu.
Na początek w stronę Placu Papieskiego i dalej wertepkami pod PKM i dalej do Dąbrowy Górniczej. Stamtąd na Zieloną i wertepkami przez Łagiszę do Gródkowa. W domu zabieram sakwę i jeszcze kółeczko do wsiowego Lewiatana.
W sumie dobry dzień do jeżdżenia i spokojnie można było więcej zrobić ale jakoś tak mi się nie chciało szukać do tego okazji. Za to może jutro sobie odbiję. Ola robi ustawkę :-D

Pełna galeria


Obstawa.


Wspólne foto zrobione. Czas dosiąść rumaków.


Stawiki.


W Parku Sieleckim.


I meta na Środuli.


W drodze powrotnej wyprzedzam rowerzystę na poziomym.


Kategoria Inne

Zaopatrzeniowo

  • DST 45.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 20.30km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 sierpnia 2013 | dodano: 03.08.2013

W drogę startuję przed 12:00. Na początek kolba.pl i gadżety wyjazdowe. Oczywiście nie najkrótszą drogą tylko przez Strzyżowice i Wojkowice. Potem do M1 w Czeladzi po nowy futerał na aparat. Zakosami na Zieloną sprawdzić, czy ktoś tam ze znajomych warty pod parasolami nie pełni ale pusto. Podjeżdżam na Pogorię 3 w tymże samym celu. Narodu ćma. Na plaży gęsto. W knajpie warty też brak. Pewnie dziś wszyscy walczą u MOniki na BikeOriencie. Wracam na Zieloną. Zimny Radlerek i zakosami przez Preczów, Dąbie-Chrobakowe, Malinowice do domu po sakwy i jeszcze kółeczko do wsiowego Lewiatana.
Przyjemne ciepło. Super się jeździło.


Kategoria Inne

Pierwszy Świętojański Bieg Trzeźwości w Mysłowicach

  • DST 57.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 19.21km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano: 23.06.2013
Uczestnicy

Na Piątkowym spotkaniu Cyklozy Andrzej wrzucił nam temat obstawiania biegu w Mysłowicach. Namawiać nas nie musiał i w sobotę pojechaliśmy zrobić wizję lokalną.
Dziś wszystko na żywo.
Na początek jadę do Mysłowic na spotkanie "obstawiaczy". Umówiliśmy się na stacji BP. Kiedy zjawiam się na miejscu już kilka osób czeka. Szybko zjawiają się też pozostali. Ostatnie sprawy organizacyjne, oklejanie kamizelek info "Służba porządkowa", pobieramy taśmy i rozjeżdżamy się na posterunki.
Parkuję na wyznaczonym miejscu. Do startu jest jeszcze sporo czasu. Na horyzoncie zaś wisi sobie chmura, która wcale dobrze nie wygląda. Jakieś 30 min. przed startem zaczyna pokapywać i potem solidnie padać. Deszcz ustaje jednak przed 18:00 i biegacze ruszają. Mój posterunek jest trzeci lub czwarty z kolei i cała grupa zjawia się dość szybko. Kiedy ostatni z zawodników mija mnie, zwijam taśmę i pędzę w stronę końca trasy. Przy BP ustawiam się na wolcie pod most bo okazuje się, że jednak druga osoba jest potrzebna by kierowcy wiedzieli, że nie ma przejazdu. Kilku osobom muszę udzielić wyjaśnienia co się dziele ale generalnie, pomimo zdenerwowania obywa się bez przykrych scen.
Po 19:00 ostatnia osoba wbiega pod przejście i nasza rola się kończy. Zwijamy taśmy i jedziemy na metę. Tam czekamy na ostatnich zawodników a potem jedziemy pd halę sportową. Dziękujemy sobie wzajemnie za współpracę i żegnamy kolegów z Mysłowic. Ruszamy do Sosnowca. Tam długa chwila posiedzenia z toastem za wczoraj narodzoną wnuczkę Maćka. Oby jej zdrowie i szczęście w życiu dopisywało :-)
Rozjeżdżamy się po 21:00. Z Marcinem różnymi zakosami jedziemy na molo przy Pogorii 3. Jest już ciemno. Żegnamy się i ruszam wzdłuż zbiornika w stronę Pogorii 4. Daleko nie ujeżdżam. W trakcie młynkowania czuję, że z tyłu coś za miękko jest. Kapeć. Ładnie. Dawno już serwisu po ciemku nie robiłem. Na szczęście czołówka spełnia swoje zadanie i dobrze służy przy tej operacji. Pod koniec serwisu zjawia się Marcin, który zdecydował się zrobić jednak kółeczko wokół P3.
Kończę robotę, żegnamy się jeszcze raz i już bez przygód, przez Preczów i Sarnów docieram do domu.

Link do pełnej galerii


Obstawiacze na rowerach.


Z tej chmury w końcu spadł deszcz.


Biegacze ruszyli punktualnie.


Mój punkt minęli szybko dość zwartą grupą. Zwijam się i jadę wspomagać dalsze miejsca.


Potem długo nie było czasu na focenie i dopiero na mecie kontrolne foto. Biegacze jeszcze ściągali.


Potem jeszcze "obstawiacze" jadą pod halę sportową. I tu focenie się kończy choć jazda jeszcze nie.


Kategoria Inne

Powitanie Waldka po Gruzji i popołudnie w Mysłowicach

  • DST 99.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 18.68km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 czerwca 2013 | dodano: 22.06.2013
Uczestnicy

Plan na dziś, to zaskoczyć Waldka na lotnisku powitaniem a po południu przejechać trasę biegu w Mysłowicach i ustalić gdzie, kto stoi jako obstawa.
Tak więc rano pobudka przed 6:00 by coś wszamać i przygotować się do jazdy i potem raczej szybki przejazd pod sam terminal w Pyrzowicach. Trochę się pokiełbasiło bo Darek z Marcinem zrobili objazd lotniska od północy. Zdzwoniłem się z nimi jak już byłem na miejscu i powiedzieli, że jakiś samolot lądował. Że Waldkowy miał być później to sobie zakotwiczyłem na parkingu i wypatrywałem lądującej maszyny.
Przed 8:00 dzwoni Darek i okazuje się, że samolot przyleciał wcześniej, oni Waldka już przywitali (to on ich zauważył, dzięki temu powitanie wypaliło w ogóle). Dojeżdżam i witam się z naszym zdobywcą Gruzji. Chłopakom już udało się namówić Waldka żeby poskładał rower do kupy i pojechał na nim do domu w naszej eskorcie.
Tak więc na początek puzzle. Przy okazji Waldek opowiada jak było. Widać, że jest zadowolony. Przygód miał sporo i same pozytywne (choć niektóre z dreszczykiem). Czas leci szybko, robota też. W końcu ruszamy. Tym razem bez wyginania trasy jedziemy przez Mierzęcice, Przeczyce do Wojkowic Kościelnych. Tam wzdłuż zachodniego brzegu Pogorii 4 do knajpki na powitalnego browara i kolejną porcję opowieści. W drodze zresztą też cięgle wypytujemy.
Jadę jeszcze z chłopakami do budynków RZGW i żegnam się z Waldkiem. Marcin i Darek eskortują go dalej. Sam wracam przez Preczów i Sarnów do domu.
Wszamawszy, dokimawszy zbieram się na rowerek ponownie przed 16:00.
Na niebie dywan chmur i grzmoty ale umówiony na 16:30 ignoruję spektakl i przez Będzin jadę do Sosnowca pod fontannę przy PTTK. W Będzinie zaczyna pokapywać. Na początek niegroźnie. Jednak już w Sosnowcu (Pogoni) deszczyk robi się konkretniejszy i na miejsce dojeżdżam (goniony przez Adriana) nieco przemoczony.
Zakotwiczamy na trochę w PTTK-u czekając aż się uspokoi na zewnątrz.
W międzyczasie robię serwis sakwy. Urwał się jeden z nitów mocujących listwę z hakami. Przydają się wożone z narzędziami śrubki.
W piątkę jedziemy na spóźnione spotkanie w Mysłowicach i tam robimy objazd trasy na bieg. Tempo spacerowe, z przystankami więc kilometraż słaby i czas też ale nie o to tym razem chodzi.
Po drodze chłopaki wkręcają się na strzemiennego na imprezę u kuzynki Pawła (nigdy im dość ;-p). Potem już bez kombinowania wracamy powoli się dzieląc. Najdłużej jadę z Mackiem i żegnam się z nim na światłach pod jego blokiem. Sam dalej przez Czeladź, Wojkowice i Strzyżowice do domu - żeby nie wracać przez Pogorie i Będzin bo tam już dziś byłem ;-)

Link do galerii


Tak sobie czekam na parkingu aż samolot przyleci...


A on już dawno przyleciał, Waldek już prawie do domu ruszył jak się z chłopakami spotkał.


Zaczęło się składanie rowerka i opowieści.


Zbędny balast jedzie samochodem do Sosnowca.


A my, poskładawszy Waldkowego rumaka, o własnych siłach.


Zbiorcze foto pożegnalne na lotnisku :-)


Chwila przy sklepie na powitalnego browara.


A potem już przeskok na popołudniowy objazd w Mysłowicach.


Mam nadzieję, że jutro wszystko uda się bez problemów. Z pogodą włącznie.


Kategoria Inne

Śmiganie z ekipą z Jaworzna po Ich terenie :-)

  • DST 125.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:59
  • VAVG 17.90km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 kwietnia 2013 | dodano: 14.04.2013

O dniu dzisiejszym, tzn. tym co w Jaworznie się ma dziać, dowiedziałem się na wczorajszej imprezie klubowej od Waldka. Umówiliśmy się w Sosnowcu-Niwce pod kościołem o 9:00. Start o 7:45. Planowałem 15 min. wcześniej ale wyszła tradycyjna obsuwa przy przedstartowym guzdraniu. Myślałem, że się spóźnię bo jakoś tak sobie policzyłem, że mam na miejsce zbiórki tyle kilometrów, że 1,5h to będzie tyle, ile trzeba by dojechać. Okazało się, że dało się w 45 min. Na miejscu zbiórki zjawiam się prawie pierwszy. W sumie jest nas siedmiu i kilka minut po 9 ruszamy do Jaworzna.
Fajnie jest dla odmiany robić za uczestnika i nie martwić się o trasę itp. Jedzie się bardzo dobrze. Przyświeca słoneczko. Czasem coś powieje ale generalnie pogoda do jazdy super. Docieramy na miejsce zbiórki w Jaworznie znów nieco przed czasem i witamy się z organizatorami przejazdu. Nie bardzo wiem, pod jakim szyldem ten zjazd bo detale były na fb, którego unikam jak ognia. Ale w sumie szyld jest nieistotny. Ważne, że zapowiada się niezła jazda. Trasa planowana to coś koło 50 km wokół Jaworzna. Częściowo terenem. Kilka minut po 10:00 jest nas ponad 25 osób. Ruszamy. Gdzie dokładnie byłem, to nie wiem, bo nie musiałem wiedzieć. Jedyne co istotne, to nie zgubić grupy a tam zawsze ktoś wiedział, gdzie jechać :-) I takeśmy się bujali wokół Jaworzna. Pamiętam, że było kilka zbiorników (Baza nurków i Sosina m. in.), były odcinki czarnego szlaku jak i inne bezdroża. Było też trochę asfaltów. W sumie wyszło fajne kółeczko. W terenie nieco błotka ale nie jakiegoś tragicznego. Tylko w jednym miejscu trafiliśmy na większe bagienko. Tempo ładne i równe. Widoki nieco bure, bo jeszcze roślinki nie odkryły, że wiosna, ale mimo wszystko przyciągające oko.
Całe kółeczko, wliczając kilka dłuższych i krótszych postojów, zajęło nam czas mniej więcej do 15:00. Na zakończenie podziękowaliśmy prowadzącym za przewodnictwo i z zapowiedzią ponownych wspólnych przejazdów pożegnaliśmy się. Ruszamy w stronę Sosnowca po drodze robiąc postój Mac-u. Potem szybciutki sprincik na Niwkę, gdzie się żegnamy. Ja z Waldkiem bocznymi drogami jedziemy pod Dańdówkę, gdzie się żegnamy. Wertepkami od Dańdówki rzeźbię do PKM-u. Potem dalej do Dąbrowy Górniczej. Dalej asfaltem na molo przy Pogorii 3 i wzdłuż zbiornika w stronę Pogorii 4. Przejazd nad tamą na P4 już otwarty. Ludzi jak mrówków: piesi, rolkarze, rowerzyści. Trzeba będzie zacząć unikać tych terenów bo trochę tam za gęsto. Dalej przez Preczów i Sarnów do domu. W Sarnowie, przed światłami, trzech młodzianów mnie wyprzedza. Sobie pomyślałem, a co tam. Ale jak przejechałem na drugą stronę "jedynki" tak mi się "ścigant" włączył, rozpędziłem się i pomknąłem ile jeszcze się dało po tych 120 km, co to je już miałem w nogach. Spory kawałek byli z tyłu. Dopiero na podjeździe pod gimnazjum w Psarach jeden mi wsiadł na koło i bujał się za mną aż do Lewiatana, gdzie zjechałem na mini zakupy. Nie wiem ile dziś przejechali, ale chyba jeszcze muszą potrenować deczko ;-) Ciekawe, czy po 120km dali by radę się pościgać. Mnie już trochę pary brakowało ze względu na ochładzające się przed zachodem słońca powietrze. Ciężko mi było się rozpędzić powyżej 35km/h. Zwłaszcza, że na tyle terenowa oponka.
W domu po 19:00 ale za to baaardzo zadowolony. Chyba pierwsza w tym roku tak prześmigana niedziela.


Na razie mapka.


Słit focia w drodze z Niwki do Jaworzna.


Jaworznicka Grupa Uderzeniowa w trakcie formacji :-)


W trasie lekko nie było.


Baza Nurków.


Na Sosinie dłuższa przerwa regeneracyjno-integracyjna.


Błota przebędziemy, kółeczko zamkniemy.


Latarnia... hmm... morska?


Z objazdu będzie też filmik na YT. Jak się do linka dorwę, to też tu wkleję.


Pierwszy patriota, którego w tym roku widziałem.


Najwyższy punkt, jaki dziś udało nam się objechać.


Ekipa, która domknęła kółeczko wokół Jaworzna. Nie wszystkim to niestety było dane.


Podsumowanie mojego dzisiejszego, bardzo udanego, dnia rowerowego.

I jeszcze link do pełnej galerii.


Kategoria Inne

III Wiosenny Zlot Rowerowy - Oficjalne rozpoczęcie sezonu

  • DST 49.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 16.99km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 kwietnia 2013 | dodano: 13.04.2013

Dziś oficjalne, klubowe rozpoczęcie sezonu.
Rano szybka przekładka kasety na drugie koło i start na miejsce zbiórki. Od Będzina zaczyna padać i tak aż do lądowania w Sosnowcu. Potem tak przestaje, zaczyna, przestaje, zaczyna... Na placu przy fontannie już całkiem niezła ekipa. W sumie zjawiło się ponad 60 osób. I wyglądało na to, że nikomu nie przeszkadza jąkający się deszczyk. Trochę spraw organizacyjnych i ruszamy. Kilkunastokilometrowy objazd po Sosnowcu kończy się na górce narciarskiej na Środuli (dla zainteresowanych link do mapki). Ale to jeszcze nie koniec atrakcji. Na początek konkurs w rzucie siodełkiem rowerowym (ze sztycą) na odległość. Chętnych sporo i chwilkę trwa nim zostaje wyłoniony zwycięzca. Następnie walczymy w przeciąganiu liny. Z dwóch zgłoszonych zespołów (Cyklozy i grupy z Gliwic) zwycięstwo odnoszą goście. Trzeba im przyznać, że mają parę w łapach. Przerwa na wręczenie nagród (zasponsorowanych m. in. przez Rowerową Norkę) za pierwsze dwie konkurencje. W końcu trzecia konkurencja - zmiana dętki na czas. Zawodników trzech, tyleż technik a zwycięzca z Katowic.
Na zlocie zjawił się też właściciel kolekcji rowerów właściwie już zabytkowych. Przywiózł 4 z posiadanych 26 egzemplarzy aby nam je zaprezentować. Wszystkie 100% technicznie sprawne przy czym niektóre z nich przedwojenne. I na dodatek z opowieści właściciela to udało mu się na jednym z nich wziąć nawet udział w kilku wyścigach MTB i ukończyć je wcale nie na ostatnim miejscu. Zadziwiające.
Czwarta z zaplanowanych konkurencji - konkurs wiedzy o Sosnowcu - niestety się nie odbyła. Nie było chętnych (albo odważnych) podjąć wyzwanie ;-)
Cała impreza zakończyła się po 14:00. Pakowanie, sprzątanie i się rozjeżdżamy.
Z Panem_P jadę na Pogoń i potem dalej już solo przez Czeladź i Wojkowice do domu. Po drodze lekki deszczyk w Czeladzi.

Link do galerii z dnia dzisiejszego


Rzut siodełkiem mistrza konkurencji.


Ten niezwycięski ale bardzo efektowny w wykonaniu Waldka.


Koledzy z Katowic.


Rowerek z 1938 roku objeżdżany przez jego Właściciela.


Rower z przerzutką w supporcie.


Mistrz rzutu siodełkiem i jego dwaj najgroźniejsi konkurenci.


Zwycięska Szóstka w przeciąganiu liny.


Koledzy Darek i Waldek podziwiają jeden z zabytkowych rowerków. Widoczna na zdjęciu tabliczka to tablica rejestracyjna roweru. Pomyślelibyście, że coś takiegoś kiedyś było?


Zwycięzca konkurencji zmiany dętki wraz z nagrodą ufundowaną przez Rowerową Norkę.


Ostatnie foto i rozjazd.


Kategoria Inne

Integracja BS vol. 2

  • DST 72.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 18.31km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 marca 2013 | dodano: 17.03.2013

Dzisiejsza integracja BS odbyła się na nieco większą skalę. Wczoraj Łukasz mówił mi, że ma w planach przejechać w niedzielę przez Rudę Śląską, Świętochłowice, Chorzów, Katowice i jeszcze kilka innych miast. Jako, że tamte tereny są mi znane raczej słabo wpadłem na pomysł, żeby zapytać amigę czy byłby skłonny popracować jako przewodnik. Szybki telefon i pomysł zostaje podchwycony odniosłem wrażenie, że z entuzjazmem :-) Amiga mówi, że umówił się wstępnie na jeżdżenie z djk71 ale celu jeszcze nie sprecyzowali więc propozycja jest sensowna.
Wymiana numerów telefonów i kilkanaście minut później sprawa dograna.
Tak więc dziś wybywam z domu mniej więcej o 8:45. Przez Strzyżowice i Rogoźnik jadę do Wojkowic i stamtąd prostą drogę pod wieżę telewizyjną w Bytkowie skąd nawiązuję łączność żeby rozeznać się w sytuacji gdzie jesteśmy. Okazało się, że Darkowie przejęli przewodnictwo w Zabrzu i zbliżają się do Chorzowa. Ustalamy, że spotkamy się niedaleko stadionu czyli muszę jeszcze kawałek podciągnąć.
Ustawiam się na światłach i czekam susząc się w słoneczku. W końcu są! Jadą od strony Bytomia. Powitanie i jedziemy dalej. Kilka zawijasów po parku chorzowskim, pętelka po Siemianowicach Śląskich i żegnamy się z Darkami. My z Łukaszem do centrum Katowic a oni w swoją stronę.
W Katowicach przegapiam zjazd na ścieżkę w stronę 3 Stawów i w efekcie ciśniemy pod wiatr asfaltami do Mysłowic. Docieramy tam bez specjalnych problemów i zakotwiczamy w pizzerii na rynku by wciągnąć nieco kalorii i przy okazji nieco porozmawiać.
Zakończywszy futrunek kierujemy się na Sosnowiec i dalej do Dąbrowy Górniczej. Pod pomnikiem Jimmy Hendrix-a foto, pętelka po Dąbrowie i jedziemy na hm... "dworzec kolejowy". Okazuje się, że pociąg jest za niecałe 10 min. Czyli przypadkiem wyszło idealnie. Łukasz kupuje bilet do Zawiercia, skąd zamierza jechać rowerkiem do Częstochowy. Na peronie jeszcze kilka foto i chwila rozmowy. Nadjeżdża pociąg. Żegnamy się. Łukasz pakuje rower do pociągu i odjeżdża.
Ja uskuteczniam powrót przez Zieloną, Preczów i Sarnów. Od świateł w Sarnowie ustawiam się za parą na mtb i w słusznych 30+ km/h podciągam się za nimi do domu. Kimkolwiek byliście, jeśli czytacie, to dzięki :-) Przepraszam, że nie "dałem koła" ale takie fajne tempo daliście, że nie chciałem tego psuć jakąś niepotrzebną szarpaniną. A poza tym już miałem w nogach nieco ponad 60km.



Link do galerii z dzisiejszego dnia.


Darki prowadzą Łukasza.


Punkt "obowiązkowy" kibica :-) - stadion w Chorzowie.


Chwila namysłu jakby tu zawinąć pętelkę po Siemianowicach.


Łukasza zafascynował blok niedaleko ronda w Katowicach. No to mu pstryknąłem fotkę jak pstryka blok.


Na rynku w Mysłowicach. W tle pizzeria, gdzieśmy ładowali kalorie.


Się Łukaszowi trafił pociąg, gdzie nie ma co zrobić z rowerem. Ehh... te koleje polskie... Czy to się kiedykolwiek zmieni?

A teraz czekam, jak swoje wrażenia z tego wypadu opisze Łukasz :-) Ciekaw jestem jak te strony wyglądają Jego okiem.


Kategoria Inne