Powitanie Waldka po Gruzji i popołudnie w Mysłowicach
-
DST
99.00km
-
Czas
05:18
-
VAVG
18.68km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan na dziś, to zaskoczyć Waldka na lotnisku powitaniem a po południu przejechać trasę biegu w Mysłowicach i ustalić gdzie, kto stoi jako obstawa.
Tak więc rano pobudka przed 6:00 by coś wszamać i przygotować się do jazdy i potem raczej szybki przejazd pod sam terminal w Pyrzowicach. Trochę się pokiełbasiło bo Darek z Marcinem zrobili objazd lotniska od północy. Zdzwoniłem się z nimi jak już byłem na miejscu i powiedzieli, że jakiś samolot lądował. Że Waldkowy miał być później to sobie zakotwiczyłem na parkingu i wypatrywałem lądującej maszyny.
Przed 8:00 dzwoni Darek i okazuje się, że samolot przyleciał wcześniej, oni Waldka już przywitali (to on ich zauważył, dzięki temu powitanie wypaliło w ogóle). Dojeżdżam i witam się z naszym zdobywcą Gruzji. Chłopakom już udało się namówić Waldka żeby poskładał rower do kupy i pojechał na nim do domu w naszej eskorcie.
Tak więc na początek puzzle. Przy okazji Waldek opowiada jak było. Widać, że jest zadowolony. Przygód miał sporo i same pozytywne (choć niektóre z dreszczykiem). Czas leci szybko, robota też. W końcu ruszamy. Tym razem bez wyginania trasy jedziemy przez Mierzęcice, Przeczyce do Wojkowic Kościelnych. Tam wzdłuż zachodniego brzegu Pogorii 4 do knajpki na powitalnego browara i kolejną porcję opowieści. W drodze zresztą też cięgle wypytujemy.
Jadę jeszcze z chłopakami do budynków RZGW i żegnam się z Waldkiem. Marcin i Darek eskortują go dalej. Sam wracam przez Preczów i Sarnów do domu.
Wszamawszy, dokimawszy zbieram się na rowerek ponownie przed 16:00.
Na niebie dywan chmur i grzmoty ale umówiony na 16:30 ignoruję spektakl i przez Będzin jadę do Sosnowca pod fontannę przy PTTK. W Będzinie zaczyna pokapywać. Na początek niegroźnie. Jednak już w Sosnowcu (Pogoni) deszczyk robi się konkretniejszy i na miejsce dojeżdżam (goniony przez Adriana) nieco przemoczony.
Zakotwiczamy na trochę w PTTK-u czekając aż się uspokoi na zewnątrz.
W międzyczasie robię serwis sakwy. Urwał się jeden z nitów mocujących listwę z hakami. Przydają się wożone z narzędziami śrubki.
W piątkę jedziemy na spóźnione spotkanie w Mysłowicach i tam robimy objazd trasy na bieg. Tempo spacerowe, z przystankami więc kilometraż słaby i czas też ale nie o to tym razem chodzi.
Po drodze chłopaki wkręcają się na strzemiennego na imprezę u kuzynki Pawła (nigdy im dość ;-p). Potem już bez kombinowania wracamy powoli się dzieląc. Najdłużej jadę z Mackiem i żegnam się z nim na światłach pod jego blokiem. Sam dalej przez Czeladź, Wojkowice i Strzyżowice do domu - żeby nie wracać przez Pogorie i Będzin bo tam już dziś byłem ;-)
Link do galerii
Tak sobie czekam na parkingu aż samolot przyleci...
A on już dawno przyleciał, Waldek już prawie do domu ruszył jak się z chłopakami spotkał.
Zaczęło się składanie rowerka i opowieści.
Zbędny balast jedzie samochodem do Sosnowca.
A my, poskładawszy Waldkowego rumaka, o własnych siłach.
Zbiorcze foto pożegnalne na lotnisku :-)
Chwila przy sklepie na powitalnego browara.
A potem już przeskok na popołudniowy objazd w Mysłowicach.
Mam nadzieję, że jutro wszystko uda się bez problemów. Z pogodą włącznie.
Kategoria Inne
komentarze
I czy gdzieś w sieci opublikuje tę Gruzję?
Ostatnio męczę się z wizją Gruzji na monocyklu... :)