Inne
| Dystans całkowity: | 18122.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.69%) |
| Czas w ruchu: | 1015:57 |
| Średnia prędkość: | 17.84 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
| Liczba aktywności: | 583 |
| Średnio na aktywność: | 31.08 km i 1h 44m |
| Więcej statystyk | |
Terenowo okolica
-
DST
39.00km
-
Teren
29.00km
-
Czas
02:39
-
VAVG
14.72km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano na termometrze było nawet zawrotne +7. Potem chyba jednak nieco chłodniej bo słoneczko zniknęło za dywanem chmur. Ruszam dość późno bo w okolicach 14:00. Dziś w planie spokojne terenowe kręcenie. Na początek górka paralotniarska w Górze Siewierskiej. Stamtąd w stronę cmentarza w Strzyżowicach i przeciąwszy asfalt terenem w stronę drogi do Rogoźnika. Niąże kilkaset metrów i odbicie w lewo w teren, który prowadzi mnie do Wojkowic. Tu kawałek asfaltem dość nierównym ale nie policzyłem go za teren ;-) Potem kręciłem się znanymi i nowymi ścieżkami pomiędzy Wojkowicami i Rogoźnikiem by ostatecznie przez tamę na zbiorniku ruszyć w stronę lasów przy Kozłowej Górze. Tam troszkę szybsza jazda bo teren bardziej płaski. Dorobiłem się też jednego deptanego odcinka bo powtórzyłem któryś raz z kolei błąd skręcenia w ścieżkę za punktem czerpania wody. Ze 2-3 razy tam jechałem ale znów zapomniałem, że nie da się z tego szlaku zjechać nigdzie w prawo. Ścieżka nieubłaganie prowadzi na wschód a ja chciałem koniecznie na południe. Skończyło się przedzieraniem przez krzaki. Na szczęście krótki odcinek. Potem już droga prosta jak drut. Wracam do Rogoźnika. Zachodnim brzegiem odcinkiem terenowym jadę w stronę Góry Siewierskiej gdzie ostatecznie porzucam teren. Stamtąd już droga prosta do domu i większość na zjeździe. W domu jeszcze tylko mycie rowerka i smarowanie amorków. Średnia nie wyszła dziś oszałamiająca ale i nie miała taka być. Kręcenie relaksacyjne. Poza tym na zjazdach nieco się hamowałem. Niedawne zawirowania pogody sprawiły, że gruntówki miejscami dość śliskie. Na kilku zjazdach czułem jak mi tył tańczy. Miejscami nawet były odcinki gdzie jazda była niemal w drifcie.
Dzisiejsza traska.
Widoczek z górki paralotniarskiej w Górze Siewierskiej. Nieco szarawo bez słoneczka. Ale widoczek niezmiennie zajmujący. Zwłaszcza na żywo.
Nieco dalej elektrownia Łagisza na max. zbliżeniu optycznym.
Zakład Karny w Wojkowicach od zadniej strony.
Leśny łącznik Wymysłów-Ossy.
Rowerek po 20km.
Kościół w Sączowie. Max zoom optyczny.
"Bober" tu był.
Nie sądziłem, że te zwierzątka tak blisko domu mogę mieć. Ale na żywo nie widziałem żadnego.
Nie zdecydowałem się próbować tego brodu :-) Na szczęście nie był on na mojej trasie.
Jak się ma sklerozę to przychodzi czasem powalczyć i w takich warunkach.
Wyszło na liczniku tyle.
Kategoria Inne
66 % Terenu
-
DST
35.00km
-
Teren
23.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
15.91km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś małe kółeczko z zamysłem maksymalnego jeżdżenia w terenie. Plan wykonany na około 66%. Kółeczko jeszcze do poprawienia tak by zwiększyć % terenu. Nic oczywiście nie zaszkodzi jeśli też nieco uda mi się je wyciągnąć. Innymi słowy jest temat do dalszego opracowywania :-)
Start dziś zdrowo po 12:00 przy +14 na termometrze. Bardzo przyjemne warunki. Pierwszy teren już po niecałym kilometrze (albo dopiero). Kierunek Wojkowice. Tu jest do poprawienia kawałek. Mam pewnego plana i może uda się sprawę lepiej rozegrać. Z Wojkowic przebijam się terenem do Rogoźnika. Tu są bardzo fajne pagórki ze zjazdami i podjazdami, na których mam okazję przećwiczyć fulla :-] Idzie jak prawdziwy Rzeźnik. Na niektórych zjazdach nawet kuszę się o dokręcanie, co na Błękitnym groziło katastrofą. "Miętka" rama, to jednak "miętka" rama. Bierze na siebie takie rzeczy, na których hardtail staje albo w najlepszym razie mocno rzuca. Jednak będę musiał nieco popracować nad podjazdami bo na finiszu coś mnie nogi nieco bolały. Znaczy się za dużo uczucia musiałem wkładać w kręcenie.
W Rogoźniku również trochę asfaltu ale też i dużo zjazdów. Na koniec przez tamę na zbiorniku wbijam w teren wzdłuż jeziorka i ciągnę nim aż do Twardowic. Tu znów kawałek asfaltu by wbić w teren, który ostatecznie doprowadza mnie do Dąbia. Po drodze płoszę zwierzynę łowną. Ostatnio to dość częste. Podejrzewam, że mogła to być nawet ta sama ekipa sarenek co kilka dni temu na Warężynie się przede mną zwijała. W Dąbiu znów kawałek asfaltu nim dotarłem do terenu, który zaprowadził mnie do Dąbia-Chrobakowego gdzie ponownie doświadczam asfaltu. Tu terenem przebijam się do Malinowic i asfaltem obok szklarni, które to zimą produkowały kosmiczną łunę na niebie, docieram do terenu prowadzącego mnie do lasku za Urzędem Gminy Psary. Stąd obok restauracji "Przy Kominku" wbijam na szlak czarny w stronę lasu gródkowskiego i porzucam go odbijając na zachód w stronę Psar. Tu jeszcze badam mały skrót i ostatecznie wybywam na asfalt niedaleko wsiowego Lewiatana dociągając nim do domu. Miałem plan nieco dalej zajechać ale po jakichś 30km odezwał się śmietnik z info, że rezerwy się kończą i czas zawijać po paliwo. Dzionek jednak bardzo przyjemny. Wertepki są o tyle fajne, że mało na nich ludzi co ma swój urok.
Pierwszy podjazd.
Niby szaro, niby buro a jednak w słoneczku i takie okoliczności przyrody mają swój urok.
Rzeźnik wygrzewający się na słoneczku pod brzózkami ;-)
Rogoźnik w dole czyli będzie zjazd :-]
Jak to się zazieleni to ścieżkę znajdą tylko wtajemniczeni ;-)
Ujście jakowegoś cieku wodnego do zbiornika Rogoźnik. Taka mała panoramka.
Rzeźnik ponownie leniwie wygrzewa się na słoneczku. Tym razem w drodze do Twardowic.
Gdzieś w drodze do Dąbia ponownie płoszę zwierzynę.
Tu był fajny zjazd :-)
A i tu niezły. Nimże wybyłem obok szkoły w Dąbiu.
Producenci kosmicznej łuny na zimowym niebie.
Wynik za dzień.
Kategoria Inne
Głównie profanacja.
-
DST
57.00km
-
Czas
02:34
-
VAVG
22.21km/h
-
VMAX
51.40km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dystans idzie na konto Rzeźnika ale końcówka była na Srebrnej Strzale. Zaczęło się od rundki do serwisu po błotnik na tył. Dziś ciepło więc podejrzewałem, że śniegi i lody będą topnieć ekspresowo. Topniały nie bardzo ekspresowo ale jednak. I były miejsca, gdzie przyszło przebić się przez mocno zalane jezdnie. Zainstalowany błotniczek ochronił mi zadek przed zmoczeniem. Z serwisu ciągnę do centrum Dąbrowy Górniczej i stamtąd na molo. Tu już drugi raz poprawiam błotnik bo był nieco za nisko opuszczony i jak zadziałał tylny amortyzator na większych wybojach, to opona tarła o plastik. Bieżnią jadę w stronę Łęknic (ten kawałek dużo mniej oblodzony) i potem na wysokości Pogorii 2 przerzucam się na asfalt do Antoniowa. Stamtąd przez Ujejsce do Siewierza. Na rynku przysiadam w słoneczku uzupełnić nieco zasilanie i cyknąć ze 2-3 foto rowerka. Potem wbijam na "78" w stronę Tarnowskich Gór i jadę nią aż do Przeczyc gdzie odbijam na równoległą drogę po prawej stronie. Tąże dociągam do Mierzęcic i Nowej Wsi. Zwalczam podjazd w Nowej Wsi i dalej przez Twardowice dobijam do Góry Siewierskiej. Tu już tylko zjazd przez Strzyżowice do domu. Chwila oddechu, przekładka kokpitu na Srebrną Strzałę, do tego jeszcze duże sakwy i małe zagięcie do wsiowego Lewiatana.
Wrażenia z dzisiejszej jazdy baaaardzo pozytywne :-) Przede wszystkim to, że jest pod zadkiem amortyzacja pozwala mało przejmować się, powiedzmy oględnie, "niedoskonałościami polskich jezdni" ;-) Co z kolei daje możliwość nieustannego kręcenia czyli utrzymywania prędkości. Przypadku hardtail-a w pewnych momentach trzeba zadek podnieść i nie da się już kręcić tak efektywnie, czasem zaś w ogóle. Traci się prędkość i trzeba chwilki czasu by ją ponownie osiągnąć. Na full-u nie miałem tego typu problemów. Równe, jednostajne kręcenie niemal ze stałą kadencją i dzięki temu wrażenie jest takie jakby się cały czas jechało z maksymalną dla danego odcinka prędkością. I to bez napinania się. Nawet pod wiatr było łatwiej co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Może to tylko takie moje subiektywne odczucie ale tak tą jazdę odbierałem.
Przesiadka potem na "sztywniaka" to był niezły przeskok. Z 30 na 21 biegów. O wiele twardsze przełożenia. Do tego węższa kierownica. Różnica kolosalna. Niestety w przypadku użycia sakw chyba nie ma innej opcji. No może jeszcze przyczepka ewentualnie... Zresztą i tak rozważam ten element jako kolejny zakup bo jak z fullem będę chciał gdzieś dalej pociągnąć to to jest jedyna opcja by zabrać większy balast. Ale to jeszcze nie teraz.
Kategoria Inne
Profanacja na Czarnym Rzeźniku
-
DST
22.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:03
-
VAVG
20.95km/h
-
VMAX
51.40km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj miałem już odebrać nowego rumaka ale się nie poskładało i wyszło odbieranie dzisiaj. Do pracy i z pracy do serwisu zbiorkomem. W serwisie ostatnie ustawienia i dowieszanie tego czego w standardzie nie ma a w trasie się przydaje (koszyczek na bidon, światełka, podsiodłówka z dętką, pompka). A potem to, co tygrysy lubią najbardziej czyli kręcenie :-) Ruszam przez Zamkowe do lasku grodzieckiego ale rezygnuję z przebijania się przez teren bo tam ciągle zlodowaciały i topniejący śniego. Ufajd murowany a trochę szkoda nowego sprzętu. Tak więc rozpoczynam profanację czyli pomykanie full-em po asfaltach. Przez Grodziec kręcę do Wojkowic i przy Netto wbijam w klinkierek do Rogoźnika. Stamtąd do tamy na zbiorniku gdzie czynię drugie foto rowerka (pierwsze obok Urzędu Gminy w Bobrownikach), i wzdłuż wody jadę asfaltem, który okazuje się być na całej długości pokryty lodowaciejącym śniegiem z wyjeżdżonymi koleinami. Zakwalifikowałem ten kawałek jako teren bo rzucało zadkiem jak diabli. Jeszcze nie mam wyczucia na ile mogę sobie na full-u w takich warunkach pozwolić a w ciemnościach jakoś nie miałem zacięcia do testów. Wydostawszy się na krawędzi Siemoni na drogę 913 skręcam w stronę cmentarza w Strzyżowicach i potem już tylko zjazd do domu. Tu mi się udaje zrobić max prędkość dnia dzisiejszego. Generalnie jeszcze muszę dowiesić błotnik na tył bo mi nieco zadek zmoczyło tym co z koła leci. Średnio przyjemne uczucie zwłaszcza w zimie.
On ci to, Scott Spark 750 w rozmiarze "L" przezwany imieniem Czarny Rzeźnik :-)
Drugie foto w Rogoźniku.
Pierwsze kilometry Czarnego Rzeźnika.
Kategoria Inne
Siłka na kołach i z łopatą
-
DST
30.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
02:44
-
VAVG
10.98km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na termometrze zero. Za oknem od rana na przemian raz wiatr i śnieg, raz wiatr i słońce. Efekt tego jest taki, że grunt przykrywa warstwa śniegu. Start uskuteczniam około 15:00. Słońca nie ma ale śnieg jeszcze nie pada. Na początek terenem ze Strzyżowic pod Urząd Gminy w Psarach. Nim tam docieram wiaterek się rozpędza i niesie ze sobą tumany śniegu.
Tak to mniej więcej wygląda.
Jako, że wieje w plecy to jadę dalej bo jedzie się całkiem przyjemnie, choć spacerowo. Prędkość tak w granicach 10km/h. Biegi w zakresie 1/1-2/3. Więcej i tak nie da się uciągnąć. Ale przyczepność bardzo dobra dzięki agresywnej oponce na tyle Srebrnej Strzały. Nawet kiedy koło uciekało na jakiejś koleinie wystarczyło tylko szybciej zakręcić by wrócić na tor jazdy. W ogóle cała trasa bez gleby a uślizgi nieznaczne i może ze 2-3 z podpórką.
Kiedy docieram do Łagiszy przez chwilę myślę, że przez tą pogodę to chyba będzie trzeba zawrócić. Problem w tym, że wieje i sypie tak, że o powrocie nie ma mowy bo musiałbym jechać centralnie pod prąd. Tymczasem ledwo coś widziałem jadąc nawet z wiatrem. Ale coś tam widziałem. W związku z tym przerzucam się na kawałek czarnego szlaku wzdłuż torów i ciągnę na Zieloną. Jakichś ludzi po drodze wymijałem ale chyba nikt znajomy. Zresztą bardzo zajęty byłem tym, by się nie wyglebić i nie zwracałem uwagi na takie nieistotne dla akcji detale jak przechodnie. A akcja w dalszym ciągu wyglądała tak:
Fotka bez lampy. Ładnie to wygląda, prawda?
Fotka w tym samym miejscu z lampą pokazuje jak to wyglądało faktycznie.
Kawałek, który normalnie przejeżdża się błyskawicznie ciągnął się tym razem niemiłosiernie długo. Kiedy dotarłem do Zielonej opad przesunął się dalej i taki widoczek ukazał się mym oczom:

Rzut oka za plecy. Z onej chmurki, co to jej krawędź widać, tyle śniegu naleciało.
Czarna Przemsza kawałek od mostku na Zielonej.
Na Zielonej spotykam bałwana z grzywką ;-)
Zimową scenerię intensywnie oświetlał Księżyc.
Zamarzająca Pogoria 3 widziana z mola. Pod Księżycem bloki na Łęknicach.
"Kacki" i inne "ptaszydła".
Z rowerka śnieg nawet nie chciał się dać strząsnąć.
Przez Zieloną wracam w stronę Czarnej Przemszy i jej wałami jadę do Będzina.
Ścieżka wzdłuż Czarnej Przemszy. Gdzieś po drodze spotkałem człowieka na biegówkach.
Potem przez Zamkowe, Grodziec i Gródków spacerowo kręcę do domu. Zjeżdżając pod szkołę w Gródkowie osiągam zawrotne 28km/h. Więcej się trochę bałem, bo hamulce niestety kiepsko pracowały poprzymarzane i obsypane śniegiem. Na 400m od domu burak z tycim ego ale za to wielką furą w stylu BMW x-cośtam i xeonami takimi, że oczy wypala, jedzie mi prawie na kole a potem przy wyprzedzaniu jeszcze trąbi. Chyba nigdy nie zrozumiem tej wersji ułomności umysłu. Jakoś kierowca pługa jadącego za nim nie miał ze mną żadnych problemów a pojazd miał o wiele większy.
Rowerowo dzień zakończony z takim wynikiem oto. Całość pozwoliłem sobie wpisać jako teren bo praktycznie jechało się całą drogę jak po piasku. Bardzo się przydał roztoczański trening pod okiem Oli :-) Dzięki temu jazda sprawiała samą radość choć był to niezły wysiłek.
Sprawdził się chyba też patent z wełnianymi skarpetami i wkładkami izotermicznymi bo stopy miały się całkiem dobrze większość drogi.
Po powrocie potem jeszcze ponad godzina siłowania się ze śniegiem przy pomocy łopaty.
Kategoria Inne
Wyścig zbrojeń
-
DST
32.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
18.82km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termometr szybko wskazywał temperaturę na rosnącą ale potraktowałem jego wskazania raczej z niedowierzaniem. Odmierzone +5 złożyłem na karb ładnie operującego słoneczka. I faktycznie odczuwalnie było chyba poniżej zera. Wszystko przez dość konkretny wiatr z południowego-zachodu. Startuję nieco przed południem. Cel główny dzisiejszego wyjazdu to zdążyć zanim skończy się targ w Będzinie. Jeszcze kawał zimy przed nami i pewnie nie jeden raz temperaturki polecą mocno w dół. Na tą okoliczność chciałem się uzbroić w grube, wełniane skarpety by przetestować, czy to będzie skuteczne rozwiązanie marznących stóp. Tak więc przez Sarnów i Łagiszę dopadam targu. Niestety na większości stoisk ta sama masówka. Nawet jeśli gdzieś było stoisko z tym, co mnie interesowało, to go nie zauważyłem. Ale jest jeszcze jedna opcja. Ruszam do centrum Będzina. Tam na małym targu przy halach znajduję sklepik całkiem bogato zaopatrzony w różnego rodzaju okrycia na stopy (skarpety, klapki, papucie). Udaje mi się nabyć fajne, grube skarpety i do tego biorę jeszcze wkładki izotermiczne. Jutro tenże zestaw przetestuję bo jeśli wierzyć ICM-owi, to będzie chłodniej i świeży śnieżek. Z zakupami ruszam w dalszą drogę. Na razie licznik tak w okolicach 11km czyli łącznie z powrotem byłoby jakieś 20km. Trochę mało. W związku z tym ruszam w stronę Sosnowca i przez Pogoń jadę do Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic i dopiero stamtąd do domu.
Spora część dzisiejszej trasy, to większa lub mniejsza szarpanina z wiatrem. Odcinków, gdzie wiał w plecy miałem naprawdę niewiele. Za to nie zawiodło słoneczko i uratowało trochę ten dzień. Generalnie jednak jazda dość przyjemna.
Kategoria Inne
Napoczęcie roku
-
DST
38.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
19.32km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dość długo dziś zwlekałem ze startem licząc po cichu na to, że jednak ICM-owe mgły to ściema. Okazało się jednak, że niestety nie. W końcu zbieram się na koła i startuję za kwadrans 15:00. Termometr nie mógł się zdecydować czy "zero" czy +1. Za to na wyjściu wiele nie brakło bym zastosował autoerotykę ;-P Z tego też powodu obawiałem się szklanki na jezdni. W praniu okazało się jednak, że jest dobrze. Jezdnie głównie mokre. Jedynie kawałek wzdłuż Pogorii 4 pokryty lodem o porowatej konsystencji zapewniającej nawet niezłą przyczepność. Trochę też udzielał się po drodze wiatr. Trasa kolejno: Góra Siewierska, Twardowice, Nowa Wieś, Pyrzowice, Mierzęcice, Niwiska, Przeczyce, Wojkowice Kościelne, Ratanice, Marianki, Preczów, Sarnów i do domu. Po niedawnych "minusach" dziś warunki wręcz rewelacyjne co też i przełożyło się zarówno na dystans jak i na żwawsze kręcenie. Do domu ściągam już w ciemnościach ale i tak jechało się bardzo fajnie. Wioski jak wymarłe. Ruch szczątkowy. Dopiero po 16:00 zaczęli pojawiać się pierwsi zombie.
Kategoria Inne
Serwis - Inwentaryzacja - Eksploracje
-
DST
50.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:29
-
VAVG
20.13km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś udało mi się nadrobić zaległości w spaniu. Bite 13 godzin snu. Tego mi było trzeba. Potem trochę różnych czynności domowych i około 12:30 startuję Srebrną Strzałą do serwisu po nowe pedałki. Leci się całkiem sprawnie pomimo tego, że kręci się średnio bez porządnego wsparcia pod prawą stopą. Na miejsce docieram z zapasem czasu i ordynuję zabieg. Ten przebiega sprawnie i już chwilę później rowerek gotowy do startu. Wstępnie się zapowiadam, że gdzieś za miesiąc z którymś rowerkiem znów się w serwisie pojawię bo prawdopodobnie skończy się napęd. Może nawet w obydwu. Biorę jeszcze 2 spinki do łańcucha bo rezerwę wykorzystałem w poprzednim miesiącu. Potem objazd testowy, żeby nowe elementy w rowerku wiedziały co je czeka nim ducha wyzioną ;-)
Jadę na początek na Syberkę i objeżdżam M1 kierując się do Czeladzi. Na rynku wciągam 2 batony i trochę coli bo zaczęła migać rezerwa. Załatwiwszy tankowanie jadę przez miasto do czerwonego szlaku i przekraczam nim Brynicę. Przez Przełakę, i polami za nią, docieram do Michałkowic gdzie skręcam na Wojkowice. Po drodze ciekawi mnie gdzie prowadzi pewna gruntówka. Od razu w nią skręcam i wypadam w Piekarach Śląskich Kamieniu. Brynicę przekraczam jeszcze kilka razy ponieważ w jej okolicach postanowiłem poszukać różnych przejazdów by opanować nowe skróty. Udało się ale trzeba jeszcze kilka razy te okolice przejechać by sprawdzić różne odnogi ścieżek. Przy okazji trafiam na kolejny bunkier odrestaurowany przez "Pro Fortalicium". W drodze do tamy na Kozłowej Górze trafiam po drodze na rowerzystę z defektem. Zatrzymuję się i pytam w czym problem. Okazuje się, że urwała się śruba mocująca siodełko :-/ Nieciekawie. Otwieram moje zapasy śrub ale niestety nie ma wśród nich dostatecznie długiej i grubej by była w stanie problem rozwiązać. Pozostaje pechowcowi powrót do domu. Na szczęście ma niezbyt daleko więc jakoś tam dociągnie. Dalej jadę tamą na zbiorniku do Wymysłowa gdzie odbijam w stronę Rogoźnika. Przekraczam autostradę i potem tamę na zbiorniku Rogoźnik i jadę wzdłuż niego asfaltem do Siemoni i przy "913" skręcam na Górę Siewierską. Tąże przejeżdżam prawie całą kierując się na Dąbie by odbić do Strzyżowic. Lekko zaginam końcówkę by licznik wskazał piątkę na początku. W sumie niezły dzień do kręcenia.
Kategoria Inne, Pedały, Serwis
Biznesowo do Maćka
-
DST
31.00km
-
Czas
01:27
-
VAVG
21.38km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Błękitny czeka na przypływ gotówki by powędrować do serwisu na oporządzenie kółek. Tymczasem w użycie wchodzi Srebrna Strzała. Na początek wyciągnąłem zakupiony jeszcze przed wyjazdem stojaczek serwisowy z Lidla i zrobiłem mu pierwszy test przy użyciu Strzały, w której to poczyściłem nieco przerzutki i przedni hamulec oraz nasmarowałem te pierwsze. Bardzo wygodne narzędzie ten stojaczek. Potem było trochę marudzenia, jakiś przelotny deszczyk i w końcu dzwonię do Maćka, czy go zastanę w domu. Mówi, że będzie więc wrzucam do sakwy fragment jego bagażu, który znad morza przywiózł mój brat i do tego zdjęcia z wyjazdu, i ruszam w stronę Sosnowca. Bez kombinowania do Będzina i dalej przez Pogoń do centrum. Kawałek ścieżki, o którym pisał Noibasta faktycznie ma minusy, ale ma też i plusy. I to nawet dodatnie. Tym razem twórcy stanęli na wysokości zadania i obok przejść dla pieszych są też na tej ścieżce przejazdy dla rowerów czyli nie trzeba zsiadać. Wystarczy uważać, by nie zostać trafionym ale można na legalu przejechać. Jedyne co mnie zastanawia w tych przejazdach, to jak to będzie kiedy spadnie deszcz i te ładne, granitowe krawężniki zrobią się śliskie. Albo zimą, kiedy jeszcze do kompletu zamarzną. Miałem jakiś czas temu okazję przekonać się, że nawet całkiem suchy taki krawężnik może być niezłą pułapką. Wystarczy wjechać na niego pod zbyt ostrym kątem i przednie koło nagle pracuje jakby było na lodzie. Zero kontroli. Ścieżka jednak ma swój koniec (mniej więcej na wysokości klubu im. Jana Kiepury) i dale już pędzę jezdnią. Pod balkon Maćka przejazd zajął mi jakieś 35 min. czyli raczej w normie. Telefon zgłoszeniowy i okazuje się, że Maciek jednak nie wytrzymał i wsiadł na rower :-) Chwilę czekam aż ściągnie z niedalekich okolic. Oddaję bagaż, zdjęcia i w zamian dostaję zdjęcia zrobione przez Maćka (czyli takie, na których jest mnie trochę więcej). Przy okazji trochę pogaduch. Potem jedziemy przez Stawiki na czerwony szlak pod Halę Sportową w Milowicach. Tam znów chwila rozmowy i w końcu się żegnamy. Maciek zagina do domu a ja już bez kręcenia przez Czeladź i Wojkowice do siebie. Jakoś tak łyso z prawie pustą sakwą. Jednak prędkość powrotna raczej słaba. Jakowyś podmuch z kierunku mniej więcej zachodniego nieco spowalnia. W domu jeszcze za jasności.
Kategoria Inne
Każdy pretekst jest dobry żeby pojeździć :-)
-
DST
33.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
19.41km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
A w ogóle to wiało, jakby wieszali od rana. Całkowicie niezachęcające do jeżdżenia. Z tego też powodu dzień rowerowy zacząłem od reanimacji Srebrnej Strzały. Na początek łatanie kapcia. Przy okazji zmieniam też oponę na tyle. Ta na kole dziwne pocięta. Założona też nie nowa ale w lepszej kondycji. Potem jeszcze wymieniam kółeczko w przerzutce ale dałem za duże bo łańcuch wypadał poza wózek. Doszukałem się potem mniejszego i już było ok. Zrobiła się 18:00. Wiało dalej. Jednak wypadało przetestować czy wszystko kręci się jak trzeba więc startuję.
Trasa mało ambitna. Prosto przez Sarnów i Preczów nad Pogorię 4. Przeskok na bieżnię i jadę do centrum Dąbrowy Górniczej. Stamtąd przez Mydlice do Decathlonu w Sosnowcu. Tam uzupełniam zapas łatek i biorę jeszcze kilka innych drobiazgów z kategorii różnych. Robi się ciemno. Przez Środulę jadę w stronę izby wytrzeźwień i dalej do Kauflanda w Będzinie. Stamtąd na Zamkowe i ścieżką do Grodźca skąd dalej przez Gródków do domu.
Trochę wiaterku, chmurek i brak słońca i od razu wszędzie luźniej.
Kategoria Inne





















