limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Skórowanie Avacsa

  • DST 63.00km
  • Czas 03:21
  • VAVG 18.81km/h
  • VMAX 40.10km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 lutego 2014 | dodano: 01.02.2014
Uczestnicy

Umówiłem się z Ryśkiem, że dziś pojeździmy pod jego przewodnictwem po jego okolicach. Info poszło też do innych ale okazało się, że nikt się nie pojawił. A i mnie przyszło wykorzystać co do minuty kwadrans akademicki. Potem jednak ruszamy. Plac Alfreda, Pętla Słoneczna, mijamy dawną fabrykę Moniki i na stromym zjeździe mówię coś w stylu, że hamowanie na końcu będzie ciekawe. Rysiek puszcza się dziarsko w dół i skręcając w prawo (spodziewałem się, że pojedzie w lewo) nagle traci przyczepność na zlodowaciałym śniegu na dnie kałuży. Błyskawiczna gleba. Jakim cudem jeszcze zdążył wystawić rękę by się asekurować to nie wiem, ale skończyło się to tym, że zerwał kawałek skóry. Wywrotka wyglądała dość groźnie. Jednak wstał szybko i od razu zaczął oceniać straty. Pierwsze co widać to obdarta dłoń. Ciuchy całe. Kask pęknięty. Widać, że musiał solidnie przydzwonić o coś. Pewnie jutro jeszcze ujawnią się stłuczenia i siniaki. Można by powiedzieć, że trochę szczęścia w nieszczęściu bo obyło się bez poważniejszych urazów. Rower na pierwszy rzut oka nie ucierpiał ale kawałek dalej Rysiek stwierdza, że nieco przekręciła się kierownica. Odprowadzam ofiarę wypadku pod dom żeby mieć pewność, że nic więcej nie nawywija i że to stuknięcie głową jednak nie dało efektów ubocznych. Chyba nie dało, bo jak go zapytałem jak ma na imię Marcin to się dość przytomnie i złośliwie zapytał który? ;-P Żegnamy się i Rychu idzie nawciskać kitu, że wcale nie było tak źle, jak to wygląda a ja ruszam objazdowo do domu.
Na początek kieruję się w stronę Chorzowa-Batorego. Kiedyś tam do szkoły chodziłem. Sporo zmian od tego czasu się ujawniło. Inna organizacja ruchu, przebudowy torowisk. Kręcąc na czuja przebijam się w stronę Bytomia. Potem w samym Bytomiu też trochę sobie zwiedzam różne zakamarki. Potem już bez zaginania przez Piekary Śląskie i Wojkowice wracam do domu.
Wniosek z dnia dzisiejszego taki, że w Piekarach Śląskich trzeba by zrobić ludziom egzaminy dodatkowe dla kierowców. Jedna "kierowniczka" z rejestracją piekarską wyprzedzała mnie dziś na skrzyżowaniu z prawej strony. Potem kolejna akcja też w Piekarach. Zjechałem już z ronda w stronę Będzina i przed wiaduktem autostrady chcę skręcić w lewo. Powoli zbliżam się do lewej krawędzi pasa, który dzieli się dalej na dwa pasy jeden z kierunkiem na wprost i jeden do skrętu w lewo. Oglądam się ze siebie: samochód. Sygnalizuję skręt w lewo i o mało co mi łapy nie utrąca ta konserwa. Jakiś idiota (albo idiotka, nie zauważyłem kto za kierownicą siedział), wyprzedza mnie z LEWEJ strony jadąc na wprost czyli po drodze jeszcze zajeżdżając mi drogę. Jak tak dalej pójdzie to będzie trzeba jeździć z rejestratorem. Reszta drogi już bez sensacji. Spokojnie docieram do domu. Dziś zauważalnie cieplej. Na wyjeździe miałem +5. Większość dnia słoneczko ale też i wiatr, który czasem zauważalnie obniżał prędkość jazdy.


Stygmat Rycha.


Pęknięty kask V1.


Pęknięty kask V2. Kolejne potwierdzenie tego, że jeżdżenie w kasku ma sens.


W Bytomiu pstrykam zabytkowy tramwaj.


A na 2 km od domu pstrykam foto własnego cienia.


Kategoria Inne


komentarze
djk71
| 15:54 sobota, 1 lutego 2014 | linkuj Szczęście, że tak się skończyło.
Tak jak mówisz... kask... and no comments.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!