limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Beskid Niski - Dzień 5

Niedziela, 14 października 2012 | dodano: 15.10.2012

Dnia ostatniego naszej wyprawy w Beskid Niski jeżdżenia rowerkiem po górach nie było. Jedynie spod drzwi domku do potoku umyć trochę pojazdy z błota żeby nie zafajdać Oli samochodu do imentu zwłaszcza od przednich kół, które wypięte jechały w bagażniku.
Rankiem wybraliśmy się pieszo poszukać resztek huty szkła, która widniała na mapie. Dobrze, że gospodarz nam podpowiedział gdzie szukać bo okazało się w terenie, że tak nie do końca się to z mapą zgadza. Ale udało się znaleźć. Przedtem jednak była przeprawa przez pastwiska i kolejną rozjeżdżoną traktorami drogę. Oczywiście przy dobrej zabawie i wzajemnym foceniu. Z huty docieramy do szlaku niebieskiego, nim do czerwonego i asfaltem do kwatery. Wyszło jakieś 10 km deptania. Taki spacerek na pożegnanie przed wyjazdem.
Potem coś zjeść, spakować się, zawiesić rowerki, zapłacić i w drogę.
Widoczki bajkowe. Zwłaszcza, że od samego rana była rewelacyjna pogoda. Ciepło, słonecznie, fotograficzne chmurki. Żal wyjeżdżać.
Bez przygód wracamy do Sosnowca. Najpierw odwozimy Edytę. Potem z Olą jadę do niej gdzie pomagam rozpakować rowerki (choć pewnie doskonale by sobie dała radę bez udziału moich dwóch lewych rąk ;-) ). Żegnam się i jadę do domu. Łańcuch piszczy niemiłosiernie ale już go nie smaruję bo w poniedziałek oddaję Meridkę do serwisu (wymiana napędu, serwis koła i hamulca, może suport). Całą drogę kręcę na młynkach żeby szybko i żeby się nie wychłodzić.














Zabawa musiała być. Tu z "liścioma".


Blisko, coraz bliżej...


Cel osiągnięty.






Widoczki i pogoda kuszą by pozostać na dłużej.


Moja tylna przerzutka po wczorajszym hasaniu po górach :-)


"Pranie" rowerów.


Widoczki na do widzenia.

Tylko kilka dni a tak potężnie naładowane akumulatory. Na wspomnienie tego co się działo na przejazdach to mi się uśmiech za uszami kończy :-)
Ola z Edytą wybrały fajne miejsce, z fajnymi trasami i na dodatek trafiły z pogodą. W ich towarzystwie bardzo szybko i bardzo wesoło leciał czas. Za szybko. Bardzo się cieszę, że miałem możliwość skorzystania z zaproszenia na ten wyjazd.
Olu, Edyto dzięki.

I jeszcze link do galerii autorstwa Oli


Kategoria Kilkudniowe


komentarze
amiga
| 13:07 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj Ok. Przyjąłem do wiadomości
limit
| 12:30 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj amiga: Akurat tutaj organizatorkami inicjatywy były Ola i Edyta. Ja tylko skorzystałem z zaproszenia.
kosma: Załatwione. Każę sobie spakować kasetę i łańcuch a jak będzie wiadomo, że się gdzieś zjedziemy to Ci je przekażę.
kosma100
| 12:25 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj "Przed serwisem to jednak nie ma sensu bo łańcuch i tak idzie do kosza."
Do kosza???
Zła odpowiedź!
Rowerowa Norka z chęcią przyjmie taki łańcuch i zębatki ;-)
Pozdrawiam!
amiga
| 12:16 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj Niby masz rację, w moim przypadku jest inaczej, czasali lubięsięzniszczyć fizycznie, nie ma to znaczenia czy pieszoczy rowerem czy w jakikolwiek inny sposób. Coś w tym wszystkim jest takiego, coś co człowieka pcha do wysyłku, byle dalej, byle pod górę, a na końcu czeka zawsze nagroda, nieziemskie widoki. I dlatego zawsze wracam w góry, prędzej czy później coś mnie tam pcha. nie ma najmniejszego znaczenia jak. Jak będziesz organizował kolejny wypad daj znać :) trochę wcześniej.
limit
| 11:46 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj amiga: :-) Czemu "sorry"? Przecież nic nie wiedziałeś. A nawet jakbyś wiedział to i tak nic to nie zmienia bo takie są fakty. Lubię pochodzić ale nie mam do tego warunków i nie robię tego za często. Na rowerku nie mam takich problemów i dlatego: "Po co iść, jak można jechać!" :-)
amiga
| 11:16 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj sorry, nie wiedziałem...
limit
| 11:12 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj amiga: U mnie z chodzeniem to nie tylko kwestia pracy innych mięśni ale też i historii spotkań mojej lewej nogi z nożem chirurgicznym i ogólnych wad konstrukcyjnych. Lubię pochodzić ale wiem, że zawsze potem to odczuję.
amiga
| 11:07 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj normalne :) Pracują zupełnie inne mięście..., znam to z autopsji, dlatego raczej nie zaniedbuję wycieczek z buta
limit
| 10:59 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj lukasz78: Normalnie to taki dźwięk u mnie jest nieobecny a u kogoś jak słyszę to z litości mam chęć nakapać mu smarem na łańcuch. Przed serwisem to jednak nie ma sensu bo łańcuch i tak idzie do kosza.
amiga: U mnie z chodzeniem tak sobie. Wczoraj w czasie chodzenia było ok. Dziś kicam jak zając z połamaną nogą :-p
amiga
| 10:03 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj W tej chwili jest idealna pora na wycieczki piesze po górach...,
Fantastyczy wypad. rewelacyjne widoki.
lukasz78
| 09:42 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj Mój łańcuch też ostatnio piszczy jak zarzynany prosiak :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!