limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2015

Dystans całkowity:712.00 km (w terenie 10.00 km; 1.40%)
Czas w ruchu:36:59
Średnia prędkość:19.25 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:39.56 km i 2h 03m
Więcej statystyk

DPD

  • DST 34.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 21.25km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 listopada 2015 | dodano: 16.11.2015

Ciepło, mokro, ciemno, bez zauważalnego wiatru, momentami nieszkodliwe opady. Start o 6:09 więc nie mam potrzeby cisnąć. Jedzie się bardzo przyjemnie zwłaszcza, że nogi po przerwie wypoczęte. Na drogach ruch przeciętny. Ogólnie dojazd bez sensacji. Pomimo tego, że na "dworcu" w Dąbrowie Górniczej jestem stosunkowo wcześnie to jednak załapuję się na szlaban przed KŚ. Potem już tylko postój na foto hotelu i światła na Alei Róż. Na miejscu z zapasem 6 min.

Po pracy mokro, mżawkowo, ponuro. Pogoda niezachęcająca do objazdów. Wracam krótko przez Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. Miałem jeszcze zrobić standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana ale doszedłem do wniosku, że zapasy jeszcze na jakieś 2 dni wystarczą i zrezygnowałem. Powrót jednak zaliczam do przyjemnych. W końcu jak na listopad to warunki jeszcze ciągle nienajgorsze.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 38.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 19.00km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 listopada 2015 | dodano: 10.11.2015

Dziś zdecydowanie cieplej. Na finiszu lekko się nawet zagotowałem pod czapeczką. Wszystko przez to, że start wyszedł mi bardzo opóźniony - 6:20 - i musiałem jechać z wielkim uczuciem by wyrobić się na czas. Udało się. Na mecie ląduję równo o 7:00. Po drodze tylko raz mnie chciała kobieta rozjechać na Zielonej. Chyba nie doceniła mojej prędkości i chciała wyjechać z lewej przed stojącym autobusem. W ostatniej chwili się zatrzymała. Przejazd bez zbędnych postojów czyli zero focenia. Tylko dzięki temu zmieściłem się w czasie. W sumie przyjemny przejazd do pracy. I nawet kontuzja mi nie przeszkadzała. Dopiero jak wnosiłem rower na piętro to znów coś się odezwało. Podejrzewam, że zrobiłem sobie to wczoraj jak wnosiłem Błekitnego. Miałem do kompletu jeszcze dość wypchany plecak i to wszystko razem gdzieś za bardzo dociążyło jakiś mięsień.

W ciągu dnia nieznacznie pokapało i drogi były lekko mokre. Zerwał się też dość silny wiatr więc cały powrót miałem do wyboru albo się z nim szarpać w walce o prędkość albo sobie spokojnie na młynkach go przebić. Wybrałem to drugie. Z tego też powodu kręcenie częściowo po chodnikach. Wracam przez Mortimer i Starocmentarną. Tam skręcam w Wojska Polskiego. Na skrzyżowaniu chyba była stłuczka bo są 2 samochody cywilne, policja i laweta. Przez Reden kręcę w stronę bieżni. Omijam Most Ucieczki i kręcę na przejazd kolejowy. Tu zdziwienie. Rozgrzebane, opuszczone zapory, znak zakazu wjazdu. Jedynie piesi i rowerzyści są w stanie się przedostać. Dzięki uprzejmości osoby obsługującej przejście nie muszę się zginać pod zaporami. Od strony Łęknic okrążam P3 i jadę na Piekło. Na obu mijanych Pogoriach windsurferzy rozkładają sprzęt. Cóż, pogoda, jak na listopad, sprzyjająca. Mnie nieźle miejscami miota. Przez Preczów i Sarnów wracam do domu już o ciemnościach. Przyjemny i dość spokojny powrót do domu.


Kategoria Praca

DPDNZ

Poniedziałek, 9 listopada 2015 | dodano: 09.11.2015

Start 6:13. Cieplej niż w minionym tygodniu. Wiaterek umiarkowany. Trochę wysokich chmur, na których słońce malowało ładny spektakl. Próbowałem go sfocić ale nie wyszło. Punkty kontrolne dziś zaliczane nieco po czasie i w efekcie lądowanie na mecie 4 min. po czasie. Z postojów to 2x światła w D. G., raz na "86" i foto hotelu. Hotel dorobił się kilku kolejnych szyb. Droga spokojna i bez sensacji. Kręciło się przyjemnie.

Sprawdziła się prognoza pogody. Rano dojechałem na sucho. W ciągu dnia popadało ale na wylocie już tylko mokre jezdnie. Nawet o zachodzie troszkę słońce próbowało się przebijać. W związku z mokrymi jezdniami powrót bez gięcia krótkim standardem przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Tempo spacerowe bo jakiś uraz mi się ujawnił w okolicach końca pleców i nie chciałem tego pogorszyć. W domu zrzucam plecak, zakładam sakwy i już w ciemnościach robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjazd do domu. Popołudnie dość ciepłe. Wystartowałem w czapce i rękawiczkach z pracy ale na Środuli musiałem już zamienić je na bandanę i bezpalcowe bo inaczej bym się zagotował. A i tak mi było ciepło. Prognoza wieszczy, że taka temperatura się utrzyma. Niestety z lekkimi opadami. Ale jak na listopad to i tak nieźle.


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 43.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 20.81km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 listopada 2015 | dodano: 06.11.2015

Przy piątku grzebanie przedstartowe przeciągnęło się nieco i ostatecznie wybyłem o 6:16. Na dworze niezbyt zimno dopóki się stoi. W czasie jazdy chłód dawał się we znaki i to zauważalnie. Wszystko przez mgłę, która towarzyszyła mi całą drogę. Na jej okoliczność zdjąłem z sakwy lampkę i zapiąłem ją na plecaku po lewej stronie. Nie wiem na ile mnie uwidoczniła ale zawsze to coś. Ruch na drogach o wiele spokojniejszy. Cały czas miałem wrażenie, że jadę dość wolno. Pogłębiały to wrażenie odczyty na punktach kontrolnych. Wszystkie aż do Dąbrowy Górniczej zaliczałem już nieco po czasie. Odpuściłem dziś focenie hotelu i dzięki temu rzutem na taśmę udało się na miejsce dociągnąć na 7:00. Po drodze dziś spotkałem zadziwiająco dużo rowerzystów. 7 osób się doliczyłem w sumie.

Po pracy dziś nieco wyginam. Terenem toczę się na Dańdówkę. Potem trochę asfaltu w drodze na czerwony szlak, którym dociągam do Milowic. Robi się już coraz ciemniej więc resztę drogi już asfaltami przez Czeladź i Wojkowice. W Czeladzi jest okazja pogonić króliczka. Przejechał mi przed oczami jak fociłem Szwedzkiego, którego już niedługo nie będzie. Nim się pozbierałem i włączyłem do ruchu, trochę mi odjechał. Dogoniłem go na światłach na "94". Niestety szybko skończyła się wspólna jazda bo skręcił za Biedronką w osiedle. Stamtąd więc już swoim własnym tempem. Bardzo przyjemny powrót do domu.


Kategoria Praca

DPOND

  • DST 53.00km
  • Czas 02:21
  • VAVG 22.55km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 listopada 2015 | dodano: 05.11.2015

Wrażenia z poranka mieszane. Mgły więc w czasie jazdy odczuwalny chłód. Ale. Przy zatrzymaniu nawet całkiem nieźle mimo tego, że na trawach szron. Bez wiatru. W sumie jak na dojazdowy odcinek to warunki niezłe. Startuję 6:14. Punkty kontrolne zaliczane tak przeciętnie w czasie. Postojów dziś więcej ale nie opóźniły mnie specjalnie. Wkurzył mnie dziś jełop w blaszance. Jadąc ścieżką przy Braci Mieroszewskich zajechał mi drogę skręcając w osiedle. A musiał mnie na 100% widzieć. Gdybym nie wyczuł gnoja, że się nie zatrzyma, to by mnie na ścieżce trafił. Na miejscu z zapasem 2 min. W sumie fajnie się jechało.

Po pracy ruszam sobie spokojnie przez Mortimer i Reden w stron bieżni. Objeżdżam Pogorię 3 od strony Łęknic. Przystaję na chwilę by pofocić zachodzące słońce i na tejże czynności nakrywa mnie Frey. Chwilę rozmawiamy. Przyznaje się, że jedzie właśnie na mały objazd przez Siewierz, Zendek i Nową Wieś. Wkręcam się na ten jego objazd i we dwóch przez Piekło, Marianki, Ratanice i Wojkowice Kościelne jedziemy do Podwarpia. W trakcie kręcenia cały czas gadamy. Błyskawicznie lądujemy w Podwarpiu i tu się żegnamy. Rafał jedzie na Siewierz a ja przecinam "86" i przez Hektary jadę do Przeczyc. Stamtąd do Toporowic i dalej kolejno Dąbie, Brzękowice Dolne, Goląsza Dolna, Strzyżowice i do domu. W sumie tak mi chodziło po głowie, żeby dziś powrót wygiąć tylko trochę się łamałem. Pojawienie się Rafała przeważyło szalę w tą dobrą stronę :-)


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 21.88km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 listopada 2015 | dodano: 04.11.2015

Minusy na starcie ciągle obecne bo trawy oszronione. Bez wiatru. Trochę chmurek, które sprawiły, że wschód słońca oglądało się bardzo przyjemnie przez całą drogę. Ładna gra kolorków. Start 6:13. Że dziś full-em to się nie martwię za bardzo o czas. Punkty kontrolne zaliczone w granicach przyzwoitości. Na światłach na "86" robię 2 szybkie foto. Potem foto hotelu. Optycznie większych zmian nie widać ale może jak się zdjęcia po sobie kolejno obejrzy to jakieś różnice się znajdą. Cały przejazd dziś bez sensacji i nerwów. Niemal pod firmą robię kilka foto słońca przebijającego się przez chmury. Na miejscu, pomimo postojów, z minutą zapasu i niezłym, jak na tą temperaturę, czasem przejazdu. Prawie jak letni. Bardzo przyjemny dojazd do pracy. I nawet nie zmarzłem.


Ostatnie pod firmą.


Hotel.


Szybkie na czerwonym.

Po pracy całkiem przyjemnie. Wracam bez większego gięcia ale z modyfikacją końcówki. Kolejno: Mec, Środula, Stary Będzin, nerka, Zamkowe, Grodziec, Wojkowice i do domu. Przyjemne kręcenie. Kilka podjazdów, kilka zjazdów. Na jakieś 3km od domu przystaję na szybkie foto. Takie oto:



Potem prosta do domu i foto podsumowujące dzień dzisiejszy w liczbach.



Kategoria Praca

DPDZ

  • DST 37.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 19.47km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 3 listopada 2015 | dodano: 03.11.2015

Dziś zdecydowany minus. Wszędzie trawy pokryte szronem. Na szczęście bezwietrznie i bezchmurnie więc jedzie się nawet nieźle. Tylko nogi dają znać, że to nie są już te warunki przy których się pociska ile fabryka dała. A i napowietrzanie też nie tak sprawne. Startuję 6:14, niestety. Nie ma jednak szans na podgonienie choć próbuję gdzie się da. Pierwszy punkt kontrolny z obsuwą 2 min. Następny też gdzieś tyle ale przed "dworcem" muszę stanąć i przedmuchać nos bo już nie ma jak oddychać. Minuty uciekają. Za dworcem jestem 6:46. Mimo tyłów czasowych robię foto hotelu i potem odczekuję światła na Alei i na Mortimerze. Na ścieżce jestem 6:51 (pomiar przy DorJan-ie). Full-em może bym się jeszcze wyrobił ale nie Srebrną Strzałą. Jest po prostu wolniejsza i za dużo przeszkód po drodze, przy których muszę przyhamować by sobie zębów nie wybić. Za rondem na Zagórzu jestem 6:57 a jeszcze 2km do przejechania. Ostatecznie ląduję na mecie o 7:05. Jechało się przyjemnie tyko trochę przeszkadzała presja czasu. Przyjdzie mi chyba przesunąć budzik o 30 min. wcześniej. I trochę dziś zmarzły stopy. Lewa bardziej niż prawa. Chyba przyjdzie się na dobre przeprosić z wełnianymi skarpetami.

Po pracy bez gięcia przez Mec, Środulę i Stary Będzin jadę na ścieżkę w stronę Nerki. Po drodze zjeżdżamy się z Mariuszem i oczywiście zaczyna się rozmowa nie tylko okołorowerowa. W międzyczasie przelatuje obok nas Adam z Ghostów. Nim się pożegnaliśmy zaczęła się robić szarówka. Dalej również bez gięcia przez Zamkowe, Grodziec i Gródków dociągam do domu. Tu zostawiam plecak i uzbrajam Srebrną Strzałę w sakwy. Robię zagięcie standardowe do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjazd do domu.


Kategoria Praca

DPZD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 18.92km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 2 listopada 2015 | dodano: 02.11.2015

Dziś start 6:14. Trawy oszronione czyli zimno. Ale bez wiatru. Przesunięcie godziny niewiele dało bo znów rozpoczynam jazdę o szarówce. Jedzie się przyjemnie ale nie za szybko. Punkty kontrolne zaliczone dość późno. Na "dworcu" jestem już po pociągach. Focę hotel i chwilę czekam na światłach. Potem ścieżka wzdłuż Braci Mieroszewskich i spokojny finisz na Szymanowskiego. Na miejscu jestem ze stratą 3 min. Trochę zmarznięte palce u stóp ale poza tym całkiem ok.

Po pracy zupełnie inna termika. Czapka z rękawiczkami jadą w plecaku. Kręcę niespiesznie bo coś męczy mnie dyńka i nie mam nerwów do intensywnego kręcenia. Powoli przebijam się przez Mec, Środulę i Stary Będzin pod Kauflanda. Tam zapinam Srebrnego i idę zrobić zapas tego, czego w moim wsiowym Lewiatanie nie miewają zbyt często. Z balastem na plecach nienerwowo kręcę przez Łagiszę i Sarnów do domu. Miałem wrażenie, że niektórzy to chyba próbowali zdążyć na wczorajsze święto... jako ci, którym się świeczki pali. Kilku też zdecydowanie za blisko mnie dojechało. Jeden między nerką a targiem nawet bardzo blisko. Udało się jednak wrócić w jednym kawałku i nawet nieco dyńka zelżała. W domu ląduję już po zachodzie słońca i moment później jest całkiem ciemno. Po drodze Prezes daje cynk, że u mnie na skrzyżowaniu był wypadek. Podjeżdżam ale nic nie widać. Musieli gruchoty już pozbierać. Zostało tylko trochę piasku rozsypanego na wyciekłych płynach i jakieś resztki plastiku. Jutro rano muszę uważać żeby się tam na coś nie wpierniczyć i nie złapać kapcia.


Kategoria Praca