limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDNZ

Poniedziałek, 9 listopada 2015 | dodano: 09.11.2015

Start 6:13. Cieplej niż w minionym tygodniu. Wiaterek umiarkowany. Trochę wysokich chmur, na których słońce malowało ładny spektakl. Próbowałem go sfocić ale nie wyszło. Punkty kontrolne dziś zaliczane nieco po czasie i w efekcie lądowanie na mecie 4 min. po czasie. Z postojów to 2x światła w D. G., raz na "86" i foto hotelu. Hotel dorobił się kilku kolejnych szyb. Droga spokojna i bez sensacji. Kręciło się przyjemnie.

Sprawdziła się prognoza pogody. Rano dojechałem na sucho. W ciągu dnia popadało ale na wylocie już tylko mokre jezdnie. Nawet o zachodzie troszkę słońce próbowało się przebijać. W związku z mokrymi jezdniami powrót bez gięcia krótkim standardem przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Tempo spacerowe bo jakiś uraz mi się ujawnił w okolicach końca pleców i nie chciałem tego pogorszyć. W domu zrzucam plecak, zakładam sakwy i już w ciemnościach robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjazd do domu. Popołudnie dość ciepłe. Wystartowałem w czapce i rękawiczkach z pracy ale na Środuli musiałem już zamienić je na bandanę i bezpalcowe bo inaczej bym się zagotował. A i tak mi było ciepło. Prognoza wieszczy, że taka temperatura się utrzyma. Niestety z lekkimi opadami. Ale jak na listopad to i tak nieźle.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 17:36 poniedziałek, 9 listopada 2015 | linkuj Uuu... to grubo musiało być :-)
Mariotruck
| 15:29 poniedziałek, 9 listopada 2015 | linkuj Eh...a ja dwa dni bez rowerka bo pomiary a poza tym jestem bez haka i łańcucha :( Miałem w Sobotę powrót na sztywnym spięciu dużego blatu z najmniejszą koronką, 120 km miodu
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!