limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:1079.00 km (w terenie 123.00 km; 11.40%)
Czas w ruchu:57:39
Średnia prędkość:18.72 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:59.94 km i 3h 12m
Więcej statystyk

Nawet nie za garść dolarów, po prostu przez głupie 5 zł.

  • DST 106.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:17
  • VAVG 20.06km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 kwietnia 2012 | dodano: 19.04.2012

DPOND
A zaczęło się jak zwykle poranną "szesnastką". Upałów nie było i wdzianko zimowe.

Dnia poprzedniego na Pogorii wstępnie umówiliśmy się na jeżdżenie więc dziś około 14:00 zadzwoniłem najpierw do Marcina, potem do Damiana, do Pawła i do Tomka. Wyszło z tej konferencji, że Marcin dziś nie jeździ, ja spotykam się z Damianem na Mecu o 15:40 i jedziemy do Katowic na spotkanie z Tomkiem a Paweł, jak da radę, to do nas po drodze gdzieś dołączy. Z info na bikestats jeszcze dowiaduję się, że pojedzie z nami też Krzysiek.
Przejazd do Katowic dość sprawny, tempem w sam raz. Przyjechaliśmy 10 min. przed umówioną 16:30. Tomek już czekał. Krzysiek, podobno tradycyjnie ;-p , miał się spóźnić. Ja tradycyjnie za szamanie a chłopaki zagłębili się w techniczne dysputy na tematy rowerowe. Tak nam zleciał czas do przyjazdu Krzyśka.
A potem trzeba było rozstrzygnąć gdzie jedziemy. Mnie chodził po głowie plan taki: do Chorzowa, potem Bytków, na Michałkowice ale przed Michałkowicami w teren na Przełajkę, do Czeladzi i stamtąd każdy do siebie. Jednak Tomek z Krzyśkiem chcieli Tychy. Stanęło na tym, że Tomek rzuca monetą. Orzeł - Tychy, reszka - mój plan. Przez Tomkowe 5 zł dziś wyszła setka.
Trasy nie będę w detalach opisywał, bo jest ślad (kilka razy przerwany na krótko :-/). Generalnie było sporo terenu, błoto, piasek, lasy.
Obiecałem, że obsmaruję Tomka i Krzyśka i teraz to robię. To są harpagany, mutanty jedne, dostają amoku jak tylko wsiądą na rower. Jeśli ktoś z Was nie należy do tej samej kategorii to niech się zastanowi czy z nimi jechać. Jak się zapomną to nagle zaczynają lecieć 30+ i nieważne czy po drodze jest górka, teren czy co tam może być. Popylają jak opętani. Nie wiem jak Damian, ale dla mnie to oni są dużo za wysoka liga. Czasem udawało się dotrzymać im tempa jak zaczynali o czymś rozmawiać. Jak im się chwilowo tematy kończyły to było wiadomo, że teraz czekają nas ciężkie chwile próby dotrzymania im tempa. Innymi słowy mnie dali w dupę. I to solidnie.
Ale poza tym fajnie się jechało :-)


Kategoria Praca

DPOD czyli ..uj i Garmin jedynie wiedzą gdzie byłem

  • DST 72.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 17.70km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 kwietnia 2012 | dodano: 18.04.2012

Rano standardzik do pracy - 16km. Zero na termomierniku. Wdziałem komplet jak do jazdy zimą (ocieplacze na stopy, ocieplane spodnie, komin) i wcale się nie przegrzałem w czasie jazdy. Ze wschodu zimny wiatr.

Po pracy podjechałem do Marcina. Miał w planach sprawdzić trasę przejazdu na sobotni zlot klubów PTTK w Sosnowcu. Pojechaliśmy więc najpierw na Niwkę. Po drodze odrobina terenu tak na smaczek ;-) Od Niwki zaczęło się wertepowo. Praktycznie do samych Maczek jechaliśmy to jednym, to drugim brzegiem Białej Przemszy. Z przygodami.
Przygody były w postaci takiej, że dwa psy. Dojeżdżamy do jakieś bramy a tu zza niej wyskakują dwa wielkie bydlaki i z mordami do nas. Aż mnie to wqrwiło niemiłosiernie. Ja też do nich z mordą. Takeśmy się obwarkiwali aże ich właściciel je odwołał. Potem trochę pokluczywszy znowu się wrąbaliśmy na te dwa same kundle. Znowu się z nimi obwarczałem. Uprzedziłem Marcina, że jak je spotkamy trzeci raz, to im wier... Mój zapas cierpliwości do durnych kundli jest mocno ograniczony. Kundle miały szczęście.
Musieliśmy się nieco wrócić. Rozkopanym przejazdem pod torami przedostajemy się na ich drugą stronę i wąziutką ścieżynką, kopiąc sobie od czasu do czasu w piachu, jedziemy wzdłuż torów. Potem było trochę po liściach. Trochę na skarpach. Trochę wzdłuż rzeki. Ogólnie fajna traska choć ni cholery nie wiedziałem gdzie jestem. W tamtym momencie to wiedział jedynie ..uj namalowany na jakimś mostku i mój Garmin.
W końcu dotarliśmy do Maczek. Stamtąd asfaltami przez Sosnowiec do Dąbrowy Górniczej. Po drodze Marcin postanowił się pościgać z grupą na szosach, która była się wyłoniła gdzieś z prawej strony, ale grupa nie chciała współpracować i po kilkuset metrach odbiła gdzieś w lewo.
Z Dąbrowy pojechaliśmy na Pogorię III na molo. Mieliśmy się tam spotkać z Pawłem. Tymczasem zaskoczył nas swoją obecnością Damian. Chwilę potem dojechał też Paweł. Chwilę pogadaliśmy a potem zrobiliśmy wspólne kółeczko dookoła P3. Znowu chwila rozmów obok mola i nieco przed zachodem słońca rozjeżdżamy się. Damian na kółeczko wokół P4, Marcin z Pawłem na centrum D. G. a ja przez Zieloną, Preczów i Sarnów do Siebie. Docieram nieco po zachodzie ale jest jeszcze dość widno. Od świateł w Sarnowie dosyć fajnie mi się pocinało.
Pogoda całkiem niezła, choć nie za ciepło. Kiedy przychodziło jechać pod ten wschodni wiatr, to robiło się tak średnio przyjemnie. Postać dłużej nie bardzo się dało bo zaraz chłód dawał się we znaki.




Wykopki przy torach.


A tak to z drugiej strony wyglądało. W tę stronę uderzyliśmy dalej.


Marcin wspiął się na nasyp ale z jego oglądu wniosek był jeden - wszędzie las.


To już ten łatwiejszy kawałek, po liściach. Na piasku nie miałem ochoty szarpać się jeszcze z aparatem.


A tu ładny kawałek skarpy, kawałek mostu i inksze różności.


A tu już zaczynamy się znajdować. Tzn. pojawia się więcej cywilizacji. Tubylcy itp. Za przejazdem jest mostek, na którym jest nasmarowany ów ...uj, co to on wie, gdzie jesteśmy w tej chwili.


Ona Przemsza, co tośmy jechali raz jej jednym, raz drugim brzegiem.


Toż samo miejsce co foto wyżej, tylko w innym kierunku.


I już Maczki, gdzie kończymy z terenem na jakiś czas.


Niewspółpracująca grupa na szosach.


Komplet do kółeczka na P3. Paweł, Damian i Marcin.


Komplet od zadniej strony w locie.


Komplet nacierający falangą.


Kategoria Praca

DPD a poza tym, kruca fuks, jestem przezroczysty

  • DST 35.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 17.80km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 kwietnia 2012 | dodano: 17.04.2012

Rano standardowe 16 km do pracy z niestandardowym wqrwem. Na Mecu jakiś ślepowron próbował mnie rozjechać. Ja tu sobie kulturalnie popinkalam z Dworskiej na Lenartowicza, żeby nie było, na zielonym, a tu mi nagle jakiś patafian startuje nagle i zajeżdża drogę. Chyba jakiegoś czuja miałem, bom go obserwował uważnie i w ostatniej chwili udało mi się dziada nieco objechać. Normalnie ciśnienie to miałem w momencie ze "czysta".
Poza tym +3 i bezwietrznie.

Po pracy terenem spod PKM-u do Dąbrowy Górniczej, pod molo na Pogorii III, dalej przez Zieloną, terenem do Preczowa i dalej przez Sarnów do siebie. Tym razem bez przygód. Niby słoneczko dawało ale pogoda jakaś taka mało przyjazna. Zimny wiatr.
Zero ochoty na dalsze objazdy dzisiaj.


Kategoria Praca

II Wiosenny Zlot Rowerowy na Dorotkę

  • DST 36.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 16.88km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 kwietnia 2012 | dodano: 14.04.2012

Dziś delikatnie tylko tyle km ile trzeba było aby dokonać przejazdu z II Wiosennym Zlotem Rowerowym na Dorotkę.
Wyjechałem dziesięć minut później niż planowałem (9:10) i przyszło mi trochę naginać tempo, żeby zjawić się w Sosnowcu pod siedzibą PTTK na Dęblińskiej o czasie. O dziwo, pomimo wczorajszego dnia, jechało się nadzwyczajnie dobrze. Dystans 15 km pokonałem ze średnią 27km/h. Sprawę trochę ułatwiało ukształtowanie terenu :-)
Spod PTTK ruszamy zgodnie z planem o 10:00 całą grupą przybyłych rowerzystów. Są ludzie, z Ghostbikers, uczestnicy ostatniej Zagłębiowskiej Masy Krytycznej w kamizelkach oraz inni. W sumie, tak "na oko" 50 osób.
Trasa wiedzie na Stawiki, dalej obok Reala i lasem aż do hali sportowej na Milowicach. Potem w stronę Zakładu Gospodarki Komunalnej i trochę terenem aż do parku w Czeladzi. Z parku wyjeżdżamy pod Pałac Saturna. Chwila postoju i dalej na Rynek. Tam dołączają do nas kolejni Gostbikersi. Razem jedziemy obok targu w stronę Grodźca. Klinkierek a potem podjazd do skrzyżowania i dalej na sam szczyt.
Na miejscu już czeka kilka innych grup przybyłych na zlot oraz organizatorzy zlotu.
Sesja foto, poświęcenie rowerów, chwila zabawy. Wszystko jednak nie trwa zbyt długo bo pogoda nieco się zaostrzyła. Poranne słońce skryło się za chmurami i chłodny wiatr zaczął dawać się we znaki.
Na Dorotce spotykam Jacka. Chwilę później przyuważam też kolegę Rafała z poprzedniej pracy. Zdjęcia, zdjęcia, pogaduchy. W końcu pożegnania i wracam do domu. Zjazd najkrótszą drogą do skrzyżowania i dalej do Gródkowa. Na przejeździe kolejowym odbijam w klinkierek i potem jeszcze na moment do sklepu ale potem już prosto do domu.

Foto grupy startującej spod PTTK w Sosnowcu

Wbijamy w teren.

Była odrobinka błotka i podjazdu.

Pod pałacem w Czeladzi.

Na rynku w Czeladzi.

Podjazd pod skrzyżowanie w Grodźcu.

Finałowy wjazd na szczyt Dorotki.

A na szczycie było tak...

... tak...

... i tak.


Kategoria Inne

Prywatna Zabrzańska Masa Krytyczna

  • DST 122.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:20
  • VAVG 19.26km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 kwietnia 2012 | dodano: 13.04.2012

Takiego dnia dawno już nie miałem.

Rano niewinne standardowe 16 km do pracy. +5.

Na popołudnie była w planach Masa Krytyczna w Zabrzu. Asekuracyjnie wyjechałem z pracy o 15:50 i od razu surprise. Wykręciła się lewa śruba mocująca bagażnik i sakwa telepała się jak opętana. Chwila namysłu, kilka chwil dłubania i prowizorka gotowa dzięki wygrzebanej z tajnych zapasów śrubie. Pojawia się obsuwa w czasie.
Na Mecu jestem dopiero o 16:15 a tu jeszcze trzeba dociągnąć na 16:30 do PTTK.
Nie pozostaje nic innego jak solidnie naginać. Światła w ogóle nie współpracują. Wszystkie czerwone. Ale wyrabiam się na czas. Tel do Marcina i spotykamy się na drodze w kierunku Stawików.
Teraz zaczyna się naginanie żeby wyrobić się na czas do Katowic na Rynek, gdzie mieliśmy się spotkać z Tomkiem. Niektóre światła po drodze były bardziej skore do współpracy ale nie wszystkie. Jednak udaje się dojechać ciut przed czasem.
Na miejscu jest Tomek i jeszcze jedna osoba. Chwila gadki. Wrzucam dziebko kalorii na ruszt i ruszamy. Prowadzi Marcin. W godzinę mamy dociągnąć do Zabrza.
Jedziemy trasą, którą jeszcze nie jechałem. Mam wrażenie, że po drodze jest zadziwiająco dużo pagórków. Tempo w granicach górnych moich możliwości.
Niestety spóźniamy się na start Masy jakieś 10 minut. Decydujemy, że pokręcimy się po mieście z nadzieją, że gdzieś Masę po drodze dogonimy. Niestety przez godzinę kręcenia się po zupełnie nieznanym mieście wracamy na rynek. Marcin przyuważa kilku rowerzystów i rzuca hasło, że Masa jedzie. Doganiamy ich i razem dojeżdżamy do końca.
Potem wizyta w Żabce w celu uzupełnienia zapasów płynów i kalorii. Chwila futrunku i ruszamy. Kolega, z którym jedziemy pierwszy raz, jest z Katowic i postanawiamy go odprowadzić do Chorzowa. Prowadzi Garmin czyli będzie ciekawie.
Robi się ciemno, zaczyna padać deszcz a my wbijamy w teren, którym kiedyś wracaliśmy z Masy we dwóch: Tomek i ja. Deszcz się rozpędza. Chronimy się w tunelu czekając aż nieco zelżeje ale na to się nie zanosi. Asfaltami jedziemy dalej. Aż do Bytomia po drodze strumienie i rozlewiska i zaiwaniający deszcz. Mokre wszystko. W Bytomiu chwila postoju i potem dalej gnamy do Chorzowa. Mała rundka po parku zatrzymujemy się przy kolejce na chwilę rozmowy i wymianę kontaktów. Nowy kolega ma na imię Rysiek. Pomimo przygód terenowo-pogodowych chyba mu przypadła do gustu jazda z nami. Nam z Nim również jechało się dobrze. Za kotwicę robiłem najczęściej ja :-/ W końcu żegnamy się około 22:10 i ruszamy w dalszą drogę już we trzech. Na ścieżkę rowerową do Katowic, potem dalej na Pętlę Słoneczną, Siemianowice Śląskie. Odbijamy po drodze inaczej niż zwykle, bo Doms mi kiedyś powiedział, że jest skrót do Czeladzi. Więc go próbujemy. Coś nam poszło nie tak. Wdrapujemy się na jakąś hałdę gruzu i przez chwilę motamy się szukając wyjazdu z niej przy okazji taplając się nieco w błotku i kałużach. W końcu trafiamy "do wyjścia" i lądujemy w Czeladzi. Wjeżdżamy na Rynek, gdzie Tomek robi nam "zbiorowe" zdjęcie. W ogóle, to za fotografa robił dziś Tomek. Później zlinkuję kilka zdjęć od niego.
Na Rynku żegnamy się. Marcin i Tomek jadą w swoją stronę, chyba na Będzin. Ja odbijam na Grodziec (klinkierkiem) i dalej na Gródków i do siebie.
Do domu dojeżdżam kompletnie wykończony tuż przed północą.

Dzień rowerowo rewelacyjny. Pogoda dodała tylko nieco extra wrażeń.
Jutro, a właściwie już dziś, zlot na Dorotce. Mam nadzieję, że dam radę choć przy dzisiejszej jeździe, to powinien być spacerek.

Później wrzucę jeszcze ślad z GPS-a bo aż sam jestem ciekaw, gdzie to nas Garmin wodził na manowce.


Kategoria Praca

DPZD

  • DST 40.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 12 kwietnia 2012 | dodano: 12.04.2012

Rano standardzik: 16km. +9. Sporo balastu zostaje w domu :-)

Po pracy runda zaopatrzeniowa. Na początek do ProLine w Dąbrowie Górniczej. Potem do Decathlonu w Sosnowcu i na koniec do Kauflanda w Będzinie. Stamtąd przez Łagiszę i Sarnów do domu.
W prognozie było, że będzie mokro no i było. Jak wyszedłem z Decathlonu to zaczęło kropić i tak było aż do Będzina. Potem już tak symbolicznie ale drogi były mokre.
Od Sarnowa wmordewind+opady. Jechało się nie za lekko bo sakwy wypchane i działały trochę jak żagiel tylko w tą gorszą stronę.


Kategoria Praca

DPOND

  • DST 51.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:56
  • VAVG 17.39km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 kwietnia 2012 | dodano: 11.04.2012

Rano standardzik - 16km do pracy. GPS: -2. Temperatura: +2. Jechało się dużo lepiej niż wczoraj.

Po pracy najpierw do Marcina i potem razem do PTTK. Tam ja wygrzałem ławkę przez jakieś 45 min. a Marcin w tym czasie urabiał Zarząd przed sobotnią imprezą na Dorotce :-) Potem razem pojechaliśmy za dnia zrobić trasę sobotniego przejazdu ze zliczeniem czasu i dystansu. Wyszło jakieś 17-18km i czas przejazdu około godziny. Z postojami akurat powinniśmy się wyrobić w 1,5h.
Przy okazji zrobiliśmy małe kółeczko po Parku Rozkówka w Grodźcu. Potem wdrapaliśmy się na Dorotkę.
Zjazd i na skrzyżowaniu się żegnamy. Marcin uderza na Będzin. Ja zjeżdżam w stronę Biedronki dalej w stronę dawnej kopalni "Grodziec" i do Wojkowic. Za stacją paliw skręcam w prawo w kawałek terenu i już dalej prosto do siebie.
GPS: kolejne -2 :-/ Irytujące.


Takie tam, autko. W sam raz na polskie drogi.


Finisz zachodu słońca widziany z Dorotki.


Marcin testuje kółeczko na tor przeszkód. Może nie okaże się zbyt hardcorowy ;-)


Kategoria Praca

Bunkrów nie było...

  • DST 55.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 18.54km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 kwietnia 2012 | dodano: 10.04.2012

... czyli takie tam DPOND

Rano standardowe 16km. -2. Ochraniacze w użyciu. Wyjechałem spóźniony, dojechałem spóźniony. Czyli norma.

Po pracy najpierw do PTTK. Trochę tam zeszło. Prelekcja na temat jednego z sosnowieckich kościołów i jego renowacji oraz nieco ustaleń przed sobotnim zjazdem na Dorotce. Potem z Marcinem i Pawłem pojechaliśmy znowu na Zagórze. Stamtąd do McDonalds-a (czy jak to się tam pisze) wrzucić cokolwiek na ruszt. Stamtąd obok Auchana i przez Chemiczną w stronę Czeladzi. Na Grota-Roweckiego żegnamy się z Pawłem i jedziemy we dwóch w stronę Milowic. Tam wzdłuż Brynicy jedziemy już prosto do Czeladzi. Po drodze (i po zmroku) merda mi się droga (czyli bunkrów nie ma) i jedziemy na pałę przed siebie (ale też jest zajebiście). Wyjeżdżamy niedaleko świateł koło stacji benzynowej i jedziemy w stronę Rynku. Zatrzymujemy się przy kościele gdzie robię foto Marcinowi, który chciał mieć "dowód życia" z dzisiejszej jazdy. Razem jedziemy jeszcze klinkierkiem do Grodźca i na skrzyżowaniu przy kościele żegnamy się. Marcin jedzie w stronę Będzina, ja do siebie na Gródków.
Pogoda generalnie niezła ale jeszcze do upałów daleko. W okolicach zachodu słońca trochę zaczęło wiać i przyszło wbić się w extra izolację.
Poza tym jechało się całkiem nieźle.

GPS: -3. Albo i lepiej. Pewnie gdzieś tak z 1,5 km mi uciekło z licznika ale co tam.


"Dowód życia"


"Inkszy" kawałek Czeladzi.


Kategoria Praca