limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

LinkaP

Dystans całkowity:756.00 km (w terenie 8.00 km; 1.06%)
Czas w ruchu:39:42
Średnia prędkość:19.04 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:36.00 km i 1h 53m
Więcej statystyk

Falstart

  • DST 4.00km
  • Czas 00:15
  • VAVG 16.00km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 października 2018 | dodano: 07.10.2018

Miało być ambitniej. Do brata i z powrotem. Wyciągam Rzeźnika, nieco go ogarniam bo stał od ostatniego wypadu z Mysłowicami uflejany. Szybkie czyszczenie, smarowanie amorów i łańcucha. Ruszam. I po kilkuset metrach już jest coś nie tak. Mam problem z przednią przerzutką. Ciężko chodzi i ledwo przeskakuje. Kręcę raz na blacie, raz na środkowej tarczy ale jest coraz gorzej. Wracam do domu i próbuję regulacji. Ruszam znowu ale nic się nie poprawia. Wracam. Wyciągam stojak i zaczynam obdukcję. Grzebiąc po całej długości linki docieram do przejścia pancerza pod dolnym zawiasem przy korbie. Musiała się tam zbierać wilgoć i linka wraz z wnętrzem pancerza zardzewiały. Nie ma rady. Trzeba obciąć ją przy manetce i wyszarpać. Potem przelanie pancerza smarem i czyszczenie aż zniknie rdza. Potem zakładanie nowej linki. Przy tej okazji gdzieś w trawę leci sprężynka odciągająca baryłkę przy manetce. Trochę jej szukam ale bez skutku. Nic. Bez tego też będzie działać. Składam wszystko do kupy. Obcinam linkę, zabezpieczam jej koniec i czas na testy. Kilka zawijasów po ulicy przed domem i po placu. Jest ok. Teraz przerzutka działa gładko.  Tyle, że zrobiła się już 17:00. Godzina do zachodu. Już mi się odechciało jeżdżenia.


Kategoria Inne, LinkaP, Serwis

DPD

  • DST 33.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 21.76km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 czerwca 2018 | dodano: 08.06.2018

Wygrzebałem się dziś wcześniej. Zaczynam kręcenie o 6:06. Rezerwa czasu jest więc tempo luźne. Warunki jeszcze bardziej pozytywne niż wczoraj, głównie w zakresie temperatury. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przed Zieloną, podczas pstrykania przerzutkami, łańcuch wpada między kasetę a szprychy. Tak coś czułem, że tylna przerzutka jest rozregulowana i to właśnie chciałem sprawdzić. Nie wskakiwała 10-tka. Nie spodziewałem się takiego efektu. Chwila szarpaniny z łańcuchem i jadę dalej. Reszta drogi bez sensacji. Na miejscu z zapasem 60 sekund. W pracy wymiana linki i regulacja. Na powrocie zrobię test czy wszystko jest ok. Na jutro rowerek ma być 100% na chodzie.

Powrót bez marudzenia i objazdów. Jutro wczesna pobudka i dłuższy dystansik więc trzeba wypocząć. Kręcę przez centrum Zagórza w stronę Makro i dalej w las by dostać się na Mydlice. Stamtąd przez Warpie w stronę Teatru Dzieci Zagłębia i dalej przez Nerkę na Zamkowe. Przez osiedle przebijam się do lasu grodzieckiego i do świateł na "86". Od tego miejsca wiozę się na kole za szoszonem. Kręcił tak w sam raz by nie marudzić i bym nadążył. Chyba nawet mnie nie zauważył aż do Gródkowa. Potem lekko podkręcił tempo ale mnie już to było obojętne bo i tak chwilę później odbijałem do siebie, a on leciał dalej "913" w stronę Strzyżowic. Temperaturka taka jak lubię. Nogi podawały bardzo dobrze. Przejazd spokojny i przyjemny.


Kategoria LinkaP, Praca, Serwis

DPSD

Środa, 9 sierpnia 2017 | dodano: 09.08.2017

Wszystko dziś szło pięknie i ładnie do Łagiszy. Przedstartowe przygotowania przebiegły sprawnie. Wyruszam o 6:12 czyli jest ciut zapasu na marudzenie. W sumie, to planuję zahaczyć o ścianę płaczu w centrum Dąbrowy Górniczej. Pogoda dopisuje. Nie ma, co prawda, za dużo słońca, nawet trochę chmurek się pojawiło ale jest zdecydowanie cieplej niż wczoraj i nie wieje. Kręcę drogę standardową przez Łagiszę. W Gródkowie na przejeździe kolejowym pierwszy znak, że coś nie tak z tylną przerzutką. Zrzucam biegi i coś strzela ale jeszcze działa. Kolejne ostrzeżeniem na światłach na "86". Pojawia się lekki luz na lince ale jeszcze jest ok. Fail pojawia się na skrzyżowaniu przy Biedronce w Łagiszy. Linka się urywa i z tyłu łańcuch ustawia się na najmniejszej zębatce. Ledwo mogę ruszyć ze skrzyżowania. Przetaczam się kawałek upewniając się, że to faktycznie padła linka i zjeżdżam na chodnik. Dłubanie przy defekcie zabiera mi 20 min. ale odzyskuję sprawność w biegach. Obsuwę mam już tak dużą, że nie cisnę. W centrum Dąbrowy lekko zaginam o bankomat i wracam na standardową trasę przelotową. Na mecie jestem ze stratą 24 min. Mimo wszystko przyjemny dojazd do pracy.

Powrót podobnie jak wczoraj. Kolejno Mec, Środula, Stary Będzin, serwis. Tu zostawiam Błękitnego na wymianę oleju w przednim hamulcu i odbieram Rzeźnika po wymianie łożysk suportu i tarczy hamulcowej na tyle. Okazało się też, że zgubiłem jedną ze śrub zawieszenia. Fartem mi się rama nie rozjechała gdzieś w locie :-) Z serwisu jadę podobnie jak wczoraj przez Łagiszę i Sarnów. Tym razem bez wjazdów na zakupy. Na powrocie zauważalny wzrost temperatury. Zgodnie z przewidywaniami ICM-u. Wychodzi na to, że jutro będzie jeszcze większa lampa.
Dzień idzie na konto Błękitnego bo na nim dziś przejechane 25km.


Kategoria LinkaP, Praca, Serwis, Suport, Tarcza

Testowe kółeczko

Sobota, 29 kwietnia 2017 | dodano: 29.04.2017

Dziś sprawy rowerowe zajęły mi całkiem sporo czasu ale większość z tego to dłubanie. Na początek założenie nowej linki do przedniej przerzutki w Meridzie. Stała ranna kawał czasu. To poszło szybko i bez problemów. Potem przypomniało mi się, że kiepsko z tyłu hamuje i wymieniłem jeszcze klocki. Też dużo czasu to nie zabrało. Hamowanie zrobiło się lepsze ale do ideału daleko. Jednak tarczę też trzeba zmienić. Na koniec zabrałem się za najgorszą rzecz czyli centrowanie koła. Dość mocno biło. Żmudna zabawa bez centrownicy ale udało mi się znacznie poprawić. Idealnie raczej się nie uda tego zrobić bo w dwóch miejscach obręcz jest nieco zdeformowana. Jednak na testowym kółeczku widzę dużą różnicę na plus.
Kółeczko praktycznie koło domu i większość asfaltem. Pojechałem w krótkich spodenkach ale na dłuższą trasę to tak niezbyt to by się sprawdziło. Temperatura już nie chłodno, ale jeszcze nie ciepło. Tak nijako. Momentami prześwitywało słońce i w jego promieniach było nawet całkiem przyjemnie. Trochę wiatru z zachodu.


Kategoria Inne, KlockiT, Koło, LinkaP, Serwis

DPD

Czwartek, 2 marca 2017 | dodano: 02.03.2017

Na wyjściu stwierdzam, że jest zdecydowanie chłodniej niż wczoraj. Chyba nawet jakiś przygruntowy przymrozek był bo trawa zmarznięta. Ruszam o 6:05 i od razu czuję na twarzy jakieś drobne kropelki wody. Zapala się od razu czerwona lampka, że trzeba uważać bo może być ślisko. Jednak okazuje się, że nigdzie po drodze nie zebrało się na tyle dużo wilgoci by były problemy. Kręcę standard przez Gródków, Łagiszę, Dąbrowę Górniczą. Po drodze, zatrzymuję się w Łagiszy przy Kreiselu na podziwianie przez kilka minut kolorków nieba przed wschodem słońca. Punkty pośrednie zaliczam w dobrym czasie więc w okolicach Dąbrowy Górniczej nieco odpuszczam z tempa ale i tak na miejscu jestem z zapasem 3 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Powrót był ciężki. Wychodzę o 15:05 i niespodzianka. Leje. Odczekałem jakieś 15 min. nim przeszła ulewa. Nawet kilka razy zagrzmiało więc można powiedzieć, że burza. Ruszam w stronę Mecu zmagając się jeszcze zacinającymi kropelkami przemieszanymi ze śniegiem i rozpędzanymi przez bardzo silny wiatr. Potem Środula, Stary Będzin i szybki wjazd do serwisu po rezerwowe dętki do Rzeźnika oraz smar do amorka. Potem wracam do zmagań z wiatrem. Na wylocie z Będzina kawałek drogi w opadzie śniegu. Potem ładne słoneczko. Szalona, marcowa pogoda. Do Sarnowa wiatr mam prawie pomagający ale przy zwrocie na światła na "86" znów walka z wiatrem i tak już do samego domu.
Na powrocie mała awaria. Przed wyjazdem z Będzina urywa mi się linka od przedniej przerzutki. Przy tych podmuchach nie był mi potrzebny ani blat, ani małe kółko więc kołkiem blokuję przerzutkę na środkowej tarczy i odkładam naprawę do soboty by zrobić to przy dziennym świetle. Poza tym jeszcze do wymiany klocki w tylnym hamulcu.


Kategoria LinkaP, Praca

Do konkurencji

Sobota, 24 października 2015 | dodano: 24.10.2015

Dziś tylko jeżdżenie w interesach. Na początek do budowlanego po kilka drobiazgów. Ale to po drodze. Cel dzisiejszego wyjazdu to nabyć nową oponkę do Rzeźnika na tył bo po ostatnim kapciu już tej oponce nie wierzę. Niby dojechałem na niej wczoraj do domu ale dziura jest widoczna gołym okiem i w terenie mogłaby się okazać przyczyną awarii. Zresztą oponka ma już prawie 7k km przejechane i jest nieco zdarta więc żegnam się z nią bez większego żalu bo wiem, że swoje odpracowała. W Będzinie dziś dzień targowy więc jadę raczej ostrożnie. Dużo samochodów, dużo piechoty. Nie wszyscy w takim zamieszaniu mogą się odnajdować. Lepiej nie ryzykować. Dzięki temu udaje mi się bez sensacji dotrzeć pod serwis. I tu niespodzianka. Zamknięte na głucho i kartka, że w soboty nieczynne :-/ No cóż. Zarobi konkurencja za rogiem. Chciałem wziąć zwijkę i zwykłą na drucie + dętka ale nie było wyboru i skończyło się tylko na zwykłej na drucie (Kenda 2,10 malowana logiem Gianta) i dętce. Na wyjściu witam się z Prezesem Ghostów, który też przyjechał uzupełnić zapasy wulkanizacyjne po niedawnym naszym spotkaniu na ścieżce małobądzkiej. Dziś jednak bez konferencji. Wracam szybko do domu przez Łagiszę i Sarnów i zabieram się za małe serwisowanie rowerków. Błękitnemu czyszczę trochę napęd i wymieniam linkę od przedniej przerzutki. Tylną linkę smaruję na odcinkach schowanych w pancerzu żeby lepiej pracowała reguluję tylną przerzutkę. Potem szybki test na jezdni w pełnym zakresie zmiany biegów. Jest lepiej niż było. Potem zabieram się za Rzeźnika zmieniając mu zadnią oponkę. Operacja przebiega sprawnie i również kończy się testem na jezdni. Sprawdzam jak się ułożyła i jak śpiewa przy pełnej prędkości. Jest fajnie. Powinna spokojnie dawać radę też w terenie. Potem kupię sobie jeszcze zwijkę nieco szerszą by mieć rezerwę. Na koniec jeszcze podniesienie ciśnienia we wszystkich kołach obu rowerków i na dzień dzisiejszy to tyle.
Pogoda dziś bardzo dopisała. Ładne słoneczko. Nieinwazyjny wiatr. Stosunkowo ciepło. Dobrze się jeździło.


Kategoria Inne, LinkaP, Opona

Zwardoń-Gorzyczki

Środa, 19 sierpnia 2015 | dodano: 24.08.2015


Link do pełnej galerii


Na dziś start planowaliśmy na 8:00. Obsuwa wyniosła prawie godzinę. Pogoda odmieniła się na lepsze. Trochę wysokich chmurek, dużo błękitu i słoneczko. Niestety też był i wiatr, z którym przyszło nam szarpać się, mniej lub więcej, przez cały dzień. Pierwszy etap prowadzi do Jaworzynki i styku trzech granic. Tu się focimy i potwierdzamy. Mając za sobą już kilka podjazdów i zjazdów ruszamy do Istebnej po kolejny stempelek. Kolejna seria hopek nim nam się udaje dotrzeć do tej miejscowości. Dalej nie jest jakoś szczególnie inaczej bo jedziemy na Przełęcz Kubalonkę i dalej do Wisły. Tu potwierdzenie i jedna z wielu przerw karmieniowo-pojeniowych. Przerzucamy się na ścieżkę wzdłuż Wisły w kierunku Ustronia. Tu zaliczam awarię, której oznaki pojawiały się już od dwóch dni. Konkretnie to urwała mi się linka od tylnej przerzutki. Jak już nie pierwszy raz przy manetce. Obeznajomiony z tematem rozprawiam się z usterką i jedziemy dalej po potwierdzenia. Powoli robi się obiadowo ale założenie jest takie, że jemy po kolejnym obowiązkowym potwierdzeniu czyli w Cieszynie. Trochę szarpania z wiatrem i jesteśmy u celu. W PTTK Prezes dostaje cynk o dobrym miejscu na obiad i jedziemy je sprawdzić. Obiadek jest smaczny i, co bardzo ważne, porcja jest zdecydowanie gabarytowo obliczona na wygłodniałego rowerzystę :-) Dzień nieubłaganie ucieka więc zakosy po mieście ograniczamy do minimum i toczymy się dalej do Zebrzydowic. Z potwierdzeniem nie ma problemu. Kolejny punkt to Godów. Zarówno Garmin jak i trasa odznaki prowadzą przez Jastrzębie-Zdrój. My chcemy oszczędzić trochę czasu więc ścinamy przez Marklowice Dolne w Czechach. Potwierdzenie robimy w Gołkowicach. W obowiązkowym Godowie wszystko pozamykane i za potwierdzeniem będzie chyba tylko paragon ze sklepu naprzeciw kościoła. Jedziemy już prosto na nocleg do Gorzyczek po drodze robiąc szybkie foto kolejnego drewnianego kościółka. Przed samym noclegiem pod koła rzuca nam się kot-samobójca. Cudem go nie rozjeżdżamy i chyba dzięki temu udaje nam się wkręcić na nocleg.


Dzisiejsze chmurki o wiele bardziej optymistyczne.


Widoczki po drodze.


Ochodzita.


Deptamy do Jaworzynki.


Na Trójstyku. Na pierwszym planie słupek polski. Ja stoję przy czeskim a w lewo schodki na mostek do słowackiego. Ogólnie miejsce na biwak i nic z atmosfery granicy.


Strona słowacka.


Chwilę temu gdzieś tam byliśmy...


A za momencik zjazd do Wisły :-)


Ciekawe czy Krzychu22 planuje start?


Się mi spsuło. Co prawda, nie od tego końca ale awarię tak najłatwiej unaocznić.


Cieszyn.


Micha w Cieszynie. Niedrogo, dużo i smacznie.


Kaczyce.


Po powrocie z przelotu przez terytorium czeskie Prezes dokonuje znaleziska. Pewnie zgubił któryś z naszych jadących ratować Zaolzie ;-) Pieniążek datowany na 1939.


Gołkowice.


W Godowie nie udaje się potwierdzić bo już późno dość jest. Chwilę tylko przysiadamy na onej ławeczce by się posilić.


Słoneczko opada.


A my kończymy z takim wynikiem.


Kategoria Kilkudniowe, LinkaP

D - error - PND

Środa, 18 lutego 2015 | dodano: 18.02.2015

-3 na starcie. Bez wiatru. Start 6:03. Od jakiegoś już czasu irytowała mnie przednia przerzutka w Błękitnym. Na 3 biegu łańcuch tarł o wózek. Dziś było jeszcze gorzej. Dodatkowo przy wrzucaniu "trójki" wydawało mi się, że po jednym urywają się włókna linki. Po 3km nawet już na "dwójce" łańcuch tarł o wózek więc zacząłem podejrzewać, że to jednak bliski koniec linki. Przejechawszy światła między Gródkowem a Łagiszą przystaję przy krzakach i z leżącej gałęzi odłamuję kawałek tak na wszelki wypadek. "Wszelki wypadek" zdarza się niecały kilometr dalej. Przy wrzucaniu na blat linka pada. Zjeżdżam na chodnik. Wyciągam nożyk i szybko strugam klin. Blokuję przednią przerzutkę na "2" z przodu. Reszta drogi już bez sensacji. Po drodze kolejne foto hotelu. Na miejscu ląduję równo o czasie. Przy okazji orientuję się, że nie skasowałem sobie od wczoraj licznika.


Prowizorka ale skuteczna. Dobrze, że to nie tył się urwał bo problem byłby większy.

W pracy dziś mi zeszło dłużej. Trochę z powodu pracy a trochę ze względu na wymianę linki. Tradycyjnie już zabawa z wydłubaniem urwanej baryłki. Nie chciała się dać wypchnąć i dopiero odkręcenie górnej pokrywy dało pożądany efekt. Potem już z górki. Przejazd powrotny ujawnił, że lekko jeszcze trzeba podregulować. Wracałem zaś najkrótszą drogą zahaczając o serwis. Niestety byłem tam już po zamknięciu więc Sparka nie miałem okazji obejrzeć na żywo. Potem przez Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. Bez ciśnienia bo padły baterie w czołówce a nie chciało mi się już zatrzymywać by je zmienić. Powrót spokojny. Bardzo przyjemnie się jechało. Albo niedawna przerwa dobrze mi zrobiła i teraz aż chce się kręcić albo też zmienia się aura na bardziej sprzyjającą. GPS znów -1 :-/ I to w takim miejscu, że nie powinien był się "wiuchnąć". Później, na dużo gorszych wertepach, pracował bez zarzutu. Nie rozumiem :-( Strasznie irytujące te zwiechy.


Kategoria LinkaP, Praca

DPDSDZ

  • DST 54.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 21.89km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 września 2014 | dodano: 08.09.2014

+11. Mgły. Poza tym coraz później wschodzi słońce. Dziś start niemal w oknie startowym - 6:16. Po wczorajszym struciu dziś przewidywałem bardzo kiepskie kręcenie. W rzeczywistości było lepiej niż się spodziewałem i udało się nawet nadrobić ze 2-3 minutki. Przejazd spokojny i na miejscu równo o czasie. Może byłbym nawet nieco wcześniej ale przed startem musiałem przesmarować łańcuch i amorka co ukradło kilka cennych minut. Budowa hotelu w D. G. idzie do przodu. Zniknęło całkiem sporo ziemi.

Po pracy bez zaginania przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, lasek grodziecki, Gródków do domu. Tu odstawiam Błękitnego Rumaka i przerzucam się na zbiorkom do Będzina. Odbieram z serwisu Srebrną Strzałę po wymianie wolnobiegu i łańcucha oraz pedałów. Dodatkowo smarowanie piasty w przednim kole plus wymiana linki od tylnej przerzutki i pancerza przy tylnej przerzutce bo coś sypało się przerzucanie biegów na zadku. Teraz różnica od razu widoczna na plus. Żeby wszystko było ok to napęd trzeba było przechrzcić. W tym celu kulam się na 12% na Syberkę i dalej kładką pod M1 i "94" od M1 do Czeladzi. Dalej do Wojkowic i przez Strzyżowice do domu. Zabieram pustą sakwę i jeszcze kółeczko do wsiowego Lewiatana. Sporo osób dziś narzekało, że gorąco, że parno itp. a mnie warunki wyjątkowo pasowały. Może trochę też dlatego, że mam wrażenie jakby mnie brało jakieś przeziębienie.


Kategoria Praca, LinkaP, Łańcuch, Pedały, Serwis, Wolnobieg

DPD

Piątek, 23 maja 2014 | dodano: 23.05.2014

Jak sprawdzałem zaraz po przebudzeniu to na termometrze było +13. Przed wschodem słońca. Na wyjeździe było o wiele cieplej. Przyjemny wiaterek, słoneczko. Wyjechałem z lekkim wyprzedzeniem więc miałem w planach spokojny dojazd. Plan poległ na skrzyżowaniu 300 m od domu, gdzie mi w oddali śmignął króliczek. Rozwój wydarzeń mógł być jeden. "Chomik" i pościg. Po niecałym kilometrze doganiam, witam się, wyprzedzam i dalej na "chomiku" ciągnę już do samej Dąbrowy Górniczej. Tutaj jestem ze sporym wyprzedzeniem. Przy kasie Kolei Śląskich dopytuję się o cenę biletu na trasie Katowice-Rybnik (11,40 + 5 za rower). Potem już spokojniej do celu a i tak czas wyszedł całkiem niezły. Jakby tak pocisnąć na granicy utraty oddechu to bym się może z przejazdem zmieścił w 35 min. :-)

Po pracy bez większego gięcia pod molo na Pogorii 3. Nie spotykam znajomych więc objeżdżam P3 od strony Łęknic i przed przystanią odbijam na Pogorię 4. Śmiga mnie króliczek. Trochę go gonię ale szybki skubaniec i na dodatek na dużych kołach. Raz go doganiam ale na stojąco rozpędza się powyżej 35km/h i mu odpuszczam. Dociągam do RZGW i potem już przez Preczów i Sarnów spacerowo do domu z małą odchyłką do pobliskiego ODIDO by kupić sobie litrowe lody w nagrodę za zarżnięcie kolejnego suportu. Tym razem wytrzymał jakieś 4,6 tys. km mojego "chomikowania" :-/ Trochę mało ale poprzedni skończył z podobnym wynikiem. Chyba muszę się wykosztować na jakiś solidniejszy bo te po 35 zetów padają jak muchy. Mam tylko nadzieję, że mi zdążą wymienić przed wyjazdem bo inaczej będzie kanał.

Do kompletu rozsypał mi się jeszcze hamulec w Srebrnej Strzale. Zabrałem się za wymianę linek od przerzutek bo już coś kiepsko przerzucało i miałem podejrzenie, że są nadżarte zębem czasu. Przednia wisiała na 3 włóknach czyli lada moment byłby problem. Tylna miała się nieco lepiej ale mimo to ją wymieniłem tym bardziej, że połamany pancerz przy przerzutce i tak wymagał lekkiego skrócenia. Potem zabrałem się za linkę od tylnego hamulca. Niestety śruba mocująca linkę dokręcona na amen. Zniszczyłem łebek a nie drgnęła nawet o włos. Próbowałem rozwiercić ale nie ruszyło ani o milimetr. Przyjdzie zakupić nowy hamulec na tył. I w związku z tym mój jutrzejszy udział w wyjeździe na inscenizację bitwy stoi pod znakiem zapytania. Jeśli dojadę na 10:00 do serwisu nie zabijając się przy braku tylnego hamulca, i uda się kupić i zamontować na czas brakujący mechanizm, to jadę. Jak nie, to powrót. Coś pechowy dziś dzień dla moich rowerków :-(


Kategoria Praca, LinkaP, Serwis, LinkaH