Szprycha
Dystans całkowity: | 2126.00 km (w terenie 276.00 km; 12.98%) |
Czas w ruchu: | 109:16 |
Średnia prędkość: | 19.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.50 km/h |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 73.31 km i 3h 46m |
Więcej statystyk |
DPD PTTK OD - error
-
DST
76.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
03:25
-
VAVG
22.24km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+3 zmierzające do +4 czyli w porównaniu z wczoraj na tyle zimno, że wdzianko ubieram na długo + czapka i rękawiczki. Na szczęście nie wieje i generalnie jest sucho. Trochę chmurek i słońca. Start nieco obsunięty - 6:17. Kręcę w związku z tym raczej bez ociągania. Udaje się wbić na Zielonej w harmonogram przelotu i na miejscu jestem jeszcze z zapasem czasu. Po drodze foto hotelu. Przyjemny, spokojny dojazd do pracy.
W trakcie pracy dostaję info z serwisu, że haki znalazły drogę do celu. Jest też kapany smar. Tym też sposobem plan się nieco modyfikuje i na początek przez Mec, Środulę i Stary Będzin kręcę tamże. Nabywam 2 haki do przerzutki i zapas smaru. Potem najkrótszą drogą kręcę do domu. Tym razem na odcinku "913" od świateł do szkoły w Gródkowie bez furiatów. W domu trochę marudzę i przepakowuję plecak by wyruszyć do PTTK na spotkanie. Jednak nie było czasu nic wszamać więc jeszcze zahaczam o piekarnię, gdzie trochę czasu ucieka. Miałem być spóźniony na spotkanie i tak ale nie tyle. Czyli trzeba żwawo kręcić. Niestety zimny podmuch, który wydaje się być obecny z każdego możliwego kierunku, nieco utrudnia. Potem na granicy Wojkowic i Grodźca kolejna niespodzianka w postaci zablokowanego zjazdu na Czeladź i świateł na zwężce. Muszę kawałek wrócić i skręcić na objazd przed stacją benzynową. Kolejne minuty lecą. Do Czeladzi jedzie się sprawnie ale potem znów światła, tym razem na "94". Kolejne spowalniacze to światła przy autostradzie i dalej korek. Objeżdżam przy stawikach. Na miejscu jakieś pół godziny spóźniony. Dziś spotkanie kameralne i opowieści różne. Trochę planowania. Zostawiam też moje propozycje na wzory klubowych koszulek (które może kiedyś w końcu powstaną). Taki sposobem osiągamy godzinę 19:00 z hakiem. Rozchodzimy się. Z Prezesem jedziemy do niego ale objazdami przez osiedla. Niby byłem cały czas w Sosnowcu, ale Sosnowcu mi nie znanym. Tylko niektóre fragmenty wyglądały znajomo. Na jednym ze skrótów przelatuję po całkiem nielichych schodach, za którymi pewne brzęczenie, które już dziś od rana mi towarzyszyło (a faktycznie to chyba nawet dłużej tylko dziś stało się bardziej irytujące) robi się głośniejsze. Zresztą przelot po schodach nie był to dziś pierwszy. Kawałek dalej staję i odkrywam, że poszła szprycha w tylnym kole. Po dokładniejszym oglądzie okazuje się, że nie jedna, a dwie :-/ KANAŁ. Wyciągam je by mi się gdzieś nie wcięły i dalej już o wiele ostrożniej dalej podążam za Prezesem. W końcu lądujemy w centrum Zagórza, ja bogatszy o świadomość obecności różnorakich skrótów, Prezes prawie u siebie w salonie. Żegnamy się. Kręcę dalej prze Mortimer na Mydlice i światła na Ksawerze. Na przystanku autobusowym za Teatrem Dzieci Zagłębia robię postój by zmienić baterie w przedniej lampce. Potem zjazd do nerki i zwrot na Łagiszę, którą przebywam podobnie jak Sarnów i skręcam do swojej wioski. Powrót już w mało przyjemnym chłodzie i ciemnościach. Jutro w ruch idzie Błękitny, który razem z kołem od Rzeźnika zostanie w serwisie na usprawnienie hamulców i centrowanie tylnego koła. Generalnie dzień zakończony rozczarowaniem. Jednak full też ma swoje ograniczenia :-/ Szkoda.
Poranne, kontrolne foto hotelu.
Na powrocie Prezes prowadzi mnie pod kolejny sosnowiecki zamek.
Kawałek dalej następuje odkrycie, że jest error.
Przynajmniej dzień zakończony jakimś niestandardowym wynikiem.
I jeszcze się mi przypomniało, że GPS przynajmniej raz zaliczył shutdown-a. A chyba nawet 2x.
Kategoria Praca, Szprycha, GPS-
DPDZ
-
DST
42.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
24.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+16. Pochmurno ale bez opadów. Zamglenia i ogólne wrażenie, że w powietrzu jest nieco za dużo wody. Jedzie się jednak całkiem dobrze. Start prawie w oknie startowym (6:18). Generalnie przejazd dość spokojny. Przed samym startem zauważyłem, że znów wywalona szprycha w tylnym kole. Tak mi się coś majaczy, że jakoś niedawno dość z uczuciem wpadłem na próg zwalniający. Amorek na przodzie ładnie wybrał ale tyłem nieźle podrzuciło. Być może to właśnie wtedy szprycha poszła.
Nim wyszedłem z pracy udało mi się wymienić urwaną szprychę. Niestety przy tej okazji odkryłem, że prawdopodobnie za jakiś czas czeka mnie znów wymiana tylnego koła. Wszystko będzie zależało od tego jak to obecne będzie się zachowywało. Odkryłem na obręczy deformację, która musi być wynikiem jakiegoś solidnego uderzenia. Było też trochę ostrych krawędzi w tym miejscu a na oponie było już drobne wytarcie. Nieco to przyklepałem, nieco spiłowałem i zobaczymy. Jak się nie będą opony darły to jeszcze na tym kółku pojeżdżę. Z pracy powrót bez większego gięcia: Mortimer, krawędź Redenu, molo na Pogorii 3, ścieżką na Piekło i wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Opróżniam sakwę, biorę drugą i jeszcze małe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Na powrocie nieco szarpaniny z wiaterkiem. Temperatura nieco bardziej przyjazna do życia niż wczoraj.
Kategoria Szprycha, Praca
Wolin - Świnoujście - Wolin
-
DST
96.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
05:52
-
VAVG
16.36km/h
-
VMAX
45.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś miał być dzień "lajtowy". Wyszło jak wyszło. Udało się wyspać. Ruszamy dziś tak, jak się spodziewa→em, że wyruszymy czyli około 11:00. Nim wyjeżdżamy z Wolina udaje nam się uzupełnić rezerwy części zamiennych w postaci rezerwy linek do przerzutek i hamulców. Dzisiejszy cel, poza lekkim odpoczynkiem, to dotarcie do Świnoujścia. Ponieważ główna droga w tamtym kierunku to ekspresówka, wybieramy drogi alternatywne przez obydwie Mokrzyce i kawałek parku narodowego (ze sporym odcinkiem po piaskach) osiągając w efekcie Międzyzdroje. Tam poza potwierdzeniem Paweł nabywa dodatkową książeczkę KOT a Krzysiek zaspokaja nałóg w postaci espresso. Do Świnoujścia jedziemy leśnym szlakiem rowerowym R10. Droga jest całkiem przyjemna i przebywamy ją zaskakująco sprawnie wyłaniając się na wprost budowy gazoportu. Skręcamy w stronę fortu Gerharda (nie zwiedzając go jednak) i osiągamy w końcu latarnię morską. Tam potwierdzenie i zaopatrujemy się w książeczki (paszporty) do zaliczania szlaku latarni morskich. Ponieważ zrobiła się pora obiadowa "promujemy" się na drugą stronę Świny i pod przewodnictwem Maćka jedziemy na promenadę do jadłodajni, gdzie wprowadzamy smaczny obiadek, który dostarcza nam sił na powrót. Mała wizyta na plaży by uwiecznić nasze osiągnięcie w postaci dotarcia nad morze. Potem rozpoczynamy odwrót. Do Międzyzdrojów wracamy tą samą drogą. Potem jednak zmieniamy marszrutę bym uniknąć ponownych zmagań z piaskiem. Wracamy asfaltami przez Wisełkę, Kolczewo i Kodrąb. Na wjeździe do Wolina podjeżdżamy na myjnię by nieco oporządzić rowerki. Po powrocie na kwaterę zabieram się za serwis w temacie zerwanej szprychy, który to defekt odkryłem w okolicach Świnoujścia. Niespodziewanie pod sklep obok naszej kwatery podjeżdżają cykliści z Tomaszowa Lubelskiego, którzy robią objazd dookoła Polski. Rozmawiamy przez chwilę o naszych dotychczasowych dokonaniach i planach na najbliższe dni. Potem już tylko kolacja i przygotowania do dnia jutrzejszego.
Link do pełnej galerii.
Na początek nieco terenu.
Jest morze.
Są i bunkry.
R10.
Fort Gerharda.
Latarnia.
Ponownie morze i zaduma nad jego urokiem w wykonaniu Pawła ;-p
Gazoport.
Takie tam w drodze powrotnej do Wolina.
Kategoria Kilkudniowe, Szprycha, Serwis
DPSD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:27
-
VAVG
24.14km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po przebudzeniu +11. Na wyjeździe +14 i mgły z nikąd oraz lekki wiaterek. Jechało się bardzo przyjemnie i zadziwiająco dobrze. Gdyby nie światła i szlabany to czas przejazdu jeszcze dałoby się o 2 min. zmniejszyć. Ale i tak nie jest źle. Dziś Błękitnym bo chcę go do serwisu odstawić na przegląd i wielonarządową transplantację przed wyjazdem. Droga spokojna.
W trakcie pracy zwalniam się na dłuższą chwilę by odstawić Błękitnego Rumaka do serwisu na operację. Suport, kaseta, łańcuch, korba, klocki na przodzie, i 3 szprychy na tyle. Poza stukającym suportem (choć jak na złość dziś milczał jak zaklęty) reszta jeszcze w nienajgorszej kondycji i łańcuch z kasetą sobie zostawiłem na dorżnięcie w późniejszym czasie. Na planowanym wyjeździe chcę mieć jak najmniej niespodzianek ze strony rowerka. Wracam do pracy zbiorkomem i tymże wracam po pracy do serwisu. Tam już Rumak gotowy. Powrót do domu przez Łagiszę i Sarnów by na pagórkach przetestować jak wszystko chodzi. Jest bardzo pozytywnie :-)
Kategoria Praca, Kaseta, KlockiT, Korba, Łańcuch, Serwis, Suport, Szprycha
DPDS
-
DST
35.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
19.81km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+8 na termometrze ale odczuwalnie mniej. Wiaterek dziś z kierunku głównie północnego więc ani nie przeszkadzał, ani nie pomagał. Jeno chłodził. Po jakichś dwóch kilometrach pojawiły się pierwsze kropelki deszczu. Mniej więcej do Zielonej opad był raczej symboliczny. Rozkręcił się dopiero trochę od centrum Dąbrowy Górniczej ale nim dotarłem do celu nie udało mu się jednak osiągnąć poziomu, który prowadziłby do przemoczenia. Skusiłem się dziś na skorzystanie ze "ścieżki rowerowej" przy Braci Mieroszewskich i oczywiście z tej okazji nie mogło się obyć bez kwiatka. Jakaś "królewna" wyjeżdżała z osiedla "cienkim" zupełnie nie zwracając uwagi na fakt, że ma ścieżkę rowerową po drodze. Zaczęła się rozglądać na boki jak już mi zajechała drogę. Innymi słowy kolejny raz się potwierdziło to, że jest grupa kierowców, która ma w dupie ścieżki rowerowe i ich użytkowników i jak sami nie będziemy o siebie dbać to na tych ścieżkach polegniemy. Następny raz jadę asfaltem.
Po pracy ruszam bez zaginania do domu. Na Mecu pojawiają się pierwsze kropelki i towarzyszą mi przez Środulę, Stary Będzin aż do Syberki i dalej do Zamkowego. Na ścieżce do Grodźca już powoli zanikają. Na szczęście opad był z kategorii niegroźnych i dojeżdżam do domu (przez Gródków i z zawinięciem do wsiowego Lewiatana) praktycznie suchy. A zapowiadało się naprawdę wrednie bo o koło 12:00 w Sosnowcu padał silny deszcz z gradem i minę wtedy miałem dość niewyraźną :-/ Na szczęście stopniało, spłynęło i wyschło. Temperatura jednak słabiutka i podobnie jak rano powrót w pełnych rękawiczkach i czapce. Jak na maj to pogoda wysoce rozczarowująca. Zastanawiam się, patrząc na wykresy z ICM-u, czy jutro będzie szansa pokręcić na rowerku do pracy. Wydaj się, że będzie ok ale jak zwykle poranny ogląd widoku za oknem zadecyduje.
W trakcie powrotu, i trochę też w trakcie jazdy do pracy, tylne kółeczko jakoś dziwnie "tańczyło". Na powrocie przy podjazdach przyglądałem się jak pracuje pod obciążeniem i nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że się nieco gnie. W domu przyjrzałem się bliżej sprawie i okazało się, że jest walnięta szprycha. Nie pozostało nic innego jak tylko zabrać się za serwis. Po zdjęciu kasety i tarczy ujawniła się jeszcze jedna pęknięta szprycha. To tłumaczyło dziwne wrażenie z jazdy. Wymiana, centrowanie na czuja i mam nadzieję, że będzie lepiej. Jeśli pogoda się rano nie rozsypie i pojadę rowerkiem to będzie test bojowy.
Kategoria Praca, Serwis, Szprycha
DPOND
-
DST
42.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
21.18km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+1 na starcie. Asfalty mokre i obawiałem się, że śliskie ale test przyczepności wypadł pozytywnie. Miejscami mgły. W Będzinie z kolei przymrozki. Trawa i samochody oszronione ale jezdnie suche. Na Środuli jezdnie mokre i zauważalnie cieplej.
Start 6:06 więc był przyzwoity zapas czasowy ale tempo niezbyt wyśrubowane bardziej z powodu odczuwalnego chłodu. Poza tym spokojny dojazd.
Po pracy standardzik aż do mostu przy Realu w D. G. Dalej zakaz ruchu. No to pojechałem dalej a potem za ekranami wbiłem na remontowany pas i wróciłem. Potem jeszcze trochę zaginania po D. G. i obok Pogorii 3 i 4 do Preczowa. Stamtąd przez Sarnów do domu. Na 300m od domu prawie by mnie zgarnął jakiś jełop. Chyba moc się we mnie odezwała ;-) No bo jak inaczej bym wyczuł, że te światła co zapierdzielają z prawej nie zatrzymają się na ustąpie? Dojechałem gościa na skrzyżowaniu. Gadał przez komórkę. Mam nadzieję, że następnym razem jak nie ustąpi pierwszeństwa to spotka się z wywrotką. Ubędzie wtedy jednego idoity na drodze.
Wieczorkiem poszedłem jeszcze do rowerka sprawdzić czy przypadkiem mi się nie skończyły klocki w tylnym hamulcu u Błękitnego Rumaka. Strasznie piszczy przy hamowaniu. Jednak oględziny wykazały, że jeszcze sporo okładziny zostało więc doszedłem do wniosku, że pewnie tak musi być. Przy okazji inspekcji przyuważyłem, że mam znowu wywaloną szprychę na tylnym kole. Skoro już grzebałem to usunąłem ten drobny defekt.
Kategoria Praca, Serwis, Szprycha
SOD
-
DST
50.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:19
-
VAVG
21.58km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy i z pracy do serwisu zbiorkomem. Przed 17:00 odbieram rowerek. W sumie wymienione zostało ciut więcej niż planowałem. Oprócz korby, kasety, łańcucha i szprychy do wymiany zakwalifikowała się jeszcze jedna szprycha (strzeliła w trakcie centrowania), klocki hamulcowe na tyle (przednie pewnie niedługo pójdą w ślady tylnych) i suport. Ciutkę więcej mnie to wyszło niż myślałem i na wyjściu z serwisu mina tak średnio szczęśliwa. Jednak zrobiwszy rundkę testową ani trochę nie żałuję. Wszystko chodzi jak w zegarku, cichutko. Jedzie się leciutko. Miodzio. Można kolejną "czwóreczkę" ukręcić :-]
Rundkę powrotną zacząłem do wspinaczki na Syberkę i objazd M1 w Czeladzi. Z Czeladzi pojechałem do Wojkowic i bokami przedostałem się na skrzyżowanie po zachodniej stronie Brynicy (obok Netto). Tam skręcam na Michałkowice ale celem jest gruntowa droga do Piekar Śląskich zaczynająca się po prawej za mostem. Tamże wbijam i wyjeżdżam w Piekarach. Na rondzie odbijam w prawo i zakosami wydostaję się na drogę w stronę Kozłowej Góry gdzie też udaję się częściowo wykorzystując ścieżkę rowerową. Potem skręcam na tamę na zbiorniku i wałem objeżdżam park w Świerklańcu wyjeżdżając w końcu na drodze z Tarnowskich Gór do Siewierza ("78"). Jadę nią do Niezdary gdzie zjeżdżam obok straży pożarnej i częściowo asfaltami, częściowo polami dojeżdżam do Sączowa. Stamtąd do Twardowic, Góry Siewierskiej i zaginając przez Strzyżowice (by dobić do 50km) do domu.
W sumie niezła pogoda do jazdy. Po 18:00 nawet pojawiło się słoneczko choć nie zdołało jakoś znacznie podgrzać atmosfery. Ale zawsze to raźniej się jechało.
Najważniejsze, że nie było deszczu i silnego wiatru.
Po drodze kilku bikerów na szosach i mtb ale żeby jakieś tłumy to bym nie powiedział. Przy parku w Świerklańcu raczej pustawo. Jedynie trochę wędkarzy.
Kategoria Serwis, Kaseta, KlockiT, Korba, Łańcuch, Suport, Szprycha
DPSOD
-
DST
45.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
22.13km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
I powrót do szarej rzeczywistości. +11 na starcie. Chyba wiaterek niesprzyjający bo jakoś opornie końcówkę się jechało. Wczorajsze wybyczenie jednak wyszło na dobre bo zero negatywnych wrażeń po weekendowym jeżdżeniu.
Po pracy na początek do centrum Sosnowca wymienić się z Maćkiem zdjęciami. Chwilę przy tej okazji wspominamy harce po Bieszczadach. Potem do serwisu do Będzina. Stopka wymaga już wymiany i spodziewam się wymienić pedały. Stopkę nabywam, pedałów jeszcze nie ma. Kręcę do domu przez Łagiszę i Sarnów. W domu wymieniam stopkę. Stara lada dzień dokonałaby żywota bo przy bliższych oględzinach widać już było, że mocowanie jest pęknięte. Przy okazji czyszczę nieco napęd, smaruję i przyuważam pękniętą szprychę w tylnym kole. Znowu. Wymieniam. Po tym wszystkim testowy kurs do wsiowego Lewiatana, który kończy dzisiejsze jeżdżenie. Rowerek pracuje zauważalnie ciszej.
Kategoria Praca, Serwis, Szprycha, Stopka
DP - Wiosna, Panie Sierżancie! :-) - D - Znowu szprycha :-(
-
DST
41.00km
-
Czas
01:57
-
VAVG
21.03km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+7 na starcie. -1 warstwa izolacyjna. Na wyjeździe ładna tęcza i wschód słońca. Całą drogę jechało się wyjątkowo fajnie. Przelot niemal jak w warunkach letnich. Do Będzina średnia 27km/h i to bez podciągania się za autobusami (tak by było pewnie wyżej 30). Od Będzina wolniej bo tam już po drodze kilka górek do sforsowania. Przy PKM-ie jakiś uprzejmy kierowca przepuścił mnie przez sznureczek samochodów przy skręcie w lewo. Aż chce się jeździć :-)
Po pracy w miarę sprawnie przez Dąbrowę Górniczą na molo przy Pogorii 3. Chwila oddechu, szybkie kółko dookoła zbiornika i przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu. Przed Zieloną zatrzymuję się sprawdzić czemuż mi to w tylnym kole szprychy brzdękają. Odkrywam jedną pękniętą. Znowu. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć żadnego charakterystycznego momentu kiedy to mogło się stać. Na szczęście w domu czeka drugie koło więc wystarczy tylko przełożyć kasetę. Od Pogorii już tempem spacerowym bo mam wiatr w gębę. W międzyczasie chmurki zmieniały się od niemalże deszczowych do fotograficzno-barankowych. Zdecydowanie przyjemnie termicznie.
Kategoria Praca, Serwis, Szprycha