DPDS
-
DST
35.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
19.81km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+8 na termometrze ale odczuwalnie mniej. Wiaterek dziś z kierunku głównie północnego więc ani nie przeszkadzał, ani nie pomagał. Jeno chłodził. Po jakichś dwóch kilometrach pojawiły się pierwsze kropelki deszczu. Mniej więcej do Zielonej opad był raczej symboliczny. Rozkręcił się dopiero trochę od centrum Dąbrowy Górniczej ale nim dotarłem do celu nie udało mu się jednak osiągnąć poziomu, który prowadziłby do przemoczenia. Skusiłem się dziś na skorzystanie ze "ścieżki rowerowej" przy Braci Mieroszewskich i oczywiście z tej okazji nie mogło się obyć bez kwiatka. Jakaś "królewna" wyjeżdżała z osiedla "cienkim" zupełnie nie zwracając uwagi na fakt, że ma ścieżkę rowerową po drodze. Zaczęła się rozglądać na boki jak już mi zajechała drogę. Innymi słowy kolejny raz się potwierdziło to, że jest grupa kierowców, która ma w dupie ścieżki rowerowe i ich użytkowników i jak sami nie będziemy o siebie dbać to na tych ścieżkach polegniemy. Następny raz jadę asfaltem.
Po pracy ruszam bez zaginania do domu. Na Mecu pojawiają się pierwsze kropelki i towarzyszą mi przez Środulę, Stary Będzin aż do Syberki i dalej do Zamkowego. Na ścieżce do Grodźca już powoli zanikają. Na szczęście opad był z kategorii niegroźnych i dojeżdżam do domu (przez Gródków i z zawinięciem do wsiowego Lewiatana) praktycznie suchy. A zapowiadało się naprawdę wrednie bo o koło 12:00 w Sosnowcu padał silny deszcz z gradem i minę wtedy miałem dość niewyraźną :-/ Na szczęście stopniało, spłynęło i wyschło. Temperatura jednak słabiutka i podobnie jak rano powrót w pełnych rękawiczkach i czapce. Jak na maj to pogoda wysoce rozczarowująca. Zastanawiam się, patrząc na wykresy z ICM-u, czy jutro będzie szansa pokręcić na rowerku do pracy. Wydaj się, że będzie ok ale jak zwykle poranny ogląd widoku za oknem zadecyduje.
W trakcie powrotu, i trochę też w trakcie jazdy do pracy, tylne kółeczko jakoś dziwnie "tańczyło". Na powrocie przy podjazdach przyglądałem się jak pracuje pod obciążeniem i nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że się nieco gnie. W domu przyjrzałem się bliżej sprawie i okazało się, że jest walnięta szprycha. Nie pozostało nic innego jak tylko zabrać się za serwis. Po zdjęciu kasety i tarczy ujawniła się jeszcze jedna pęknięta szprycha. To tłumaczyło dziwne wrażenie z jazdy. Wymiana, centrowanie na czuja i mam nadzieję, że będzie lepiej. Jeśli pogoda się rano nie rozsypie i pojadę rowerkiem to będzie test bojowy.
Kategoria Praca, Serwis, Szprycha