Siłka na kołach i z łopatą
-
DST
30.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
02:44
-
VAVG
10.98km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na termometrze zero. Za oknem od rana na przemian raz wiatr i śnieg, raz wiatr i słońce. Efekt tego jest taki, że grunt przykrywa warstwa śniegu. Start uskuteczniam około 15:00. Słońca nie ma ale śnieg jeszcze nie pada. Na początek terenem ze Strzyżowic pod Urząd Gminy w Psarach. Nim tam docieram wiaterek się rozpędza i niesie ze sobą tumany śniegu.
Tak to mniej więcej wygląda.
Jako, że wieje w plecy to jadę dalej bo jedzie się całkiem przyjemnie, choć spacerowo. Prędkość tak w granicach 10km/h. Biegi w zakresie 1/1-2/3. Więcej i tak nie da się uciągnąć. Ale przyczepność bardzo dobra dzięki agresywnej oponce na tyle Srebrnej Strzały. Nawet kiedy koło uciekało na jakiejś koleinie wystarczyło tylko szybciej zakręcić by wrócić na tor jazdy. W ogóle cała trasa bez gleby a uślizgi nieznaczne i może ze 2-3 z podpórką.
Kiedy docieram do Łagiszy przez chwilę myślę, że przez tą pogodę to chyba będzie trzeba zawrócić. Problem w tym, że wieje i sypie tak, że o powrocie nie ma mowy bo musiałbym jechać centralnie pod prąd. Tymczasem ledwo coś widziałem jadąc nawet z wiatrem. Ale coś tam widziałem. W związku z tym przerzucam się na kawałek czarnego szlaku wzdłuż torów i ciągnę na Zieloną. Jakichś ludzi po drodze wymijałem ale chyba nikt znajomy. Zresztą bardzo zajęty byłem tym, by się nie wyglebić i nie zwracałem uwagi na takie nieistotne dla akcji detale jak przechodnie. A akcja w dalszym ciągu wyglądała tak:
Fotka bez lampy. Ładnie to wygląda, prawda?
Fotka w tym samym miejscu z lampą pokazuje jak to wyglądało faktycznie.
Kawałek, który normalnie przejeżdża się błyskawicznie ciągnął się tym razem niemiłosiernie długo. Kiedy dotarłem do Zielonej opad przesunął się dalej i taki widoczek ukazał się mym oczom:
Rzut oka za plecy. Z onej chmurki, co to jej krawędź widać, tyle śniegu naleciało.
Czarna Przemsza kawałek od mostku na Zielonej.
Na Zielonej spotykam bałwana z grzywką ;-)
Zimową scenerię intensywnie oświetlał Księżyc.
Zamarzająca Pogoria 3 widziana z mola. Pod Księżycem bloki na Łęknicach.
"Kacki" i inne "ptaszydła".
Z rowerka śnieg nawet nie chciał się dać strząsnąć.
Przez Zieloną wracam w stronę Czarnej Przemszy i jej wałami jadę do Będzina.
Ścieżka wzdłuż Czarnej Przemszy. Gdzieś po drodze spotkałem człowieka na biegówkach.
Potem przez Zamkowe, Grodziec i Gródków spacerowo kręcę do domu. Zjeżdżając pod szkołę w Gródkowie osiągam zawrotne 28km/h. Więcej się trochę bałem, bo hamulce niestety kiepsko pracowały poprzymarzane i obsypane śniegiem. Na 400m od domu burak z tycim ego ale za to wielką furą w stylu BMW x-cośtam i xeonami takimi, że oczy wypala, jedzie mi prawie na kole a potem przy wyprzedzaniu jeszcze trąbi. Chyba nigdy nie zrozumiem tej wersji ułomności umysłu. Jakoś kierowca pługa jadącego za nim nie miał ze mną żadnych problemów a pojazd miał o wiele większy.
Rowerowo dzień zakończony z takim wynikiem oto. Całość pozwoliłem sobie wpisać jako teren bo praktycznie jechało się całą drogę jak po piasku. Bardzo się przydał roztoczański trening pod okiem Oli :-) Dzięki temu jazda sprawiała samą radość choć był to niezły wysiłek.
Sprawdził się chyba też patent z wełnianymi skarpetami i wkładkami izotermicznymi bo stopy miały się całkiem dobrze większość drogi.
Po powrocie potem jeszcze ponad godzina siłowania się ze śniegiem przy pomocy łopaty.
Kategoria Inne
komentarze
I taka jazda mnie ominęła :P
ps. co to za wkładki izotermiczne? takie zwyczajne z aluminiową warstwą i filcem? czy jakieś speszial? :)