Inne
Dystans całkowity: | 18056.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.75%) |
Czas w ruchu: | 1011:28 |
Średnia prędkość: | 17.85 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Liczba aktywności: | 569 |
Średnio na aktywność: | 31.73 km i 1h 46m |
Więcej statystyk |
Chcieć a móc
-
DST
59.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:43
-
VAVG
21.72km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miał być dziś wyjazd do Ojcowa. Umówiłem się z Michałem i Przemkiem na Pogoni. Dojeżdżam lekko obsunięty. Na miejscu jest też jeszcze Paweł. Mówią, że jedziemy na molo przy Pogorii 3 bo ma być jeszcze Marcin. No pięknie. Gdybym wiedział to bym z domu pojechał na P3 przy okazji korzystając z nieco dłuższego snu. Od razu się zastrzegam, że dziś mam słaby dzień do jeżdżenia. Dopadło mnie wczoraj jakieś małe zatrucie i czuję, że jestem osłabiony. Kręcimy na Pogorię dość konkretnym tempem przez Będzin i centrum Dąbrowy Górniczej. Udaje mi się trzymać tempo ale tak coś czuję, że na dłuższym dystansie może być problem. Marcin, zupełnie jak to nie Marcin, czeka już na nas. Normalnie to czeka się na niego. Trochę pogaduch i ruszamy dość opornie co chwilę stając. W międzyczasie znów odzywa mi się coś we wnętrznościach ale jeszcze jadę z chłopakami. Kierujemy się w stronę Sławkowa. Tempo znów dość uczciwe i czuję, że na przewidywany dystans nie dam rady dziś tak intensywnie jechać. Po drodze żegnam się z chłopakami i odbijam na Gołonóg. Stamtąd już oklepaną trasą na Piekło, Preczów, Sarnów i do domu. Na swojej wiosce kombinuję z dogięciem do 60km ale już nie za bardzo jest gdzie. Zahaczam jeszcze o wsiowego Lewiatana i z zapasem izotoników w czteropaku staczam się do domu. Wyjmuję z zamrażarki zimny kufel i rozpoczynam alkoholizowanie, które to planuję uskuteczniać do końca dnia.
Kategoria Inne
Za mapami + biznesowa dokrętka do Katowic
-
DST
71.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:37
-
VAVG
19.63km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś plan miałem taki żeby przejechać się i w końcu zakupić nieco map laminowanych bo w planach jeszcze kilka wyjazdów, gdzie takowe mogą się przydać. Na pierwszy ogień idzie Empik w czeladzkim M1. Kręcę przez lasek grodziecki i Zamkowe by mieć niezbyt pod górkę i w miarę spokojnie po drodze. Kotwiczę przy M1 i idę zobaczyć co jest. Okazuje się, że całkiem sporo z tego co chciałem. Właściwie to brakuje mi tylko jednej mapy. Jadę więc przez Syberkę do centrum Będzina do księgarni. Tu też nie znajduję tej mapy co chciałem. W sumie to nie problem bo i tak miałem pojechać powrót przez Dąbrowę Górniczą a tam w C. H. Pogoria też jest Empik. Przedostaję się tam przez Koszelew. Mapa jakby na mnie czekała. Ostatnia sztuka na półce. Na szybko wciągam zimną Pepsi i spokojnie przez Zieloną kręcę w teren i dalej do Łagiszy. Stamtąd do Sarnowa i dalej standardową trasą do domu. Przyjemnie ciepło. Lekki wiaterek. Miałem też po drodze wrażenie, że może być burza ale wytrzymało do powrotu bez opadów.
Po wizycie u dentysty okazało się, że jak się sprężę to zdążę jeszcze dziś załatwić wizytę u protetyka. Wizyta jest w moim interesie więc się sprężam i kręcę do Katowic. Lecę najkrótszą drogą przez Przełajkę i Siemianowice Śląskie. Na miejsce udaje się dotrzeć na czas wykręcając nienajgorszy, jak na moje możliwości, czas. A wszystko to na świecącej rezerwie paliwa. Powrót już na spokojnie przez Bytków, Wojkowice i Rogoźnik. Jako, że druga część dzisiejszego kręcenia dystansowo jest większa, to cały dzień idzie na konto Błękitnego Rumaka pomimo tego, że zacząłem na Srebrnej Strzale, która z tego przebiegu ma 30km.
Kategoria Inne
Oddać przyczepkę
-
DST
65.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:18
-
VAVG
19.70km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ciągu dnia zdzwaniam się z Moniką, a przez Nią z Tomkiem, i umawiam na oddanie przyczepki. Po sygnale Tomka, że już jest na miejscu potwierdzam przybliżoną godzinę mojego przyjazdu i zbieram się do startu. Ostatecznie wybywam nieco przed 16:00. Kręcę przez Preczów, Antoniów, Ząbkowice i znów niepotrzebnie dookoła obok "ceramiksów". Garmin pokazuje, że jest stamtąd skrót terenowy ale próba jego odnalezienia kończy się fiaskiem. Wracam na asfalt i po drodze wbijam nieco na pałę w las. Tym razem eksploracja skuteczna i nieco przybliżam się do celu. Jeszcze tylko ostatnie rondo i kawałek prostej, i jestem w Kosmicznej Bazie. Zastaję Tomka przy operacji rowerka. Witamy się, odstawiam trzecie koło i dłuższą chwilę rozmawiamy. Że jednak jest już bliżej zachodu słońca jak dalej żegnam się i ruszam w drogę powrotną. By nie klepać tej samej trasy kieruję się mniej więcej na Kazimierz i dalej Dańdówkę. Prowadzenie powierzam Garminowi. Po drodze robię sobie odcinek terenowy. Osiągnąwszy Dańdówkę lecę prosto do centrum Sosnowca i pod kwadrat Maćka. Oddaję mu pendrive-a ze zdjęciami. Chwilę rozmawiamy. Chyba wpadła bramka dla nas bo wszędzie wokół słychać okrzyki radości. Rozmawiamy jeszcze przez chwilę a potem się żegnam i kręcę standardową trasą przez Milowice, Czeladź i Wojkowice do domu. Kawałek terenu od Orlenu w Wojkowicach, który wczoraj wyglądał po ulewie tragicznie, dziś jest przyzwoicie przejezdny. Chyba dzięki meczowi drogi miałem niemal puste.
Kategoria Inne
Podać foto, popłakać przy ścianie i załatwić zaopatrzenie
-
DST
45.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:09
-
VAVG
20.93km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś jeżdżenie nie do końca planowane. Ruszam nieco przed 16:00 na początek do Sosnowca na spotkanie z Maćkiem żeby podać mu pendrive-a z moimi zdjęciami. Kręcę przez Wojkowice, Czeladź i Milowice. Kilometr terenu po drodze okazał się strasznie błotnisty po nocnych deszczach i resztę kręcenia odprawiam asfaltami. Maciek wytacza się z rowerem. Wymieniamy się pendrive-ami i bokami kręcimy w stronę Pogoni sprawdzić czy jest dostępny Litovel ciemny. Nie ma. Ale bywa. Cóż, może przy innej okazji. Żegnamy się i Maciek jedzie odebrać sakwę od Janusza a ja solo kręcę przez Zagórze do Dąbrowy Górniczej pod ścianę płaczu. Potem na bieżnię wzdłuż Pogorii 3 i dalej przez Preczów i Sarnów do domu. Po przerwie zarzucam sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjazd do domu. Cały dzień pochmurny. Do 9:00 padało. Do 14:00 pojawiały się drobne mżawki. Temperatura taka sobie.
Kategoria Inne
Klubowe urodziny
-
DST
48.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
03:00
-
VAVG
16.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś obchody 5 rocznicy powstania Cyklozy. Zlot na nieoficjalnej bazie klubu czyli u Waldka na działce o 15:30. Ruszam mniej więcej godzinę wcześniej. Kręcę przez Wojkowice i Czeladź do Milowic. Tam wbijam na czerwony szlak i wykorzystuję go aż nie przecinam drogi na Mysłowice. Stamtąd przebijam się obok placu zabaw za rzekę i po kilku zawijasach oraz długiej prostej docieram do celu. Na miejscu już impreza kręci się w najlepsze. Nie jestem ostatni. Po mnie jeszcze długo nadciągają kolejni klubowicze. Żarełko, coś do tego, żarty, toasty. Bardzo szybko czas ucieka. O 21:00, kiedy już powoli zaczyna się ściemniać ale jeszcze coś widać, żegnam się i ruszam w drogę powrotną. Z racji tego, że wracam nieco na nielegalu wybieram mocno odludną trasę czyli z Dańdówki jadę terenem aż na Zagórze pod PKM. Potem Szymanowskiego i chodnikami wzdłuż Braci Mieroszewskich do Expo. Tam skręcam na Starocmentarną. Pod "94" kręcę na Reden i dalej na Pogorię 3. Stąd jadę na Zieloną i na czarny szlak do Łagiszy. Miałem pociągnąć dalej terenem ale od jakiegoś czasu łupie mnie w czerepie i nie mam nastroju do włóczenia się po ciemku polami. Wytaczam się na asfalt i jadę do Sarnowa. Tam przez światła i długa prosta do domu. Gdyby nie to, że kac zaczął się wcześniej niż powinien powrót byłby całkiem przyjemny. Temperatury były bardzo przyjazne.
Kategoria Inne
Pożegnać ostatnie dni wolności...
-
DST
33.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:53
-
VAVG
17.52km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
... Prezesa.
Dziś Marcin postanowił popełnić błąd, który niejeden
facet już ma na rachunku i się ożenić. Choć akurat, w jego przypadku to
raczej wyjdzie mu na dobre, bo Prezesowa nie dość, że reprezentacyjna to
na dodatek sympatyczna :-) Z opowieści Darka dowiedziałem się, że
wczoraj zafundowali, jeszcze wtedy przyszłej, młodej parze śląski
zwyczaj tłuczenia zastawy. Zdjęcia z akcji wyglądały grubo. Dziś klubem
postanowiliśmy zrobić mu trochę wiochy już w trakcie tego ważnego dnia.
Ruszam równo w samo południe i kręcę dość dynamiczne na spotkanie pod
sosnowiecką "Żyletą". Mam na to 30 min. Trochę spowalnia mnie
tradycyjny, sobotni kociokwik przy targu ale ostatecznie porzucając
ścieżkę wzdłuż Małobądzkiej i ciągnąc asfaltem zjawiam się na czas. Tu
już kilku chłopaków czeka. Po mnie przyjeżdżają następni i zbiera nas
się niezła gromadka. Byłem trochę niewtajemniczony w detale ale szybko
się wyjaśniło o co chodzi. Na początek dmuchanie balonów i obwieszanie
nimi siebie i rowerów. Potem grupą jedziemy na most na Czarnej Przemszy.
Będzie tam przejeżdżała Młoda Para i tam im zrobimy pit-stop. Chwilę
czekamy nim się zjawiają. Pobieramy haracz. Focimy się i potem
poprzedzamy weselników. Daleko nie ujechaliśmy znajomi z Katowic robią
drugiego stopa, o wiele bardziej widowiskowego. Rozwaleni na środku
drogi, z rozrzuconymi rowerami, z taśmą w poprzek sprawiają, że nie ma
szansy na przejazd. Pan Młody musi obowiązkowo reanimować "ofiary".
Trochę trwa nim wstają na własne koła. Potem podjeżdżamy pod pałac Szena
(zapis fonetyczny bo nie chce mi się szukać właściwej pisowni, jakby
się człowiek nie mógł nazwać jakoś po ludzku typu Kowalski, Macaj, Dupa
czy jakoś tak). Jest focenie przed faktem i po fakcie. To drugie również
z lekkim zamieszaniem z naszej strony :-) Ogólnie wesoło. Potem Państwo
Młodzi, rodzina i goście udają się na część rozrywkową a my małymi
grupkami rozjeżdżamy się w swoje strony. Z Maćkiem, Markiem i Grześkiem
ruszamy w stronę Pogoni. Po drodze odłącza się Grzesiek i we trzech
jedziemy mniej więcej w stronę Milowic. Niespiesznie, rozmawiając
chłopaki odprowadzają mnie do kładki nad autostradą i tu się żegnamy.
Solo kręcę do Czeladzi używając trochę terenu na czuja. Z Czeladzi
standardem do Wojkowic pod Orlen, dalej w wertepki i prosta do domu.
Pogoda wytrzymała dziś cały dzień choć po południu pojawiło się nieco
chmurek. Ale nic z nich nie spadło. Temperatura była wręcz idealna do
wdzianka "na krótko".
Albo się obkupią albo nie jadą :-)
Obkupili się.
Po drodze trzeba było reanimować rannych.
Ale potem już wszyscy dali radę zrobić eskortę.
Młoda para.
Link do pełnej galerii
Potem
w domu z rowerowych spraw to zabawa z wymianą szprychy u Czarnego
Rzeźnika. Przy tej okazji pękła druga i trochę mi się operacja
przeciągnęła. Testy po poskładaniu wszystkiego wypadły dobrze. Pokonanie
krawężnika kilka razy nie wywołało powtórki więc jest nadzieja, że full
znowu trochę popracuje. Przy okazji nieco zmodyfikowałem mocowanie
błotnika i przyuważyłem, że nieco uszkodzony jest pancerz tylnej
przerzutki. Chyba musiałem gdzieś dobić. Zabezpieczam miejsce
uszkodzenia nieśmiertelną srebrną taśmą. Powinno wytrzymać do następnego
przeglądu. Taką mam przynajmniej nadzieję.
Kategoria Inne, Pancerz, Serwis
ZMK
-
DST
46.00km
-
Czas
03:01
-
VAVG
15.25km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
3 maja to już od kilku lat termin Zagłębiowskiej Masy Krytycznej. Jako, że nie było innych ciekawych opcji, zdecydowałem się wybrać na to wydarzenie. Wezwanie do zbiórki klubowej mówiło o fotnannie i 14:00. Ruszam 13:25. Pewnie bym się wyrobił w czasie ale zastopowało mnie trochę to, co zastałem w Czeladzi, tzn. potoki na drogach. Musiało niedawno tu przejść jakieś oberwanie chmury czy coś w tym rodzaju. Przez to przerzucam się na nieco suchsze chodniki ale tracę na prędkości. Na Milowicach już praktycznie sucho tyle, że trafiam na dość zauważalny wmordewind, który jest kolejną przyczyną lekkiej obsuwy. Na szczęście pod fontanną zastaję już grupkę klubowiczów a kolejni nadjeżdżają. W sumie było nas całkiem sporo. Trochę pogaduch i ruszamy lekkim objazdem na miejsce startu. Pod dworcem PKP już nielichy tłum i zewsząd ciągną kolejni rowerzyści. Dostajemy kamizelki z numerkami i czekamy na godzinę startu. O 15:00 ruszamy. Choć to "ruszamy" to tak trochę na wyrost. Nim zaczęliśmy się toczyć upłynęło ze 20, albo i więcej, minut. Taka masa ludzi potrzebowała czasu i mijesca na rozpędzenie się. Tempo jest mocno spacerowe nawet na podjazdach. Trasa wiedzie głównymi drogami obstawiona przez Policję. Jedziemy przez ślimak na Pogoń i dalej do Będzina. Przez nerkę wjeżdżamy na górkę obok kościoła i dalej na Koszelew. Tu już zjazd do centrum Dąbrowy Górniczej i na rondzie skręcamy w stronę dworca PKP. Potem dalej przez przejazd kolejowy i prosto na parking przy molo na Pogorii 3. Po drodze dużo gadania, trochę focenia i ogólnie miła i spokojna przejażdżka. Nie zauważyłem żadnej kraksy i może ze 3-4 osoby serwisujące chyba kapcie. Na miejscu gorchówka i losowanie 4 rowerów i kilku innych nagród. Ostatnie rozdawane w lekkim pośpiechu bo rozpętał się zimny deszczyk. Zarzucam kurtkę, żegnam się ze znajomymi i ruszma na Zieloną. Tu jednak zniechęca mnie ścisk na mostku i przejściu przez tory więc odbijam w prawo i wracam objazdem na bieżnię. Jadę nią do Świątyni Grillowania, przerzucam się przez dzikie przejście na Pogorię 4 i dalej do Preczowa. Na podjeździe do Sarnowa sucho. Kurtkę zawieszam na plecaku i całkiem żwawo kręcę końcówkę do domu. Dojeżdżam na sucho ale wokół ołowiane chmurki a w dwóch miejscach widać, że pada. Ostatecznie jednak nie przeradza się to w jakieś wielkie ulewy.
Link do pełnej galerii
Kategoria Inne
Objazdowo po szprychy
-
DST
35.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
01:41
-
VAVG
20.79km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie patrzyłem na termometr czy prognozy bo rzut oka za oknem wystarczył by dojść do wniosku, że warunki do jazdy są conajmniej sprzyjające. Startuję ciut po 12:00 odziany na krótko ale po kilkuset metrach wrzucam bluzę z długim rękawem bo jednak deczko chłodno. Od tego momentu komfort termiczny jest ok i mogę kręcić już bez dodatkowych przerw. Częściowo terenem częściowo asfaltem przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą kręcę do Będzina do serwisu po szprycy dla rannego Błękitnego. Udaje się załatwić sprawę bez problemu i dalej już nie ciśnięty czasem zaginam powoli przez Syberkę do Czeladzi na Piaski. Stamtąd przez centrum Czeladzi do Grodźca. Stąd dalej do Gródkowa obok stadionu MKS. Na końcówce jeszcze kilka kawałków terenu i lądowanie w domu. Bardzo przyjemnie się dziś jeździło choć jeszcze to nie są te moje ulubione upały ale nogi podawały całkiem nieźle i początek po terenie był bardzo dynamiczny. Za Będzinem już spokojniej.
Kategoria Inne
Biznesowo
-
DST
30.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
16.67km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś w planie kręcenie w celu załatwienia dwóch spraw. Ruszam 9:59. Nieco wieje, wysokie chmury i co jakiś czas przebijające się na krócej lub dłużej słoneczko. Jezdnie suche. Niezłe warunki do jazdy. Na drogach trochę ruch bo dziś targ w Będzinie, który to też zamierzam najechać ale na początek kręcę do Dąbrowy Górniczej. Droga standardowa jak do pracy czyli przez Gródków, Łagiszę, Zieloną. Bez ciśnienia i na młynkach bo w gębę daje zimny wiatr. Ale i tak jedzie się fajnie. W Dąbrowie udaje mi się załatwić co chciałem i teraz kręcę do Będzina. Aleją Róż podciągam się trochę w górę i potem obieram kierunek na Mydlice i dalej Koszelew. Stamtąd dalej prosto staczam się do świateł i za nimi, obok Teatru Dzieci Zagłębia, wbijam na chodnik, którym dotaczam się za Czarną Przemszę. Skręcam wzdłuż rzeki na targowisko i... to był błąd. Ścisk jeszcze spory i jazda w tempie spacerowym a czasem w trybie hulajnogi. Docieram w końcu do sekcji, która mnie interesowała. Gdybym objechał to asfaltem byłbym ze 3x szybciej w tym samym miejscu. Tu robię ogląd szukając tego, po co przyjechałem ale oferta jest taka, że mi nie pasuje. Tak więc na targu nie załatwiam nic. Skoro tak, to ruszam w drogę powrotną. Przez Łagiszę i Sarnów docieram do mojej wioski i uczyniwszy w niej jeszcze dwa małe zagięcia osiągam w końcu dom.
Kategoria Inne
Do brata
-
DST
37.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień smętny. Rano chyba nawet konkretnie padało ale ten czas przespałem. Zbieram się do startu nieco po 12:00. Na zewnątrz lekka mżawka i trochę wiatru. Jezdnie mokre. Warunki zniechęcające. Kręcę bez gięcia w teren i dodawania extra kilometrów. Prosto przez Sarnów i Preczów nad Pogorię 4 i wzdłuż zbiornika do Wojkowic Kościelnych. Potem jeszcze kawałek do Ujejsca. Po przerwie droga w odwrotną stronę ale trochę inną trasą. Od Wojkowic Kościelnych kręcę na Marcinków i dalej do Toporowic. Tam robię zwrot na Dąbie i przez Brzękowice Dolne dociągam do Strzyżowic. Tu lekko wyginam by zahaczyć o sklep i po szybkich zakupach zjeżdżam prosto do domu. Większość czasu kręciłem w mżawce. Od wilgoci najbardziej ucierpiały wychładzane nogi. I wkurzało to, że ciągle musiałem okulary wycierać. Mimo tych niedogodności jednak przyjemna przejażdżka.
Kategoria Inne