Terenowo
-
DST
77.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
05:03
-
VAVG
15.25km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota była nierowerowa ale przyjemnie spędzona. Na niedzielę miałem propozycję wyrypy na Rysiankę ale odpuściłem bo w poniedziałek byłbym całkiem nieżywy. Nie mówiąc już o tym, że diabli wiedzą o której bym wrócił. Umówiłem się z Mariuszem na spokojne kręcenie po zagłębiowskich terenach. Z tego co zrozumiałem, to miał być on i jego syn, Oskar. Ruszam nieco przed 9:00 zahaczając o piekarnię by nabyć trochę paliwa na zapas. Lekko wyginając i zaliczając pierwsze odcinki terenu dotaczam się ostatecznie na miejsce zbiórki. Tzn. wg mnie. Mariusz trochę inny mostek miał na myśli ale jeden telefon i minutę później już się witamy. Zaskakuje mnie mile nieco liczebność grupy. Są dawno niewidziany znajomi: Magda, Robredo, Wojtek. Zaczynamy się toczyć w niezbyt spiesznym ale też i niezbyt spacerowym tempie trasą jaka mi się umyśliła. Całej nie będę opisywał bo jest na kresce. Generalnie chodziło o to by unikać na ile to możliwe asfaltów i jechać leśnymi i polnymi drogami. Było po drodze trochę podjazdów i zjazdów. Magda sklęła mnie pod koniec trasy za górki ale uśmiech jakoś jej z twarzy nie schodził. Robredo sklął mnie jak zjazd spod cmentarza w Strzyżowicach zrobiłem terenowy a nie asfaltowy :-) Generalnie ujeździliśmy się trochę. Pogoda była mocno lampowata i słabowietrzna. Stanie na otwartym terenie było złym pomysłem. Na szczęście co jakiś czas trafiał się odcinek zacieniony. Było po drodze kilka krótkich postojów głównie na pojenie. Dłużej przystanęliśmy na górce paralotniarskiej w Górze Siewierskiej: karmienie, pojenie, focenie paralotniarzy. W końcu zgonił nas stamtąd upał. Gnąc terenem ostatecznie wylądowaliśmy na Zielonej. Tu mały postój pod parasolem, coś na uspokojenie nerwów i w końcu pożegnanie. Solo wróciłem w połowie terenem zahaczając na finiszu o wsiowego Lewiatana by uzupełnić zapas izotoników. Wczoraj wykończyłem zawartość lodówki a przy tych temperaturach to duży błąd. Z zaopatrzeniem już prosto do domu. Bardzo fajnie zużyta niedziela :-)
Link do pełnej galerii
Przekraczamy granicę na Brynicy by kawałek pojechać po hanysowie.
Fot nie za wiele bo w terenie ręce dosyć często były potrzebne obydwie. Widać, zresztą, że cisną.
Już przed tym podjazdem dostałem opr-a :-)
Prosta na Zieloną. Jakby skrzydeł dostali :-)
Cyferki opisujące dzisiejszy dzień.
Kategoria Inne
komentarze
Męczarnia w pełnym słońcu...o dziwo takie wypady zapamiętuje się na dłużej :)