Inne
| Dystans całkowity: | 18122.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.69%) |
| Czas w ruchu: | 1015:57 |
| Średnia prędkość: | 17.84 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
| Liczba aktywności: | 583 |
| Średnio na aktywność: | 31.08 km i 1h 44m |
| Więcej statystyk | |
Objazd trasy
-
DST
81.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
04:38
-
VAVG
17.48km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczorajsze usiłowanie przejechania trasy na wycieczkę w przyszłym tygodniu zakończyło się fiaskiem choć dzień towarzysko i rowerowo upłynął jak najbardziej pozytywnie :-)
Umówiliśmy się na dziś z Marcinem i Krzyśkiem na faktyczny objazd trasy. Zbiórka pod będzińskim zamkiem o 14:30. Jadę najprostszą drogą i jestem lekko przed czasem. Krzysiek już czeka. Zasiadam obok niego na ławeczce i czekamy na Prezesa. Ma lekką obsuwę ale w końcu się zjawia. Ruszamy od razu.
Trasy nie będę opisywał w detalach. W każdym bądź razie było trochę terenu, kilka górek, odrobinę wypychu. Ogólnie przejazd udaje się. Wiemy co będzie na trasie, ile potrwa wycieczka i gdzie będzie trzeba uważać by było bezpiecznie.
Przejazd wspólny kończymy przy parku na Kazimierzu. Tu się żegnamy. Krzysiek wraca w stronę Zagórza i dalej do domu. Kawałek jadę z Marcinem. Rozjeżdżamy się przy przejeździe pod "94" przy ul. Starocmentarnej. Marcin kręci w stronę Expo Silesia a ja ku molo na Pogorii 3 i dalej przez Preczów do Sarnowa i do domu.
Cały dzień, mimo że było trochę chmurek, był całkiem ciepły i przyjemny. Wiaterek niemal niezauważalny. Udało mi się cały dzień przejeździć "na krótko". Przyjemnie spędzona druga połowa dnia.
Kategoria Inne
Letnie wejście na Łeverest
-
DST
68.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
03:45
-
VAVG
18.13km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miał być objazd trasy a wyszło jak wyszło, to znaczy fajnie wyszło :-)
Plan na dziś był taki, że zbieramy się w Kosmicznej Bazie i jej Dowódczyni prowadzi nas na Łeverest a potem robimy objazd przygotowawczy na wycieczkę klubową.
W związku z tym zbieram się na koła około 14:06 i ruszam do Kosmicznej Bazy. Pogoda przepiękna. Co prawda trochę wieje ale za to jest ciepło i słonecznie. Piękny dzień. Kręcę trasę przez Sarnów i Preczów do Antoniowa i dalej na Łosień. Pod Bazą nie zastaję Moniki więc dzwonię. Objaśnia mnie, że czeka przy cmentarzu na Łośniu. Muszę się wrócić. Szybko się odnajdujemy.
Czekamy jeszcze na Marcina i Tomka. Czekanie nam się dłuży więc powoli ruszamy w stronę celu. Po drodze znów czekamy. W sumie nim maruderzy się pojawili to upłynęła prawie godzina ale za to przyjemnie, na rozmowach z Tomkiem i Moniką. Dawno już nie było okazji do tego bo ostatnie nasze spotkania były szybkie, gdzieś w przelocie.
Kiedy docierają przed 16:00 Marcin i Tomek zaczynamy podejście pod szczy Łeverestu. Może to nie hardcore ale łatwo nie ma. Zagony jeżyn, ziemia zryta chyba przez dziki, chaszcze. Udaje nam się jednak dotrzeć do celu dość szybko. Monika odrestaurowywuje osadzenie tablicy informacyjnej umieszczonej podczas zimowego wejścia na Łeverest.
Kilka foto i rozpoczynamy odwrót. My z rowerami nieco się wleczemy i nasi przewodnicy odrywają się nam szybko. Przy cmentarzu zakładamy, że poszli na skróty i my próbujemy podążyć ich śladem. Robimy dwa nieudane podejścia od zadniej strony do Kosmicznej Bazy. Pierwszy OeS musimy wracać, drugi również. W końcu ciągniemy dalej prostą spod cmentarza i wyjeżdżamy daleko poza Bazą. Wracamy asfaltem.
Monika raczy nas pyszną fasolką, która, jak się później okazało, była zbawienną porcją energii do dalszego kręcenia. Na wesołych rozmowach szybko leci czas i kiedy orientujemy się, że jest już po 17:00, i to sporo, ruszamy w powrót. Musimy Tomka odstawić do pracy.
Tempo może nie jakieś zabójcze ale też się nie oszczędzamy. Szybko przelatujemy przez Gołonóg, kawałek bieżni przy molo Pogorii 3, Zieloną, wzdłuż wałów Czarnej Przemszy i sosnowiecką Pogoń w drodze do Egzotarium. Kiedy Tomek się odmeldowuje mamy już czas na luźniejsze obradowanie na ławeczce. Przeciąga się ono do zachodu słońca. W międzyczasie też dołącza do nas Krzysiu.
Jeszcze dłuższą chwilę obradujemy a potem Tomek zabiera się za pracę a my ruszamy dalej. Tzn. ja do domu a Marcin z Krzyśkiem mnie odprowadzić. Kręcimy przez Milowice, Czeladź i Wojkowice do mojej wioski. Jedzie się bardzo przyjemnie. Zgodnie z zapowiedziami ICM-u noc zapowiada się przyjemnie ciepła. Przez chwilę jadę w bluzie z długim rękawem ale szybko ją zdejmuję, bo mam wrażenie, że zaraz się zagotuję. Więcej z niej nie korzystam do końca kręcenia.
Żegnam się z chłopakami prawie pod domem. Oni kręcę przez Sarnów i Preczów w kierunku Pogorii 4 a ja mam 300m do domu gdzie czeka zimny izotonik :-)
Link do pełnej galerii
Kategoria Inne
SD
-
DST
13.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
00:42
-
VAVG
18.57km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbiorkomem transportuję się do Będzina po odbiór z serwisu Błękitnego. Został na zabieg wymiany oleju w przednim hamulcu bo miałem podejrzenie, że to może być przyczyną słabego hamowania.
Powrót w zamiarach miał być objazdowy. Zaczynam od zjazdu do nerki i wjazdu na Syberkę. Potem dalej do Czeladzi i stamtąd ruszam do Wojkowic. Na granicy miast witają mnie pierwsze, niegroźne jeszcze, kropelki. Do Orlenu mam czas się zastanowić czy robić objazd czy jednak ścinać do domu.
Niestety kropelki nie chcą ustać więc decyduję się na powrót. Robi się jakby minimalnie chłodniej. Kiedy docieram do domu i chowam rower nagle rozkręca się deszczyk. Na razie jeszcze nie taki jak w prognozie ale wiele wskazuje na to, że i do tego może dojść. Tym sposobem na dziś koniec z rowerowaniem. Jeśli prognoza się sprawdzi to jutro raczej też może nie być warunków do jazdy.
Kategoria Inne
Do brata
-
DST
37.00km
-
Czas
01:51
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z małą wizytą biznesową i pogadać do brata na Ujejsce. Tam przez Dąbie, Przeczyce i Wojkowice Kościelne. Powrót przez Antoniów, Piekło, Preczów i Sarnów.
Całkiem przyjemna pogoda. Ciepło, słonecznie. Trochę dość konkretnego wiaterku ale przy tej temperaturze nie robił mi on specjalnie różnicy. Rozgrzewane słoneczkiem mięśnie doskonale pracowały przy młynkach umożliwiając skuteczne przebijanie się nawet w kierunku na wiatr z przyzwoitą prędkością.
Kategoria Inne
Z
-
DST
5.00km
-
Czas
00:23
-
VAVG
13.04km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś tylko 2 krótkie zagięcia. Jedno do wsiowego Lewiatana i drugie do wsiowego Dino. Obydwa kółeczka niemal identyczne w dystansie bo droga właściwie ta sama. A poza tym regeneracja. Zresztą, w momencie wklepywania wpisu widzę na południowym wschodzie ołowiane niebo. Pokrywa się to z wróżbami ICM-u, że może być burza więc nie mam motywacji by wyszarpać więcej kilometrów.
Kategoria Inne
Objazd trasy
-
DST
80.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
04:51
-
VAVG
16.49km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsze jeżdżenie to objazd trasy na wycieczkę klubową w najbliższą niedzielę.
Na
zbiórkę pod fontanną ruszam około 15:25. Czasu na dojazd mam niewiele
więc kręcę od razu z dużym uczuciem wymiatając 3 króliczki po drodze do
Gródkowa. Będzin przelatuję nawet nie wiem kiedy. Potem jeszcze jakiś
króliczek w Sosnowcu ale też nawet nie zipnął. Na miejscu jestem z
minimalnym zapasem czasu. Okazuje się, że mogłem się nie spieszyć bo
jeszcze czekamy na naszego przewodnika, Grześka. Tymczasem na miejscu
już spora gromadka i jeszcze dwie osoby mają się dotoczyć. Kiedy
jesteśmy w komplecie, ruszamy.
Detali trasy nie będę opisywał by
nie zdradzać za wiele przed niedzielą ale powiem tak, że kilka razy nie
wiedziałem gdzie jestem. Znów nas Grzesiu przeciągnął po takich
miejscach, że trudno było uwierzyć, że jesteśmy ciągle w Sosnowcu. W
galerii kilka na szybko strzelonych foto.
Po drodze była drobna
awaria. Grześkowi złamało się mocowanie amortyzowanej sztycy do
siodełka. Trochę kombinowania, trochę siły i za pomocą prowizorki udało
się naszemu koledze mimo przeciwności losu objechać z nami trasę. Poza
tym bez ekscesów.
Objazd zajął nam ponad 3 godziny. Kończymy na
Niwce ustalając ostatnie detale i żegnamy się. Z Maćkiem wracamy
najkrótszą drogą pod jego []. Tam się z nim żegnam i solo kręcę
asfaltami do Milowic i dalej przez Czeladź i Wojkowice do domu. Na mecie
jestem już znacznie po zachodzie słońca ale jeszcze za jakiej takiej
jasności.
Link do pełnej galerii
Kategoria Inne
Testowo poserwisowo
-
DST
21.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:02
-
VAVG
20.32km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dopiero na dziś miałem do odbioru Rzeźnika z serwisu (wymiana kasety, łańcucha, tarcz od korby, obu opon) i to dość późno bo przed 18:00. Do Będzina zbiorkomem, powrót na własnych kołach. Lekko zagiąłem o ścianę płaczu w centrum Dąbrowy Górniczej. Potem przez Zieloną i czarny szlak kręcę do Łagiszy i stamtąd przez Sarnów do domu. Tu przekładam szybkozamykacz na ten z kompletu od przyczepki, ładuję w sakwy obciążenie testowe i ruszam z trzecim kołem na malutkie okrążenie w celu przyzwyczajenia się do innego rozkładu obciążenia.
Kategoria Inne, Kaseta, Łańcuch, Opona, Serwis, Tarcza, Z trzecim kołem
Ustawka terenowa
-
DST
80.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
05:43
-
VAVG
13.99km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po rundce asfaltowej po pagórkach dziś przekręciliśmy pewien dystans w terenie. Info wcześniej poszło na stronę klubową i FB ale poza klubowiczami i zaproszonymi przez nas osobami nie zjawił się nikt więcej.
Na miejscu zbiórki jestem pierwszy. Przed Egzotarium pusto. Szybko jednak zjawiają się kolejni klubowicze i w efekcie jest nas 9 osób. Ruszamy jeszcze zrobić zapas napojów i ostatecznie w drogę.
Początek to czerwony szlak w stronę Milowic. Trochę się po drodze gubimy a jeden z uczestników, wezwany telefonem z domu, musi nas opuścić. W ośmiu kręcimy plan. Początek wzdłuż Brynicy aż do wjazdu na szlaki czeladzkie, którymi przedostajemy się do Siemianowic Śląskich. Tu bawimy tylko chwilę i wracamy do Czeladzi. Trzymając się jeszcze przez jakiś czas Brynicy ostatecznie wybijamy się na szlak w stronę parku Rozkówka w Grodźcu.
Sam park nie jest dziś w planie więc omijamy go robiąc bokami objazd by wykonać wjazd na zbocza Dorotki, zrobić na niej pętelkę i zjechać inną stroną prawie do grodzieckiej Biedronki. Tu odbijamy na klinkierek i dalej w teren, który ma nas wyprowadzić na kierunek do Strzyżowic. Odłącza się mniej więcej w tym miejscu Tomek.
W siedmiu dotaczamy się do Strzyżowic. Nieco klucząc przetaczamy się przez kolejny grzbiet w stronę Rejonowego Zarządu Dróg w Rogoźniku. Przez chwilę w planach jest asfalt, który szybko porzucamy kierując się na terenowy podjazd pod cmentarz w Strzyżowicach. Tu naszemu nowemu kompanowi, Olkowi, przytrafia się dość nietypowa awaria. Klinuje mu się łańcuch między dwoma tarczami korby. Trochę trwa nim udaje się go wyszarpnąć.
Wtaczamy się pod cmentarz i kręcimy dalej na górkę paralotniarską w Górze Siewierskiej. Robimy dłuższy postój na karmienie i pojenie. Tu też w pełni odczuwamy zmianę pogody, jaka nastąpiła od rana. Zniknęło za chmurami słońce. Wieje dość silny i niezbyt ciepły wiatr. Wdziewamy co mamy i ruszamy w dalszą drogę.
Teraz już bez większego gięcia kierujemy się terenem w stronę szkoły w Dąbiu. Po drodze jest trochę pagórków i kamienistych, polnych dróg. Pech dziś prześladuje Olka. Trafia na kamień i zalicza glebę. Niegroźnie na szczęście. Spod szkoły asfaltami kierujemy się w stronę Malinowic gdzie znów mamy w rozkładzie nieco terenu.
Przy szklarniach w Borach Malinowskich najpierw Prezes, potem Krzysiek stwierdzają kapcie. My dychamy i szydzimy a ofiary się łatają. Uporawszy się z usterkami jedziemy dalej. Terenem przebijamy się pod sklep przy Urzędzie Gminy w Psarach. Chwila postoju na zakupy i wracamy w teren.
Teraz już prosto na Zieloną. Wykorzystujemy do tego czarny szlak rowerowy. Trzymamy się go niezbyt dokładnie omijając kawałek asfaltowy w okolicach Łagiszy. Mamy lepsza, bardziej wertepową wersję.
Na Zieloną docieramy już bez większych problemów. Tu się żegnamy. Z chłopakami, którzy jadą w stronę Pogoni kręcę i ja. Wałami Czarnej Przemszy dotaczamy się do Będzina, gdzie ostatecznie żegnam się z ekipą. Solo wracam przez Zamkowe i lasek grodziecki w kierunku Gródkowa. Po przekroczeniu "86" już nie szukam terenu tylko asfaltem, "913", kręcę do domu.
Na finiszu stwierdzam, że trochę mnie wymęczyło to jeżdżenie. Może nie była to jakaś mega wyrypa ale trochę sił ta jazda kosztowała. Tym bardziej, że od godziny startu do zakończenia, wg licznika Pawła, temperatura spadła o około 5 stopni. Do tego wiatr i brak słońca sprawiły, że trzeba było się trochę bardziej wysilić. Sam odczułem po dłuższych postojach jak nogi reagują na obniżoną temperaturę słabszym podawaniem. W sumie jednak jechało się całkiem fajnie. Pewnie za jakiś czas znów popełnimy coś podobnego.
Link do pełnej galerii
Na górce siewierskiej.
Kategoria Inne
Okoliczne pagórki
-
DST
41.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:51
-
VAVG
22.16km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
ICM-u prognoza się sprawdziła. Dziś piękny, letni dzień. Dużo słońca, prawie ciepło, lekki wiaterek, fotograficzne chmurki. Stwierdziłem, że sokoro przy wczorajszych warunkach machnąłem grubo ponad sto, to dziś choć małe kółeczko warto by ukręcić. Tak też i ruszyłem asfaltowy objazd pobliskich pagórków. Całą drogę intensywne młynkowanie by rozruszać i rozgrzać mięśnie i kolana.
Rozpoczynam od rozgrzewkowego wjazdu do Góry Siewierskiej. Potem siodełko i wjazd do Twardowic. Potem wzdłuż grzbietu przez Siemonię do Sączowa. Tu wspinam się pod kościół i grzbietem kręcę do Niezdary. "78" jadę przez Świerklaniec do Kozłowej Góry, gdzie skręcam na kierunek do Dobieszowic. Tu mam pierwszego króliczka. Doganiam go i trzymam jego tempo sprawdzając czy dam mu radę. Gdyby jechał prosto to byśmy powalczyli na podjeździe do skrzyżowania na Wymysłów. Niestety przy bunkrze skręcił w prawo. Cóż. Trudno. Kręcę swoje na podjeździe w Dobieszowicach i potem zjeżdżam w stronę Urzędu Gminy w Bobrownikach. Patrzę na licznik: 27km. Mało. Z tego miejsca jest jeszcze jak pozaginać. Obieram kierunek na Bobrowniki. Mignął mi na skrzyżowaniu kolejny króliczek. Wrzucam młynki i ciągnę pod górkę doganiając go na skrzyżowaniu. Jest dobrze. Skręca tam gdzie ja czyli na Wojkowice. Chyba próbował się oderwać na zjeździe ale mu się nie udało. Ciągnę za nim odpoczywając. Mam nadzieję, że będzie też wtaczał się na podjazd pod więzienie w Wojkowicach. Na skrzyżowaniu okazuje się jednak, że nie. Jedzie na Michałkowice. Trudno. Kręcę swoim tempem wjazd. Bokiem dotaczam się w pobliże Orlenu w Wojkowicach i wbijam w terenowy skrót na prostą do domu. Na skrzyżowaniu z "913" mam 39 km. Zaginam jeszcze obok wsiowego lewiatana przebijając 40km.
Jechało się nawet bardzo przyjemnie. Nogi podawały. Warunki prawie takie jak lubię. Gdyby było jeszcze o +5 stopni więcej, to byłby ideał. Ale i tak po objeździe zimny browarek wszedł jak woda w gąbkę :-) Po drodze napotkałem mnóstwo rowerzystów. Całe rodziny. Widać, że wielu czekało na taką pogodę.
Kategoria Inne
Zagłębiowska Masa Krytyczna i kręcenie poprzedzające
-
DST
77.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
04:27
-
VAVG
17.30km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prawie cały majowy weekend nierowerowy bo dopadł mnie nałóg czytania.
Wszystko przez deszczowy piątek. Zabrałem się za książkę i potem już
jakoś tak nie miałem motywacji zebrać się na koła. By jakoś uratować te
kilka dni wolnego zdecydowałem się wybrać na Zagłębiowską Masę
Krytyczną.
Sama Masa startowała o 15:00 spod Dworca PKP w
Sosnowcu i trasa wieść miała przez Dąbrowę Górniczą i Będzin do
Czeladzi. Pewne było, że tempo będzie spacerowe więc by mnie nie kusiło
rwać zdecydowałem się wyjechać wcześniej i pokręcić trochę we własnym
tempie.
Ruszam o 11:00 i zaczynam od rozgrzewki czyli wjazd do
Góry Siewierskiej. Spodenki krótkie, bluza długa, rękawiczki, bandanka
czyli takie pół-na-pół we wdzianku. Zimno nie jest ale też i nie ciepło.
Tak nijako ale kręcąc nie ma za bardzo na co narzekać. Wiatr niewielki i
tylko trochę słońca brakuje. Cały dzień niebo zaciągnięte chmurami.
Z
Góry Siewierskiej staczam się do Rogoźnika i dalej do Wojkowic. Tu
skręcam w stronę Bobrnownik i jadę do Piekar Śląskich. W Piekarach,
trochę na czuja, trochę na Garmina jadę do Bytomia. Wypadam tak dość
fajnie blisko centrum i z małymi zawijasami docieram do rynku. Tutaj
rozstawiona scena i sporo ludzi. Chwilę słucham co się dzieje. Okazuje
się, że jest bieg. Domyślam się, że po to były rozstawione po drodze
znaki i słupki. Zarejestrowanych ponad 170 osób. Chwilę jeszcze słucham
prowadzącego, potem kilka foto i ruszam dalej czyli na czerwony szlak w
stronę Dąbrówki Wielkiej i dalej do Siemianowic Śląskich. Jedzie się
bardzo dobrze. Drogi dość pustawe aż do Siemianowic.
W
Siemianowicach znów pytam Garmina jak najlepiej pojechać i ten mówi, że
najlepiej w stronę Dąbrówki Małej i potem na Borki. Stamtąd już prosta
droga pod Stadion Ludowy i dalej pod dworzec kolejowy. Po drodze na
miejsce zbiórki widzę śmigające grupki w kamizelkach odblaskowych. Na
miejscu zastaję niezły tłumek, który dość szybko rośnie. Jest dopiero
około 13:30.
Chwilę później wypatruje mnie Prezes i razem
ustawiamy się w jednym miejscu rozglądając się za znajomymi i
klubowiczami. Powoli dołączają do nas i jedni, i drudzy. W międzyczasie
wychodzi na to, że będziemy jechać na przodzie Masy nadając jej równe
tempo. Tylko trochę nas mało. Ale z czasem okazuje się, że jednak będzie
nas dziś ósemka w strojach służbowych: Ela z Jarkiem, Marek, Krzysiek,
Stanisław, Paweł, Marcin i ja.
Na początku jest trochę
zamieszania nim udaje nam się zająć przodowniczą pozycję. Ruszamy równo o
15:00. Prowadzi nas kolejno radiowóz Policji na sygnałach, za nim dwa
samochody z włączonymi "awaryjnymi" i potem Cykloza w dwóch rzędach na
całej szerokości jezdni. Za nami grupa porządkowa organizatora w
pomarańczowych kamizelkach a za nimi potężny peleton ponad 3 tys.
rowerzystów w masowych, żółtych kamizelkach.
Nawet się za siebie
nie oglądam tylko staram się trzymać równe tempo i szereg z Marcinem,
Stanisławem i Krzyśkiem. Za nami Ela, Jarek, Paweł i Marek tak
przesunięci by uniemożliwić komukolwiek przebicie się przez
prowadzących. Razem z nami jedzie główny organizator Masy.
Tempro
staramy się trzymać równe ale teren mamy w okolicy taki, że o ile pod
górkę trzymanie 13-15km/h to nie problem, na zjazdach mimo trzymania się
klamek i celowego spowalniania peletonu jednak czasem dobijamy do
blisko 20km/h.
Jedziemy kolejno przez 3-go Maja aż za park na
Środuli. Tam skręcamy w Al. Blachnickiego i z niej w Braci
Mieroszewskich. Peleton trzyma się równo z nami i nie ma problemu ani z
podjazdami ani zjazdami. Przez Mec i centrum Zagórza kierujemy się w
stronę Expo Silesia i wjeżdżamy do Dąbrowy Górniczej. Z Alei Róż
skręcamy na rondzie do centrum Dąbrowy Górniczej. Równym tempem
przejeżdżamy przed Pałacem Kultury i kierujemy się w stronę Będzina.
Przed Koszelewem jezdnia robi się trzypasmowa i obstawienie całej
szerokości wymaga już udziału wszystkich klubowiczów w pierwszym
szeregu. Ale dalej udaje się trzymać peleton za plecami.
W
Będzinie w sumie mamy trzy punkty rozdawania wody przy trasie. Pierwszy
jeszcze przed Teatrem Dzieci Zagłębia. Drugi pod Zamkiem i trzeci też
był ale jakoś nie mogę sobie teraz dokładnie przypomnieć jego
lokalizacji :-) Chyba gdzieś w okolicach świateł na Syberce. Trochę dużo
się działo na tym odcinku bo przy punkcie pod Zamkiem była wywrotka.
Nie wiem jednak jak się skończyła, mam nadzieję, że bez większych
obrażeń.
Na Nerce widzę ile nas jest. Robię na szybko kilka zdjęć
nim wybijemy się na podjazd pod Syberkę. Potem kawałek prostej aż za
M1. I tu zaczyna się to, co już nie raz miało miejsce na Masie. Niestety
jezdnia robi się jednopasmowa i trudno stłoczyć sprawnie rowerzystów z
dwóch pasów na jednym. Niektórym też się spieszy, w sumie nie wiadomo
dokąd bo i tak nie ma nic z tego, że się na mecie będzie pierwszym. Z
tego wszystkiego spora część uczestników jedzie pasem o przeciwnym
kierunku ruchu. Mimo napomnień nie udaje się ich opanować.
Na
szczęście jesteśmy już blisko finiszu. Jeszcze tylko zjazd, wiadukt i za
chwilę kończymy przejazd na czeladzkim rynku. Momentalnie miejsce jest
pełne rowerzystów. Po naszej czołówce jeszcze ponad pół godziny
nadjeżdżali następni uczestnicy.
Nim rozpoczęło się losowanie 10
rowerów ciężkie chwile oblężenia przeżywał bufet. My mieliśmy teraz
trochę więcej czasu na rozmowy ze znajomymi. W międzyczasie dociera na
metę jeszcze część grupy klubowiczów, która rano wybrała się z Mysłowic
do Gliwic.
Kiedy większość "masowiczów" opuszcza rynek żegnamy
się ze sobą i my. Samotnie kręcę w stronę czeladzkiego szpitala i dalej
do Wojkowic. Od Orlenu już standardowa prosta do domu z kilometrowym
odcinkiem terenowym. Finisz już w nieco chłodniejszych warunkach. W
czasie jazdy nie było nawet źle ale ogólnie raczej pogoda znośna. Na
szczęście nie padało choć prognozy mówiły o takiej możliwości.
Link do pełnej galerii
My na czołówce.
Finisz masy na rynku w Czeladzi.
Galeria na dabrowagornicza.naszemiasto.pl
I jedno ze zdjęć z tej galerii :-) Oj! Na wielu dziś zdjęciach będę straszył, na wielu... ;-p
Kategoria Inne





















