Sierpień, 2019
Dystans całkowity: | 1221.00 km (w terenie 176.00 km; 14.41%) |
Czas w ruchu: | 62:48 |
Średnia prędkość: | 19.44 km/h |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 46.96 km i 2h 24m |
Więcej statystyk |
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
21.60km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś nietypowo. Druga noc niedospana przez napierniczający ząb sprawia, że decyduję się rano na wizytę u stomatologa. Nie poszło tak szybko jak liczyłem, że pójdzie, ale za to skutecznie, bo przestało boleć. Będzie dopiero, jak przyjdzie płacić ;-)
Przez to wszystko ruszam do pracy po 11:00. Jest już pełnia dnia, słoneczko, lekki wiaterek, ciepło. Jedzie się przyjemnie choć nie mogę się przyzwyczaić do ruchu o tej porze. Zupełnie inny niż rano.
Trasa maksymalnie krótka przez Będzin. Na mecie jestem przed 12:00.
Powrót później w tempie niespiesznym przy całkiem przyjemnych warunkach. Na niebie nie ma już tak dużo słońca ale dalej jest ciepło i lekko wieje. Trasa przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki. Stamtąd, z pominięciem okolic mola, bieżnią przy P3 do Łęknic i dalej do przejazdu na P4. Reszta drogi prosta jak drut z Przeczowa do Sarnowa i do domu. Spokojnie i bez sensacji.
Kategoria Praca
Turawskie
-
DST
215.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
10:58
-
VAVG
19.60km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę obawiałem się pomysłu Michała na sobotę. Objazd Jeziora Turawskiego. Jakby nie liczyć ze 2 setki kilometrów do przekręcenia. Ostatnio bardziej mam zacięcie do emeryckich dystansów. Mały plus jest taki, że to chłopaki muszą dojechać do mnie, a nie ja do nich czyli będę miał o jakieś 30-40km mniej do przekręcenia.
Zbieram się sprawnie. Solidne śniadanie, dopakowanie lżejszego plecaka i ruszam z domu o 5:45. Jakbyśmy się umówili. Widzę czwórkę rowerzystów jadących z przeciwka. Powitania i ruszamy.
Jakoś tak wyszło, że prowadzę. Trasa na mapce. Tempo mamy przyzwoite i nad zbiornikiem jesteśmy dość wcześnie mimo kilku postojów i zawijasów po drodze. Samo jezioro objeżdżamy w sporej części wałem.
Po drodze parkujemy na dłużej by spożyć obiadek. Potem już kręcenie nie idzie tak dynamicznie. Trochę też z powodu przedzierania się przez chaszcze i bezdroża. Kuba gdzieś przy tej okazji łapie panę i robi się kolejna zwłoka. Potem z Mariuszem mamy już lekkie deficyty sił.
W Toszku jesteśmy już na tyle późno, że decydujemy się już nie wyginać i lecimy "94". Szło dość opornie aż nie pojawiły się tablice Bytomia. Tu już prawie jakbyśmy byli w domu więc i motywacja nieco wzrasta. Darek, Kuba i Michał kręcą trochę szybciej więc co jakiś czas gdzieś przysiadają i potem nas gonią.
Ostatecznie spotykamy się na odbiciu z "94" na Przełajkę. Żegnam się z chłopakami. Oni dalej lecą na Czeladź, a ja przez Przełajkę i Wojkowice prosto do domu. U drzwi jestem na kilka minut przed 22:00. O dziwo wyjazd nie dał mi się tak bardzo we znaki, jak się spodziewałem.
Link do pełnej galerii
Kategoria Jednodniowe
DPD
-
DST
33.00km
-
Czas
01:28
-
VAVG
22.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch średnio udany. Wytaczam się o 6:19. Jest pochmurno i raczej bezwietrznie. Na drogach pusto. Choć tyle mam z długiego weekendu, że dojazd powinien być spokojny. Z racji niewielkiego okna czasowego wariant dojazdowy przez Będzin. Jedzie się całkiem dobrze do granic miasta. Tam pojawiają się kropelki i towarzyszą mi przez cały przejazd przez Będzin. Nie zaliczam ich do groźnych i nie zatrzymuję się by ubrać kurtkę i założyć pokrowiec na plecak. Na Środuli widać, że kapało o wiele mniej. Metę osiągam równo o 7:00. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Powrót to próba uniknięcia zlania. Na wyjściu jest cieplej niż rano ale za to wieje zauważalnie. I to z kierunku, w którym mam jechać. Stamtąd ciągnie front. Blitzortung i radar-opadow nie pozostawiają wątpliwości. Front ciągnie mi naprzeciw ale jak się pospieszę, to może...
Kręcę trasę krótką. Przez las mydlicki, Warpie, park przy targu w Będzinie i dalej na Łagiszę. Tu szybkie rzuty "okami" na sytuację i decyduję się ciągnąć dalej do Sarnowa i tam dopiero obrać kierunek na zachód. Okazuje się to nienajgorszą decyzją. Co prawda lekko mnie okapało na mojej wiosce, ale nim dotarłem do domu już wyschnąłem. Za to i po lewej, i po prawej widziałem kurtyny wody. Tuż przed bramą też mnie jeszcze kropelki dogoniły. Ostatecznie jednak udało się wrócić na sucho.
Kategoria Praca
DPODZD
-
DST
45.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś na mokro. Jak wstawałem, to za oknem konkretnie padało. O 6:05 nieco zelżało więc zestaw na deszcz mogłem nieco zredukować. Ostatecznie ruszam o 6:19. Wybieram wariant najkrótszy, przez Będzin. Całą drogę równo kapie. Gdzie się da to korzystam z chodników bo na nich jest zdecydowanie mniej wody. Podjazd na Środulę to jazda w strumieniu. Na mecie jestem 2 min. po czasie. Wszystko mokre ale i tak jechało się fajnie.
Powrót w tempie niespieszny przy dość przyjemnych warunkach. Jest słonecznie ale z chmurami. Troszkę jakby dmuchało niezbyt ciepłym powietrzem. Trasa przez Mortimer i Reden w stronę Łęknic. Potem bieżnią do przejazdu na P4 i dalej do Kamienia Ornitologa. Tam zwrot na Kuźnicę Piaskową i dalej przez Dąbie i Goląszę Dolną do domu. Tu zostawiam plecak, zapinam sakwy i kręcę standardowe kółko do wsiowego Lewiatana. Z balastem do domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
41.00km
-
Czas
02:09
-
VAVG
19.07km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch całkiem sprawny. Start przeciętny o 6:11. Ale i tak jest jakaś tam rezerwa więc nie muszę cisnąć. Warunki po nocnych deszczach i burzach nawet niezłe. Jezdnie mokre ale już bez potoków. Miejscami tylko kałuże w zagłębieniach. Pochmurno. Nie wieje. Przyjemnie. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na światłach na Górniczej widzę już korek do świateł na Alei Róż. Wypadek? Wbijam na chodnik i kręcę dalej. Okazuje się, że rozlewisko pod mostem w kierunku na Zagórze. Chyba nawet ktoś się utopił samochodem. Strażacy pompują, policja pilnuje a ja bokiem objeżdżam cały ten zator i chodnikami kręcę dalej. Na miejscu równo o 7:00. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy. W butach sucho czyli jest dobrze.
Powrót w całkiem przyjemnych warunkach. Słońca nie pali, minimalnie dmucha, trochę chmur. Kręcę przez Blachnickiego na górkę środulską i dalej przez Plejadę na Pogoń. Stamtąd do Czeladzi, na Przełajkę i do Wojkowic skąd prosto do domu. Spokojnie, niespiesznie.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
40.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
21.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
O! Jak się dziś nie chciało wstawać. Efekt jest taki, że ruszam o 7:18. Trzeba mi cisnąć, żeby wyrobić się na czas. Trasa bez gięcia przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dojazd bez sensacji. Na miejscu równo o 7:00. Pogoda bardzo przyjemna. Choć przed startem poleciało kilka kropel to potem już było ok. W miarę ciepło, bez wiatru, trochę chmurek na niebie. Miejscami na jezdniach ślady deszczów.
Na wyjściu z pracy uderza mnie temperatura i wilgotność. Obie wysoko. Jednak kiedy zaczynam kręcić robi się jakby przyjemniej i znośniej. Powrót przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki i potem przez Zieloną na czarny szlak do Łagiszy. Finisz asfaltem przez Sarnów. W domu sobie przypominam, że jeszcze by trzeba się uzupełnić o parę rzeczy więc standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. I na dziś koniec kręcenia.
Kategoria Praca
Las D
-
DST
35.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:19
-
VAVG
15.11km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch niespieszny. Z hamaka na dobre wypełzam coś koło 10:00. Jedzonko, gorąca herbatka. Potem rozbieranie obozowiska z jednoczesnym suszeniem. Podczas tego procesu gadki wszelakie. Na koniec pakowanie. W powrót ruszamy dość późno bo było chyba już po 12:00. Może nawet bliżej 13:00.
Początek leśnymi autostradami. Wracamy do przejazdu pod torami, który pokonaliśmy wczoraj. Dziś skręcamy stamtąd w inną stronę. Kierujemy się generalnie do Świerklańca. Po drodze zahaczamy o Chechło ale przelatujemy bez zatrzymywania. W Świerklańcu też tylko przez park śmigamy.
Zaliczam małego faila. Rozpina mi się przyczepka przy próbie dynamicznego wjazdu na wał Kozłowej Góry. Na szczęście wszystko udaje się poskładać. Strat nie ma. W ciągu dnia jeszcze 2x mi się przyczepka rozpięła jak przekraczaliśmy powalone pnie. Minus takiego rozwiązania ale na full-u inne metody na zabranie większego bagażu raczej nie widzę.
Bez większych problemów dotaczamy się do Wymysłowa i tu przerwa na Radlerka przy sklepie. Potem lasem kręcimy do Rogoźnika i stamtąd już asfaltami przez Strzyżowice do mojej wioski. Tu się żegnam z chłopakami. Oni lecą w stronę Sarnowa i dalej na P4. Ja mam 300m do domu.
Odpinam przyczepkę i robię jeszcze mały zawijas do pobliskiej piekarni po chleb. Jestem zaskoczony, jak narowisty robi się rowerek jak nie ma ogona z sakwami :-) Reszta dnia to już tylko regeneracja.
Link do pełnej galerii
Kategoria Kilkudniowe, Z trzecim kołem
Pustynia Las
-
DST
70.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
05:16
-
VAVG
13.29km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Spanie w kawałkach bo człowiek nieprzyzwyczajony do takiej ciszy. Ale dzięki temu postrzelałem sobie foto wschodu słońca nad pustynią. Wyszło lepiej niż z zachodem dnia poprzedniego. Gramolimy się bardzo niespiesznie. Śniadanko, pakowanie, sprzątanie po sobie i ruszamy. Początek ambitnie na kołach. Kończy się to po kilkudziesięciu metrach i zaczynamy wypych.
Przez piasek brniemy w stronę szlaku pustynnego. Chcemy nim dotrzeć do Błędowa. Po drodze, kiedy już trzeci raz wysypujemy piach z butów, koncepcja się zmienia. Ciśniemy na szagę w stronę Białej Przemszy i szukamy przejścia na drugą stronę. Z piachu wpadamy w las, który jest dość mokry ale na szczęście nie grząski. Wygodny bród znajdujemy za połączeniem Przemszy z Centurią. Przeprawa i lądujemy na asfalcie w Kuźnicy Błędowskiej.
Za GPS-em kierujemy się w stronę Siewierza, gdzie czeka już na nas Domino. Głównie polami przebijamy się przez Niegowonice do Chruszczobrodu i dalej asfaltem na rynek. Tu zasiadamy w Jędrusiowej Izbie na obiadek. Wzmocnieni znów wjeżdżamy w lasy. Teraz celem jest Miasteczko Śląskie.
Gdzieś po drodze zaczyna się lekkie kropienie, które dotyka nas falami. Na szczęście jest niegroźne. W Miasteczku Śląskim robimy ostatnie zaopatrzenie i wjeżdżamy w las. Tu trochę jazdy ładnie utrzymanymi duktami, trochę przedzierania się na szagę. Ostatecznie lądujemy na jednym z miejsc biwakowych przy szlaku Leśnej Rajzy. Mieliśmy jeszcze sprawdzić inne lokacje ale jakoś tak się wszystko potoczyło, że utknęliśmy na tej pierwszej. I w sumie dobrze. Chwilę po rozłożeniu majdanu zaczęło padać i ciągnęło się to spory kawałek w noc. Bębnienie kropelek trwało aż do rana bo jeszcze kapało z drzew.
Link do pełnej galerii
Kategoria Kilkudniowe, Z trzecim kołem
DP Pustynia
-
DST
47.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
03:07
-
VAVG
15.08km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów start później niż planowałem. Tym razem przyczyna leżała w dopinaniu i ładowaniu przyczepki balastem na weekendowe śmiganie. Ostatecznie zaczynam się toczyć o 6:17. Podejrzewam na starcie, że będę lekko spóźniony, ale mimo tego wybieram trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie się nawet całkiem dobrze kiedy już przyzwyczajam się do innego rozłożenia masy składu. Przejazd prawie spokojny. Dopiero na przejeździe rowerowym przy rondzie w centrum Zagórza królewna w wypasionej furze prawie mnie trafia. Poza tym przyjemny dojazd do pracy. Ostatecznie na mecie mam jakieś 3 min. obsuwy. Przy starcie jeszcze rześko ale im bliżej 7:00 tym bardziej czuć wzrost temperatury.
Powrót z pracy dziś nie występuje. Po pracy ruszam do Parku Kuronia spotkać się z Marcinem i Dominem, jeśli da radę wyrwać się normalnie z pracy. Przetaczam się do pierwszego celu przez las zagórski. Marcin już czeka. Witamy się, telefon do Domina. Mamy na niego nie czekać bo nie wie ile będzie jeszcze siedział w pracy. Ruszamy. Toczymy się niespiesznie w stronę Sławkowa częściowo terenowo. Na rynku najpierw wjazd do Austerii na obiad i nieco płynnego podkładu. Potem kurs do sklepu po zaopatrzenie na biwak i już bez przestojów ruszamy do celu. Kierujemy się na Laski i stamtąd wjeżdżamy w las, za którym jest południowa część Pustyni Błędowskiej. Leśnymi ścieżkami, przy wsparciu GPS-a, docieramy do skraju Pustyni. Przez piasek już tylko wypych. Kotwiczymy przy jedynym na pustyni drzewie. Rozkładamy graty i potem już tylko relaksacyjne sączenie izotoników na przemian z czymś mocniejszym. Zachód słońca nie był za efektowny ale był. Nocka na pustyni bardzo spokojna. Jedynie gdzieś chyba od strony Bolesławia dawało się słyszeć lekki szum jakowychś maszyn.
Link do pełnej galerii
Kategoria Praca, Z trzecim kołem, Kilkudniowe
DPDZD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:47
-
VAVG
20.75km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów przedpracowy niedoczas. Ruszam o 6:16. Wszędzie ślady wieczornych i nocnych burz i deszczy. Na drogach jest jednak ok. Tylko gdzieniegdzie stoi trochę wody. Na niebie dywan chmur. Lekko wieje. Od razu kręcę z zaangażowaniem by zmieścić się w wąskim oknie czasowym. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą przebiega bez ekscesów. Na Szymanowskiego wyjeżdża mi z prawej rowerzystka ale na szczęście miałem miejsce gdzie odbić i nie miałem czasu by się z głupią kłócić. Kiedyś jej ten manewr nie wyjdzie i zgarnie ją jakaś fura. Na metę zataczam się równo o 7:00. Przyjemnie się kręciło.
Powrót szybki, krótką trasą przez Będzin i Grodziec. W domu chwila przerwy i potem zajazd zwykła trasą do wsiowego Lewiatana. Potem powrót z balastem.
Warunki niezłe. Słonecznie, z wiaterkiem nie za ciepłym.
Kategoria Praca