limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Piątek, 16 sierpnia 2019 | dodano: 16.08.2019

Rozruch średnio udany. Wytaczam się o 6:19. Jest pochmurno i raczej bezwietrznie. Na drogach pusto. Choć tyle mam z długiego weekendu, że dojazd powinien być spokojny. Z racji niewielkiego okna czasowego wariant dojazdowy przez Będzin. Jedzie się całkiem dobrze do granic miasta. Tam pojawiają się kropelki i towarzyszą mi przez cały przejazd przez Będzin. Nie zaliczam ich do groźnych i nie zatrzymuję się by ubrać kurtkę i założyć pokrowiec na plecak. Na Środuli widać, że kapało o wiele mniej. Metę osiągam równo o 7:00. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Powrót to próba uniknięcia zlania. Na wyjściu jest cieplej niż rano ale za to wieje zauważalnie. I to z kierunku, w którym mam jechać. Stamtąd ciągnie front. Blitzortung i radar-opadow nie pozostawiają wątpliwości. Front ciągnie mi naprzeciw ale jak się pospieszę, to może...
Kręcę trasę krótką. Przez las mydlicki, Warpie, park przy targu w Będzinie i dalej na Łagiszę. Tu szybkie rzuty "okami" na sytuację i decyduję się ciągnąć dalej do Sarnowa i tam dopiero obrać kierunek na zachód. Okazuje się to nienajgorszą decyzją. Co prawda lekko mnie okapało na mojej wiosce, ale nim dotarłem do domu już wyschnąłem. Za to i po lewej, i po prawej widziałem kurtyny wody. Tuż przed bramą też mnie jeszcze kropelki dogoniły. Ostatecznie jednak udało się wrócić na sucho.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!