DPO PTTK OD
-
DST
54.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:00
-
VAVG
18.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj 3x zbierałem się do jazdy i 3x mnie deszcz zatrzymał. Ostatecznie nie pojeździłem. Ale dzień zmarnowany nie był. Dziś zwykły dojazd do pracy. Grzebanie przedstartowe się przeciąga i wytaczam się na koła o 6:19 :-/ Nie jest za dobrze, bo nie dość, że późno, to jeszcze warunki do pociskania takie sobie. Trochę wieje niezbyt ciepłym powietrzem. Jezdnie miejscami mokre po nocnych opadach. Temperatura może nawet poniżej +10 miejscami. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Właściwie spokojnie choć w centrum D. G. na rondzie wyjechała mi księżniczka od strony Będzina. Obserwowałem sytuację czujnie gotów hamować w razie "W" ale na szczęście panna się zreflektowała. Obyło się bez bluzgów i nerwów. Na miejscu jestem 4 min. po czasie. Nawet nie próbowałem się siłować z czasem zakładając lekkie spóźnienie. Mimo tego przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy umawiam się z Prezesem, że pojedziemy razem na zebranie CYKLOZY. Że jednak spotykamy się wcześniej to objazd lekko zagięty. Początek standardowo przez Mec, Środulę, Kombajnistów i Ludwik. Potem jednak zaczynamy kluczyć nieco i w efekcie wypadamy na czerwony szlak prowadzący do Stawików. Tam też zasiadamy na ponad pół godziny na ławeczce przyglądając się wyczynom "surferów" i gadając. Pół godzinki przed spotkaniem leniwie przetaczamy się do siedziby PTTK gdzie już powoli zjawiają się kolejni klubowicze. Obrady nie trwały zbyt długo ale na kołach powrotnych jesteśmy gdzieś po 19:00. Marcin postanawia jeszcze pozaginać trochę ze mną więc toczymy się ponownie na Stawiki i dalej czerwonym szlakiem do Milowic. Stamtąd kręcimy do Czeladzi przy okazji czyniąc małą eksplorację. Przy tej czynnoś Prezes odkyrwa, że czas zmienić linkę od przedniej przerzutki. Oględziny wykazały, że jeszcze tylko 2 włókna dzieliły ją od zerwania. Operacja przebiega sprawnie i toczymy się dalej. Na światłach przebijamy się na drugą stronę "94" i zjeżdżamy w boczne uliczki by dotrzeć na czerwony szlak przecinający mostem Brynicę. Przez Przełajkę przetaczamy sie do Wojkowic pod Orlen. Tu dogania Prezesa telefon i wzywa do nawrotu w stronę inną niż moja. Żegnamy się. Solo wbijam w teren przechodzący w prostą do domu. Tu zostawiam plecack i robię jeszcze szybkie zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem już ostateczny zjazd do domu. O ile rano było dość chłodno, to popołudnie i wieczór objeżdżone właściwie w zestawie "na krótko". Nie było upałów ale też nie było jakoś zauważalnie chłodno. W każdym bądź razie poranne zapowiedzi ICM-u były gorsze niż wykon. Oby jutro było tak samo albo jeszcze lepiej :-)
Kategoria Praca
komentarze
Zaczęły się wakacje powinno być bezpieczniej na drogach, ale widzę, że i tak nie obyło się bez nerwów.