limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Zmierzyć się

Niedziela, 19 lutego 2017 | dodano: 19.02.2017

Z prawdą o tym jak zemściło się ponad miesięczne niejeżdżenie na aerodynamice moich kształtów ;-p
Zbieram się na koła mniej więcej o 15:20 i kręcę asfaltami przez Gródków do Będzina i stamtąd bocznymi uliczkami do centrum Sosnowca, do siedziby PTTK. Umówiłem się z Prezesem na przymiarkę spodenek do służbowego, klubowego stroju. Miałem jechać już wczoraj ale na dworze było ślimato i się nie zdecydowałem na walkę z żywiołami. Dziś za to pogoda była całkiem ładna. Trochę podwiewało mniej więcej z południa ale za to spory kawałek drogi towarzyszyło mi słoneczko. Przyjemne warunki do kręcenia. Na miejscu przymierzam wzorce spodenek i pocieszam się, że w tych okolicach nie przybyło mnie aż tak dużo by nie zmieścić się w dotychczasowy rozmiar. Po załatwieniu tej formalności zostawiam jeszcze książeczki KOT do zweryfikowania. Nim się wytoczyłem zjawiła się jeszcze grupka dawno niewidzianych znajomych i start nieco mi się obsunął bo oczywiście trzeba było zamienić kilka słów. Ostatecznie do powrotu ruszam około 16:30 wiedząc, że finisz już będę miał po zachodzie słońca. Mimo tego ociupinkę zaginam. Nieco inną trasą wracam do Będzina. Ten kawałek przy zastosowaniu ścieżki rowerowej, która miejscami jest jeszcze pokryta topniejącymi pryzmami zlodowaciałego śniegu, a miejscami psimi kupami. Raczej będę ją omijał aż nie spadnie jakiś większy deszcz, który to oczyści. Od skrzyżowania przy Stadionie reszta drogi asfaltami przez Łagiszę i Sarnów. Tempo spokojne by się na nowo wdrożyć do kręcenia. Mam nadzieję, że zima już nie wróci i będzie można znów na całego oddać się rowerowaniu. Brakowało mi tego wrażenia mobilności, jakie daje rowerek.


Kategoria Inne


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!