Marzec, 2016
Dystans całkowity: | 672.00 km (w terenie 43.00 km; 6.40%) |
Czas w ruchu: | 36:09 |
Średnia prędkość: | 18.59 km/h |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 39.53 km i 2h 07m |
Więcej statystyk |
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
19.09km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak na oko wydawało mi się, że chyba mróz. Rurka potwierdziła podejrzenia. -5. Słonecznie, bezchmurnie, bezwietrznie, suche jezdnie. Całkiem dobre warunki do jazdy. Ruszam o 6:04. Trzymam tempo takie, żeby się nie przegrzać i nie zmarznąć. Punkty kontrolne pozaliczane w bardzo dobrym czasie więc robię postój na foto hotelu. Potem 2x stane światła i dalej spokojnie ścieżką wzdłuż Braci Mieroszewskich do centrum Zagórza. Za rondem zwrot w ul. Szymanowskiego i tym sposobem ląduję w pracy z zapasem minutek. Bardzo przyjemnie i spokojnie się dziś kręciło. Powrót zapowiada się podobny. Martwi mnie natomiast prognoza na jutro. Jeśli się nie zmieni to chyba znów przesiądę się na zbiorkom :-/
Po pracy niespiesznie toczę się przez Mec i Środulę do Będzina. Na włączonym bujaniu i bez ciśnienia dociągam do nerki. Przejściami podziemnymi wybijam się na kierunek do Łagiszy. Na parkingu przy nerce rozłożył się dziś cyrk. Nie do końca zdecydowany co do kierunku powrotu w końcu decyduję się na odbicie wzdłuż torów tramwajowych do Grodźca. Najpierw chodnikiem, potem ścieżką dociągam do Grodźca. Stamtąd kręcę do Gródkowa. Po drodze widzę rowerzystę prowadzącego swój pojazd. Zatrzymuję się z zapytaniem czy pomocy nie potrzeba. Owszem, potrzeba ale niestety awaria z rodzaju wymagających mocnych prowizorek - rozerwana z boku tylna opona. Okazuje się, że pechowiec jest z Grodźca i już "z buta" dotrze do domu. Zamieniamy parę słów jeszcze i potem każdy z nas rusza w swoją stronę. Na zjeździe do Gródkowa wyprzedza mnie szosowiec (drugi już dziś). Tym razem nie odpuszczam pogoni i na zjeździe prawie go doganiam. Dogoniłbym na 100% ale się mi wrąbała mała ciężarówka i spowalniała. Potem jeszcze kawałek w stronę tartaku jestem przed nim ale na podjeździe mi ucieka. Gdyby było cieplej powalczyłbym bo były szanse ale niestety w tych warunkach i nogi mi nędznie podają i siada pobieranie tlenu. Resztę drogi z minimalnym zagięciem już kręcę spokojnie. Pogoda na powrocie była nawet niezła: słoneczko, cieplej niż rano, chłodny ale niezbyt przeszkadzający wiaterek mniej więcej z północnego zachodu. Można by więcej zagiąć ale wczoraj przesadziłem z nałogiem i brak snu dawał się we znaki.
Kategoria Praca
Do brata
-
DST
37.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień smętny. Rano chyba nawet konkretnie padało ale ten czas przespałem. Zbieram się do startu nieco po 12:00. Na zewnątrz lekka mżawka i trochę wiatru. Jezdnie mokre. Warunki zniechęcające. Kręcę bez gięcia w teren i dodawania extra kilometrów. Prosto przez Sarnów i Preczów nad Pogorię 4 i wzdłuż zbiornika do Wojkowic Kościelnych. Potem jeszcze kawałek do Ujejsca. Po przerwie droga w odwrotną stronę ale trochę inną trasą. Od Wojkowic Kościelnych kręcę na Marcinków i dalej do Toporowic. Tam robię zwrot na Dąbie i przez Brzękowice Dolne dociągam do Strzyżowic. Tu lekko wyginam by zahaczyć o sklep i po szybkich zakupach zjeżdżam prosto do domu. Większość czasu kręciłem w mżawce. Od wilgoci najbardziej ucierpiały wychładzane nogi. I wkurzało to, że ciągle musiałem okulary wycierać. Mimo tych niedogodności jednak przyjemna przejażdżka.
Kategoria Inne
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
17.01km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano jezdnie mokre. W powietrzu jakaś wilgoć bo w trakcie dojazdu musiałem regularnie przecierać okulary. Ruszam o 6:04. Trochę chyba zawiewało mniej więcej z północy. Punkty pośrednie pozaliczane o czasie. Odpuszczam foto hotelu bo okolica nieco zamglona. Światła na Alei Róż stane. Na Mortimerze przejechane z rozpędu. W centrum Zagórza jakaś farbowana na rudo nieletnia włazi mi prawie pod koła na ścieżce rowerowej. Oglądam się co to za egzemplarz... oczywiście słuchawki w uszach i zdziwienie w oczach. Na mecie z zapasem jakichś 5 min. W sumie przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy jakby bardziej sucho ale wilgoć w powietrzu dalej obecna. Trochę też wieje. Ruszam niespiesznie przez Mortimer i Reden w stronę Pogorii 3 gdzie skręcam na Zieloną. Potem na drugą stronę Czarnej Przemszy i na czarny szlak do Łagiszy. Na tymże mój wzrok przyciąga przejazd kolejowy, który chyba był remontowany. Podobnie jak torowisko. Czyżby do budowanej w Psarach bazy logistycznej miała być podciągnięta bocznica kolejowa? Z Łagiszy zwykła drogą jadę do Sarnowa i dalej do mojej wioski. Całą drogę kręciłem delikatnie bo lekki podmuch i wilgoć w powietrzu odczuwalnie obniżały temperaturę. Poza tym nie spieszyło mi się. Ale też nie miałem chęci na większe objazdy. Może gdyby słońce świeciło...
Kategoria Praca
DPDZ
-
DST
37.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano sucho. Chyba trochę zawiewało ale niegroźnie i nie zwracałem uwagi na kierunek. Ruszam 6:07. Z racji użytego pojazdu jedzie mi się dziś szybciej i lżej. Punkty kontrolne pozaliczane w bardzo dobrym czasie. Robię postój na foto hotelu. Potem 2x stane światła i reszta drogi spokojna. Na finiszu ze sporym zapasem czasu a sam przelot krótszy o 9 minut od wczorajszego na Meridzie. Większe koła, więcej biegów i pełna amortyzacja dają jednak niejaki bonus do prędkości.
Po pracy drogi miejscami nieco mokre i czasem jakiś szczątkowy opad mżawkowy. Do tego też wiatr tak mniej więcej z kierunku północno-zachodniego. Wracam dziś najkrótszą drogą przez Będzin, Grodziec i Gródków. W domu zrzucam plecak, przekładam Garmina na Meridę, dowieszam jej sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem już mocno dociążony staczam się do domu. Powrót bez sensacji, spokojny, nawet przyjemny. Bardzo cieszy mnie, że dzień coraz dłuższy. Jeszcze jakby było cieplej...
Kategoria Praca
DPD
-
DST
38.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
16.89km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Temperatura na plusie. Ile, nie sprawdzałem. Wstając widziałem jeszcze suche asfalty ale na starcie już lekko mokre i mżawkowy opad. Ruszam 6:05. Wilgoć nieco odbiera przyjemność z kręcenia ale i tak wolę to od zbiorkomu. Do świateł na "86" mżawka się rozkręca (albo to efekt prędkości na lekkim zjeździe do tego punktu od strony Gródkowa). Za skrzyżowaniem już jakby słabsza. Punkty kontrolne pozaliczane w dobrym czasie. Światła stane. Na miejscu z zapasem 2 min. Spokojny dojazd do pracy.
Po pracy wracam przez Będzin. Niezbyt śpiesznie bo jest raczej chłodno i trochę zawiewa mniej więcej z kierunku północnego. Delikatnie, na młynkach toczę się ścieżką w stronę stadionu gdzie spotykam Mariusza. Dłuższą chwilę zajmują nam pogaduchy nie tylko na tematy rowerowe. Żegnamy się jednak w końcu i kręcimy w swoje strony. Dojeżdżam do nerki i odbijam w stronę Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic. Zaliczam podjazd pod Skrzynówek i potem już najkrótszą drogą do domu. Ostatnie 2km centralnie pod wiatr. Przyjemne kręcenie ale warunki jeszcze są nie te, które lubię przy dłuższych wypadach. Na finiszu generalnie pogoda lepsza niż rano. Przede wszystkim sucho. Było też trochę słoneczka.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
41.00km
-
Czas
02:17
-
VAVG
17.96km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Startuję równo o 6:00. Jezdnie schną. Chyba lekko zawiewało ale jakoś nie potrafiłem ustalić kierunku tych podmuchów. Raczej chłodne powietrze. Jedzie się całkiem dobrze, bez ciśnienia bo zapas czasu spory. Punkty kontrolne pozaliczane przed czasem. Dziś bez postoju na foto hotelu bo od wczoraj wiele się nie zmienił. Światła stane. Na miejscu z zapasem 7 min. Całkiem przyjemnie się jechało.
Po pracy pogoda podobna jak rano. Troszkę podwiewało ale nie na tyle by utrudniać jazdę. Na początek, jak wczoraj, kręcę do centrum Dąbrowy Górniczej załatwić jedną rzecz i potem dalej na molo na Pogorii 3. Tu chwilę poświęcam na focenie ptaszydeł karmionych na brzegu (łabędzie, kaczki i mewy). Potem bieżnią jadę w stronę Świątyni Grillowania i dalej w stronę klubu jachtowego. Po drodze coś mi przez kawałek nie pasuje. Chwilę zajmuje mi zatrybienie, że wycięli nieco drzew. Szkoda, bo były ładne, duże i dawały latem trochę cienia. Porzucam przy klubie P3 i przez Piekło wbijam na Pogorię 4, wzdłuż której jadę do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Po drodze zbaczam na chwilę na czarny szlak żeby zobaczyć jak wygląda budowa centrum logistycznego. Na razie polna droga, którą biegł szlak zryta. Na niedawnych polach ciężki sprzęt wyrównuje teren. Na razie nie ma się tam co pchać bo uflej po uszy murowany. Może jak przeschnie to będzie dało się przejechać. Choć ten odcinek to teraz ciężki plac budowy i mogą gonić. Wracam na asfalt i wstąpiwszy na moment do piekarni, kręcę już potem prosto do domu. Gdzieś koło P4 odezwało mi się ssanie i od Preczowa jechałem już na rezerwie. Gdyby nie to, że od świateł w Sarnowie mam głównie z górki to finisz byłby ciężki. Na powrocie jezdnie suche, chłodno. Spokojny powrót do domu.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
40.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
18.05km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start 6:05. Jak wstawałem to było jeszcze sucho ale już na wyjściu jezdnie mokre i drobny, niegroźny deszczyk miejscami zamierający. Raczej bez wiatru. Po dość długiej przerwie nie narzucam sobie zbyt mocnego tempa a i tak na początku mnie zatyka. Dopiero rozgrzawszy się pobieranie tlenu zaczyna działać lepiej. Jednak dalej kręcę delikatnie. Punkty pośrednie pozaliczane w przyzwoitym czasie. Robię postój na foto hotelu, który dosyć znacznie się zmienił z zewnątrz. Światła na Alei Róż stoję. Następne bez przerywnika. Widzę króliczka przed sobą ale nawet nie próbuję go ścigać. Spokojnie staczam się ścieżką spod DorJan-a w stronę stadionu i dalej bez ciśnienia kręcę wokół ronda na Zagórzu. Finisz równo o 7:00. Właściwie nie zmokłem. Trochę tylko wychłodziło mi kolana. W sumie przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy ruszam do centrum Dąbrowy Górniczej pokręcić się trochę tu i tam załatwiając kilka drobnych spraw. Potem przez Ksawerę kręcę w stronę targu w Będzinie i stamtąd przez Łagiszę i Sarnów do domu. Zdumiewa mnie to, że na Garminie pokazuje godzinę 17:30 a tu jeszcze całkiem jasno. Na finiszu wskakuję na chwilę do wsiowego Lewiatana. Na wyjściu jeszcze całkiem sporo widać choć słońce zdążyło zajść. Na powrocie pogoda była lepsza niż rano. Jezdnie, co prawda mokre, ale niegroźnie. Bez wiatru, bez opadów. Pochmurno. Kręciłem powrót bez ciśnienia, spokojnie. Pierwszy dzień po dłuższej przerwie nawet nieźle napoczęty.
Kategoria Praca