DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
19.09km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak na oko wydawało mi się, że chyba mróz. Rurka potwierdziła podejrzenia. -5. Słonecznie, bezchmurnie, bezwietrznie, suche jezdnie. Całkiem dobre warunki do jazdy. Ruszam o 6:04. Trzymam tempo takie, żeby się nie przegrzać i nie zmarznąć. Punkty kontrolne pozaliczane w bardzo dobrym czasie więc robię postój na foto hotelu. Potem 2x stane światła i dalej spokojnie ścieżką wzdłuż Braci Mieroszewskich do centrum Zagórza. Za rondem zwrot w ul. Szymanowskiego i tym sposobem ląduję w pracy z zapasem minutek. Bardzo przyjemnie i spokojnie się dziś kręciło. Powrót zapowiada się podobny. Martwi mnie natomiast prognoza na jutro. Jeśli się nie zmieni to chyba znów przesiądę się na zbiorkom :-/
Po pracy niespiesznie toczę się przez Mec i Środulę do Będzina. Na włączonym bujaniu i bez ciśnienia dociągam do nerki. Przejściami podziemnymi wybijam się na kierunek do Łagiszy. Na parkingu przy nerce rozłożył się dziś cyrk. Nie do końca zdecydowany co do kierunku powrotu w końcu decyduję się na odbicie wzdłuż torów tramwajowych do Grodźca. Najpierw chodnikiem, potem ścieżką dociągam do Grodźca. Stamtąd kręcę do Gródkowa. Po drodze widzę rowerzystę prowadzącego swój pojazd. Zatrzymuję się z zapytaniem czy pomocy nie potrzeba. Owszem, potrzeba ale niestety awaria z rodzaju wymagających mocnych prowizorek - rozerwana z boku tylna opona. Okazuje się, że pechowiec jest z Grodźca i już "z buta" dotrze do domu. Zamieniamy parę słów jeszcze i potem każdy z nas rusza w swoją stronę. Na zjeździe do Gródkowa wyprzedza mnie szosowiec (drugi już dziś). Tym razem nie odpuszczam pogoni i na zjeździe prawie go doganiam. Dogoniłbym na 100% ale się mi wrąbała mała ciężarówka i spowalniała. Potem jeszcze kawałek w stronę tartaku jestem przed nim ale na podjeździe mi ucieka. Gdyby było cieplej powalczyłbym bo były szanse ale niestety w tych warunkach i nogi mi nędznie podają i siada pobieranie tlenu. Resztę drogi z minimalnym zagięciem już kręcę spokojnie. Pogoda na powrocie była nawet niezła: słoneczko, cieplej niż rano, chłodny ale niezbyt przeszkadzający wiaterek mniej więcej z północnego zachodu. Można by więcej zagiąć ale wczoraj przesadziłem z nałogiem i brak snu dawał się we znaki.
Kategoria Praca
komentarze
Króliczki czasami się przydają... Czasami próbuję się hamować... zostaw króliczka, zostaw króliczka, ale działa to strasznie... szczególnie gdy komuś wydaje się że jest debeściak... najczęściej to widać na pierwszej górce...
Jak wspomniałeś, jutro warunki raczej będą tragiczne... chyba, że jakimś cudem nas to minie..., z drugiej strony mam tajny plan by tą niedogodność wykorzystać :)