limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2016

Dystans całkowity:848.00 km (w terenie 65.00 km; 7.67%)
Czas w ruchu:49:10
Średnia prędkość:18.24 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:44.63 km i 2h 27m
Więcej statystyk

DPD

  • DST 37.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 17.90km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 listopada 2016 | dodano: 16.11.2016

Bardzo mi się podoba jak pozytywna prognoza pogody z ICM-u się sprawdza. Co prawda nazwać "pozytywną" dzisiejszą prognozę to tak trochę dziwne ale jednak mimo to taka była. W nocy miał sypać śnieg, i sypał. Potem miał padać deszcz, i padał. Na starcie miałem mieć na plusie, i miałem. I tylko to mnie interesowało bo bałem się szklanki. Startuję o 6:06. Na trawnikach nieco śniegu. Jezdnie mokre. Dość konkretny wiatr głównie z południa z lekkim zacięciem od zachodu. Pierwsze 250m to walka z nim ale jak już obieram kierunek na Sarnów, to przestaje przeszkadzać. W powietrzu jakieś drobne kropelki, które uporczywie osiadają na okularach zmuszając mnie do ich przecierania. Mimo tego, że dziś cieplej to jednak ta wilgoć sprawia, że odczuwalnie dużo mniej przyjemnie niż wczoraj. Do świateł na "86" w Sarnowie całkiem przyjemnie ciepło. Za "86" znów ściana zimna. Ale i tak jedzie się dość dobrze. Na Zielonej jestem o 6:39. Szału nie ma ale obleci. Reszta drogi bez sensacji. Na Szymanowskiego drogowcy zabrali się za rozgrzebywanie asfaltu. Zastanawiam się czy będą cały asfalt wymieniać czy tylko zdejmą kawałki. Muszę jednak wziąć poprawkę na te roboty i dać sobie więcej czasu na dojazd gdyby zaszła potrzeba lawirowania chodnikami. Na mecie jestem 4 min. po czasie.

Nim wyszedłem z pracy zamyślałem wracać przez Czeladź i Wojkowice. Jednak kiedy znalazłem się na zewnątrz jakoś przeszła mi ochota na tamten kierunek. Głównie chodziło o to, że tamtędy miałbym większą dawkę jazdy w intensywnym ruchu miejskim, na co nie miałem zupełnie ochoty. Wracam więc zbliżoną trasą do porannej. Ul. Szymanowskiego zdarta jeszcze bardziej i po drodze wymijam maszynę dokonującą dzieła zniszczenia. Należy się tu już wymiana nawierzchni bo po ostatnich robotach to już niemal poligon doświadczalny dla terenówek. Przebiwszy się przez ten odcinek dalej jadę w stronę Mortimeru korzystając z chodników. Niespiesznie, spacerowo. Również chodnikami Starocmentarną ciągnę aż do przejazdu pod "94". Tu kawałek kręcenia między samochodami do Mostu Ucieczki. Potem pod molo na Pogorii 3 i spokojnie bieżnią do Świątyni Grillowania. Przeskok przez tory na Pogorię 4 i standard pod górkę przez Preczów i Sarnów. Wjeżdżając do Psar wstępuję na chwilę do piekarni. Jak wchodziłem to jeszcze było szaro. Chwilę po zakupach już noc. Ten ostatni odcinek dodatkowo jeszcze pod wiatr, który w połączeniu z wilgocią dość nieprzyjemnie wychładza. Na szczęście większość końcówki to zjazd więc idzie sprawnie. Niby niefajna pogoda, mokro, wietrznie ale jednak coś jest takiego w jeżdżeniu w takich warunkach, że jednak to cieszy. Takie mikro szaleństwo ;-p


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 18.58km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 listopada 2016 | dodano: 15.11.2016

Znalazłem ICM-owego minusa. Był za zakrętem. Z domu wyruszam spóźniony o sznurówki. Prognoza mówiła o jakichś mrozach na poziomie -5 i odczuwalnych -10 ale u mnie przed domem było całkiem przyjemnie. Minus, owszem, ale tak może 1. Nie więcej. I całkiem ciepłe powietrze. Zniknęły też mgły, które pojawiły się jeszcze wczoraj wieczorem i utrzymywały się tak gdzieś do 5:00 z groszami. Ruszam dziarsko próbując nieco dogonić harmonogram przejazdu, rozwalony przez urwane sznurówki, ale wszystko idzie do tyłu. Na zielone na światłach na "86" spóźniam się może z 10 sekund. W Sarnowie mijam kościół, biorę zakręt w prawo i wpadam w tego ICM-owego minusa. Zimno tu jak w psiarni. Na poboczach biało. I tak już było przez całą Dąbrowę Górniczą i Zagórze. Bałem się, że będzie ślisko i w wielu miejscach asekuracyjnie zwalniałem ale okazało się, że przyczepność była całkiem dobra. Drogowcy się nie pieprzą i już solą. Przynajmniej te bardziej ruchliwe ciągi komunikacyjne. Przetrzebiło też rowerzystów. Jedynego jakiego spotkałem, widziałem na Zielonej. Podejrzewam, że był to Mariusz choć pewności nie mam bo widziałem go z daleka w parku. Ale miejsce i pora by się zgadzały. Zresztą chyba się oglądał w moją stronę więc pewnie też spodziewał się mnie. Poza jednym narwańcem w Preczowie i jednego na granicy Dąbrowy z Zagórzem to właściwie spokojny przejazd. Z pewnością też dość przyjemny mimo ciągłego zalewania układu napowietrzania. Eh... przydałaby się druga para rączek. Niestety lądowanie z obsuwą 7 min.

Po pracy wracam przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Rondo UE, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Niby cieplej ale jakoś lepiej mi się chyba jednak rano jechało. Może to zmęczenie materiału popracowe, a może brak słońca. To zachodzi już przed 16:00 i lądowanie w domu odbywa się przy zapadających błyskawicznie ciemnościach. Dobre z tej jazdy chociaż to, że było spokojna. Jezdnie suche, podmuchy nieprzeszkadzające. Trochę się chyba nawet zagotowałem.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 38.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 19.16km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 listopada 2016 | dodano: 14.11.2016

Długi weekend niejeżdżony. Nikt nie dzwonił, że jest jakaś akcja a samemu mi się na zimno nie chciało wychodzić. Dziś trzeba się było dostać do pracy i inna opcja jak rowerek jakoś mi się w ogóle nie uśmiechała. Trochę martwiłem się czy nie będzie ślisko ale wg ICM-u miało być gdzieś około +1. I chyba było nawet więcej bo jezdnie były mokre a powietrze omalże ciepłe. Bez wiatru. Pochmurno. Ruszam o 6:06 i kręcę standard przez Preczów. Czasy na punktach kontrolnych słabe ale jeszcze w granicach dopuszczalnych. Na drogach pustawo. Tempo niezbyt ambitne co kolejny raz skłania mnie do refleksji, że czas popracować nad wcześniejszym startem. Ostatecznie na miejscu jestem z minutą poślizgu. Za to przejazd bez sensacji, spokojny.

Powrót z pracy czynię dziś na kierunku Dąbrowy Górniczej. Jest jakby chłodniej niż rano. Nie wieje. Chmury nieco się przerzedziły. Zaginam na chwilę do C. H. Pogoria, przez "dworzec kolejowy" w stronę Biedronki i dalej pod molo na Pogorii 3. W końcu nastały czasy kiedy można sobie prawie pustą bieżnią spokojnie pokręcić. Tylko kilku rowerzystów i biegaczy. Korzystam z odcinka między molem a Świątynią Grillowania i dzikim przejściem przez tory przenoszę się na bieżnię przy Pogorii 4. Dawno mnie tu nie było bo ostatni raz jak jeszcze była otwarta brama na tamie. Potem już standard przez Preczów i Sarnów do domu. Niestety lądowanie już po zachodzie słońca. Chwilę potem wschodzi superksiężyc.


Kategoria Praca

DPDZND

Czwartek, 10 listopada 2016 | dodano: 10.11.2016
Uczestnicy

Dziś start odrobinę mi się obsunął i ruszam o 6:10. Jest zauważalnie zimniej. Nie ma mgieł choć widoczność raczej nie za rewelacyjna. Jest też mniej chmur dzięki czemu szybciej robi się jasno. Kręcę obecny standard przez Sarnów i Preczów. Punkty kontrolne zaliczają mi się zauważalnie później. Tak sobie pomyślałem, że chyba dziś Mariusza spotkam skoro mam taką obsuwę. I się nie pomyliłem. Spodziewałem się go wyminąć nieco dalej czyli, że obsuwa konkretna. Na Zielonej jestem 5 min. później niż wczoraj. Na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej chwilę muszę odstać przed pociągiem KŚ. Potem moment postoju na światłach na Alei Róż. Reszta drogi już bez większych przeszkód. Przed zajezdnią przystaję na chwilę podziwiać słoneczko wyłaniające się spomiędzy chmur. W pracy jestem 2 min. po czasie. Może byłoby lepiej gdyby było cieplej. Nogi zdecydowanie powiedziały, że jest za zimno na kozaczenie i w grę wchodzi tylko delikatne młynkowanie, a co za tym idzie, mniejsza prędkość.

Nim wyszedłem z pracy zadzwonił Prezes. Umawiamy się wstępnie w okolicach Starego Będzina. Jest cieplej niż rano ale szału nie ma i naginać nie bardzo się da. Zjeżdżamy się gdzieś około 15:30 na ścieżce małobądzkiej i niespiesznie, rozmawiając, kręcimy w stronę stadionu i dalej przez nerkę na Zamkowe. Z osiedla wjeżdżamy na ścieżkę do Grodźca i dalej do Gródkowa. Zaciągam jeszcze Marcina na małe wygięcie pod remizę w Psarach gdzie się żegnamy. Ja kręcę do siebie a Marcin w stronę Sarnowa. W domu zostawiam plecak, zabieram sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Już na dojeździe do sklepu było całkiem ciemno. Całą drogę powrotną jakiś dziki ruch na drogach. Podejrzewam, że w Sosnowcu częściowo to wina przebudowy w okolicach jednego ze zjazdów z "94" na Zagórzu. Przez to zapchana ul. Zuzanny. Ale czemu w Będzinie kociokwik to nie wiem. W Grodźcu również. Może też jakieś znaczenie ma zaczynający się jutro dłuższy weekend. Na szczęście udało się przeżyć ten wzmożony ruch.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 38.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 20.18km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 listopada 2016 | dodano: 09.11.2016

Zgodnie z prognozą ICM-u zimniej niż wczoraj. Do tego dość konkretne mgły. Biorąc poprawkę na kiepską widoczność staram się wyjechać wcześniej. Udaje się minimalnie - 6:04. Przyczepność całkiem dobra więc mogę kręcić bez obaw o poślizgi. Punkty kontrolne początkowo zaliczam wcześniej ale za Zieloną minuty zaczynają się gdzieś gubić. Kilka razy muszę przystanąć by przetrzeć okulary. Na rondzie w centrum Dąbrowy Górniczej chwila strachu bo jakiś narwaniec wjeżdża od strony Będzina tak, jakby chciał zdążyć przede mną przejechać mimo tego, że miał obowiązek ustąpić. Na wszelki wypadek łapię się za klamki bo nie mam zamiaru sprawdzać czy mnie widzi i ustąpi, czy nie. Tył lekko zatańczył ale udało się zwolnić a tamten jednak się zreflektował i zatrzymał. Reszta drogi spokojna. Wyjątkowo dziś korzystam ze ścieżki mimo, że dalej jest przekopana. Na Zagórzu widoczność jest chyba najgorsza na całej trasie dojazdu. Wolę nie ryzykować, że mnie ktoś przeoczy. Do celu dotaczam się już na spokojnie. W sumie jechało się przyjemnie.

Po pracy zdecydowanie cieplej ale mgły tak całkiem nie ustąpiły. Słoneczko przez chwilę tylko bardzo słabo prześwitywało. Na szczęście jezdnie dalej suche i nie ma wiatru więc kręcenie powrotne również przyjemne. Wracam przez Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Wojkowice. Po drodze znów spotkanie z takim co by mu się należał powtórny egzamin na prawo jazdy z teorii. Mimo, że sygnalizowałem skręt w lewo i tak zostałem przez narwańca wyprzedzony. Poza tym przyjemny i spokojny przejazd powrotny.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 37.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:42
  • VAVG 21.76km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 listopada 2016 | dodano: 08.11.2016

Start dziś o tej samej godzinie co wczoraj. Trochę obawiałem się, że będę miał wąsko z czasem, bo temperatura zauważalnie niższa niż wczoraj i mogło podawanie być słabe, ale okazało się, że jednak nie jest źle. Jezdnie suche, podmuchy nierejestrowalne. Całkiem niezłe warunki do jazdy. Dzięki temu punkty kontrolne zaliczam w dobrym czasie. Na Zielonej jestem o 6:34 czyli jest ok. Cały przejazd bez sensacji, spokojny, przyjemny. Tuż przed zajezdnią zatrzymuję się na kilka minut podziwiać wschód słońca. Chwilkę też znęcam się nad nim fotograficznie. Ostatecznie ląduję na mecie bez zapasu minutek ale warto było chwilę poświęcić na poranny spektakl.

Po pracy pogoda nienajgorsza do jeżdżenia. Sucho, nie wieje, pochmurno. Kręcę na początek do Dąbrowy Górniczej na Reden pod ścianę płaczu. Potem w stronę mola na Pogorii 3, gdzie skręcam do parku na Zielonej i dalej przez mostek na Czarnej Przemszy na czarny szlak do Łagiszy. Trochę drzew wycięli po lewej stronie szlaku, zaraz na początku. To zauważam od razu bo jakiś czas tędy nie jechałem i taka zmian rzuca się w oczy. Trochę obawiałem się bagna w lesie ale nie było w sumie źle. Kontynuuję więc w Łagiszy dalej terenem do Gródkowa i Psar. Na asfalt ostatecznie wybywam na oddanej do użytku niedawno ulicy Łącznej. Gruntowny remont sprawił, że nawierzchnia klinkierowa została zastąpiona asfaltową. Finisz obok Dino i kościoła do domu. Na skrzyżowaniu podłączyła się do mnie pogoń na szosie ale wiele nie skorzystała bo jakieś 300m dalej byłem już w domu.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 21.43km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 listopada 2016 | dodano: 07.11.2016

Prognozy ICM-u ostatnio sprawdzają się niemal co do minuty. Dziś rano zapowiadali, że będzie minimalnie kapało, temperatura w okolicach +5, zachmurzenie, nieznaczny wiatr. Jak w mordę strzelił, sprawdziło się. Ruszam o 6:08. Przez chwilę targał mną podmuch wiatru ale po obraniu kierunku mniej więcej wschodniego było już ok. Kręcę bez ociągania ale też i bez większego ciśnienia. Punkty kontrolne zaliczam w niezłym czasie. Na Zielonej chwila zaskoczenia rozlewiskiem na jezdni ale udaje się bokiem objechać nie zamoczywszy odnóży. Po drodze dwóch narwańców ale obeszło się bez podnoszenia ciśnienia. Ścieżka przy Braci Mieroszewskich dalej rozgrzebana więc nie pozostaje nic innego jak turlanie się do ronda główną drogą. Potem już spokojny standard po dziurawej Szymanowskiego aż do mety. Ląduję z zapasem 5 min. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.

W ciągu dnia przez chwilę widać było nawet słońce ale do wyjścia z pracy niebo zdążyło zaciągnąć się chmurami. Szaro, buro i ponuro. Zupełnie niezachęcająco jeśli chodzi o rowerowanie. W związku z tym lecę na szybko w stronę domu przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Gdzieś w okolicach stadionu zaczyna lekko kapać i tak już jest do końca powrotu. Mimo tego jedzie się przyjemnie. Spokojny powrót do domu.


Kategoria Praca

Po Jaworznie

  • DST 100.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:34
  • VAVG 15.23km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 listopada 2016 | dodano: 05.11.2016
Uczestnicy

Początkowo kombinowałem nad ukręceniem dwusetki w dniu dzisiejszym. Zadzwoniłem do Prezesa czy ma jakieś plany na sobotę i okazało się, że plany są. Paweł zaproponował rundkę terenową wokół Jaworzna. Trochę się łamałem czy jednak nie pojechać swojego pomysłu ale spało się tak dobrze, że czasu na moją wersję wydarzeń było już za mało. By nie zmarnować soboty wyruszam na spotkanie pod fontanną.

Trochę się przeliczyłem z siłami, trochę z temperaturą i w efekcie na miejsce zbiórki docieram lekko spóźniony ale jeszcze w kwadransie akademickim. Powitanie z ekipą i małe co-nieco na dobre kręcenie. Potem prowadzenie obejmuje Paweł i można się cieszyć niczym niezmąconym dobrodziejstwem kręcenia z kołem prowadzącego :-) Jadę sobie na końcu stawki.

Trasę mam na śladzie z GPS-a i dobrze, bo sam bym jej z pamięci nie powtórzył. Znów trochę nowych ścieżek po Sosnowcu i całkiem sporo po Jaworznie choć większość miejsc była mi już znana tylko pojechana w innej kolejności. Ogólnie to eksploatowaliśmy czarny szlak wokół Jaworzna z drobnymi przeskokami czerwonym i zielonym. Tempo było rekreacyjne więc czasem udało mi się strzelić jakieś foto. Było sporo czasu na pogaduchy i marudzenie. Zresztą pogoda sprzyjała leniuchowaniu bo cały dzień świeciło słoneczko i temperatura była całkiem przyjemna.

Kończymy wspólną jazdę na Niwce. Tu Paweł z Michałem odbijają do Mysłowic a my kręcimy w stronę centrum Sosnowca czerwonym szlakiem. Po drodze kolejno odłączają się ci, którzy są już blisko domu. Ostatecznie w czworo lądujemy na Pogoni. Tu chwila rozmowy i w końcu żegnam się z niedobitkami dzisiejszej ekipy.

Ruszam żwawo do Będzina i dalej przez Łagiszę i Sarnów do swojej wioski. Licznik zeznał, że powinno się dać zagiąć do setki i pomimo wcześniejszego postanowienia, że nie będę dokręcał, jednak dokręcam. Skręcam do Malinowic i stamtąd przez Brzękowice wyginam do Strzyżowic. "913" wracam do swojej wioski i już prosto do domu lekko przebijając 100km.

Bardzo przyjemnie spędzony dzionek. Ekipa, jak zwykle stanęła na wysokości zadania fundując niezły trening zarówno dla nóg, jak i dla przepony :-)


Link do pełnej galerii














Kategoria Jednodniowe

DPDZDNOD

  • DST 55.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.33km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 listopada 2016 | dodano: 04.11.2016

Nie było tak źle. Wczorajsze opady zdążyły wyschnąć nim temperatura spadła poniżej zera. Dzięki temu jezdnie były suche. Miejscami tylko trochę rozchlapanych kałuż niegroźnych z punktu widzenia przyczepności. Temperatura na pewno poniżej zera bo na trawach szron ale już samo powietrze było raczej ciepłe. Ruszam ciut wcześniej niż wczoraj - 6:03. Nogi jednak widzą różnicę i nie podają tak dobrze. Poza tym też płuca buntują się przeciw pobieraniu nieogrzanego powietrza. Wszystko to przekłada się na nieco słabszą prędkość i tym samym późniejsze czasy na punktach kontrolnych. Kręcę przez Sarnów i Preczów. Całkiem widno jest już w Preczowie. Na Zielonej widzę z daleka, wypadającego od strony mostku na Czarnej Przemszy, rowerzystę. Od razu pomyślałem, że to Mariusz. I tak też było. Rzucamy sobie szybkie "cześć" w przelocie ale bez przystanku na pogadanki. U mnie trochę wąsko z czasem. "Dworzec kolejowy" w Dąbrowie Górniczej udaje mi się przejechać tuż przed tym, jak zamknął się szlaban przed pociągiem KŚ. Niestety potem już stanie na światłach na Alei Róż i Mortimerze. Wszystko to kradnie cenne minuty. Ostatecznie na mecie jestem 7:01. Mimo niższej temperatury całkiem przyjemny poranek do jazdy.

Po pracy niespieszny powrót w słoneczku przez Mec, Środulę, Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. W domu chwila przerwy i małe przepakowanie a potem standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z zaopatrzeniem wracam do domu. Po rozładowaniu sakw pakuję jedną z pozycji zakupowych i robię z nią dostawczy kurs do Twardowic. Tu chwila przerwy na zwiedzanie i potem przez Siemonię, Rogoźnik i Strzyżowice staczam się do domu. Po zachodzie słońca zrobiło się zauważalnie chłodniej ale łatwo było sobie z tym poradzić. Wystarczyła jedna górka, dzikie młynki i od razu było cieplej. Prędkości jednak już nie te. Na zjazdach nie dokręcam by nie przemarznąć a na podjazdach na zbyt wiele nie pozwalają nogi i płuca. Jeżdżenie w końcówce roku to będą już chyba głównie spacery rowerowe.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 37.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 21.14km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 listopada 2016 | dodano: 03.11.2016

Musiała się koniecznie pogoda rozsypać żeby chciało mi się wsiąść na rower ;-p Mam chyba masochistyczną odmianę cyklozy ;-) Startuję o 6:09. Jeszcze jest ciemno ale szybko się rozjaśnia. Dość zauważalnie wieje ale z kierunku zdecydowanie pomocnego. Jezdnie mokre. Pochmurno. Kręcę przez Sarnów i Preczów. Jedzie się bardzo dobrze. Temperatura nie powala na kolana ale nie czuć też większego chłodu. Kręcę spokojnie, szczególnie uważając na wszelkiego rodzaju wirażach, zakrętach itp. Mokra nawierzchnia i sporo opadłych liści nie obiecują dobrej przyczepności przy tego typu manewrach w trybie gwałtownym. Przez to też punkty kontrolne pozaliczanie minimalnie później niż w zeszłym tygodniu ale jeszcze w granicach bezpiecznego czasu przelotu. Bardzo pomaga to, że jest jaśniej. Jedzie się o wiele lepiej. Po drodze tylko jeden furiat wyprzedzający na ostatnią chwilę. Poza tym spokojnie i przyjemnie. Na miejscu jestem z zapasem 4 min.


W ciągu dnia kilka razy lekko padało, czasem nawet ze śniegiem. Również tuż przed wyjściem przeszedł krótki opad deszczowo-śnieżny. Wszystko to jednak przy dodatniej temperaturze zamieniało się szybko w wodę i na powrocie jezdnie miałem raczej niesympatycznie mokre. Wybrałem więc wariant powrotny dłuższy ale umożliwiający przejazd w sporej części chodnikami i mniej ruchliwymi ulicami czyli przez Mortimer, Reden, Zieloną, Preczów i Sarnów. Kręciłem bez specjalnego ciśnienia a i tak czas dojazdu do domu nie był wcale zły. Udało mi się wrócić za jasności, na kilka minut przed zachodem słońca. Trochę obawiałem się przeciwnego wiatru z prognozy ICM-u ale okazało się, że nieco zmienił kierunek z zachodniego na lekko południowo-zachodni i praktycznie stał się dość pomagający. Mam wrażenie, że pogoda trochę wymiotła rowerzystów.


Kategoria Praca