limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZDNOD

  • DST 55.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.33km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 listopada 2016 | dodano: 04.11.2016

Nie było tak źle. Wczorajsze opady zdążyły wyschnąć nim temperatura spadła poniżej zera. Dzięki temu jezdnie były suche. Miejscami tylko trochę rozchlapanych kałuż niegroźnych z punktu widzenia przyczepności. Temperatura na pewno poniżej zera bo na trawach szron ale już samo powietrze było raczej ciepłe. Ruszam ciut wcześniej niż wczoraj - 6:03. Nogi jednak widzą różnicę i nie podają tak dobrze. Poza tym też płuca buntują się przeciw pobieraniu nieogrzanego powietrza. Wszystko to przekłada się na nieco słabszą prędkość i tym samym późniejsze czasy na punktach kontrolnych. Kręcę przez Sarnów i Preczów. Całkiem widno jest już w Preczowie. Na Zielonej widzę z daleka, wypadającego od strony mostku na Czarnej Przemszy, rowerzystę. Od razu pomyślałem, że to Mariusz. I tak też było. Rzucamy sobie szybkie "cześć" w przelocie ale bez przystanku na pogadanki. U mnie trochę wąsko z czasem. "Dworzec kolejowy" w Dąbrowie Górniczej udaje mi się przejechać tuż przed tym, jak zamknął się szlaban przed pociągiem KŚ. Niestety potem już stanie na światłach na Alei Róż i Mortimerze. Wszystko to kradnie cenne minuty. Ostatecznie na mecie jestem 7:01. Mimo niższej temperatury całkiem przyjemny poranek do jazdy.

Po pracy niespieszny powrót w słoneczku przez Mec, Środulę, Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. W domu chwila przerwy i małe przepakowanie a potem standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z zaopatrzeniem wracam do domu. Po rozładowaniu sakw pakuję jedną z pozycji zakupowych i robię z nią dostawczy kurs do Twardowic. Tu chwila przerwy na zwiedzanie i potem przez Siemonię, Rogoźnik i Strzyżowice staczam się do domu. Po zachodzie słońca zrobiło się zauważalnie chłodniej ale łatwo było sobie z tym poradzić. Wystarczyła jedna górka, dzikie młynki i od razu było cieplej. Prędkości jednak już nie te. Na zjazdach nie dokręcam by nie przemarznąć a na podjazdach na zbyt wiele nie pozwalają nogi i płuca. Jeżdżenie w końcówce roku to będą już chyba głównie spacery rowerowe.


Kategoria Praca


komentarze
gozdi89
| 22:05 piątek, 4 listopada 2016 | linkuj Ale żeś się z tymi literkami dzisiaj rozpędził.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!