Serwis
Dystans całkowity: | 6225.00 km (w terenie 467.00 km; 7.50%) |
Czas w ruchu: | 319:33 |
Średnia prędkość: | 19.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.50 km/h |
Liczba aktywności: | 155 |
Średnio na aktywność: | 40.16 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
DPDSD
-
DST
45.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
22.13km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Warunki podobne do wczorajszych. Jedynie mgieł nieco mniej co też chyba sprawiło, że odczuwalnie chłód był mniejszy. Start 6:11. W Gródkowie orientuję się, że coś mi tylna przerzutka nie tak pracuje i przy manewrach przelatuje mi łańcuch za największą tarczę. Zjeżdżam na bok, wyciągam i ruszam delikatnie sprawdzając o co chodzi. Znów przelatuje. Poprawiam naciąg linki i jest ok. Chwilowy postój nie zburzył jednak harmonogramu przejazdu i punkty kontrolne przejeżdżam o czasie. Na "dworcu" w D. G. postój przy szlabanach. Potem foto hotelu i światła na Alei Róż. Mortimerowe przelatuję na późnym żółtym. Na ścieżce przy Braci Mieroszewskich standardowo piechota nie inaczej jak leząca pod koła. Udaje się nikogo nie rozjechać ale lekki wnerw pozostaje. Na miejscu z zapasem kilku minut nawet nie bardzo zmarznięty. W sumie nawet bardzo przyjemny dojazd do pracy. Słoneczko ładnie operowało.
Po pracy bez gięcia szybka jazda do domu (przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków). Tu odstawiam Rzeźnika i zbiorkomem jadę do Będzina po odbiór Srebrnej Strzały. Przeszczep manetek i klamek przebiegł sprawnie. Wracam przez Łagiszę i Sarnów testując nowe sterowanie. W porównaniu do wyjechanych gripów nowe manetki działają rewelacyjnie. Przy następnej wymianie napędu Srebrna Strzała jeszcze nieco zyska bo na tył pójdzie wolnobieg "8". Powrót był całkiem przyjemny. Było cieplej niż się spodziewałem. Taka jesień może być aż do wiosny :-)
Kategoria Praca, Serwis
DPSD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
19.83km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mokro. Na początku trochę mżawkowego opadu. Potem już woda tylko spod kół. Nawet ciepło. Start 6:08. Dziś do pracy weteranem bo jakby zadzwonili z serwisu, że Rzeźnik już gotowy, to go zostawię na zmianę gripów na manetki. Miałem już dawno go poddać temu zabiegowi ale zawsze coś było ciekawszego do zrobienia albo mi się nie chciało. Przejazd do pracy byłby całkiem spokojny gdyby nie "kierownicy". Niektórzy wyprzedzali nie zachowując dostatecznej odległości. Inni jeszcze na dokładkę przy tym manewrze jechali niemal na zderzenie czołowe. Zero wyobraźni. I spora grupa jeździ tak, jakby był piękny, słoneczny i suchy dzień czyli za szybko i na zderzakach pojazdów poprzedzających. Mimo tego jakoś udało się dojechać do pracy w jednym kawałku. Na "dworcu" bez stania. Światła stane ale krótko. Na ścieżce na Braci Mieroszewskich trochę wystraszyła mnie rowerzystka jadąca z przeciwka. Miała lampkę i wszystko jak trzeba tylko mnie się trochę na środek za bardzo wyjechało bo patrzyłem na wyjazd z osiedla przy stadionie. Krzaki dość dobrze ograniczają tam widoczność i trzeba uważać żeby nie wpakować się pod samochód. Na szczęście w ostatniej chwili udało się zrobić unik i skorygować tor jazdy. W pracy jestem równo o 7:00 ani nie bardzo mokry ani nie bardzo zmarznięty. W sumie przyjemna jazda.
Po pracy jadę odebrać Rzeźnika z serwisu a zostawić Srebrną Strzałę. Wcześniej jednak muszę podciągnąć pod ścianę płaczu. Wybieram tę w centrum Dąbrowy Górniczej więc trasa narzuca się sama. Potem przez Mydlice i Warpie do centrum Będzina i do serwisu. Tempo takie sobie. Przyzwyczaiłem się do młynkowania na full-u i przełożenia na Strzale jakoś tak oporne mi się wydaję. Ale się jedzie. Zamieniam rowerki. Szprycha zrobiona. Posmarowane co miało być posmarowane. Diagnoza, że powoli będzie się trzeba oswoić z myślą o wymianie napędu. Cóż, prawie 7k km. Wracam bez większego gięcia, ale za to dużo żwawiej, przez Łagiszę i Sarnów. Jedzie się bardzo przyjemnie i sprawnie. Dopiero przy zwrocie na zachód czuję, że wieje. Na szczęście niezbyt mocno i nie za zimno więc przyjemność z jazdy jest dalej. Plusem powrotu było to, że jezdnie zdążyły wyschnąć. A kilkanaście minut po wejściu do domu jeszcze pojawiło się słoneczko, które w drodze do schowania się za horyzontem, zeszło poniżej pułapu chmur. Ładny widok. Choć przypomina, że to już zdecydowanie jesień skoro o tej porze jest już tak nisko. A jeszcze jak czas przesuną... :-(
Kategoria Praca, Serwis
DPS
-
DST
27.00km
-
Czas
01:20
-
VAVG
20.25km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na starcie ciemno, coraz ciemniej :-( Poza tym warunki niezłe. Bez wiatru, sucho, umiarkowanie chłodno. Start 6:10 i kręcenie bez większego ciśnienia. Po drodze dużo miejsc z wyłączonymi latarniami. Gdyby nie czołówka to byłaby jazda niemal na ślepo. Na "dworcu" dziś bez stania. Foto hotelu nie wiem nawet jak wyszło bo z lampą mało co widać a z ręki pewnie będzie poruszone :-/ Przejazd bez drastycznych ekscesów. Na miejscu z zapasem 3 min. Przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy pojawiło się jakoweś siąpienie. Jezdnie lekko mokre i trochę kapało. Przez Mec i Środulę jadę w stronę Chemicznej bo chciałem uniknąć ufleju na rowerze i przejechać nierozkopanymi drogami a tu zonk. Na Chemicznej też wykopki. Jakoś udaje się przebić na ścieżkę do Będzina i niąże jadę do nerki gdzie zjeżdżam w przejście na drugą stronę i ostatecznie ląduję w serwisie. Tu ordynacja zabiegów i już potem z buta na zbiorkom i do domu.
Kategoria Praca, Serwis
DPOD
-
DST
48.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
24.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termicznie chyba nieznacznie lepiej niż wczoraj ale znów nie zerknąłem na termometr więc ile dokładnie było, nie wiem. Nogi jednak o wiele lepiej przyjęły warunki pracy i podawały całkiem dobrze. Pochmurno, bezwietrznie. Dziś dzień dziecka czyli full-em do pracy. Start trochę grzebany wypadł o 6:11. U mnie jezdnie były mokre i nawet kilka kropelek mnie dosięgnęło. Dalej różnie. Trochę mokrych asfaltów, trochę suchych. Punkty kontrolne zaliczone wcześniej niż zwykle. W Łagiszy 2 jełopy wyprzedzające dużo za blisko. Hotel dorobił się kolejnych okien więc jest postęp prac. Na miejscu ze sporym zapasem czasu.
W pracy szybki serwis. Wymiana klocków w hamulcu na przodzie. 5,6k zrobiły i już zaczynały piszczeć przy hamowaniu. Po zdemontowaniu widać, że już pora była by je wymienić. No i klamki nie muszę już tak mocno ściągać. Przy okazji dobiłem trochę luftu do kółek.
Po pracy na próbę startuję "na krótko". Termicznie dupy nie urywa ale też nie jest jakoś specjalnie zimno. Pojawił się też zauważalny wiaterek. Dla odmiany przerzedziły się chmury i słoneczko dzielnie przez nie przebija. W sumie nawet przyjemnie. Dość dobrze i stosunkowo szybko mi się jechało dziś powrót. Na początek przez centrum Zagórza, Mortimer i Reden na bieżnię. Tąże porzucam w okolicach Świątyni Grillowania i jadę w stronę Preczowa. Jednak pogoda skusiła mnie do wygięcia powrotu i pomimo wiatru dość energicznie pokręciłem asfaltem wzdłuż Pogorii 4 do Wojkowic Kościelnych. Miałem nadzieję, że będą króliczki ale okazało się, że wszyscy jechali spacerowo i na młynkach, ze sporym zapasem biegów bez problemu zostawiłem ich z tyłu. Może pora za wczesna na bardziej wyjeżdżonych zawodników. Z Wojkowic bez gięcia na Marcinków, Przeczyce, Twardowice i Dąbie. Dalej Goląsza Dolna, Brzękowice Dolne, Strzyżowice i do domu z minimalnym zagięciem do najbliższego sklepu.
Zastanawiała mnie na powrocie akcja, która się w okolicy toczyła. W Dąbrowie Górniczej na Starocmentarnej Policja. Potem u mnie na skrzyżowaniu z "913" też Policja. Jakaś grubsza akcja?
Kategoria Serwis, KlockiT, Praca
Poserwisowo
-
DST
70.00km
-
Czas
03:19
-
VAVG
21.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsze jeżdżenie to seria przypadków :-) Zaczęło się od tego, że w trakcie transportu moich szlachetnych 4 liter zbiorkomem do Będzina, do serwisu zadzwonił Robredo z zapytaniem, czy nie mam klocków do hamulców tarczowych. Ostały mi się ostatnie i to chyba metaliki choć nie sprawdziłem tego bo nie mogłem się do nich w plecaku dokopać. Robredo mówił, że przejechał kilka sklepów rowerowych i nie dostał. Rzuciłem pomysł, żeby zapytać Kosmę. Umawiamy się, że spotkamy się na przystanku, podeptamy do serwisu i tam zapyta też o klocki a ja odbiorę rowerek. W trakcie spaceru rozmawiam z Moniką i ma sprawdzić swoje zapasy i dać nam znać jaki jest ich stan. Rowerek jest gotowy i pierwszy szybki test daje wynik bardzo pozytywny. I mam wrażenie, że korba jakby też lżej chodzi. Nic nie było uszkodzone. Konieczne było jedynie smarowanie. Robredo nie dostaje klocków bo mu się nie podoba cena. Ruszamy w stronę Pogorii 4 (przez Łagiszę i Sarnów) z zamiarem dotarcia do Kosmicznej Bazy. W Preczowie dostajemy info od Moniki, że ma z DS-10 tylko jedne metaliki i żadnych organicznych. Nie zmieniamy planu i jedziemy do Bazy. Prowadzi Robert więc nie za bardzo się przejmuję tym, gdzie jestem. Niektóre miejsca znajome ale podjechane od nieznanej strony, inne całkiem nowe. Generalnie fajne kręcenie asfaltowe z podjazdami i zjazdami. Osiągamy w końcu siedzibę Moniki gdzie z marszu zostajemy napojeni a zaraz potem zostaję zaopatrzony w to, po co przyjechaliśmy. Siadamy na chwilę rozmowy, w trakcie której z pracy stacza się też Tomek. Na żywo mamy okazję obejrzeć coś, o czym mi Prezes mówił, mianowicie złamanym ramieniu korby. Nigdy nie sądziłem, że to jest możliwe. Miałem jednak dowód w rękach. Nie wiem co Tomek je, ale muszę się zapytać i tego unikać, bo szkoda sprzętu :-) Żegnamy się w końcu i ruszamy w drogę powrotną. Bez gięcia jedziemy do Dąbrowy Górniczej. Przed Koszelewem żegnam się z Robertem, któremu zagięciem do Moniki i Tomka udało się osiągnąć przebicie 200km. Przed światłami na Koszelewie widzę autobus na awaryjnych. Wystaje nieco zadkiem na prawy pas jezdni na skrzyżowaniu. Kierowca i trzech przypadkowych przechodniów próbuje go zepchnąć nieco by nie zastawiał jezdni. Wołają mnie na pomoc. Potem jeszcze jedną osobę. Kierowca zwalnia hamulec i we 4 udaje nam się go przepchnąć kilka metrów tak, żeby nie blokował pasa i dało się go objechać. Niestety nie ma szansy odpalić "na pych" bo to automat. Z Koszelewa w ładnym tempie staczam się w stronę nerki i z kierunku na Czeladź wjeżdżam na Osiedle Zamkowe, które przecinam w drodze na ścieżkę w stronę Grodźca. Tam pewna nowość. Nad oznaczeniami rowerka na trasie domalowali coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak kupa. Przy bliższych oględzinach dochodzę do wniosku, że ma to być logo Będzina. Niestety ktoś zawalił instruktarz dla malarza, bo ten przyłożył szablon odwrotnie i wyszła "kicha". W Grodźcu robię sobie zjazd do Biedronki i ścieżką do Wojkowic. Okolice Orlenu dalej rozgrzebane i szybko to się chyba nie skończy. Podjeżdżam pod kościół i skręcam na Strzyżowice. Na Skrzynówku skręcam już w stronę Psar. Wpadam do sklepu, który mam prawie pod domem, ale wycofuję się jak widzę kolejkę do kasy. Ruszam do wsiowego Lewiatana przekonany, że tam będzie luźniej. Nie jest. Jednak decyduję się załatwić to, po co przybyłem. Z zapasem cieczy chłodzących wracam do domu osiągając całkiem zacny dystans za dzień.
Link do pełnej galerii
Obstawiony brzeg Pogorii 4.
Gięcie do Kosmicznej Bazy prowadzone przez Robreda :-)
Podobno jadą z tą budową 24h/dobę 7dni/tydzień. Ale nie wiem co to.
Podjeździk...
... i nagroda :-)
Autobus, w którego przepychaniu miałem drobny współudział.
Ktoś chciał dobrze ale wyszło jak wyszło, czyli nędza...
Tak wygląda, dla porównania, logo Będzina.
W okolicach domu trochę znęcałem się na d zachodem słońca...
... znęcałem się...
... i znęcałem się ale jakiegoś oszałamiającego efektu nie udało mi się osiągnąć. Może przy współpracy chmurek byłoby ciekawiej.
Podsumowanie dnia wygląda tak wg Garmina.
Kategoria Inne, Serwis
DPDSD
-
DST
54.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
21.32km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+20. Na starcie słońce na pełnej mocy rażenia. Przyjemne warunki do jazdy. Start 6:18. Kręcę tak średnio intensywnie ale i tak odcinkami prędkość jest rewelacyjna. Na "dworcu" w D. G. jestem już po pociągach. Po IC ani śladu a KŚ właśnie zaparkował. Po drodze foto hotelu. Na rondzie w Zagórzu już prawie wszystko gotowe. Jest malowanie i oznakowanie. Chyba będzie się tam dobrze jeździć. Strzelam foto ku pamięci. Jeszcze ekipy kręcą się po okolicy ale wygląda to na porządkowanie ostatnich elementów. Do pracy docieram równo o czasie. Przejazd spokojny i bardzo przyjemny.
Po pracy tradycyjne już, przyjemne ciepełko. Dziś bardzo żwawo wracam do domu najkrótszą drogą przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Chwilę po wbiciu na ścieżkę w stronę Będzina z przeciwka nadjeżdża Robredo. Hample, nawrotka, witamy się i chwilka dłuższa schodzi na pogaduchach. Przedstawiam mu pomysł Pawła, który dziś mi zarzucił i spotykam się z pełnym entuzjazmem. Wymieniwszy jeszcze kilka nowinek żegnam się szybko z Robertem bo dziś mam plan trochę od czasu uzależniony. Przez Zamkowe, Grodziec i Wojkowice cisnę do domu. Tu parkuję Rzeźnika i przerzucam się na zbiorkom, którym docieram do serwisu w Będzinie. Odbieram Srebrną Strzałę po przeszczepie wolnobiegu i łańcucha. Niestety manetek do mojego, nieco już wiekowego, rowerka nie mieli pod ręką i mają przyjechać dopiero w przyszłym tygodniu więc dalej męczę się ze starymi gripami. Od razu oczywiście test nowego napędu. Na początek kręcę na 12% na Syberkę. Nim tam jednak docieram GPS zalicza faila. Potem jeszcze jednego na Syberce. Zdejmuję go z kierownicy i zawieszam na pasku plecaka. Tam ma trochę amortyzacji od wstrząsów i okazuje się, że tyle wystarcza by się już do końca jazdy nie wyłączył. Z Syberki transportuję się kładką pod M1 w Czeladzi, objeżdżam je kierując się równoległą do "94" ulicą w stronę Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic. Drugi raz dziś już przebijam się przez pobojowisko przy Orlenie w Wojkowicach ale tym razem nie wbijam w teren tylko podjeżdżam pod kościół i skręcam do Strzyżowic. Zrobiwszy kilka podjazdów docieram w końcu do domu. Tu jeszcze smarowanie amorów i na koniec serwis własnej, pochlastanej łapy. Zmiana opatrunku pozwoliła ocenić jak to wygląda po kilku dniach. No cóż, oderwanie gazy otworzyło ranę ale już jucha nie bucha jak z gejzera. Jeszcze kilka dni i będę mógł chyba zdjąć bandaż na dobre. Ale blizna będzie konkretna. Kolejna do kompletu :-p Kilometry z dziś idą na konto Rzeźnika.
Kategoria Praca, GPS-, Łańcuch, Serwis, Wolnobieg
DPSD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+19. Przyjemne warunki do jazdy. Start lekko obsunięty - 6:17. Kręci mi się dobrze jakieś pierwsze 2 km. Potem pojawia się głośne stukanie i od tego czasu całą drogę próbuję zidentyfikować źródło tego hałasu. Stawiam na lewy pedał bo się nie obraca swobodnie. Jest też opcja bardziej pesymistyczna: suport. Szkoda, że się nie rozsypało raz a dobrze bo bym od razu wiedział co. Ale może nim dotrę do serwisu, to się rozleci :-) Kręcę standardem przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dziś jestem na tyle późno, że na "dworcu" pusto i szlabany podniesione. Postój na foto hotelu i przez resztę świateł przelatuję bez zatrzymania. Na miejscu z poślizgiem 2 min.
Po pracy, przy akompaniamencie wkurzających stuków, kręcę do Dąbrowy Górniczej pod ścianę płaczu. Z zapasem waluty przez Mydlice i Koszelew kręcę do serwisu. Wciąż przy odgłosach stukania. Działa mi to mocno na nerwy. Na miejscu wyjaśniam co i jak. Dostaję serię pytań dodatkowych. Potem chwila macania rowerka i jest diagnoza. Kapnąć Burnoxem, tu, tu i tu. Pokręcić trochę. Przejdzie. To od ciepła. Powysychało smarowanie. Ucieszyło mnie, że tak prosto da się to załatwić choć do końca nie byłem przekonany, że to aż tak banalne jest. Jednak zabrałem się z pojazdem do cienia i nakapałem gdzie pokazali. Kilka kółek ale odgłosy nie cichną. Nakapałem jeszcze trochę i dalej stuka. Zrezygnowany ruszam w stronę Łagiszy i gdzieś po drodze... nagle... ekstaza. Cisza jak makiem zasiał. Stukanie się straciło. Tylko delikatny szum opon i cichy chrzęst pracującego łańcucha. Bajka! Czyli jednak ani nie pedał, który dalej nie chce się luźno kręcić, ani nie suport. I dobrze, bo bez kosztów a poza tym, wg zapisków z BS wynikało, że to jeszcze nie czas na upadek tych części. Mają dopiero niecały 1 tys. km pracy. Dużo za mało na rozsypkę. Spokojnie, bez napinek kręcę przez Łagiszę i Sarnów do domu. Jeszcze tylko do wymiany klocki na przodzie bo słabo hamulec już trzyma. Obejrzałem w domu co i jak i widać, że jeden zdarty do blachy. Drugiego, o dziwo, jeszcze sporo zostało. Ale jak jest faktycznie to będę wiedział dopiero jak koło zdejmę i zdemontuję zużyte elementy.
Wyjęcie koła dało lepszy wgląd w stan hamulca. Klocki, o dziwo, niezbyt zdarte ale jakieś takie wyślizgane. Potarłem je trochę na betonie żeby je wyrównać i zrobić szorstkimi i włożyłem na powrót. Dalej nie ma hamowania. Na klockach widać, że tarcza nie styka się z nimi całą powierzchnią tylko tworzy po dwa wąskie łuki. Czyli nie tylko klocki ale i sama tarcza do wymiany. Tarczy nie miałem ale klocki tak więc je założyłem. Jest trochę lepiej z hamowaniem przodem ale nie tak jak powinno. Jak będę odbierał Srebrną Strzałę to sobie jeszcze kupię tarczę i powinno być ok. Tarcza na przodzie oryginalna więc chyba już miała pełne prawo być zdarta. Optycznie nie widać ale już w dotyku czuć drobne różnice w grubości. Najwyraźniej tyle wystarczy by nie pracowała jak należy.
Kategoria Praca, KlockiT, Serwis
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:30
-
VAVG
23.33km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+12 na starcie o 6:19. Ładne słoneczko, rześko, wiaterek nierejestrowalny. Ze względu na nieco obsunięty start decyduję się dziś pokręcić do pracy przez Będzin. To o jakiś 1km krócej i mniej świateł. Przejazd raczej spokojny choć, jak często bywa, trafiają się i dziś tacy, co nie potrafią wyprzedzić na pustej drodze z dostatecznie dużym odstępem. Na miejscu jestem z zapasem 3 minut czyli teoretycznie jadąc przez Łagiszę, Zieloną i centrum D. G. też bym zdążył. Ale nie ma tego złego... Przynajmniej jakaś odmiana. No i dziś dzień dziecka :-]
Po pracy dość przyjemnie, ciepło, trochę wiatru, z którym miejscami trzeba było się posiłować. Generalnie ok. Powrót robię przez Dąbrowę Górniczą. Dociągam w okolice mola na Pogorii 3 i już miałem zrobić zwrot w lewo do parku na Zielonej i dalej na czarny szlak ale jakoś tak nagle mi się odmieniło i podjechałem na molo. Stanąłem na chwilę by ocenić jak może być na bieżni. Wnosząc po liczbie plażowiczów i śmigających rowerków doszedłem do wniosku, że są pustki jak na tą porę. I potoczyłem się bieżnią do Świątyni Grillowania gdzie przez tory przeniosłem się na Pogorię 4. Dalej już standardowo Preczów i Sarnów. Zbliżając się do serpentynek przed gimnazjum złapałem za klamki, najpierw przód, potem tył by uciszyć popiskiwanie na tarczy. Efekt był taki, że przy ściągnięciu prawej klamki coś strzeliło. Pomyślałem: "Szprycha :-/". Podjechałem na górkę i stoczyłem się na przystanek obok remizy by sprawdzić. Niestety obawy okazały się zasadne :-( W domu zabieram się za robotę. Wymiana szprychy poszła gładko. Trochę czasu zajęło centrowanie. Najwięcej czasu zeszło na naciąganiu tej piekielnej opony. Nie chce się jędza ładnie układać i zawsze mam z nią szarpaninę. Potem jeszcze przyglądam się klockom na tyle. Piszczała tarcza bo już klocki zdarte i sprężynka tarła o nią. Zakładam wyjęte z Błękitnego ale jeszcze nie zdarte. Chcę je sprawdzić czy z nimi coś nie tak, czy tylko na Błękitnym źle się sprawowały. Szybki test i już mam pewność, że to jednak z klockami coś nie tak. Prawie nie ma hamowania na tyle. Jak już klocki złapią tarczę to odgłos taki, jakby hamował skład kolejowy z 40 wagonami po staranowaniu TIR-a. Wyciągam nówki Ashimy metaliki i instaluję w miejsce zużytych. Test. Jest bajka. Muszę się pilnować żeby nie zostawiać czarnych kresek na asfalcie :-p
Fail z dzisiejszego powrotu.
Kategoria Praca, KlockiT, Serwis, Szprycha
DPSD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
20.36km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+15. Niskie, ołowiane chmurki i wilgoć w powietrzu. ICM twierdził, że może być ulewa. Startuję o 6:13. Jezdnie suche i takie są niemal wszędzie poza Zieloną. Pomimo amputowanej przedniej przerzutki jedzie się bardzo dobrze i czas przelotu jest w granicach standardowego. Może blat w naszym terenie nie jest mi potrzebny? Co prawda czasem młynkowanie jest konkretne ale do spalenia jeszcze daleko. Udaje się trafić między pociągi KŚ i IC, i nie stać na przejeździe przy "dworcu". Potem postój na foto hotelu. Optycznie niewiele się zmienia ale kolega potem w pracy informuje mnie, że właśnie ukończyli tunel z hotelu do aquaparku "Nemo". Może dlatego na zewnątrz niewiele się zmieniało? Zjazd z Braci Mieroszewskich w Szymanowskiego ciągle jeszcze niegotowy ale rowerkiem udaje się przejechać bez problemu. Na miejscu z zapasem 3 min. Tak się zastanawiam czy by nie zrezygnować z przedniej przerzutki... ;-)
Po pracy nieco parny ale całkiem ciepły dzionek. Chmury ze słońcem na przemian. Ruszam na początek do Dąbrowy Górniczej pod ścianę płaczu. Potem przez Mydlice do Będzina do serwisu. Tu schodzi chwilka mnie na pogaduchach a serwisantowi na zakładaniu nowej przerzutki. Z nowym sterowaniem biegami przednimi ruszam do domu przez Łagiszę i Sarnów. Trochę trzeba było mi powalczyć z wiatrem ale i tak powrót zaliczam do bardzo przyjemnych.
Kategoria Praca, PrzerzutkaP, Serwis
DPD
-
DST
34.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
18.55km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+13. Na wstawaniu jeszcze bez wody ale już na starcie deszczyk. Słaby, bo słaby ale równy i nie zapowiadający rychłego końca. Zresztą ICM dokładnie to zapowiadał. Jednak inna opcja niż dojazd rowerkiem nie wchodzi nawet w grę. Wrzucam wszystkie niezbędne graty do sakwy, na nogi kapcie od chodzenia w wodzie i ruszam do ataku o 6:12. Kręcę głównie na młynkach i rzadko włączając blat więc średnia niezbyt imponująca ale za to udaje się być cały czas rozgrzanym. Przejazd spokojny. Udaje się przejechać między KŚ a IC bez postoju. Odpuszczam też foto hotelu. Zjazd w Szymanowskiego z Braci Mieroszewskich jeszcze nie jest skończony ale rowerkiem da się to przejechać. Na miejscu z zapasem 3 min. Stopień przemoczenia mniejszy niż się spodziewałem.
Po pracy pogoda była na tyle ok, że udało się wrócić na sucho. Choć nim wystartowałem, to miałem wątpliwości. Jednak pomimo sprzyjających warunków wracam najkrótszą drogą przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Po drodze kilka razy majstruję przy przednie przerzutce. Jak nie na najmniejszej, to na największej tarczy słyszę denerwujące odgłosy. Hałas czyni wózek przerzutki. W domu przyglądam się problemowi uważniej i próbuję ustawić wszystko tak by panowała błoga cisza przy kręceniu. Nie udaje się jednak bo za którymś razem dociągam śrubę obejmy na tyle mocno, że puszcza gwint w obejmie. Przerzutka do wyrzucenia. Cóż, zawsze miło jest kupić sobie coś nowego do rowerka :-) Mając rowerek już na stojaku zaglądam jeszcze do tylnego hamulca. Ostatnio hamowanie nim wypada raczej słabo. Klocki nie są jeszcze zdarte za bardzo ale zakładam mimo tego nowe. Test. Jest ciut lepiej ale jeszcze nie to. Wygrzebuję używaną tarczę z poprzedniego koła i zamieniam je. Kolejny test. Różnica jest bardzo duża. Nie ideał, jak przy nowej, ale hamowanie o wiele lepsze. Wychodzi na to, że poprzedniczka się zdarła. Łańcuch zostawiam na środkowej tarczy z przodu. Jakoś doturlam się do pracy a na powrocie zahaczę o serwis i zafunduję sobie nówkę biegi do przodu.
Kategoria Praca, KlockiT, PrzerzutkaP, Serwis, Tarcza