Serwis
Dystans całkowity: | 6291.00 km (w terenie 467.00 km; 7.42%) |
Czas w ruchu: | 323:41 |
Średnia prędkość: | 19.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.50 km/h |
Liczba aktywności: | 158 |
Średnio na aktywność: | 39.82 km i 2h 02m |
Więcej statystyk |
Pożegnać ostatnie dni wolności...
-
DST
33.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:53
-
VAVG
17.52km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
... Prezesa.
Dziś Marcin postanowił popełnić błąd, który niejeden
facet już ma na rachunku i się ożenić. Choć akurat, w jego przypadku to
raczej wyjdzie mu na dobre, bo Prezesowa nie dość, że reprezentacyjna to
na dodatek sympatyczna :-) Z opowieści Darka dowiedziałem się, że
wczoraj zafundowali, jeszcze wtedy przyszłej, młodej parze śląski
zwyczaj tłuczenia zastawy. Zdjęcia z akcji wyglądały grubo. Dziś klubem
postanowiliśmy zrobić mu trochę wiochy już w trakcie tego ważnego dnia.
Ruszam równo w samo południe i kręcę dość dynamiczne na spotkanie pod
sosnowiecką "Żyletą". Mam na to 30 min. Trochę spowalnia mnie
tradycyjny, sobotni kociokwik przy targu ale ostatecznie porzucając
ścieżkę wzdłuż Małobądzkiej i ciągnąc asfaltem zjawiam się na czas. Tu
już kilku chłopaków czeka. Po mnie przyjeżdżają następni i zbiera nas
się niezła gromadka. Byłem trochę niewtajemniczony w detale ale szybko
się wyjaśniło o co chodzi. Na początek dmuchanie balonów i obwieszanie
nimi siebie i rowerów. Potem grupą jedziemy na most na Czarnej Przemszy.
Będzie tam przejeżdżała Młoda Para i tam im zrobimy pit-stop. Chwilę
czekamy nim się zjawiają. Pobieramy haracz. Focimy się i potem
poprzedzamy weselników. Daleko nie ujechaliśmy znajomi z Katowic robią
drugiego stopa, o wiele bardziej widowiskowego. Rozwaleni na środku
drogi, z rozrzuconymi rowerami, z taśmą w poprzek sprawiają, że nie ma
szansy na przejazd. Pan Młody musi obowiązkowo reanimować "ofiary".
Trochę trwa nim wstają na własne koła. Potem podjeżdżamy pod pałac Szena
(zapis fonetyczny bo nie chce mi się szukać właściwej pisowni, jakby
się człowiek nie mógł nazwać jakoś po ludzku typu Kowalski, Macaj, Dupa
czy jakoś tak). Jest focenie przed faktem i po fakcie. To drugie również
z lekkim zamieszaniem z naszej strony :-) Ogólnie wesoło. Potem Państwo
Młodzi, rodzina i goście udają się na część rozrywkową a my małymi
grupkami rozjeżdżamy się w swoje strony. Z Maćkiem, Markiem i Grześkiem
ruszamy w stronę Pogoni. Po drodze odłącza się Grzesiek i we trzech
jedziemy mniej więcej w stronę Milowic. Niespiesznie, rozmawiając
chłopaki odprowadzają mnie do kładki nad autostradą i tu się żegnamy.
Solo kręcę do Czeladzi używając trochę terenu na czuja. Z Czeladzi
standardem do Wojkowic pod Orlen, dalej w wertepki i prosta do domu.
Pogoda wytrzymała dziś cały dzień choć po południu pojawiło się nieco
chmurek. Ale nic z nich nie spadło. Temperatura była wręcz idealna do
wdzianka "na krótko".
Albo się obkupią albo nie jadą :-)
Obkupili się.
Po drodze trzeba było reanimować rannych.
Ale potem już wszyscy dali radę zrobić eskortę.
Młoda para.
Link do pełnej galerii
Potem
w domu z rowerowych spraw to zabawa z wymianą szprychy u Czarnego
Rzeźnika. Przy tej okazji pękła druga i trochę mi się operacja
przeciągnęła. Testy po poskładaniu wszystkiego wypadły dobrze. Pokonanie
krawężnika kilka razy nie wywołało powtórki więc jest nadzieja, że full
znowu trochę popracuje. Przy okazji nieco zmodyfikowałem mocowanie
błotnika i przyuważyłem, że nieco uszkodzony jest pancerz tylnej
przerzutki. Chyba musiałem gdzieś dobić. Zabezpieczam miejsce
uszkodzenia nieśmiertelną srebrną taśmą. Powinno wytrzymać do następnego
przeglądu. Taką mam przynajmniej nadzieję.
Kategoria Inne, Pancerz, Serwis
Będzin-Kraków
-
DST
103.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
06:03
-
VAVG
17.02km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na dziś wziąłem sobie urlop żeby na spokojnie dojechać do Krakowa na jutrzejszy rajd Kraków Trzebinia. Na początek zbiorkomem transportuję się do Będzina i odbieram z serwisu Rzeźnika (nowe: kaseta, łańcuch, duża i średnia tarcza na korbie, tylny błotnik, naprawiona blokada przedniego amorka i ogólny przegląd). Na własnych kołach ruszam trochę przed 11:00. Kręcę w stronę Dąbrowy Górniczej zahaczając tam o ścianę płaczu i dalej w stronę Strzemieszyc. Po drodze przerzucam się na teren dociągając nim do Sławkowa. Tu foto na rynku i przebiwszy się mostem nad Białą Przemszą kręcę do Bukowna. Dalej obieram kierunek na Płoki korzystając ze szlaków niebieskiego i czarnego. Na 14:00 muszę dotrzeć pod pałac w Młoszowej ale czasu mam jeszcze sporo więc kręcę spokojnie. Trochę też przyczynia się do tego pogoda. Jest słonecznie ale niestety niezbyt ciepło i momentami dosyć mocno wieje. Za Płokami obieram kierunek na Myślachowice i Młoszową ostatecznie. Po drodze na pałę korzystam z różnych leśnych przecinek wybierając takie, które mi pasowały z kierunkiem i zawsze jakoś się udawało. Ostatecznie do celu zjeżdżam czerwonym szlakiem pieszym. Parkuję na ławeczce naprzeciw pałacu robię konsumpcję i nawiązuję łączność z Marcinem. Jest w drodze, stoi w zacisku przed Trzebinią. Spotykamy się jakieś pół godziny później niż planowaliśmy. Marcin uzbraja rower, plecak i ruszamy w dalszą drogę. Na przemian asfaltami i leśnymi ścieżkami jedziemy na azymut w stronę Krakowa. Trochę kluczymy co jakiś czas nadziewając się na szlak czerwony pieszy. Zahaczamy o Krzeszowice by potem znów odbić na północ. Ostatecznie na asfalty wybywamy w Aleksandrowicach by za Kryspinowem zrobić jeszcze ostatni kawałek terenem podjeżdżając pod Fort 39 Olszanica. Szybkie zakupy w pobliskim sklepie i dołączamy do już obecnych na forcie. Szybkie przetarcie amorków, odstawiamy rowerki na nocny odpoczynek i zabieramy się za integrację. Ta przebiega sprawnie i wesoło. Film z niej urywa mi się dość wcześnie ale jakoś specjalnie nie poczułem się stratny :-)
Link do pełnej galerii
Sławków.
Na szlaku po drodze do Młoszowej.
Kozacki singielek za wodą.
Był też wypych na czerwonym szlaku.
Wynik na forcie. Dystans mało imponujący ale urobiłem się na nim przez to zimno straszliwie.
Kategoria Kilkudniowe, Serwis
DPND
-
DST
40.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
20.69km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś temperatura na plusie. Jezdnie mokre od dosyć konkretnej mgły. Widać tyle, że słabo widać. Wiatr niezauważalny, jeśli jakikolwiek był. Ruszam 6:11. Zadziwiająco dużo samochodów na odcinku do świateł na "86". Ale wszyscy jadą dość spokojnie. Prawie nikt nie wyprzedza dopóki nie ma całego przeciwnego pasa wolnego. Jedzie mi się bardzo dobrze i punkty pośrednie pozaliczane w dobrym czasie. Na "dworcu" bez stania. Foto hotelu dziś nie robię bo z całego budynku widać jedynie 3 pasma światełek. Światła na Alei i Mortimerze stane. Potem już spokojnie ścieżką. Większość drogi z włączoną czołówką, żeby mnie bardziej było widać. Przydała się też na Zielonej, gdzie kawałek drogi od mostu na Czarnej Przemszy do granicy drzew jest bez latarń, i w kilku innych miejscach. Na mecie mam 3 min. zapasu. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy termicznie tak sobie. Słońce było widoczne w całości ale raczej blade i szybko zmierzające ku zachodowi. Jezdnie suche. Jechało mi się powrót całkiem nieźle. Dziś przez Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę. Na Zamkowym jakiś pirat podnosi mi ciśnienie. Wyjechał mi i w ostatniej chwili zahamował i jeszcze zatrąbił. Zupełnie nie wiem o co bo wg znaków to ja miałem pierwszeństwo i to on powinien uważać na skrzyżowaniu. Fakt, że jest ono wredne bo się wyjeżdża zza ogrodzenia zarośniętego drzewkami ale powinien to wziąć pod uwagę i wykonywać manewr o wiele wolniej. Skoro poza podniesionym ciśnieniem nic mi się nie stało to darowałem sobie pyskówki i zatrzymując się tylko na następnym "ustąpie", który był dla mnie, pojechałem dalej w stronę Grodźca. Na końcu ścieżki zrobiłem trochę zakosów by nie wspinać się pod sam kościół i ostatecznie wyjechałem obok Orlenu w Wojkowicach. Stamtąd już prosto asfaltami do Strzyżowic i zjazd do domu. Na podjeździe pod Skrzynówek, przy wrzucaniu blokady amorków coś strzeliło. Dopiero chwilę potem zatrybiłem, że pod zadkiem dalej działa dumper. Zjazd na bok i szybki ogląd. Urwała się linka od blokady. W sumie wiele to nie przeszkadza. Zmusza jedynie do gęstszego kręcenia pod górkę na lżejszych biegach żeby nie tracić energii na ugięcia niezablokowanego amorka. W domu zabrałem się za wymianę linki ale okazało się, że nie mam dostatecznie cienkiego imbusa i operacja musi poczekać aż nie wyposażę się w odpowiednie narzędzie. Straty wielkiej nie ma bo jutro i tak jadę Błękitnym. Przy okazji zabrałem się też za kapcia na przodzie Srebrnej Strzały. Stała biedna już ponad tydzień więc się nad nią w końcu zlitowałem. Wychodzi na to, że dziś będę miał Dzień Wulkanizatora bo nazbierało się już całkiem sporo dętek to połatania. Poza tym dziś się tak poskładało, że muszę naładować połowę wszystkich moich akumulatorków AAA. Lampka i czołówka ledwo dyszały a wczoraj wymieniałem w światełku na plecaku. Wszystko przez to nocne jeżdżenie :-/ Już nie pamiętam jak się jeździ za dnia. Chyba w końcu się przełamię i ruszę choć raz w weekend żeby wyjechać i wrócić za jasności.
Kategoria Praca, Serwis
DPDSD
-
DST
45.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
22.13km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Warunki podobne do wczorajszych. Jedynie mgieł nieco mniej co też chyba sprawiło, że odczuwalnie chłód był mniejszy. Start 6:11. W Gródkowie orientuję się, że coś mi tylna przerzutka nie tak pracuje i przy manewrach przelatuje mi łańcuch za największą tarczę. Zjeżdżam na bok, wyciągam i ruszam delikatnie sprawdzając o co chodzi. Znów przelatuje. Poprawiam naciąg linki i jest ok. Chwilowy postój nie zburzył jednak harmonogramu przejazdu i punkty kontrolne przejeżdżam o czasie. Na "dworcu" w D. G. postój przy szlabanach. Potem foto hotelu i światła na Alei Róż. Mortimerowe przelatuję na późnym żółtym. Na ścieżce przy Braci Mieroszewskich standardowo piechota nie inaczej jak leząca pod koła. Udaje się nikogo nie rozjechać ale lekki wnerw pozostaje. Na miejscu z zapasem kilku minut nawet nie bardzo zmarznięty. W sumie nawet bardzo przyjemny dojazd do pracy. Słoneczko ładnie operowało.
Po pracy bez gięcia szybka jazda do domu (przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków). Tu odstawiam Rzeźnika i zbiorkomem jadę do Będzina po odbiór Srebrnej Strzały. Przeszczep manetek i klamek przebiegł sprawnie. Wracam przez Łagiszę i Sarnów testując nowe sterowanie. W porównaniu do wyjechanych gripów nowe manetki działają rewelacyjnie. Przy następnej wymianie napędu Srebrna Strzała jeszcze nieco zyska bo na tył pójdzie wolnobieg "8". Powrót był całkiem przyjemny. Było cieplej niż się spodziewałem. Taka jesień może być aż do wiosny :-)
Kategoria Praca, Serwis
DPSD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
19.83km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mokro. Na początku trochę mżawkowego opadu. Potem już woda tylko spod kół. Nawet ciepło. Start 6:08. Dziś do pracy weteranem bo jakby zadzwonili z serwisu, że Rzeźnik już gotowy, to go zostawię na zmianę gripów na manetki. Miałem już dawno go poddać temu zabiegowi ale zawsze coś było ciekawszego do zrobienia albo mi się nie chciało. Przejazd do pracy byłby całkiem spokojny gdyby nie "kierownicy". Niektórzy wyprzedzali nie zachowując dostatecznej odległości. Inni jeszcze na dokładkę przy tym manewrze jechali niemal na zderzenie czołowe. Zero wyobraźni. I spora grupa jeździ tak, jakby był piękny, słoneczny i suchy dzień czyli za szybko i na zderzakach pojazdów poprzedzających. Mimo tego jakoś udało się dojechać do pracy w jednym kawałku. Na "dworcu" bez stania. Światła stane ale krótko. Na ścieżce na Braci Mieroszewskich trochę wystraszyła mnie rowerzystka jadąca z przeciwka. Miała lampkę i wszystko jak trzeba tylko mnie się trochę na środek za bardzo wyjechało bo patrzyłem na wyjazd z osiedla przy stadionie. Krzaki dość dobrze ograniczają tam widoczność i trzeba uważać żeby nie wpakować się pod samochód. Na szczęście w ostatniej chwili udało się zrobić unik i skorygować tor jazdy. W pracy jestem równo o 7:00 ani nie bardzo mokry ani nie bardzo zmarznięty. W sumie przyjemna jazda.
Po pracy jadę odebrać Rzeźnika z serwisu a zostawić Srebrną Strzałę. Wcześniej jednak muszę podciągnąć pod ścianę płaczu. Wybieram tę w centrum Dąbrowy Górniczej więc trasa narzuca się sama. Potem przez Mydlice i Warpie do centrum Będzina i do serwisu. Tempo takie sobie. Przyzwyczaiłem się do młynkowania na full-u i przełożenia na Strzale jakoś tak oporne mi się wydaję. Ale się jedzie. Zamieniam rowerki. Szprycha zrobiona. Posmarowane co miało być posmarowane. Diagnoza, że powoli będzie się trzeba oswoić z myślą o wymianie napędu. Cóż, prawie 7k km. Wracam bez większego gięcia, ale za to dużo żwawiej, przez Łagiszę i Sarnów. Jedzie się bardzo przyjemnie i sprawnie. Dopiero przy zwrocie na zachód czuję, że wieje. Na szczęście niezbyt mocno i nie za zimno więc przyjemność z jazdy jest dalej. Plusem powrotu było to, że jezdnie zdążyły wyschnąć. A kilkanaście minut po wejściu do domu jeszcze pojawiło się słoneczko, które w drodze do schowania się za horyzontem, zeszło poniżej pułapu chmur. Ładny widok. Choć przypomina, że to już zdecydowanie jesień skoro o tej porze jest już tak nisko. A jeszcze jak czas przesuną... :-(
Kategoria Praca, Serwis
DPS
-
DST
27.00km
-
Czas
01:20
-
VAVG
20.25km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na starcie ciemno, coraz ciemniej :-( Poza tym warunki niezłe. Bez wiatru, sucho, umiarkowanie chłodno. Start 6:10 i kręcenie bez większego ciśnienia. Po drodze dużo miejsc z wyłączonymi latarniami. Gdyby nie czołówka to byłaby jazda niemal na ślepo. Na "dworcu" dziś bez stania. Foto hotelu nie wiem nawet jak wyszło bo z lampą mało co widać a z ręki pewnie będzie poruszone :-/ Przejazd bez drastycznych ekscesów. Na miejscu z zapasem 3 min. Przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy pojawiło się jakoweś siąpienie. Jezdnie lekko mokre i trochę kapało. Przez Mec i Środulę jadę w stronę Chemicznej bo chciałem uniknąć ufleju na rowerze i przejechać nierozkopanymi drogami a tu zonk. Na Chemicznej też wykopki. Jakoś udaje się przebić na ścieżkę do Będzina i niąże jadę do nerki gdzie zjeżdżam w przejście na drugą stronę i ostatecznie ląduję w serwisie. Tu ordynacja zabiegów i już potem z buta na zbiorkom i do domu.
Kategoria Praca, Serwis
DPOD
-
DST
48.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
24.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termicznie chyba nieznacznie lepiej niż wczoraj ale znów nie zerknąłem na termometr więc ile dokładnie było, nie wiem. Nogi jednak o wiele lepiej przyjęły warunki pracy i podawały całkiem dobrze. Pochmurno, bezwietrznie. Dziś dzień dziecka czyli full-em do pracy. Start trochę grzebany wypadł o 6:11. U mnie jezdnie były mokre i nawet kilka kropelek mnie dosięgnęło. Dalej różnie. Trochę mokrych asfaltów, trochę suchych. Punkty kontrolne zaliczone wcześniej niż zwykle. W Łagiszy 2 jełopy wyprzedzające dużo za blisko. Hotel dorobił się kolejnych okien więc jest postęp prac. Na miejscu ze sporym zapasem czasu.
W pracy szybki serwis. Wymiana klocków w hamulcu na przodzie. 5,6k zrobiły i już zaczynały piszczeć przy hamowaniu. Po zdemontowaniu widać, że już pora była by je wymienić. No i klamki nie muszę już tak mocno ściągać. Przy okazji dobiłem trochę luftu do kółek.
Po pracy na próbę startuję "na krótko". Termicznie dupy nie urywa ale też nie jest jakoś specjalnie zimno. Pojawił się też zauważalny wiaterek. Dla odmiany przerzedziły się chmury i słoneczko dzielnie przez nie przebija. W sumie nawet przyjemnie. Dość dobrze i stosunkowo szybko mi się jechało dziś powrót. Na początek przez centrum Zagórza, Mortimer i Reden na bieżnię. Tąże porzucam w okolicach Świątyni Grillowania i jadę w stronę Preczowa. Jednak pogoda skusiła mnie do wygięcia powrotu i pomimo wiatru dość energicznie pokręciłem asfaltem wzdłuż Pogorii 4 do Wojkowic Kościelnych. Miałem nadzieję, że będą króliczki ale okazało się, że wszyscy jechali spacerowo i na młynkach, ze sporym zapasem biegów bez problemu zostawiłem ich z tyłu. Może pora za wczesna na bardziej wyjeżdżonych zawodników. Z Wojkowic bez gięcia na Marcinków, Przeczyce, Twardowice i Dąbie. Dalej Goląsza Dolna, Brzękowice Dolne, Strzyżowice i do domu z minimalnym zagięciem do najbliższego sklepu.
Zastanawiała mnie na powrocie akcja, która się w okolicy toczyła. W Dąbrowie Górniczej na Starocmentarnej Policja. Potem u mnie na skrzyżowaniu z "913" też Policja. Jakaś grubsza akcja?
Kategoria Serwis, KlockiT, Praca
Poserwisowo
-
DST
70.00km
-
Czas
03:19
-
VAVG
21.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsze jeżdżenie to seria przypadków :-) Zaczęło się od tego, że w trakcie transportu moich szlachetnych 4 liter zbiorkomem do Będzina, do serwisu zadzwonił Robredo z zapytaniem, czy nie mam klocków do hamulców tarczowych. Ostały mi się ostatnie i to chyba metaliki choć nie sprawdziłem tego bo nie mogłem się do nich w plecaku dokopać. Robredo mówił, że przejechał kilka sklepów rowerowych i nie dostał. Rzuciłem pomysł, żeby zapytać Kosmę. Umawiamy się, że spotkamy się na przystanku, podeptamy do serwisu i tam zapyta też o klocki a ja odbiorę rowerek. W trakcie spaceru rozmawiam z Moniką i ma sprawdzić swoje zapasy i dać nam znać jaki jest ich stan. Rowerek jest gotowy i pierwszy szybki test daje wynik bardzo pozytywny. I mam wrażenie, że korba jakby też lżej chodzi. Nic nie było uszkodzone. Konieczne było jedynie smarowanie. Robredo nie dostaje klocków bo mu się nie podoba cena. Ruszamy w stronę Pogorii 4 (przez Łagiszę i Sarnów) z zamiarem dotarcia do Kosmicznej Bazy. W Preczowie dostajemy info od Moniki, że ma z DS-10 tylko jedne metaliki i żadnych organicznych. Nie zmieniamy planu i jedziemy do Bazy. Prowadzi Robert więc nie za bardzo się przejmuję tym, gdzie jestem. Niektóre miejsca znajome ale podjechane od nieznanej strony, inne całkiem nowe. Generalnie fajne kręcenie asfaltowe z podjazdami i zjazdami. Osiągamy w końcu siedzibę Moniki gdzie z marszu zostajemy napojeni a zaraz potem zostaję zaopatrzony w to, po co przyjechaliśmy. Siadamy na chwilę rozmowy, w trakcie której z pracy stacza się też Tomek. Na żywo mamy okazję obejrzeć coś, o czym mi Prezes mówił, mianowicie złamanym ramieniu korby. Nigdy nie sądziłem, że to jest możliwe. Miałem jednak dowód w rękach. Nie wiem co Tomek je, ale muszę się zapytać i tego unikać, bo szkoda sprzętu :-) Żegnamy się w końcu i ruszamy w drogę powrotną. Bez gięcia jedziemy do Dąbrowy Górniczej. Przed Koszelewem żegnam się z Robertem, któremu zagięciem do Moniki i Tomka udało się osiągnąć przebicie 200km. Przed światłami na Koszelewie widzę autobus na awaryjnych. Wystaje nieco zadkiem na prawy pas jezdni na skrzyżowaniu. Kierowca i trzech przypadkowych przechodniów próbuje go zepchnąć nieco by nie zastawiał jezdni. Wołają mnie na pomoc. Potem jeszcze jedną osobę. Kierowca zwalnia hamulec i we 4 udaje nam się go przepchnąć kilka metrów tak, żeby nie blokował pasa i dało się go objechać. Niestety nie ma szansy odpalić "na pych" bo to automat. Z Koszelewa w ładnym tempie staczam się w stronę nerki i z kierunku na Czeladź wjeżdżam na Osiedle Zamkowe, które przecinam w drodze na ścieżkę w stronę Grodźca. Tam pewna nowość. Nad oznaczeniami rowerka na trasie domalowali coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak kupa. Przy bliższych oględzinach dochodzę do wniosku, że ma to być logo Będzina. Niestety ktoś zawalił instruktarz dla malarza, bo ten przyłożył szablon odwrotnie i wyszła "kicha". W Grodźcu robię sobie zjazd do Biedronki i ścieżką do Wojkowic. Okolice Orlenu dalej rozgrzebane i szybko to się chyba nie skończy. Podjeżdżam pod kościół i skręcam na Strzyżowice. Na Skrzynówku skręcam już w stronę Psar. Wpadam do sklepu, który mam prawie pod domem, ale wycofuję się jak widzę kolejkę do kasy. Ruszam do wsiowego Lewiatana przekonany, że tam będzie luźniej. Nie jest. Jednak decyduję się załatwić to, po co przybyłem. Z zapasem cieczy chłodzących wracam do domu osiągając całkiem zacny dystans za dzień.
Link do pełnej galerii
Obstawiony brzeg Pogorii 4.
Gięcie do Kosmicznej Bazy prowadzone przez Robreda :-)
Podobno jadą z tą budową 24h/dobę 7dni/tydzień. Ale nie wiem co to.
Podjeździk...
... i nagroda :-)
Autobus, w którego przepychaniu miałem drobny współudział.
Ktoś chciał dobrze ale wyszło jak wyszło, czyli nędza...
Tak wygląda, dla porównania, logo Będzina.
W okolicach domu trochę znęcałem się na d zachodem słońca...
... znęcałem się...
... i znęcałem się ale jakiegoś oszałamiającego efektu nie udało mi się osiągnąć. Może przy współpracy chmurek byłoby ciekawiej.
Podsumowanie dnia wygląda tak wg Garmina.
Kategoria Inne, Serwis
DPDSD
-
DST
54.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
21.32km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+20. Na starcie słońce na pełnej mocy rażenia. Przyjemne warunki do jazdy. Start 6:18. Kręcę tak średnio intensywnie ale i tak odcinkami prędkość jest rewelacyjna. Na "dworcu" w D. G. jestem już po pociągach. Po IC ani śladu a KŚ właśnie zaparkował. Po drodze foto hotelu. Na rondzie w Zagórzu już prawie wszystko gotowe. Jest malowanie i oznakowanie. Chyba będzie się tam dobrze jeździć. Strzelam foto ku pamięci. Jeszcze ekipy kręcą się po okolicy ale wygląda to na porządkowanie ostatnich elementów. Do pracy docieram równo o czasie. Przejazd spokojny i bardzo przyjemny.
Po pracy tradycyjne już, przyjemne ciepełko. Dziś bardzo żwawo wracam do domu najkrótszą drogą przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Chwilę po wbiciu na ścieżkę w stronę Będzina z przeciwka nadjeżdża Robredo. Hample, nawrotka, witamy się i chwilka dłuższa schodzi na pogaduchach. Przedstawiam mu pomysł Pawła, który dziś mi zarzucił i spotykam się z pełnym entuzjazmem. Wymieniwszy jeszcze kilka nowinek żegnam się szybko z Robertem bo dziś mam plan trochę od czasu uzależniony. Przez Zamkowe, Grodziec i Wojkowice cisnę do domu. Tu parkuję Rzeźnika i przerzucam się na zbiorkom, którym docieram do serwisu w Będzinie. Odbieram Srebrną Strzałę po przeszczepie wolnobiegu i łańcucha. Niestety manetek do mojego, nieco już wiekowego, rowerka nie mieli pod ręką i mają przyjechać dopiero w przyszłym tygodniu więc dalej męczę się ze starymi gripami. Od razu oczywiście test nowego napędu. Na początek kręcę na 12% na Syberkę. Nim tam jednak docieram GPS zalicza faila. Potem jeszcze jednego na Syberce. Zdejmuję go z kierownicy i zawieszam na pasku plecaka. Tam ma trochę amortyzacji od wstrząsów i okazuje się, że tyle wystarcza by się już do końca jazdy nie wyłączył. Z Syberki transportuję się kładką pod M1 w Czeladzi, objeżdżam je kierując się równoległą do "94" ulicą w stronę Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic. Drugi raz dziś już przebijam się przez pobojowisko przy Orlenie w Wojkowicach ale tym razem nie wbijam w teren tylko podjeżdżam pod kościół i skręcam do Strzyżowic. Zrobiwszy kilka podjazdów docieram w końcu do domu. Tu jeszcze smarowanie amorów i na koniec serwis własnej, pochlastanej łapy. Zmiana opatrunku pozwoliła ocenić jak to wygląda po kilku dniach. No cóż, oderwanie gazy otworzyło ranę ale już jucha nie bucha jak z gejzera. Jeszcze kilka dni i będę mógł chyba zdjąć bandaż na dobre. Ale blizna będzie konkretna. Kolejna do kompletu :-p Kilometry z dziś idą na konto Rzeźnika.
Kategoria Praca, GPS-, Łańcuch, Serwis, Wolnobieg
DPSD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+19. Przyjemne warunki do jazdy. Start lekko obsunięty - 6:17. Kręci mi się dobrze jakieś pierwsze 2 km. Potem pojawia się głośne stukanie i od tego czasu całą drogę próbuję zidentyfikować źródło tego hałasu. Stawiam na lewy pedał bo się nie obraca swobodnie. Jest też opcja bardziej pesymistyczna: suport. Szkoda, że się nie rozsypało raz a dobrze bo bym od razu wiedział co. Ale może nim dotrę do serwisu, to się rozleci :-) Kręcę standardem przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dziś jestem na tyle późno, że na "dworcu" pusto i szlabany podniesione. Postój na foto hotelu i przez resztę świateł przelatuję bez zatrzymania. Na miejscu z poślizgiem 2 min.
Po pracy, przy akompaniamencie wkurzających stuków, kręcę do Dąbrowy Górniczej pod ścianę płaczu. Z zapasem waluty przez Mydlice i Koszelew kręcę do serwisu. Wciąż przy odgłosach stukania. Działa mi to mocno na nerwy. Na miejscu wyjaśniam co i jak. Dostaję serię pytań dodatkowych. Potem chwila macania rowerka i jest diagnoza. Kapnąć Burnoxem, tu, tu i tu. Pokręcić trochę. Przejdzie. To od ciepła. Powysychało smarowanie. Ucieszyło mnie, że tak prosto da się to załatwić choć do końca nie byłem przekonany, że to aż tak banalne jest. Jednak zabrałem się z pojazdem do cienia i nakapałem gdzie pokazali. Kilka kółek ale odgłosy nie cichną. Nakapałem jeszcze trochę i dalej stuka. Zrezygnowany ruszam w stronę Łagiszy i gdzieś po drodze... nagle... ekstaza. Cisza jak makiem zasiał. Stukanie się straciło. Tylko delikatny szum opon i cichy chrzęst pracującego łańcucha. Bajka! Czyli jednak ani nie pedał, który dalej nie chce się luźno kręcić, ani nie suport. I dobrze, bo bez kosztów a poza tym, wg zapisków z BS wynikało, że to jeszcze nie czas na upadek tych części. Mają dopiero niecały 1 tys. km pracy. Dużo za mało na rozsypkę. Spokojnie, bez napinek kręcę przez Łagiszę i Sarnów do domu. Jeszcze tylko do wymiany klocki na przodzie bo słabo hamulec już trzyma. Obejrzałem w domu co i jak i widać, że jeden zdarty do blachy. Drugiego, o dziwo, jeszcze sporo zostało. Ale jak jest faktycznie to będę wiedział dopiero jak koło zdejmę i zdemontuję zużyte elementy.
Wyjęcie koła dało lepszy wgląd w stan hamulca. Klocki, o dziwo, niezbyt zdarte ale jakieś takie wyślizgane. Potarłem je trochę na betonie żeby je wyrównać i zrobić szorstkimi i włożyłem na powrót. Dalej nie ma hamowania. Na klockach widać, że tarcza nie styka się z nimi całą powierzchnią tylko tworzy po dwa wąskie łuki. Czyli nie tylko klocki ale i sama tarcza do wymiany. Tarczy nie miałem ale klocki tak więc je założyłem. Jest trochę lepiej z hamowaniem przodem ale nie tak jak powinno. Jak będę odbierał Srebrną Strzałę to sobie jeszcze kupię tarczę i powinno być ok. Tarcza na przodzie oryginalna więc chyba już miała pełne prawo być zdarta. Optycznie nie widać ale już w dotyku czuć drobne różnice w grubości. Najwyraźniej tyle wystarczy by nie pracowała jak należy.
Kategoria Praca, KlockiT, Serwis