limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2018

Dystans całkowity:677.00 km (w terenie 16.00 km; 2.36%)
Czas w ruchu:33:48
Średnia prędkość:20.03 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:42.31 km i 2h 06m
Więcej statystyk

DPD

Piątek, 18 maja 2018 | dodano: 18.05.2018

Zbieram się przy piątku nieco bardziej ociężale i na kołach jestem ostatecznie o 6:10. Całą noc padało i wszystko jest mokre. Chyba nawet tuż przed moim wyjściem coś jeszcze dokapało. Wieje z zachodu. Temperatura umiarkowana. Na drogach jakby większy ruch. Ponownie zapiąłem kamerkę na kierownicę. Obraz z niej słaby ale w razie "W" może coś tam będzie widać. Kręcę dojazd jak ostatnimi czasy czyli przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie się nawet całkiem przyjemnie. Po drodze bez większych ekscesów. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut.

W ciągu dnia wiaterek wysuszył okolice i woda ostała się już tylko w większych zagłębieniach. Wiało mi całą drogę i nie zawsze pomagająco ale na szczęście niezbyt mocno. Wracam przez Mortimer i Reden gdzie spotykam dawno niewidzianego Domina. Dłuższą chwilę rozmawiamy o różnościach głównie okołorowerowych. Pojawia się też info o pewnej imprezie i rysującej się w związku z nią możliwej wyrypie. Detale do ustalenia. Żegnamy się w końcu i Domin depta w swoją stronę a ja kręcę dalej powrót. Przez Łęknice i Piekło kręcę do Preczowa. Po drodze śladowa aktywność na P3 i P4. I dobrze bo lepiej się wtedy jedzie. Z Preczowa bez gięcia do Sarnowa i do domu.
Powrót stuprocentowo spokojny nie był. Niedaleko od pracy, na ul. Szymanowskiego, kurier GLS-u wciska się między mnie a dwa samochody stojące na przeciwnym pasie (pierwszy czekał na możliwość skrętu). Przejeżdża tak blisko mnie, że niemal rękawem wycieram mu burtę. Lekko mi ciśnienie podniósł.


Kategoria Praca

DPD

Środa, 16 maja 2018 | dodano: 16.05.2018

Zbieram się w miarę sprawnie ale startuję dopiero o 6:08. Chwilkę zajęło mi kapanie łańcucha smarem. Odczuwalnie chłodnawo ze względu na dużą ilość wilgoci, która miejscami osiąga stan mgły. Za to nie wieje. Kręcę dojazd przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Do Alei Róż jazda spokojna. Kiedy jednak przejeżdżam światła na skrzyżowaniu z ul. Legionów Polskich śmiga mi przed nosem czarne BMW (i jak tu nie mieć nędznego zdania o kierujących pojazdami tej marki?) na katowickich blachach zjeżdżając z lewego pasa na wjazd na "94". Nie wiem czy był dalej jak 2m przede mną. Chyba nawet bliżej. Dawno już takiej akcji nie miałem w tym miejscu. Potem jeszcze na drodze rowerowej (formalnie tak jest oznaczona choć nie bardzo ją przypomina), na zjeździe spod DorJan-a, jakaś królewna zajeżdża mi drogę wyjeżdżając z osiedla. Nawet nie zwolniła. Reszta drogi już spokojna ale te dwa zdarzenia skutecznie zepsuły mi poranek. Na mecie mam kilka minut w zapasie.

Poranne przeboje na dojeździe jakoś nie nastroiły mnie do wyginania powrotu. Nastroiły mnie za to do wybrania spokojniejszej trasy. Z tego też powodu kręcę w stronę ronda w centrum Zagórza i tam odbijam na Makro. Potem wpadam do lasu, przez który to przedostaję się na pętlę autobusową przy Mydlicach. Potem w miarę spokojną ul. Krakowską dotaczam się do świateł przy torach niedaleko Teatru Dzieci Zagłębia i zaraz uciekam na boczne uliczki za tymże, kierując się przez cmentarz w stronę Czarnej Przemszy. Potem przeskok za lecznicą dla zwierząt obok targu w stronę Grodźca i przed trasą wbijam do lasku grodzieckiego. Przez niego przetaczam się w kierunku świateł na "86". Kawałeczek "913" i przy centrum dystrybucyjnym Lidla uciekam w pola i las. Wyjeżdżam przy podstawówce w Gródkowie i wracam na "913" już bez gięcia ciągnąc nią do domu. Na powrocie pochmurno i momentami pojawiały się pojedyncze kropelki ostatecznie jednak nie padało. Wiatr jakby z zachodu ale niezbyt zauważalny. Temperatura taka, że z porannego stroju to tylko zrezygnowałem z rękawiczek. Powrót spokojny, przyjemny i niespecjalnie spieszny.


Kategoria Praca

DPDZD

Wtorek, 15 maja 2018 | dodano: 15.05.2018

Zbieram się na koła o 6:04. Warunki zbliżone do wczorajszych czyli słonecznie i wiatr mniej więcej ze wschodu. Różnica w tym, że chyba jest chłodniej. Profilaktycznie zakładam długie spodnie i to jest dobry ruch. Nogi reagują nań lepszym podawaniem, co o statecznie przekłada się na krótszy, o całe 4 min., czas dojazdu. Na drogach spokojnie i pustawo. Ci co mieli pojechać na 6:00 już dawno w pracy a większość tych, co mają na 7:00 jeszcze nie wyruszyła. Na światłach na "86" od strony Łagiszy pojawia się straż pożarna na sygnale i skręca w stronę Siewierza. Czyżby jakiś wypadek na S1? Dojazd dziś przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Po drodze niewielu rowerzystów i większość poubierana jak ja. Na miejscu z zapasem 12 min. Przyjemny dojazd do pracy.

Zośka o poranku była chłodna. Po południu mokra. Jakkolwiek to brzmi. Przed wyjazdem z pracy zaczęło kapać. Przez dłuższą chwilę nawet dość konkretnie co skłoniło mnie do kilkunastominutowej zwłoki w starcie. Potem nieco osłabło. Ruszam w powrót przez Będzin. Trochę dlatego, że to najkrótsza droga, a trochę dlatego, że mam do odebrania nowe okulary. Przez Mec, Środulę i Stary Będzin jadę do centrum. Kropelki towarzyszą mi cały czas. Odbieram drugie oczy i ruszam w powrót. Gdzieś w okolicach Nerki deszcz zanika. Dalej przez Zamkowe wybijam się na drogę rowerową do Grodźca i stamtąd jadę do Gródkowa. Do domu docieram z mokrymi butami ale reszta ciuchów zdążyła podeschnąć. Zmieniam podkowy na solidniejsze, zakładam Błękitnemu sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Jest po drodze kilka kropelek ale nawet nie umywają się do tych sprzed godziny. Z balastem staczam się prosto do domu. Powrót wolniejszy bo podczas opadów starałem się trzymać chodników z kostki, które to były suchsze ale też i nie tak wygodne do jazdy.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 14 maja 2018 | dodano: 14.05.2018

Po dłuższej przerwie, w końcu wychorowany, wracam na koła. Zwykły dojazd do pracy. Zbieram się sprawnie i o 6:02 jestem w drodze. Nie wiem co mi się do łba wbiło, że wiatr będzie pomocny. Było wręcz przeciwnie. Wiało ze wschodu i to nie za ciepłym powietrzem. Na niebie zero chmur i wkrótce słoneczko nieco uprzyjemniło dojazd podgrzewając stopniowo atmosferę. Na drogach dość spokojnie. Jedynie po niecałym kilometrze od domu trafia się jakiś nienormalny "kierownik" wyprzedzający mnie dużo za blisko mimo wolnego całego przeciwnego pasa. Na miejscu jestem z zapasem 10 min. Przyjemny dojazd do pracy.

Na powrocie niby cieplej ale bez szału. Wiatr dalej wieje ze wschodu. Na niebie sporo chmur, przez które czasem przebija się słoneczko. Wracam przez Mortimer i Reden. Potem Łęknice, Piekło i powrót wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa. Potem prosta przez Sarnów do domu. Od Preczowa wiatr w plecy więc odczuwalnie było niemalże ciepło. Daleko jednak jeszcze do moich ulubionych upałów. Po drodze trochę rowerzystów ale P3 ogólnie wydała mi się raczej pustawa. Powrót przyjemny i spokojny. Tempo takie w sam raz by nie mieć problemów z oddechem.


Kategoria Praca

DPDZD

  • DST 43.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 19.11km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 maja 2018 | dodano: 04.05.2018

Samopoczucie mam dalej nędzne. Ewidentnie coś mnie męczy bo lekki wysiłek sprawia, że jestem od razu spocony jak mysz. Komfortowo czuję się przy temperaturach w okolicach +30 i dzisiejszy poranny chłodek był dla mnie niezbyt przyjemny. Pewnie też przez dużą ilość wilgoci z wczorajszej burzy. Zbieram się sprawnie by być wcześnie na kołach i mieć zapas czasu na delikatne kręcenie. Ruszam o 6:03. Wieje z zachodu. Jest słońce i trochę chmur. Jezdnie tylko z nielicznymi śladami ulewy. Drogi puste więc jedzie się spokojnie. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dojazd byłby nawet przyjemny, gdyby nie słabujące zdrowie. Na mecie z kilkoma minutami zapasu.

Na powrocie warunki niezłe ale wciąż odbieram je jako słabe ze względu na szwankujące zdrowie. Słonecznie, wieje z zachodu lub północnego zachodu i przez to sporo drogi pod wiatr. Powrót kręcę przez Środulę i Pogoń w stronę czeladzkiego M1 gdzie mam do odebrania paczkę. Potem dalej przez Czeladź do Wojkowic i spod Orlena prosta do domu. Tu zrzucam plecak, zakładam sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem prosto do domu zakopać się pod kołdrę i kurować się dalej. Powolutku jest lepiej ale jeszcze nie na tyle by szaleć na rowerku. Przyszły tydzień być może pod znakiem zbiorkomu. Poważnie rozważam nawet wizytę u lekarza.


Kategoria Praca

DPD

Środa, 2 maja 2018 | dodano: 02.05.2018

Sprawny rozruch i na kołach jestem o 6:00. Dużo czasu w zapasie więc kręcę spokojnie przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na drogach pustki, co daje spokojny przejazd. Pogoda dziś taka sobie. Jakieś drobne podmuchy. Termicznie szału nie ma. Na niebie dywan chmur ale nie pada. Na miejsce zataczam się z dużą rezerwą czasu.

Gdyby wierzyć odczytom z GPS-a to zrobiłem w niecałe 2 godziny prawie 12 tys. km. Gdzieś po drodze coś się urządzonku merdnęło i zapisało jakiś punkt daleko na południowym zachodzie i wyszły bzdury. Średnia prędkość wyszła coś koło 7 Macha. Nieźle jak na nieszosowy rowerek ;-p Faktycznie musiało być tego coś koło wpisanych 34 km bo powrót przez Będzin i Grodziec. Zwykle koło tego wychodzi. Spokojnie, niespiesznie. Dalej coś mnie męczy i chyba szybko nie przejdzie :-/ Jak w przyszłym tygodniu dalej będzie nie ok to idę do lekarza.


Kategoria Praca