DPD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:49
-
VAVG
20.92km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się przy piątku nieco bardziej ociężale i na kołach jestem ostatecznie o 6:10. Całą noc padało i wszystko jest mokre. Chyba nawet tuż przed moim wyjściem coś jeszcze dokapało. Wieje z zachodu. Temperatura umiarkowana. Na drogach jakby większy ruch. Ponownie zapiąłem kamerkę na kierownicę. Obraz z niej słaby ale w razie "W" może coś tam będzie widać. Kręcę dojazd jak ostatnimi czasy czyli przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie się nawet całkiem przyjemnie. Po drodze bez większych ekscesów. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut.
W ciągu dnia wiaterek wysuszył okolice i woda ostała się już tylko w większych zagłębieniach. Wiało mi całą drogę i nie zawsze pomagająco ale na szczęście niezbyt mocno. Wracam przez Mortimer i Reden gdzie spotykam dawno niewidzianego Domina. Dłuższą chwilę rozmawiamy o różnościach głównie okołorowerowych. Pojawia się też info o pewnej imprezie i rysującej się w związku z nią możliwej wyrypie. Detale do ustalenia. Żegnamy się w końcu i Domin depta w swoją stronę a ja kręcę dalej powrót. Przez Łęknice i Piekło kręcę do Preczowa. Po drodze śladowa aktywność na P3 i P4. I dobrze bo lepiej się wtedy jedzie. Z Preczowa bez gięcia do Sarnowa i do domu.
Powrót stuprocentowo spokojny nie był. Niedaleko od pracy, na ul. Szymanowskiego, kurier GLS-u wciska się między mnie a dwa samochody stojące na przeciwnym pasie (pierwszy czekał na możliwość skrętu). Przejeżdża tak blisko mnie, że niemal rękawem wycieram mu burtę. Lekko mi ciśnienie podniósł.
Kategoria Praca