limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2018

Dystans całkowity:820.00 km (w terenie 69.00 km; 8.41%)
Czas w ruchu:44:10
Średnia prędkość:18.57 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:41.00 km i 2h 12m
Więcej statystyk

POND

  • DST 37.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 18.66km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 listopada 2018 | dodano: 15.11.2018

Do pracy nierowerowo.
Z pracy wytaczam się na Błękitnym i jadę załatwić odbiór przesyłki.
Na Mecu wbijam na ścieżkę na Blachnickiego i kręcę nią do końca. Potem ścieżkami przez Środulę kieruję się w stronę Ludwika i dalej na Stawiki. Tam wbijam do Katowic i przez Szopienice kręcę do centrum. Docieram około 16:00. Odbieram paczkę i jak wychodzę to już jest ciemno.
Odpalam wszystkie lampki i zaczynam powrót do domu. Na Korfantego, na ścieżce prawie mi pod koła wchodzi jakaś dziunia. Staram się uciec z miasta jak najszybciej więc cisnę ile daję radę przez Pętlę Słoneczną i Plac Alfreda. Niestety potem jeszcze mam do przebicia się 2 ronda w Siemianowicach Śląskich. Na szczęście idzie gładko. Kiedy dopadam ścieżki rowerowej w stronę Bańgowa jedzie mi się już spokojniej. Potem Przełajka, Wojkowice i prosta spod Orlenu do domu.
Nie przepadam od jakiegoś czasu za jazdą po nocy ale dziś nawet kręciło się przyjemnie. Nie wiało, było sucho, temperatura była do przyjęcia. I nawet żaden kierowca nie próbował mnie zabić. W sumie przyjemne kręcenie powrotno-objazdowe.



DPSND

Środa, 14 listopada 2018 | dodano: 14.11.2018

Zebrałem się tak prawie sprawnie, że na kołach jestem o 6:07. Pochmurno i przez to dłużej ciemno. Wieje jakby z zachodu ale niezbyt mocno. Jezdnie mokre po nocnych opadach. Dość ciepło. Decyduję się na wariant dojazdowy przez pojezierze dąbrowskie mimo tego, że nie będę miał czasu na marudzenie, ale przynajmniej droga będzie spokojna. Po wczorajszym ruchu na "913" odechciało mi się tamtej drogi. Wolę dalej ale bez stresów. Jedzie się bardzo przyjemnie. Przy zbiornikach prawie wcale ludzi (1 wędkarz, 1 biegacz i 1 rowerzysta). Na miejsce zataczam się na styk. Dziś Błękitny zostaje w pracy bo po południu zbiorkomem przerzucam się do serwisu odebrać Srebrną Strzałę po modernizacji. Oczywiście będzie testowa jazda i jeśli przebiję dystansem poranny dojazd, to dzień poleci na konto starszego rowerka.

Po pracy zbiorkomem przemieszczam się do serwisu po odbiór Srebrnej Strzały. Wchodzę i już ją widzę w gotowości. Rama obdrapana jak była więc poznaję, że mój rower ale poza tym sporo się zmieniło.
Z grubych rzeczy to nowe koła pod hamulce tarczowe. Ponieważ widelec był sztywny i nie pod tarczę więc też wymieniony na amortyzowany. Mechaniczne hamulce tarczowe. Nowy bagażnik. Nieco podniesiony mostek, który razem z widelcem nieco zmienił mi pozycję na rowerze. Po jeździe okazało się, że zdecydowanie na wygodniejszą. Do tego jeszcze wymiana całego napędu i przy okazji przejście z wolnobiegu "7" na kasetę "8". Wymieniona też tylna przerzutka. Do tego linki, uchwyty na kierownicy, lampka przednia, błotniki. Chyba tyle. Zniknęła za to stopka bo nie bardzo jest ją gdzie z tyłu zamontować a przy korbie nie chcę bo zwykle przeszkadza.
Sporo w rowerek włożyłem choć mi raczej zadawano pytanie czy nie lepiej (i taniej) się ze Strzałą nie pożegnać, dołożyć trochę i nowy rowerek kupić. Cóż... Mam sentyment do tych dwóch kółek. Sporo na tym rowerku wykręciłem, w tym pierwszy kilkudniowy wyjazd solowy. A nowy rowerek też będzie i to, mam nadzieję, całkiem niedługo :-) Reguluję należność za wykonane prace i ruszam do domu.
Trasa przez Zamkowe na ścieżkę do Grodźca, potem bokami na ścieżkę do Wojkowic i z Wojkowic asfaltami do Strzyżowic z zagięciem przez ul. Belną. Zjeżdżając do domu widzę z daleka migające koguty. Pomyślałem, że laweta i pewnie było "bum" więc staczam się trochę porobić za hienę. Okazuje się jednak, że koguty to pogotowie energetyczne. Coś tam przy słupie grzebią. Ale "bum" też jest. Na skrzyżowaniu mojej ulicy z "913" stoi kombiak i coś małego. Mały dobrał się do zadka dużego. Ludzie coś tam sobie wyjaśniają. Chyba bez ofiar. Wracam do domu i kończę na dziś kręcenie bo jakoś nie chciało mi się po mokrych ulicach w ciemnościach turlać. Gdyby było sucho to bym jeszcze tu i tam zagiął bo Strzała idzie teraz jak przecinak. W serwisie zrobili kawał dobrej roboty i ani trochę nie żałuję poniesionych kosztów i tego, że trochę to trwało. Jechało mi się naprawdę rewelacyjnie. Amor na przodzie to żaden rarytas ale coś tam jednak wybiera i na asfalt jest w sam raz. Kiedyś za dnia zrobię foto rowerka w nowej konfiguracji i podmienię zdjęcie w opisie.
Dzień jednak idzie na konto Błękitnego.


Kategoria Praca, Hamulec, Kaseta, Koło, Korba, LinkaH, LinkaP, Łańcuch, Pancerz, PrzerzutkaT, Serwis, Suport, Tarcza

DPND

  • DST 36.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 19.64km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 13 listopada 2018 | dodano: 13.11.2018

Pozbierałem się nie dość sprawnie by kręcić dziś dojazd przez pojezierze dąbrowskie. Ruszam o 6:11 i decyduję się na wariant przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Raczej bezwietrznie, wysoko trochę niegroźnych chmurek, widać powietrze. Na "913" dość spory ruch. Żałuję, że nie zebrałem się sprawniej by pojechać wariantem przez pojezierze. Jest o wiele spokojniejszy. Na szczęście po przekroczeniu "86" samochodów jest znacznie mniej. Potem dopiero na odcinku od centrum Dąbrowy Górniczej do Shell-a na Mortimerze chwilę z pojazdami i reszta drogi znów spokojna. Dojazd spokojny i całkiem przyjemny. Na miejscu z zapasem 5 min.

Po południu całkiem ciepło. Dmucha lekko z zachodu. Wracam tempem niespiesznym przez Mortimer i Reden. Tu haczę o ścianę płaczu i dalej kręcę w stronę Mostu Ucieczki. W jego okolicach trochę gęsto od samochodów i trochę muszę odstać na dwóch skrzyżowaniach. Nie spieszy mi się jednak, więc to nie problem. Za Mostem jedzie mi się już bardzo spokojnie. Dziś przecinam park na Zielonej. Lekko zaskakują mnie roboty drogowe. Chyba wkrótce będzie nowy dywan na Letniej na odcinku od skrzyżowania z Robotniczą do Centrum Sportów Letnich. I w sumie dobrze bo to już był nieźle zniszczony asfalt. W tej okolicy gorzej ma się jeszcze tylko sama ul. Robotnicza. Mimo robót udaje mi się płynnie przedostać na czarny szlak do Łagiszy. Stamtąd asfaltem kręcę do Sarnowa, gdzie też nadziewam się na roboty drogowe obok Lidla. Udaje się to jednak przebyć bez postoju i sprawnie wybijam się na światła na "86" i dalej do mojej wioski. Po drodze jeszcze tylko wjazd do piekarni i potem prosta do domu. Bardzo przyjemnie mi się kręciło powrót. W domu jestem już sporo po zachodzie słońca ale jeszcze nie za całkowitych ciemności.


Kategoria Praca

92 na 100

  • DST 92.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:57
  • VAVG 15.46km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 listopada 2018 | dodano: 11.11.2018
Uczestnicy

Święto Niepodległości. W sumie też dobry pretekst by pokręcić.

Zbieram się na koła około 7:40 i ruszam przez Strzyżowice, Rogoźnik, Bobrowniki, Dobieszowice i Piekary Śląskie do Bytomia. Pogoda przyjemna. Słonecznie, minimalny podmuch, temperaturę obstawiłbym na +12, +14. Toczę się na miejsce bez problemów i szybciej niż zakładałem. Na miejscu zbiórki nie ma nikogo. Ruszam na mały objazd okolic rynku i kiedy wracam pod miejsce zbiórki natykam się na Prezesa z obstawą. Witamy się i chwilę później przenosimy na miejsce zbiórki grupy bytomskiej.

Szybkie foto i ruszamy w drogę. Prowadzą Bytomiacy więc mogę się wyluzować i jechać sobie spokojnie w ogonku, jak to zwykle. Trasa początkowo podobna do mojej dojazdowej. Jedziemy pod bunkier w Dobieszowicach. Tu chwila postoju, foto i ruszamy dalej. Już teraz inaczej niż ja jechałem. Terenem przebijamy się w stronę Wojkowic i przy Netto przerzucamy się na teren wzdłuż Brynicy.

Wybywamy z terenu na asfalt na granicy Przełajki i Wojkowic obierając kierunek o Czeladzi i dalej do Milowic. Tu, przy hali sportowej, czeka całkiem spory tłumek rowerzystów. Silna grupa z Cyklozy ale nie tylko. W sumie jest nas około 100 osób. Kręcimy w stronę Stawików wykorzystując czerwony szlak.

Na stawikach zbiorowe zdjęcie, rundka dookoła jeziorka i potem dalej szlakiem do Mysłowic. Na chwilę przystajemy na rynku. Poza foceniem odbywa się też wspólne śpiewanie hymnu. Robimy też kilka kilometrów po mieście odwiedzając punkty związane na różne sposoby z historią pogranicza zaborów. Koniec objazdu wspólnego planowo wypada na Trójkącie Trzech Cesarzy. Udaje się nam tam dotrzeć około 14:00.

Focenie grup przybyłych na miejsce. Ognisko. Rozmowy. Czas miło płynie. Około 14:40 zbieram się z Maćkiem, Grześkiem i Markiem do powrotu. Chcę do domu dotrzeć jeszcze za jasności. Kręcimy kawałek wspólnie wykorzystując m. in. czerwony szlak. Na Ostrogórskiej żegnam się z chłopakami i solo kręcę dalej. Przez Mościckiego wybijam na kierunek do Pogoni i potem dalej przez Będzin do lasu grodzieckiego. Stamtąd do lasu gródkowskiego i na żółty szlak by dotrzeć do ul. Szkolnej w mojej wiosce. Stamtąd jeszcze lekko wyginam w stronę DINO bo skusiły mnie ładne kolorki na niebie wyświetlane przez zachodzące słoneczko. Nawet kilka foto strzeliłem. Potem już zjazd prosto do domu.

Przyjemnie spędzona niedziela na rowerze. Co prawda ktoś mi podrzucił pomysł, żeby zrobić 100km na 100-lecie ale nie znalazłem w sobie chęci do walczenia po nocy o te 8km i ostatecznie jest, ile jest. Ale i tak fajnie się jeździło. Był też okazja spotkać wielu rowerowych znajomych, których nie widziałem od bardzo dawna.


Link do pełnej galerii



Rynek w Bytomiu.


Wspólne foto przy bunkrze w Dobieszowicach.


Wylot z terenu w Wojkowicach.


Grupa bytomska w Milowicach.


Wspólne foto na Stawikach.


Peleton w Mysłowicach.


Cykloza na TTC.


Okołozachodowe słońce prawie pod domem.


Przebieg za dzień.


Na zjeździe na podwórko taki kwiatek. Roślince pomyliły się pory roku :-)


EDIT:
Uwaga ku pamięci odnośnie wyłączenia się Garmina. Znów w tym samym miejscu. Ruszając z TTC włączam GPS-a ale za rondem na Niwce przy kościele zauważam, że się wyłączył. To już drugi raz w tej okolicy. Zaczynam podejrzewać, że może być jakiś błąd w mapie i w trakcie zapisywania śladu urządzenie się wykopyrtuje.


Kategoria GarminMontana, Jednodniowe

Zwiadowczo

  • DST 41.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 17.32km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 listopada 2018 | dodano: 10.11.2018

Poczekałem aż słoneczko przegoni mgły i ruszyłem gdzieś około 12:30.

Przez Strzyżowice, Rogoźnik i Bobrowniki przetaczam się do Wojkowic i dalej w stronę Rozalii. Potem odbijam w stronę Brzezin Śląskich i dalej prosto do Bytomia. Tu wybywam po wschodniej stronie "911".

Jest z nią problem taki, że nie bardzo jest jak przez nią sprawnie przejechać większą grupą. Solo jak jadę to trochę po piracku na przestrzał ale w niedzielę mamy jechać z grupą i nie bardzo można sobie pozwolić na partyzantkę. Tak więc dziś przyjechałem w to miejsce by zeksplorować okolice i znaleźć jakieś akceptowalne warianty trasy.

Dwa kółeczka i ruszam terenem w pożądanym kierunku. Momentami jest trochę wymagająco ale rowerkiem mtb da się spokojnie to przejechać. Ostatecznie z terenu wybywam na dobre na Przełajce czyli udaje mi się zbadać odcinek, który mnie interesował.

Z Przełajki zwykłą trasą przez Wojkowice (obok Orlenu) kręcę do domu.

Przyjemne, niespieszne kręcenie. Pogoda bardzo przyjemna. Deczko się zmachałem. Ale przyjemnie.


Kategoria Inne

DPD

Piątek, 9 listopada 2018 | dodano: 09.11.2018

Za oknem mleko. Miałem zamiar pozbierać się sprawnie i wyjechać tak, żeby mieć zapas na marudzenie, ale ostatecznie ruszam o 6:08. Trasa przez pojezierze dziś jest jak najbardziej wskazana bo na niej mam spokój. Ale i tak pilnuję się i uważam bo widać najdalej na 2 latarnie, a jak przejeżdża samochód z przeciwka, to prawie nic nie widzę. Na szczęście udaje się dotrzeć do pracy bez najmniejszych problemów choć ociupinkę po czasie. Mimo tego, że ubrałem cieplejszą kurtkę to jednak nieco dawał się we znaki chłodek. Zwłaszcza na końcówkach. Po drodze dość pusto. Przy P4 i P3 nie spotkałem żywego ducha. Samochody toczyły się z bardzo statecznymi prędkościami. Mam jednak nadzieję, że mgły znikną nim nadejdzie czas powrotu.

Powrót dziś bez gięcia. Przynajmniej na początku. Chcę zdążyć przed zamknięciem serwisu więc trasa maksymalnie krótka do Będzina przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Docieram na czas. Srebrny do odbioru w środę :-) Ustaliwszy detale ruszam w drogę powrotną. Będzin jakiś taki zakorkowany. Wczoraj było tak samo. Na szczęście rowerem zawsze można się jakoś przemknąć. Kręcę w stronę Zamkowego. Po drodze kątem oka łapię zmiany wzdłuż koryta Czarnej Przemszy przed Urzędem Miejskim. Robią chodnik tuż przy nurcie rzeki. Strzelam ze 2 foto ku pamięci. Z Zamkowego przenoszę się na ścieżkę do Grodźca. Z Grodźca do Gródkowa i na "913". Za przejazdem kolejowym uciekam jednak w bok, w stronę remizy w Psarach. Na "913" ruch jak diabli więc wolałem nadłożyć ciutkę ale jechać w spokojniejszych warunkach. Powrót generalnie niespieszny i przyjemny.


Kategoria Praca

DPDNZD

Czwartek, 8 listopada 2018 | dodano: 08.11.2018

Przyjazny rowerzystom listopad wciąż w pełni. Zbieram się na koła o 6:07 i toczę trasą przez pojezierze dąbrowskie. Warunki niemal takie same jak wczoraj. Może tylko odrobinkę chłodniej, co ani trochę nie wpływa na przebieg akcji. Droga spokojna i przyjemna. Na miejscu jestem równo o czasie.

Powrót zaczynam z zamiarem zahaczenia o serwis i sprawdzenia jak wygląda sprawa upgrade-u Srebrnego. Jednak przy okazji robię też nieco zakosów. Korzystam przy tym ze ścieżki na Blachnickiego. Potem wzdłuż górki środulskiej. Stamtąd przebijam się na Pogoń i ruszam ścieżką od Klubu Kiepury w stronę Będzina. Przy cmentarzu zjeżdżam się z Mariuszem. Oczywiście chwila dłuższa na pogadankę bo nie widzieliśmy się już dość długo. Wymieniwszy kilka newsów żegnamy się. Odbijam na Kościuszki po drodze wymieniając w locie pozdrowienia z Adamem z Ghostów. Podjeżdżam pod serwis ale zastaję go już zamkniętym. Zresztą tak, jak przypuszczałem. Specjalnie tym nie zmartwiony przebijam się przejściem pod Al. Kołłątaja na kierunek do Łagiszy i zaraz potem zawijam do parku przy pałacu gzichowskim. Przez Zamkowe przetaczam się na ścieżkę pod grodziecki browar i dalej chodnikami na kierunek do Gródkowa. Zjazd do "913" i niąże prawie do samego domu. Tu chwila przerwy. Zamiana plecaka na sakwy i już w ciemnościach standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z zaopatrzeniem powrót do domu. Przyjemnie się kręciło na powrocie. Było po drodze kilka irytacji na "kierowników" ale groźnie, na szczęście, nie było ani razu.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 42.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 listopada 2018 | dodano: 07.11.2018

Odrobinkę sprawniej zbieram się dziś na koła. Ruszam o 6:08. Warunki podobne do wczorajszych. Ponownie wybieram wariant dojazdowy przez pojezierze dąbrowskie. Trasa ciut dłuższa ale o niebo spokojniejsza od tej przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nic tylko jechać i cieszyć się widokami. Na miejscu jestem równo o 7:00. Bardzo przyjemny dojazd do pracy.

Powrót niespieszny z lekkimi zakolami. Kolejno: Mec, Środula, Pogoń, Stary Będzin, nerka, Zamkowe, Grodziec, Wojkowice i prosta do domu. Na skrzyżowaniu znów potok samochodów od strony Będzina więc zamiast stać robię zwrot w prawo i zahaczam jeszcze o wsiowego DINO. Potem wygięcie przy wsiowym Lewiatanie i zjazd do domu. Dojechane zdecydowanie po zachodzie słońca ale jeszcze nie w całkowitych ciemnościach. Coraz trudniej będzie wykonać zjazd przed zachodem. Chyba, że porzucę zaginanie.


Kategoria Praca

DP +teoria D

  • DST 43.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 20.31km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 6 listopada 2018 | dodano: 06.11.2018

Pozbierałem się nie dość sprawnie i na kołach jestem o 6:10. Mimo tego robię nieco naciągnięty dojazd zbliżony trasą do wczorajszej czyli przez Sarnów, Preczów, bieżnie przy P4 i P3. W Dąbrowie Górniczej kręcę trochę inaczej kawałek ale już na Mortimerze wracam na wczorajszą trasę.
Rano odrobinę chłodniej niż wczoraj choć dalej przyjemnie, jak na listopad. Jakby lekko wiało od południowego wschodu ale niegroźnie. Niebo niemal bezchmurne. W okolicach pojezierza nieco mgieł i zamgleń.
Na mecie jestem z poślizgiem 3 min. Przejazd bardzo spokojny i bardzo przyjemny.
Przy okazji przetaczania się przez pojezierze dąbrowskie urodziła mi się nowa teoria na temat wędkarzy. Wędkarz pijak, samotnik, milczek i krwiożerczy łowca ryb to mit. Sztucznie stworzona otoczka, która ma ukrywać przed światem delikatne wnętrze romantyka. To nieprawda, że ryby biorą najlepiej o poranku i dlatego wtedy się chodzi łowić. Chwytające za serce wschody słońca nad wodą. Oto prawdziwy powód porannych łowów. Jak się na ten temat spojrzy od tej strony, to przestanie w końcu dziwić fakt, że niektórzy potrafią cały dzień i noc przesiedzieć nad wodą gapiąc się w kije i zupełnie nie przejmują się tym, że połowy się nie udały.

Ruszam w powrót z zakosami korzystając z przyjemnej pogody. Kręcę w stronę ścieżki na Blachnickiego i dalej w stronę Środuli objeżdżając podnóże górki narciarskiej. Potem obok centrum handlowego w stronę Pogoni i dalej do Czeladzi. Tu zwykłą trasą z Piasków przebijam się do świateł na "94" i uciekam zaraz w lewo na czerwony szlak i most na Brynicy. Szczęśliwie dotarłszy do Przełajki skręcam w stronę Wojkowic wybywając ostatecznie przy Orlenie gdzie trzymam mniej więcej kierunek podróży i przeskakuję na prostą do domu. Na skrzyżowaniu z "913" ruch jak diabli. Żeby nie stać skręcam w prawo i przy kościele w lewo, na skrót do ul. Szkolnej. Trochę nadrobiłem ale za to nie stałem. Stąd już bez cudowania prosto do domu. Formalnie jestem już na mecie po zachodzie słońca ale coś tam jeszcze widać. W chwili, kiedy tarcza słońca schowała się za horyzontem, momentalnie pochłodniało. Najbardziej poczułem to na nogach. Powrót spokojny i przyjemny.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 5 listopada 2018 | dodano: 05.11.2018

Ładny piątek miałem nierowerowy zajęty innymi czynnościami. Pierwsze pół soboty kapało. Drugie pół dałoby się jechać ale czymś się strułem i resztę dnia przespałem. Sporą część niedzieli też, choć ten dzień nadawał się do kręcenia nawet bardziej niż sobota. Na szczęście udało mi się dojść do siebie na tyle by do pracy przy poniedziałku pokręcić rowerem.
Zbieram się tak sobie sprawnie i ruszam o 6:13. Już nie ciemno, ale jeszcze nie jasno. W powietrzu wisi sporo wody tworząc takie coś jak prawie mgła. Generalnie widoczność nieco ograniczona. Trochę też wieje ale jakoś tak niezdecydowanie i ostatecznie nie jestem w stanie ustalić kierunku. Jezdnie suche. Jak na listopad to dość ciepło.
Trasę kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nie mam ochoty się spieszyć. Na rondzie na Zielonej dmuchanie. Tym razem rowerzyści też byli targetem więc nadmuchałem Panu Policjantowi, jak sam chciał.
Na Mortimerze, (od Shell-a do wylotu ze stadionu) dalej nic się nie dzieje przy zerwanym pasie jezdni.
Dojazd spokojny i bez sensacji. Na miejscu jestem jakieś 2 min. po czasie. Mogło być gorzej.

Na wylocie cieplej niż rano ale z wdzianka zmiana tylko czapki na bandanę. Reszta na miejscu. Szybko będzie się robiło chłodniej wraz z opadającym słońcem. Na starcie jednak jeszcze ładnie świeci. Kręcę niespiesznie w stronę Mortimeru i dalej przez Reden pod Most Ucieczki. Stąd bieżnią przy P3 i P4 do Preczowa, a dalej przez Sarnów do domu. Kręcenie spokojne, niespieszne, tak by utrzymać równy oddech i trochę nacieszyć się widokami jesieni. Po drodze spotkałem nawet sporo rowerzystów, trochę biegaczy, wędkarzy. Ogólnie na pojezierzu i okolicach niejaka aktywność przeciwnika. Dojazd właściwie spokojny. Raz tylko jakaś sierota wyprzedzała mocno na styk rowerzystę, który jechał przede mną. Nie obyło się bez trąbienia ze strony jadącego z przeciwka. Na szczęście obyło się bez interakcji. W domu jestem formalnie przed zachodem słońca ale jego samego już nie widać. Skryło się nieco wcześniej za chmurami wiszącymi gdzieś na zachodzie.


Kategoria Praca