limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Poniedziałek, 5 listopada 2018 | dodano: 05.11.2018

Ładny piątek miałem nierowerowy zajęty innymi czynnościami. Pierwsze pół soboty kapało. Drugie pół dałoby się jechać ale czymś się strułem i resztę dnia przespałem. Sporą część niedzieli też, choć ten dzień nadawał się do kręcenia nawet bardziej niż sobota. Na szczęście udało mi się dojść do siebie na tyle by do pracy przy poniedziałku pokręcić rowerem.
Zbieram się tak sobie sprawnie i ruszam o 6:13. Już nie ciemno, ale jeszcze nie jasno. W powietrzu wisi sporo wody tworząc takie coś jak prawie mgła. Generalnie widoczność nieco ograniczona. Trochę też wieje ale jakoś tak niezdecydowanie i ostatecznie nie jestem w stanie ustalić kierunku. Jezdnie suche. Jak na listopad to dość ciepło.
Trasę kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nie mam ochoty się spieszyć. Na rondzie na Zielonej dmuchanie. Tym razem rowerzyści też byli targetem więc nadmuchałem Panu Policjantowi, jak sam chciał.
Na Mortimerze, (od Shell-a do wylotu ze stadionu) dalej nic się nie dzieje przy zerwanym pasie jezdni.
Dojazd spokojny i bez sensacji. Na miejscu jestem jakieś 2 min. po czasie. Mogło być gorzej.

Na wylocie cieplej niż rano ale z wdzianka zmiana tylko czapki na bandanę. Reszta na miejscu. Szybko będzie się robiło chłodniej wraz z opadającym słońcem. Na starcie jednak jeszcze ładnie świeci. Kręcę niespiesznie w stronę Mortimeru i dalej przez Reden pod Most Ucieczki. Stąd bieżnią przy P3 i P4 do Preczowa, a dalej przez Sarnów do domu. Kręcenie spokojne, niespieszne, tak by utrzymać równy oddech i trochę nacieszyć się widokami jesieni. Po drodze spotkałem nawet sporo rowerzystów, trochę biegaczy, wędkarzy. Ogólnie na pojezierzu i okolicach niejaka aktywność przeciwnika. Dojazd właściwie spokojny. Raz tylko jakaś sierota wyprzedzała mocno na styk rowerzystę, który jechał przede mną. Nie obyło się bez trąbienia ze strony jadącego z przeciwka. Na szczęście obyło się bez interakcji. W domu jestem formalnie przed zachodem słońca ale jego samego już nie widać. Skryło się nieco wcześniej za chmurami wiszącymi gdzieś na zachodzie.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!