DP +teoria D
-
DST
43.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
20.31km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pozbierałem się nie dość sprawnie i na kołach jestem o 6:10. Mimo tego robię nieco naciągnięty dojazd zbliżony trasą do wczorajszej czyli przez Sarnów, Preczów, bieżnie przy P4 i P3. W Dąbrowie Górniczej kręcę trochę inaczej kawałek ale już na Mortimerze wracam na wczorajszą trasę.
Rano odrobinę chłodniej niż wczoraj choć dalej przyjemnie, jak na listopad. Jakby lekko wiało od południowego wschodu ale niegroźnie. Niebo niemal bezchmurne. W okolicach pojezierza nieco mgieł i zamgleń.
Na mecie jestem z poślizgiem 3 min. Przejazd bardzo spokojny i bardzo przyjemny.
Przy okazji przetaczania się przez pojezierze dąbrowskie urodziła mi się nowa teoria na temat wędkarzy. Wędkarz pijak, samotnik, milczek i krwiożerczy łowca ryb to mit. Sztucznie stworzona otoczka, która ma ukrywać przed światem delikatne wnętrze romantyka. To nieprawda, że ryby biorą najlepiej o poranku i dlatego wtedy się chodzi łowić. Chwytające za serce wschody słońca nad wodą. Oto prawdziwy powód porannych łowów. Jak się na ten temat spojrzy od tej strony, to przestanie w końcu dziwić fakt, że niektórzy potrafią cały dzień i noc przesiedzieć nad wodą gapiąc się w kije i zupełnie nie przejmują się tym, że połowy się nie udały.
Ruszam w powrót z zakosami korzystając z przyjemnej pogody. Kręcę w stronę ścieżki na Blachnickiego i dalej w stronę Środuli objeżdżając podnóże górki narciarskiej. Potem obok centrum handlowego w stronę Pogoni i dalej do Czeladzi. Tu zwykłą trasą z Piasków przebijam się do świateł na "94" i uciekam zaraz w lewo na czerwony szlak i most na Brynicy. Szczęśliwie dotarłszy do Przełajki skręcam w stronę Wojkowic wybywając ostatecznie przy Orlenie gdzie trzymam mniej więcej kierunek podróży i przeskakuję na prostą do domu. Na skrzyżowaniu z "913" ruch jak diabli. Żeby nie stać skręcam w prawo i przy kościele w lewo, na skrót do ul. Szkolnej. Trochę nadrobiłem ale za to nie stałem. Stąd już bez cudowania prosto do domu. Formalnie jestem już na mecie po zachodzie słońca ale coś tam jeszcze widać. W chwili, kiedy tarcza słońca schowała się za horyzontem, momentalnie pochłodniało. Najbardziej poczułem to na nogach. Powrót spokojny i przyjemny.
Kategoria Praca