limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1757.00 km (w terenie 334.00 km; 19.01%)
Czas w ruchu:93:06
Średnia prędkość:18.87 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:73.21 km i 3h 52m
Więcej statystyk

SOD - wreszcze na Nowym Rumaku

  • DST 30.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 19.15km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 lipca 2012 | dodano: 20.07.2012

Do pracy nierowerowo w celu popracowego odebrania z serwisu Nowego Rumaka.
Z serwisu rowerek odebrany około 16:00 i od razu oczywiście obowiązkowa jazda testowa. Trasa przez Zamkowe, Grodziec, Wojkowice, Przełajkę, Wojkowice, Bobrowniki, Dobieszowice, Rogoźnik, Strzyżowice i Psary. Trochę wertepków, trochę asfaltu.
Gdzieś koło Bobrownik coś mi się tam zaczęło z tyłu telepać ale dopiero w Rogoźniku wyczaiłem, że to rozleciał się bagażnik. Upierniczył się przy mocowaniu do ramy z prawej strony. Trza nowy :-/
Poza tym rowerek turla się rewelacyjnie :-)


Kategoria Inne

DPD

  • DST 35.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 18.26km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 lipca 2012 | dodano: 19.07.2012

Huśtawka pogodowa. Dziś ładnie, ciepło (+14), wiaterek średnio sprzyjający ale za to ciepły. Sucho. Tyle, że po południu ma być wg prognoz straszne bagno.
Po drodze, niemal tuż przy pracy "fotnąłem" sobie graffiti, które jakiś czas temu na garażach ktoś walnął.



Takie graffiti to ja rozumiem. Widać, że ktoś się starał. A nie chamskie mazy w stylu "chwdp".

Powrót wertepkami do Dąbrowy Górniczej, obok molo na P3, Zieloną, Preczów i Sarnów. Tak całkiem na sucho mi nie uszło ale nie było też tragicznie. Jechało się tak sobie, noga za nogą.


Kategoria Praca

DPZD

  • DST 37.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 20.18km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 lipca 2012 | dodano: 18.07.2012

16 km. Jakieś +11 na termometrze. Jechało się nawet nieźle zwłaszcza, że nie musiałem gonić. Jeszcze poniedziałkowe osłabienie daje znać o sobie :-/

Po pracy przez Dąbrowę Górniczą do Będzina. Najpierw do serwisu sprawdzić co z rowerkiem - odbieram go w piątek :-) Potem do Kauflanda i z pełnymi sakwami powrót do domu przez Łagiszę i Sarnów. Jechało się zadziwiająco dobrze pomimo, że czasem trzeba było się zmagać z wiatrem a sakwy lekkie nie były. Może pomogło podpompowanie kółek bo z rana cosik "miętkie" się zdawały :-)
I, co najważniejsze, powrót do domu uszedł mi na sucho :-] co wcale takie pewne nie było zważywszy na dzisiejsze dzienne wahania aury.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 33.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 18.33km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 lipca 2012 | dodano: 16.07.2012

16 km. +13 na termometrze. Wrażenie takie, że jechało się opornie choć czas niby w normie.

Powrót koszmarny. Pod wiatr. Spacerowym tempem. Struty jakimś żarciem nie mam w ogóle sił. Ruszyłem jak na Dąbrowę Górniczą ale obok stacji w centrum Zagórza wróciłem na Mec i dalej przez Będzin do domu.


Kategoria Praca

Jakem to wodził wycieczkę klubową do Lublińca

  • DST 195.00km
  • Teren 65.00km
  • Czas 10:18
  • VAVG 18.93km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 lipca 2012 | dodano: 14.07.2012

Dzisiejszy dzień w całości poświęcony rowerowaniu pod znakiem PTTK i Cyklozy - planowana wycieczka do Lublińca.
Start z domu 6:10. Na miejscu startu, czyli pod fontanną przy siedzibie PTTK w Sosnwocu, na 10 min przed 7 rano. Marcina nie ma za to całkiem liczna grupa ze znajomymi (Amiga, gizmo201, djk71, avacs) z bikestats, z PTTK, z wcześniejszych wyjazdów a także kilka nowych twarzy. Bardzo pozytywne zaskoczenie zważywszy na wstępnie średnią pogodę i nie za wysoką temperaturę (+13 st. C).
Tradycyjne foto grupy startowej i ruszamy. Trasy nie będę opisywał. Jutro dodam mapkę i zdjęcia do opisu.
Generalnie jazda szła dość sprawnie. Na nikogo nie trzeba było jakoś specjalnie czekać. Tradycyjnie formowała się grupa wyrywna (tym razem bardzo często pod wodzą Amigi - widać, że chłop ma dynamit w nogach i tempo grupy czasem mocno trącało spacerowym - choć też nie raz udzielił się w ten sposób Filip a i innym też czasem wypadło nieco rozpuścić konie) jaki i stateczna.
Mnie z racji roli dzisiejszego Psa Przewodnika przypadło miejsce w przodku peletonu i czasem dawałem się nieco ponieść dzikiemu gonowi.
Po drodze doliczyliśmy się 3 kapci (w tym dwa u Amigi) i jednego uszkodzonego bagażnika.
Do Lublińca dojechaliśmy w komplecie. Foto na rynku i przenosiny do Chaty Wuja Toma na dłuższy przerywnik (m. in. ze względu na izobroniki). Zrobiliśmy małe zamieszanie w lokalu bo oprócz zwykłych gości zjawiliśmy się my czyli prawie 20 osób. I każdy chciał jeść i pić. Trzeba przyznać, że jednak obsada weekendowa lokalu poradziła sobie całkiem nieźle. Po odpoczynku powrót inną trasą niż droga do Lublińca i inną też od Wymysłowa niż zaplanowana. Zmian było kilka. Niektóre wyszły same z siebie, przez przypadek albo były popełnione z premedytacją.
W Lublińcu opuszcza nas kolega Darek. Kolejne pożegnanie następuje w Tarnowskich Górach z czterema osobami (w tym djk71 i amigą). Dwie osoby żegnamy w Łagiszy. Jadą w tym samym kierunku co my ale mocniejszym tempem.
Pozostała grupa wodzona przeze mnie wolniej przebijała się do Sosnowca, gdzie również kilka pożegnań po drodze. Pod Fontannę docieramy w mocno uszczuplonym składzie. Pożegnania i ruszamy w powrotną drogę.
Pogoda rano była taka niewyraźna. Potem nawet słoneczko się rozpędziło na trochę. Ostatecznie jednak przyszło nam trochę w deszczu poszaleć. Upałów nie było.
Kilka razy zdążyło mi się trochę nieco w trasie zamotać ale humory dopisywały i chyba nikt specjalnie nie miał nic przeciw extra objazdom.
Dzięki Amidze i djk71 mieliśmy okazję nieominąć papierni w Boruszowicach, do czego zapewne by doszło, ponieważ nie miałem o niej zielonego pojęcia. A chłopaki mają w pamięci całkiem sporo takich obiektów i wspominali o nich po drodze. Niestety ze względu na czas i dystans nie bardzo była możliwość zbaczania do nich wszystkich. Papiernia akurat znajdowała się o rzut beretem od naszego postoju więc podjechaliśmy tam całą grupą.
W samym Lublińcu nie robiliśmy wielkiego zwiedzania z różnych względów. Nie mieliśmy tam nagranego przewodnika. Miasta też nie znamy i odnalezieni obiektów, które są warte zobaczenia mogłoby zająć nam zbyt dużo czasu. Poza tym po przejechanym dystansie tam trzeba było odpocząć. Poza tym tak na prawdę to głównym założeniem wyjazdu do Lublińca było pośmiganie po tamtejszych lasach a samo miasto było tylko miejscem, w którym miał nastąpić zwrot akcji na powrotną. Choć gdyby było więcej czasu, to niewykluczone, że byśmy i po mieście nieco się pokręcili. Może powtórzymy kiedyś tą trasę i postaramy się znaleźć kogoś z Lublińca, kto by nam posłużył za przewodnika. Może ktoś z BS?


Skład wyprawy do Lublińca.


Marcinowi i Ryśkowi wyszedł "taniec" na bunkrze przy drodze z Wymysłowa do Ossów (tak to się chyba odmienia).


Sprawca jednego z kapci.


Chwila na wyrównanie oddechu po pokonaniu serii piaszczystych pagórków.


Po rzucie okiem opuszczamy rezerwat Jeleniak-Makuliny.


Zdjęcie "zdobywców" Lublińca :-)


I zacięty atak na pełne talerze w Chacie Wuja Toma.


Budynki papierni w Boruszowicach namierzone dzięki djk71 i Amidze.


Starcie amigi z drugim kapciem w Tarnowskich Górach.


W Rogoźniku załapaliśmy się na zachód słońca...


... i tęczę. Niestety na zdjęciu nie wygląda to tak pięknie jak w naturze. Ale żeby to podziwiać, trzeba się najeździć, zmoknąć i zmęczyć.

Link do pełnej galerii. Niestety zdjęć nie za wiele ale to ze względu na fakt, że mam tylko 2 ręce a teren był dziś wymagający i były mi potrzebne do obsługi rowerka. Choć muszę też stwierdzić, że w porównaniu do objazdu, który robiłem z Edytą, było łatwiej, sucho.

I jeszcze ślad. Zawiera poza wspólnym przejazdem również mój dojazd do miejsca startu i powrót.


Kategoria Inne

DPD

  • DST 36.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 20.57km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 lipca 2012 | dodano: 13.07.2012

Poranny standard: 16km. +10. Zauważalnie chłodniej. Po Będzinie już porozstawiane częściowo zakazy wjazdu przed TdP. Inne w gotowości do ustawienia.

Po 15:00 na ulicach stada (chyba) wściekłych kierowców. Wystani w korkach z okazji TdP wszyscy na raz starają się zdążyć na rozpoczęcie weekendu. Na Lenartowicza od samej góry nieprzerwany sznur samochodów. Jadę na centrum Dąbrowy Górniczej, Zieloną i dalej wertepkami przez Preczów, do Gródkowa i Psar. Na chwilę do Lewiatana i do domu.
Jakoś tak nie za super ciepło ale jechało się fajnie. Tylko dziwnie wyglądałem chyba bo ja w krótkich spodenkach i koszulce a tu ludzie na rowerach wszyscy poubierani jakby zima była.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 22.11km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 12 lipca 2012 | dodano: 12.07.2012

Standardzik do pracy: 16km. W końcu otwarte skrzyżowanie koło stadionu w Będzinie.

Powrót przez Dąbrowę Górnicza, Zieloną, Preczów (terenowo), Sarnów.
Wiaterek. Jakiś taki nie za ciepły. I prosto w gębę.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 18.78km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 lipca 2012 | dodano: 10.07.2012

Poranne 16km. Bez sensacji. Ale dzień jeszcze młody.

Powrót bez kombinowania wielkiego. Do Marcina podać mu pena ze zdjęciami. Potem do kolegi podać mu kartę sieciową i potem nieco wertepkami do domu.


Kategoria Praca

DPOD - w poszukiwaniu surowca na koszulkę klubową

  • DST 56.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 19.20km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 lipca 2012 | dodano: 09.07.2012

Standardzik do pracy. 16km. Ciepło. Nawet na termometr nie patrzę. Koło Środuli atmosfera zmienia się na klimat lasu tropikalnego. Dobrze, że w pracy klima jest.
Start o 6:03. Jazda na luzie, bez pośpiechu. Aż szkoda, że do pracy :-)

Po pracy na początek do Marcina. Razem do Będzina (obok Makro) gdzie się trochę kręciliśmy (Urząd Miejski, Optyk, Serwis, Urząd Miejski, DOM ZŁY GHOSTÓW).
Potem pojechaliśmy do M1 w Czeladzi w poszukiwaniu sklepu z ciuchoma rowerowymy wyszukać materiał zdatny do przekształcenia w koszulki klubowe. Efekt poszukiwań: NULL. Potem pod kościół na Syberce, gdzie dojechali do nas Paweł i Michał. Razem na zjazd na 12%, obok Starego Będzina do Decathlonu w kontynuacji poszukiwań surowca na koszulki klubowe. Niestety i tu porażka. Spod Decathlonu gnamy na Mydlice, przeskakujemy na Ksawerę i jedziemy w stronę Czarnej Przemszy. Na drugą stronę, w krzory i wertepoma wypadamy obok wiaduktu na drodze z Będzina do Łagiszy. Ciągniemy razem do Sarnowa. Tu wciągamy różności (BigMilk-i, Powerade-y i inksze takie) a po tym się żegnamy. Chłopaki uderzają w stronę Preczowa ja wracam przez Sarnów, z drobnym postojem w sklepie, do domu.
Pogoda jakby dziś generalnie zdatniejsza dla ludzi. Mykało się całkiem, całkiem.


Kategoria Praca

Ładunek wrażliwy

  • DST 39.00km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 19.50km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 lipca 2012 | dodano: 06.07.2012

U mnie w okolicy cały dzień pewnie był taki sam jak w reszcie kraju czyli lampa okrutna. Tak też i cały dzień z domu się nie ruszałem. Wieczorkiem dmuchnęło, jakoweś chmury się pojawiły ale tak na moje oko to deszczu raczej nie zapowiadały.
Około 19:00 tel do Marcina, że jak coś to o 20:00 na tamie na P4. Zbieram się i ruszam. Na miejscu o czasie ale Marcina nie będzie - zatrzymały go sprawy różne.
Tak więc robię solo objazd P4. Miał być asfaltowy ale jakoś mnie tak ściągnęło w teren i tak już poleciało. Objazd zajął mi jakieś 40 min. Zadziwiająco pusto jak na taką pogodę. Pewnie postraszyła wszystkich ta "burzowa chmura". Tak sobie pomyślałem, że może jeszcze zdążę do Lidla w Będzinie więc ruszam na Zieloną i wbijam na ścieżkę wzdłuż wałów Czarnej Przemszy. Na singielku wsiada mi ktoś na koło więc nieco podkręcam tempo i w miarę sprawnie dobijam do Będzina. Niestety Lidl tylko do 21:00 a trafiłem równo o tej godzinie więc jadę do Kauflanda.
Tam zakupy różne, w tym zaopatrzenie na jutrzejszy ochlej.
Powrót niemal najkrótszą drogą w tempie mocno asekuracyjnym. Sami rozumiecie, litr Żytniej to ładunek wart poświęcenia odrobiny uwagi. Wolę się powolutku zatoczyć niż ryzykować, że po ciemku na jakiejś dziurze %%% mi się rozleją.

Przed startem nieco podłubałem przy przerzutkach i wreszcie wczorajsze dzwonienie ustało. Jeszcze nie ideał ale ujdzie.


Kategoria Inne